Wiersze z samotni
żyję w samotni
płyn limfatyczny spływa po ścianach
morderstwo na piętrze
Patryk Doliński
‹Wiersze z samotni›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Autor | Patryk Doliński |
Tytuł | Wiersze z samotni |
Opis | Poeta, tłumacz, założyciel międzynarodowej grupy poetyckiej „Tertium Quid”. Autor zbiorów poezji „Głosy Wewnętrzne” (2003) i „Głosy Uliczne” (2004) wraz z grupą Tertium Quid, oraz „Samotnia” (2005). Publikuje w języku polskim, angielskim i holenderskim. Strona domowa: www.dolinski.hg.pl. |
Gatunek | poezja |
Zakątki dziecięcego umysłu
oszklona szafa – poza zasięgiem
czarna zastawa
w cukierniczce kilka monet
slajdy
wyświetlane
na
ścianie
teatr strachu
w ciemnym pokoju gra cieni i kształtów
na widowni umysł dziecka
dzikie jabłka
mają smak dzieciństwa
słodko-kwaśne wyzwalacze wspomnień
brodzenie w rzece
dom na drzewie
świerszcze w trawie
nie wrócisz tam nigdy
na dłużej niż jedno
mrugnięcie powiek
krótki błysk
sąsiedztwo winogron
braterstwo krwi
wspomnienia parują
w powolnym procesie
zapominania
zapach palonych suchych liści
tysiące łyżeczek w powolnym tańcu
niewinny uśmiech
napis na naparstku
wilczy regres
echosonda
koniec sezonu
który spróbuję zapamiętać
kostnica setki oczu
spoglądają w sufit
stoły prześcieradła stopy
sprawdź czy są zimne
powiedz
czy ściany są zimne
obojętny hol
szeptane opowieści
pomóż mi się stąd wydostać
przebić się przez tą wilgotną błonę
pusty tramwaj
tylko ja
i moje odbicie
w tylnym oknie
które mówi coś do mnie
bezgłośnie
pudełko zapałek
nadzieja lub światło
ktoś biegnie przez las
przecinając święte kręgi
usypane z soli
katharsis
kopulacja drozda
wysiadywanie jaj
skorupa łożysko twierdza
białko życiodajne białko
‹Samotnia›
kamienne schody
karta pocztowa z błędem
twarz która ciągle powraca
zimny wiatr
w moim oku
między lasem
a jeziorem
bez fal
w ciemnym pokoju
w gąszczu niepotrzebnych
szaf i krzeseł
siedzi człowiek o którym
lustra mówią że to ja
nie wiem
któremu ze swoich cieni
mogę wierzyć
który jest moim współlokatorem
a który zakładnikiem
wyjął stare insekty z szuflady
myśląc o wieczornym przyjęciu
o tańcach i dzikich kopulacjach
w rdzawej wodzie obmył twarz
oczy piekły niemiłosiernie
zmęczone doświadczeniami wczorajszego dnia
gipsowe odlewy
wapienne formy
metalowe narzędzia
żyję w samotni
płyn limfatyczny spływa po ścianach
morderstwo na piętrze
ktoś zbiega po schodach
ciepła krew powoli wsiąka w dywan
pukanie do drzwi
odsunięto cię
usunięto z pamięci
z wykluczonej przestrzeni
piszesz listy
snujesz opowieści
krzyczysz
w ciszę
miotasz się
jak ćma uwięziona
w kloszu
ewakuujesz wszystkie myśli
i na znak protestu
skaczesz z okna
w pustkę
A
zamurowało mnie
zamurowało mnie życie
w moich czterech ścianach
a może to ja sam
nie wiem
nie pamiętam
nie pamiętam kiedy wyszłaś
zostawiając mnie samego
krwawiącego gęstym ciepłym
wierszem
moja lewa ręka
pozszywała wszystkie rany
wniosek – jestem leworęczny
B
dziś wyszedłem
na długi spacer
kłamię
nigdzie nie wychodziłem
torebka herbaty
wpada do kubka
po chwili
wszystko na podłodze
C
dwa sny
pierwszy o kostnicy
w drugim rozmawiam z samym sobą
w tramwaju
w snach nie ma odpowiedzi
powoli wyślizguję się
z mokrej pościeli
w zimny pokój
narodziny
lub godzina przed
śmiercią
dźwięki z obrazu
jak młot pneumatyczny
wbijają się w moją głowę
antydialog
D
nowe reguły gry
nie otworzę drzwi
więc pukaj pukaj pukaj
nie będę podnosił słuchawki
więc możesz zadzwonić wieczorem
nie będę też odbierał poczty
więc możesz przysłać mi swoje paznokcie
E
budzik
prysznic
masturbacja
szybkie śniadanie
ring
gong
jeden narożnik
jest pusty
F
wczoraj dziś jutro
słowa słowa słowa
budzę się
czas na przebudzenie
uszczelniam
wszystkie drzwi i okna
ale tu wciąż jest zimno
po prostu zimno
nic więcej
G
wieczór
zbliża się burza
za oknem czarne psy
biegną w moją stronę
zakluczam drzwi
sięgam po broń
on uśmiecha się spokojnie
i gra na klawesynie
skurwiel wie co będzie dalej
H
przestałaś pukać
przestałaś dzwonić
czas się skończył
materia zapadła się
w sobie