Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tomek Bagiński

ImięTomek
NazwiskoBagiński

Nie chcę rozbudzać apetytów

Esensja.pl
Esensja.pl
Tomek Bagiński
Ostatnim razem jak powiedziałem, że pracujemy z Jackiem nad scenariuszem "Ruchu Generała" to PAP podał, że "Ruch Generała" ruszył do produkcji... Z Tomkiem Bagińskim rozmawiamy nie tylko o "Katedrze" i "Sztuce Spadania".

Tomek Bagiński

Nie chcę rozbudzać apetytów

Ostatnim razem jak powiedziałem, że pracujemy z Jackiem nad scenariuszem "Ruchu Generała" to PAP podał, że "Ruch Generała" ruszył do produkcji... Z Tomkiem Bagińskim rozmawiamy nie tylko o "Katedrze" i "Sztuce Spadania".

Tomek Bagiński

ImięTomek
NazwiskoBagiński
Esensja: Świat ujrzał kolejny film Tomka Bagińskiego – „Sztuka spadania”. Skąd wziął się pomysł?
Tomek Bagiński: Oj, nie pamiętam genezy tej historyjki. Był to jeden z tych pomysłów, które odłożyłem „na później”, kiedy pracowałem nad Katedrą. Mam trochę takich rzeczy, które sobie czekają na dobrą dla nich pogodę. Wtedy potrzebowałem oddechu po „Katedrze” i chciałem się zmierzyć ze stylistyką nieco lżejszą. Usiadłem więc do „Sztuki” (która jeszcze wtedy nie miała tytułu – z tytułem pomógł mi Jacek Dukaj), dopracowałem ją (po pokazaniu storyboardu kilku osobom) i podjąłem decyzje, że warto ją przenieść na ekran.
E: W porównaniu z „Katedrą” to bardzo inny film. Oglądając go i mając w pamięci wspomniany tytuł, człowiek ulega wielkiemu zaskoczeniu. Inne są warsztat, temat, nastrój. Jak Ty to postrzegasz?
TB: Pewnie, że inne. To było jedno z założeń. Zrobić film, którego nikt nie będzie porównywał z debiutem. Drugi film jest zawsze pułapką. Widzowie spodziewają się dużo więcej i znacznie trudniej jest ich zadowolić. Ciężko uniknąć porównań. Założyłem więc „Sztukę” jako projekt tak inny, jak tylko się da od „Katedry”. Częściowo się to udało.
E: O czym Twoim zdaniem jest „Sztuka spadania”?
TB: Podobno to nie do artystów należy interpretacja dzieł. I ja tego się też nie podejmę. Zbyt długo siedziałem nad tym projektem, aby wiedzieć o czym naprawdę jest. Dla jednych będzie opowiastką o wojsku, dla innych o politykach, dla jeszcze innych bardzo czarną komedią. Ja wolę uchylić się od odpowiedzi na to pytanie, zwłaszcza, że wydarzenia najświeższej historii, których jesteśmy świadkami dość mocno zmieniają odbiór tego filmu u widzów. Tego nie przewidziałem.
E: Czy nie obawiasz się, że zostaniesz posądzony o niesmaczny żart, jak przez niektórych może zostać odebrany film?
TB: Gdyby tą sama historyjkę sfilmować z aktorami prawdopodobnie byłaby niesmaczna. Przegięta, zła. Na szczęście w animacji, stylistyka jaką mogę wybrać daje dużą szansę, żeby niektóre treści zmiękczyć i myślę, że film nie przekracza granicy dobrego smaku. Oczywiście dla każdego ta granica jest gdzie indziej, więc prawdopodobnie znajdą się ludzie, którzy uznają „Sztukę Spadania” za manifestację mojego własnego upadku. Ale w końcu nie można podobać się wszystkim.
E: Jak wyglądała praca nad „Sztuką spadania”? Tym razem miałeś do dyspozycji zespół ludzi, dzięki czemu powstał on w znacznie krótszym czasie niż „Katedra”.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
TB: Tak, udało mi się namówić do współpracy grupę znakomitych grafików. Część z nich pracuje w ekipie Platige Image od dawna. Część to nowe nazwiska ludzi, którzy dali się poznać właśnie przy tym projekcie. Sukces „Katedry” sprawił, że nie byłem już „człowiekiem znikąd”, więc znacznie łatwiej przyszło mi namawiać ludzi do wejścia w projekt, a od początku wiedziałem, że tym razem chce odejść od schematu człowieka-orkiestry. Chciałem sprawdzić, czy dam radę nie tylko jako sprawny grafik, animator, ale przede wszystkim jako sprawny sternik. To zupełnie inny świat. Z jednej strony z bólem zrzekałem się całkowitej, totalnej kontroli nad obrazem, którą miałem dotychczas, z drugiej – trudno było nie zauważyć, że dobrze zgrany zespół pracuje po prostu znacznie szybciej niż jedna choćby nie wiem jak utalentowana osoba. Zespół daje poza tym coś więcej. Każdy członek ekipy dorzuca do filmu coś swojego, coś nieprzewidywalnego i czasem są to rzeczy znacznie lepsze, niż to, co wymyśliło się samemu. Bywały momenty, że jedynym moim zadaniem było hamowanie tych pomysłów, obcinanie rzeczy często świetnych, które albo nie pasowały do całego filmu albo komplikowały go ponad miarę. Niewdzięczna rola, ale i świetne doświadczenie na przyszłość.
E: Wrómy na moment do przeszłości. Jak wspominasz Oscarową noc, kiedy ważyły się losy „Katedry”?
TB: Dobrze. ;-) I tyle.
Bardzo rzadko wracam do jakichkolwiek wspomnień, więc nie powiem wiele. Było dużo wrażeń, sporo nerwów, po całej ceremonii byłem bardzo wyczerpany. Prawie sześć godzin w smokingu. Sala, w której wręczane są Oskary, jest przytłaczająco wielka. Kiedy tam się siedzi człowiek przestaje się dziwić, że niektórym plącze się język przy podziękowaniach. Fajne wspomnienie, bo siedziałem praktycznie wśród samych gwiazd, ale tam na miejscu akurat to nie robi wrażenia. Ludzie jak wszędzie. Bardzo dobrze, że kategorie krótkometrażowe są na początku. Jednak do momentu ogłoszenia werdyktu czuje się spore nerwy.
Ulga przychodzi później, ale i tak najprzyjemniejszy jest powrót do hotelu, kiedy po całym tym przedstawieniu w świetle jupiterów wraca się bądź co bądź we własny kąt i człowiek uświadamia sobie, że był w sytuacji, w której niewielu ma dane być.
E: Jak bardzo sukces „Katedry” zmienił Twoje życie? Zapewne jestes teraz kojarzony często z tym filmem. Odnoszę wrażenie, że to tytuł wytrych…
TB: Tak. Czasem to pomaga, czasem ma się tego serdecznie dosyć. To tak jakby do mojego nazwiska przykleił się jakiś paproszek i choćbym nie wiem jak się starał, to zamierza tam zostać. Myślę, że jeszcze sporo czasu minie zanim przestanę być kojarzony tylko z „Katedrą”. Mam nadzieję, że „SzS” się do tego przyczyni.
Czy moje życie się zmieniło? Nie bardzo. Zawodowo trochę tak. Niektóre drzwi łatwiej się otwiera, niektóre pomysły łatwiej przeforsować, ale to raczej ewolucja niż rewolucja.
E: Co w dalszych planach? Bo o ile „Katedrę” można potraktować jako przygodę z kinem, to „Sztuka spadania” udowadnia już pewną konsekwencję Twojej ścieżki zawodowej.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
TB: Na razie, tak jak po „Katedrze”, muszę trochę podreperować budżet i pewnie przez kilka miesięcy będę pracować przy reklamach. Nie bez znaczenia jest też to, że projekty reklamowe, które przychodzą są coraz ciekawsze. Nie jest to więc praca tak jałowa jak parę lat temu.
Mam sporo pomysłów na krótkie filmy, także aktorskie, być może któryś z nich rozbuduję bardziej. Nie porzuciłem marzeń o pełnym metrażu. Jako studio myślimy także o przyjrzeniu się rynkowi czołówek do gier.
Każdy kolejna robota uczy mnie więcej i coraz większy mam apetyt na naprawdę duży projekt. Mam więcej pewności siebie, doświadczenia.
Ale na razie, w najbliższych miesiącach myślę, że wygra praca w reklamie.
E: Jacek Dukaj w wywiadzie opisuje plany związane z „Ruchem Generała”. Czy naprawdę sądzisz, że uda się w Polsce zrobić taki film?
TB: Pewnie, że tak. Nie widzę tych możliwości dzisiaj, tu i teraz, ale jest to projekt, który kiedyś powinien być zrealizowany i mam nadzieję, że uzbieram siły do niego. W tej chwili jestem prawie pewien, że przed „Ruchem Generała” powinienem zrobić mniej wystawny, skromniejszy długi metraż – zwyczajnie po to, żeby nabrać jeszcze doświadczenia. Żeby nie spieprzyć znakomitego materiału (scenariusz „RG” jest bardzo zaawansowany).
Czasem rozmawiam z Jackiem na temat adaptacji jego prostszych opowiadań – takich jak „Szkoła” na przykład. Parę innych tytułów też pojawia się w tych rozmowach, ale wolę ich nie przytaczać. Ostatnim razem jak powiedziałem, że pracujemy z Jackiem nad scenariuszem „RG” to PAP podał, że „RG” ruszyło do produkcji – a między jednym i drugim jest przepaść. Nie chcę rozbudzać apetytów zbyt wcześnie.
E: Co porabia Tomek Bagiński w mitycznym wolnym czasie?
TB: Na razie ma go bardzo niewiele. Dzielę czas między reklamówki i pracę nad promocją „Sztuki Spadania” (którą na szczęście w ogromnym stopniu ułatwia mi ekipa). Tęsknie za wolnym czasem. Te okruszki, które zbieram staram się spędzać w domu z narzeczoną. Sporo czytam. Uprawiam trochę sportu – to dość ważne dla człowieka, który połowę życia siedzi przed kompem.
E: Jak oceniasz szansę „Sztuki spadania” w tegorocznym Oscarze?
TB: O tym nie chcę mówić. Konkurencja mocna, zobaczymy w styczniu.
E: W sieci znaleźć można stronę www.fallen-army.com projektu Fallen Army, który w oczywisty sposób nawiązuje do filmu. Możesz nam zdradzić jakieś bliższe szczegóły?
TB: Niestety, ale nie wolno mi nic powiedzieć na ten temat.

Sztuka spadania w „każdym domu” taki cel :-), a poważnie… W okolicach listopada film wejdzie do normalnej dystrybucji kinowej i Podobnie, jak w przypadku „Katedry”, bedzie wyświetlany przed wybranym fabularnym filmem. Niezależnie od tego film trafi do obiegu festiwalowego i mamy nadzieję, iż zostanie tam zauważony. W następnym tygodniu pojawi się finalna strona filmu (fallen-art.com), na której przygotowaliśmy pewną „żołnierską” niespodziankę dla wszystkich. Poza tym mamy kilka dość nietypowych pomysłów, które mam nadzieję uda się zrealizować w niedalekiej przyszłości, ale to pokaze czas. :-) Jednak zależy to głównie od tego, jak sam film zostanie odebrany.

Marcin Kobylecki, producent wykonawczy, Platige Image

W imieniu Esensji rozmawiał Artur Długosz
koniec
5 października 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Dobry western powinien być prosty
John Maclean

20 XI 2015

Z Johnem Macleanem o stawianiu sobie ograniczeń i o tym, dlaczego wszystkie westerny są rewizjonistyczne rozmawia Marta Bałaga.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Sztuka robienia dodatków
— Michał R. Wiśniewski

DVD: Katedra
— Konrad Wągrowski

Ucieczka od obojętności
— Artur Długosz

Pasja i wiedza
— Artur Długosz

Tegoż autora

Tapeta „Innych pieśni”
— Tomek Bagiński

Rysowałem jak jeszcze nie było Spectrum
— Tomek Bagiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.