Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bryan Singer
‹Bohemian Rhapsody›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBohemian Rhapsody
Dystrybutor Imperial CinePix
Data premiery18 marca 2019
ReżyseriaBryan Singer
ZdjęciaNewton Thomas Sigel
Scenariusz
ObsadaRami Malek, Joseph Mazzello, Mike Myers, Lucy Boynton, Aidan Gillen, Tom Hollander, Ben Hardy, Allen Leech
MuzykaJohn Ottman
Rok produkcji2018
Kraj produkcjiUSA, Wielka Brytania
Czas trwania129 min
Gatunekbiograficzny, dramat, muzyczny
EAN5903570161650
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Freddie i jego koty
[Bryan Singer „Bohemian Rhapsody” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wszyscy znają go jako Freddiego Mercury, choć naprawdę nazywał się… Pharōkh Balsārā. Przez lata wielu myślało, że był rodowitym Anglikiem, podczas gdy urodził się w Zanzibarze w rodzinie uchodźców pochodzenia parskiego, a pogrzebany został w obrządku zoroastryjskim. „Bohemian Rhapsody” Bryana Singera warto obejrzeć jednak nie tylko po to, aby dowiedzieć się o tym. To przede wszystkim zgrabnie skrojona biografia genialnego wokalisty.

Sebastian Chosiński

Freddie i jego koty
[Bryan Singer „Bohemian Rhapsody” - recenzja]

Wszyscy znają go jako Freddiego Mercury, choć naprawdę nazywał się… Pharōkh Balsārā. Przez lata wielu myślało, że był rodowitym Anglikiem, podczas gdy urodził się w Zanzibarze w rodzinie uchodźców pochodzenia parskiego, a pogrzebany został w obrządku zoroastryjskim. „Bohemian Rhapsody” Bryana Singera warto obejrzeć jednak nie tylko po to, aby dowiedzieć się o tym. To przede wszystkim zgrabnie skrojona biografia genialnego wokalisty.

Bryan Singer
‹Bohemian Rhapsody›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBohemian Rhapsody
Dystrybutor Imperial CinePix
Data premiery18 marca 2019
ReżyseriaBryan Singer
ZdjęciaNewton Thomas Sigel
Scenariusz
ObsadaRami Malek, Joseph Mazzello, Mike Myers, Lucy Boynton, Aidan Gillen, Tom Hollander, Ben Hardy, Allen Leech
MuzykaJohn Ottman
Rok produkcji2018
Kraj produkcjiUSA, Wielka Brytania
Czas trwania129 min
Gatunekbiograficzny, dramat, muzyczny
EAN5903570161650
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Dobrze się stało, że za film o Freddiem Mercurym zabrał się (przynajmniej na początku pracy, bo potem z różnych powodów został zastąpiony) Bryan Singer – specjalista od kina superbohaterskiego (seria „X-Men”, „Superman: Powrót”). Wszak wokalista Queen był prawdziwym superbohaterem, człowiekiem chodzącym w trykotach (przynajmniej na scenie) i obdarzonym niezwykłymi mocami (wokalnymi). Gdyby umiał latać i raził laserami z oczu – oddanych wielbicieli Królowej zapewne by to nie zdziwiło. Ale nie żartujmy! Bo przecież w „Bohemian Rhapsody” znacznie więcej jest scen ściskających gardło i wyciskających łzy z oczu, niż skłaniających do bezpretensjonalnego śmiechu. Wiadomo przecież jak dramatycznie i zdecydowanie przedwcześnie skończyła się ta historia.
Ustalmy na początek jedno: to nade wszystko film o frontmanie Queen; dzieje zespołu, chociaż odgrywają w nim niepoślednią rolę, są jednak tylko tłem, na którym błyszczy najszczerszy diament – Freddie. Autor scenariusza, Anthony McCarten („Teoria wszystkiego” o Stephenie Hawkingu oraz „Czas mroku” o Winstonie Churchillu), opowiedział – nie zawsze zresztą zgodnie z faktami (które niekiedy naginał dla podniesienia napięcia) – o piętnastu latach z życia Mercury’ego. Od momentu gdy, będąc jeszcze bagażowym na lotnisku Heathrow, poznaje w klubie muzycznym członków osieroconego właśnie przez wokalistę zespołu Smile – gitarzystę Briana Maya (w tej roli Gwilym Lee, znany z obrazu „Katyń. Ostatni świadek”) oraz perkusistę Rogera Taylora (którego gra Ben Hardy) – aż do legendarnego koncertu Live Aid na londyńskim stadionie Wembley, co miało miejsce 13 lipca 1985.
To, co miało miejsce wcześniej, czyli przed 1970 rokiem, aż tak istotne nie jest. Nawet jeśli więc nie widzimy tego na ekranie – nie ma nad czym rozpaczać (tym bardziej że w paru miejscach jest mowa o przeszłości głównego bohatera). Szkoda natomiast, że narracja urywa się w połowie lat 80., że nie ma ani słowa na temat tego, jak powstawał ostatni wydany za życia Freddiego album „Innuendo” (1991). Że w ścieżce dźwiękowej nie rozbrzmiewa ani utwór tytułowy z tego longplaya, ani – jeszcze bardziej pasujący do finału – „Show Must Go On” (który pojawił się na wersji płytowej soundtracku). Ale wtedy McCarten musiałby przyznać, że chorobę AIDS zdiagnozowano u Mercury’ego dopiero w 1987 roku, a nie na – jak wynika z filmu – kilka tygodni przed Live Aid. To z kolei zaburzyłoby mu całą dramaturgię. Bo przecież koncert na Wembley jest klamrą spinającą całość. Dodajmy: piękną i niezwykle wzruszającą klamrą.
„Bohemian Rhapsody” ma wszelkie zalety i wady filmowej biografii. Pierwsze biorą się stąd, że bohater to człowiek wybitny, ale i niejednoznaczny. Człowiek, który miał fascynujące, ale i znaczone dramatami osobistymi, odrzuceniem i samotnością, wreszcie śmiertelną (w tamtej epoce) chorobą życie – jest więc o czym opowiadać i, co najistotniejsze, chce się to oglądać. Na dodatek równie ważną co Freddie rolę odgrywa w dziele Singera muzyka. Oj, przepraszam – Muzyka! Nieśmiertelne hity Queen, które, choć od ich powstania minęło już czterdzieści-trzydzieści lat, nic a nic się nie zestarzały. Wciąż przyprawiają o ciarki na plecach. Wady – znacznie mniej istotne – wynikają natomiast z tego, że wiele nie mniej interesujących spraw scenarzysta i reżyser musieli przemilczeć. Nie z przyczyn cenzuralnych, ale logistyczno-artystycznych. Bez wnikania w biograficzne szczegóły „Bohemian Rhapsody” i tak trwa dwie i pół godziny.
Wierni fani Królowej mogą więc czasami zżymać się – że o tym czy o tamtym w ogóle nie opowiedziano, a po tym wątku jedynie się prześlizgnięto. To było jednak nie do uniknięcia, jeśli twórcy chcieli stworzyć dzieło wewnętrznie spójnie i dalekie od przegadania. Najważniejsze, że wyszli z tego obronną ręką. Pomógł im w tym – bez dwóch zdań! – znakomity pod każdym względem Rami Malek (seria „Mr. Robot”, nowa wersja „Papillon”), który nie zagrał Freddiego, ale dosłownie stał się nim. Wymagało to wielkiego talentu, zwłaszcza w scenie finałowej, czyli podczas koncertu Live Aid. Wcielenie się w Mercury’ego szalejącego na scenie było zapewne największym, jak do tej pory, zawodowym wyzwaniem, przed jakim stanął aktor egipskiego pochodzenia. Oscar mu się za to po prostu należał! A gdyby można było statuetką nagradzać także zwierzęta, kolejną (to byłaby piąta) powinny dostać pojawiające się na planie filmowym koty. Przecudne!
Wersja DVD, jeśli chodzi o dodatki, nie zwala z nóg. Jest jeden – pełna wersja zarejestrowanego na potrzeby filmu występu na Wembley.
koniec
6 kwietnia 2019

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

East Side Story: Hagiografia „biznesmena”
Sebastian Chosiński

2 VI 2024

To wydaje się wręcz nieprawdopodobne. Powiązany z uznawanym za sektę moskiewskim Instytutem Norbekowa tadżycki „biznesmen” Saidmurod Dawłatow postanowił, że powinien zostać nakręcony na jego temat film, w którym on sam zaistnieje jako współczesny „święty biznesu”. Wynajął ekipę (w tym reżysera Muhiddina Muzaffara), zapłacił aktorom (w tym Azizowi Bejszenalijewowi) – i tak narodził się biograficzny „Jeden na milion”.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Co ta wojna z nami zrobiła!
Sebastian Chosiński

29 V 2024

Weterani wojny afgańskiej, choć oficjalnie otaczani szacunkiem władz, tak naprawdę pozostawiani byli sami sobie. Niechciani bohaterowie nikomu tak naprawdę niepotrzebnego konfliktu. Wielu z nich schodziło na złą drogę; inni, bsliscy upadku psychicznego, starali się mimo wszystko ratować honor żołnierza. O takich ludziach opowiada Jurij Sabitow w uzbeckim dramacie kryminalnym „Spaleni słońcem Kandaharu”.

więcej »

East Side Story: Na końcu czai się Śmierć
Sebastian Chosiński

26 V 2024

O mocy „Siły charakteru” Raszyda Malikowa decydują dwie kreacje cenionych uzbeckich aktorów – Karima Mirchadijewa oraz Sejdułły Mołdachanowa. Ten pierwszy wciela się w weterana wojny afgańskiej, który dowiadując się o nadchodzącej śmierci, postanawia zakończyć sprawy od lat nie dające mu spokoju. Ten drugi, przyjaciel z armii, jest jego największym wyrzutem sumienia.

więcej »

Polecamy

Jaki budżet, taka kwatera główna

Z filmu wyjęte:

Jaki budżet, taka kwatera główna
— Jarosław Loretz

Zimny doping
— Jarosław Loretz

Ryba z wkładką
— Jarosław Loretz

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Killer Queen
— Piotr Nyga

Tegoż twórcy

Killer Queen
— Piotr Nyga

Remanent filmowy 2016
— Sebastian Chosiński, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Powszedniość końca świata
— Jarosław Robak

Esensja ogląda: Czerwiec 2014 (1)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz, Agnieszka Szady

O mutancie, który skakał przez czas
— Konrad Wągrowski

Jednooki, jednoręki
— Marcin T. P. Łuczyński

Mutanci kwitną
— Eryk Remiezowicz

Mutanci są wśród nas
— Eryk Remiezowicz

Tegoż autora

Przez ciernie na… Manhattan
— Sebastian Chosiński

Z Izraela – via Maroko i Senegal – do Nowego Jorku
— Sebastian Chosiński

Zabić… cóż może być prostszego?!
— Sebastian Chosiński

Nad piękną i modrą Odrą
— Sebastian Chosiński

Braterski hołd
— Sebastian Chosiński

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.