Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ki-duk Kim
‹Time›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTime
Tytuł oryginalnyShi gan
Dystrybutor SPI
Data premiery20 kwietnia 2007
ReżyseriaKi-duk Kim
ZdjęciaJong-moo Sung
Scenariusz
ObsadaJung-woo Ha, Ji-Yeon Park, Hyeon-a Seong
MuzykaHyung-woo Noh
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiJaponia, Korea Południowa
Czas trwania97 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Lekcja plastyki
[Ki-duk Kim „Time” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Filmy Kim Ki-duka coraz bardziej upodobniają się do wydmuszek (nie dość, że puste, to jeszcze nie bardzo wiadomo do czego to służy). Ze „skorupki”, owszem, przypominają pisanki – jest na co popatrzeć. Ale kiedy ostatni raz cieszyły was pisanki?

Przemysław Ćwik

Lekcja plastyki
[Ki-duk Kim „Time” - recenzja]

Filmy Kim Ki-duka coraz bardziej upodobniają się do wydmuszek (nie dość, że puste, to jeszcze nie bardzo wiadomo do czego to służy). Ze „skorupki”, owszem, przypominają pisanki – jest na co popatrzeć. Ale kiedy ostatni raz cieszyły was pisanki?

Ki-duk Kim
‹Time›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTime
Tytuł oryginalnyShi gan
Dystrybutor SPI
Data premiery20 kwietnia 2007
ReżyseriaKi-duk Kim
ZdjęciaJong-moo Sung
Scenariusz
ObsadaJung-woo Ha, Ji-Yeon Park, Hyeon-a Seong
MuzykaHyung-woo Noh
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiJaponia, Korea Południowa
Czas trwania97 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Metoda twórcza koreańskiego Kieślowskiego – bo takim mianem Ki-duk bywa określany – ociera się o kategorię moralnie niepokojącą: szwindel. Reżyser „Łuku” robi kino ze specyficzną tezą: „oto jest film artystyczny”. Takiego założenia jednak nie sposób zrealizować, bo w każdym wypadku efektem będzie kicz. Niemniej Ki-duk nie szczędzi wysiłku, by dowieść artyzmu swoich obrazów. Koncypuje nieprzejrzystą fabułę, niespójność stylizując na misterność. Komponuje kadry tak estetyczne, jakby chciał nimi ozdobić ściany Tate Modern. Rezygnuje z puenty, jakby niedopowiedzenia z definicji nacechowane były głębią. Nie zapomina też o dwóch znakach firmowych kina azjatyckiego: okrucieństwie i „buddyjskim” namyśle. Przemoc dorzuca w charakterze omasty – dla smaku i z umiarem, żeby nie zaburzyć aury cudownego uniesienia.
„Czas”, w odróżnieniu od poprzedzającego go „Łuku”, to opowieść dająca się streścić z zachowaniem fabularnej zborności i pozorów logiki. Film rozpoczyna się sceną operacji plastycznej – cóż, nie jest to zbyt wegetariański widok. Ale mocny wstęp to tylko podpucha, że Ki-duk zamierza powiedzieć coś ważnego. Niebawem akcja przenosi się do wypieszczonej kawiarenki – bo w filmach Ki-duka niemal wszystko jest gładkie, wychuchane, aseptyczne. Będziemy więc oglądać sterylne, gustowne apartamenty, elektroniczne gadżety, schludne lokale, nadmorski park rzeźby z fikuśnymi eksponatami (ach, te symboliczne schody do nieba), starannie nasycone kolorami kadry. Tymczasem we wspomnianej kawiarence młoda dziewczyna, Seh-hee, urządza swojemu chłopakowi, Ji-woo, nieprzeciętną burę. Przyczyna jest błaha – Ji-woo wymienił wizytówki z damą, która drasnęła jego samochód. Seh-hee dochodzi do wniosku, że jej partner znudził się... jej twarzą po dwóch latach wspólnego pożycia, w związku z czym kobieta postanawia zniknąć na pewien czas i poddać się operacji plastycznej. Nie chodzi bynajmniej o zastrzyki z botoksu, ale zupełną metamorfozę – coś w stylu twarzowej transformacji z „Bez twarzy” Johna Woo.
Nadzwyczaj oryginalne postępowanie bohaterki pozbawione jest właściwie psychologicznego tła, a w konsekwencji autentyczności. Ji-woo, który toleruje tę psychopatyczną zazdrość również nie wypada zbyt wiarygodnie. Ki-duk każe nam przyjąć swoich protagonistów „na wiarę”, ograniczając dostęp do ich motywacji – przez co postacie sprawiają raczej wrażenie instrumentów służących rozwojowi fabuły, niż samoistnych, „żywych” bytów. Motyw przeobrażenia fizjonomii wprowadza do filmu element fantastyki – charakterystycznej dla dzieł Ki-duka, który w „Czasie” ponownie snuje coś na kształt bajki osadzonej we współczesnych realiach. Niestety, pomysły Koreańczyka są naciągane, a jego bajki miałkie, dalekie od pobudzających wyobraźnię, drapieżnych baśni takiego Gilliama.
W Korei maski chirurgów mają dodatkowo wpływać odprężająco na pacjentów.
W Korei maski chirurgów mają dodatkowo wpływać odprężająco na pacjentów.
Świat w filmach Koreańczyka jest mimo wszystko o wiele bliższy rzeczywistości niż fantazji – nastraja nas na odbiór wydarzeń, które rozwijają się według realnie obowiązujących prawideł. W takim pozornie spójnym obrazie rychło zaczynają pojawiać się szczeliny (jak np. paranormalna zdolność bohatera „Pustego domu”). Załamania logiki wydarzeń mają zapewne służyć uatrakcyjnieniu widowiska – być może działają tak na krótką metę, ale w widzu o bardziej analitycznym nastawieniu niechybnie wywołują frustrację. Element bajkowy służy też Ki-dukowi jako ułatwienie w konstrukcji fabuły – po co się trudzić o wiarygodność, skoro można się wyłgać ździebkiem fantastyki, wpisując ją w ramy konwencji.
Wyssana z palca historia i postacie, z którymi nie sposób nawiązać emocjonalnej łączności – bo w ich głowach zachodzą dość egzotyczne (południowokoreańskie?) procesy myślowe – to standard w przypadku filmów Ki-duka. Dodatkowe rozczarowanie, na jakie narażony jest widz „Czasu” wiąże się ze zmarnowanym pomysłem na film. Koreańczyk wziął na tapetę intrygujący temat – obsesję na punkcie własnej urody, podsycaną postępem chirurgii plastycznej. Potraktował go jednak raczej jako fabularną igraszkę, która służy mu do rozwinięcia „opowiastki niesamowitej”, niż materiał godny solidnego przemyślenia. Decyzji bohaterki o poddaniu się operacji Ki-duk przypisał niedorzeczną pobudkę, która pozwala mu na powikłanie intrygi – temu również służy bajkowa metamorfoza.
Tytuł sugeruje, że kontekstem dla zabaw ze skalpelem miało być przemijanie. Ale nie obserwujemy więdnącej urody Seh-hee. Być może za jej decyzją kryje się jakaś choroba cywilizacyjna – obsesja nowości, paranoiczny lęk przed „zestarzeniem się” jako obiekt zainteresowania, uczuć. Ki-duk jednak nie prowokuje takich spekulacji, a przynajmniej nie naprowadza na żadne wnioski. Zamiast tego przez niemal połowę filmu przynudza melodramatycznie o Ji-woo chlipiącym do niezrównoważonej ekspartnerki. Kiedy ta powraca w zmienionym opakowaniu i wykonuje podchody, by podbić serce niczego nieświadomego Ji-woo (bo, wiadomo, po dwóch latach znajomości tylko na podstawie twarzy można człowieka zidentyfikować) akcja przyspiesza, wydarzenia nabierają dramatyzmu, a w końcu przybierają nieco groteskowy obrót. Jeśli chodzi o wymowę finału historii – składam broń przed jej enigmą. Reżyser prawdopodobnie zakomunikował, że chciał coś przekazać.
koniec
20 kwietnia 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

East Side Story: Hagiografia „biznesmena”
Sebastian Chosiński

2 VI 2024

To wydaje się wręcz nieprawdopodobne. Powiązany z uznawanym za sektę moskiewskim Instytutem Norbekowa tadżycki „biznesmen” Saidmurod Dawłatow postanowił, że powinien zostać nakręcony na jego temat film, w którym on sam zaistnieje jako współczesny „święty biznesu”. Wynajął ekipę (w tym reżysera Muhiddina Muzaffara), zapłacił aktorom (w tym Azizowi Bejszenalijewowi) – i tak narodził się biograficzny „Jeden na milion”.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Co ta wojna z nami zrobiła!
Sebastian Chosiński

29 V 2024

Weterani wojny afgańskiej, choć oficjalnie otaczani szacunkiem władz, tak naprawdę pozostawiani byli sami sobie. Niechciani bohaterowie nikomu tak naprawdę niepotrzebnego konfliktu. Wielu z nich schodziło na złą drogę; inni, bsliscy upadku psychicznego, starali się mimo wszystko ratować honor żołnierza. O takich ludziach opowiada Jurij Sabitow w uzbeckim dramacie kryminalnym „Spaleni słońcem Kandaharu”.

więcej »

East Side Story: Na końcu czai się Śmierć
Sebastian Chosiński

26 V 2024

O mocy „Siły charakteru” Raszyda Malikowa decydują dwie kreacje cenionych uzbeckich aktorów – Karima Mirchadijewa oraz Sejdułły Mołdachanowa. Ten pierwszy wciela się w weterana wojny afgańskiej, który dowiadując się o nadchodzącej śmierci, postanawia zakończyć sprawy od lat nie dające mu spokoju. Ten drugi, przyjaciel z armii, jest jego największym wyrzutem sumienia.

więcej »

Polecamy

Zimny doping

Z filmu wyjęte:

Zimny doping
— Jarosław Loretz

Ryba z wkładką
— Jarosław Loretz

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Co nam w kinie gra: Pieta
— Sebastian Chosiński, Gabriel Krawczyk

Esensja ogląda: Kwiecień 2013 (2)
— Ewa Drab, Gabriel Krawczyk

W oku kamery
— Ewa Drab

Filmy Nowych Horyzontów 2011 (1/3)
— Ewa Drab, Karol Kućmierz, Urszula Lipińska, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Zuzanna Witulska

Stary człowiek i może
— Przemysław Ćwik

Tegoż autora

Homo bohemicus
— Przemysław Ćwik

Nieładne kwiatki
— Przemysław Ćwik

Złoty strzał
— Przemysław Ćwik

Koncept art
— Przemysław Ćwik

Bloodywood
— Przemysław Ćwik

Człowiek, który śmiał się nie za dużo
— Przemysław Ćwik

Królowa Śnieżka i 32 zęby premiera
— Przemysław Ćwik, Urszula Lipińska

Jajka niespodzianki
— Przemysław Ćwik

Million dollar fortel
— Przemysław Ćwik

Jak nie kijem go, to rękawem
— Przemysław Ćwik

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.