WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Over the Limit |
Dystrybutor | Mayfly |
Data premiery | 30 listopada 2018 |
Reżyseria | Marta Prus |
Zdjęcia | Adam Suzin |
Scenariusz | Marta Prus |
Obsada | Margarita Mamun, Jana Kudriawcewa, Irina Winer-Usmanowa, Amina Zaripowa |
Muzyka | Mikołaj Stroiński |
Rok produkcji | 2017 |
Kraj produkcji | Finlandia, Francja, Niemcy, Polska |
Czas trwania | 74 minuty |
Gatunek | dokument |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Ja, Rita |
WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Over the Limit |
Dystrybutor | Mayfly |
Data premiery | 30 listopada 2018 |
Reżyseria | Marta Prus |
Zdjęcia | Adam Suzin |
Scenariusz | Marta Prus |
Obsada | Margarita Mamun, Jana Kudriawcewa, Irina Winer-Usmanowa, Amina Zaripowa |
Muzyka | Mikołaj Stroiński |
Rok produkcji | 2017 |
Kraj produkcji | Finlandia, Francja, Niemcy, Polska |
Czas trwania | 74 minuty |
Gatunek | dokument |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
@Beatrycze
Właśnie tak "produkuje się" sportowców w Chinach. Tresura od wczesnego dzieciństwa ponad siły. Jedyny cel w życiu - zwycięstwo na IO czy innej prestiżowej imprezie. Większość emerytowanych sportowców w Chinach to wypalone wraki, kompletnie nieprzystosowane do życia w społeczeństwie. Parę lat temu było o tym kilka artykułów w gazetach, ostatnio temat jakby przycichł, ale czy coś się zmieniło? Jakoś w to wątpię.
To wydaje się wręcz nieprawdopodobne. Powiązany z uznawanym za sektę moskiewskim Instytutem Norbekowa tadżycki „biznesmen” Saidmurod Dawłatow postanowił, że powinien zostać nakręcony na jego temat film, w którym on sam zaistnieje jako współczesny „święty biznesu”. Wynajął ekipę (w tym reżysera Muhiddina Muzaffara), zapłacił aktorom (w tym Azizowi Bejszenalijewowi) – i tak narodził się biograficzny „Jeden na milion”.
więcej »Weterani wojny afgańskiej, choć oficjalnie otaczani szacunkiem władz, tak naprawdę pozostawiani byli sami sobie. Niechciani bohaterowie nikomu tak naprawdę niepotrzebnego konfliktu. Wielu z nich schodziło na złą drogę; inni, bsliscy upadku psychicznego, starali się mimo wszystko ratować honor żołnierza. O takich ludziach opowiada Jurij Sabitow w uzbeckim dramacie kryminalnym „Spaleni słońcem Kandaharu”.
więcej »O mocy „Siły charakteru” Raszyda Malikowa decydują dwie kreacje cenionych uzbeckich aktorów – Karima Mirchadijewa oraz Sejdułły Mołdachanowa. Ten pierwszy wciela się w weterana wojny afgańskiej, który dowiadując się o nadchodzącej śmierci, postanawia zakończyć sprawy od lat nie dające mu spokoju. Ten drugi, przyjaciel z armii, jest jego największym wyrzutem sumienia.
więcej »Zimny doping
— Jarosław Loretz
Ryba z wkładką
— Jarosław Loretz
Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Parabola
— Piotr Nyga
Szalone lata 60.
— Piotr Nyga
Reseksualizacja
— Piotr Nyga
Killer Queen
— Piotr Nyga
Czytałam bodajże wywiad z reżyserką gdzieś na sieci - ciekawy był.
Przy okazji - zastanawia mnie jednak, czy nie jest tak, że nie ma innej drogi.
Czytałam kiedyś o ośrodku szkolno-wychwawczym dla trudnych dzieci, przeważnie z patologicznych rodzin. Że miało tam być zupełnie inaczej - nie wystawiano ocen, dzieciaki mogły sobie wybierać, czego się uczyć. Że efekty były bardzo dobre, dzieci wychodziły na prostą. Strasznie sielankowo mi to brzmiał, i gdy kiedyś, na kursie nagielskiego spotkałam dziewczynę studiującą pedagogikę, spytałam, czy to prawda, że coś takiego w ogóle było.
Odpowiedziała, że było i istotnie było pomocne dla dzieciaków z problemami. Ale też, że absolwenci tej szkoły zwykle wybierali zawody w rodzaju stolarza, mechanika, a nie np. prawnika, lekarza.
Może po prostu byli szczęsliwi i spełnieni w swoim życiu, nie odczuwali potrzeby zdobywania społecznego prestiżu. I uważam, że to dobrze. Najważniejsze, żeby żyć w zgodzie ze sobą (nie chcę też, by ktokolwiek uważał, że uważam stolarza, czy mechanika za gorszy zawód).
Chodzi mi bardziej o to, że być może, aby stworzyć człoiweka zżeranego ambicją i pragnieniem perfekcji, trzeba go zgnoić, sprawić ,żeby gdzieś w tyle głowy wciąż brzmiał głos "robisz za mało, pracujesz za mało, inni pracują więcej, musisz postarać się bardziej", żeby on uwierzył, że jest nikim, dopóki nie osiągnie czegoś, żeby ta potrzeba nieustannego udowadniania sobie i innym własnej wartości stała sie jego osią osobowości.
Takie starania prawie nad siły to nie jest coś naturalnego, więc się ludzi młodych warunkuje od dzieciństwa,, żeby w nich tę potrzebę wytworzyć.
Smutne to.