Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Philippe Aymond, Jean Van Hamme
‹Lady S. #1: Na zdorowje, Szaniuszka!›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLady S. #1: Na zdorowje, Szaniuszka!
Scenariusz
Data wydaniakwiecień 2015
RysunkiPhilippe Aymond
Wydawca Kubusse
CyklLady S.
ISBN978-83-941480-1-0
Cena35,00
Gatuneksensacja
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Powrót do zimnej wojny
[Philippe Aymond, Jean Van Hamme „Lady S. #1: Na zdorowje, Szaniuszka!” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Belgijski scenarzysta Jean Van Hamme niejednokrotnie udowadniał, że świetnie czuje się w opowieściach o sensacyjno-szpiegowskich. Dowodem na to są chociażby bestsellerowe serie „XIII” i „Largo Winch”. Nic więc dziwnego, że gdy pierwsza z nich zaczęła zbliżać się do finiszu (przynajmniej z punktu widzenia Van Hamme’a), a druga nieco wyhamowała, Belg wystartował z nowym cyklem – „Lady S.”.

Sebastian Chosiński

Powrót do zimnej wojny
[Philippe Aymond, Jean Van Hamme „Lady S. #1: Na zdorowje, Szaniuszka!” - recenzja]

Belgijski scenarzysta Jean Van Hamme niejednokrotnie udowadniał, że świetnie czuje się w opowieściach o sensacyjno-szpiegowskich. Dowodem na to są chociażby bestsellerowe serie „XIII” i „Largo Winch”. Nic więc dziwnego, że gdy pierwsza z nich zaczęła zbliżać się do finiszu (przynajmniej z punktu widzenia Van Hamme’a), a druga nieco wyhamowała, Belg wystartował z nowym cyklem – „Lady S.”.

Philippe Aymond, Jean Van Hamme
‹Lady S. #1: Na zdorowje, Szaniuszka!›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLady S. #1: Na zdorowje, Szaniuszka!
Scenariusz
Data wydaniakwiecień 2015
RysunkiPhilippe Aymond
Wydawca Kubusse
CyklLady S.
ISBN978-83-941480-1-0
Cena35,00
Gatuneksensacja
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Kiedy w sprzedaży ukazał się pierwszy tom „XIII” – a był to 1984 rok – zimna wojna trwała w najlepsze; Związek Radziecki wciąż starał się umacniać komunizm w bratnim Afganistanie i jednocześnie dotrzymywać kroku Amerykanom w wyścigu zbrojeń. Nie żył już, co prawda, od dwóch lat „twardogłowy” Leonid Breżniew, ale po nim na kremlowskim tronie zasiedli aparatczycy (najpierw Jurij Andropow, a następnie Konstantin Czernienko), którym w nie mniejszym stopniu zależało na utrzymaniu czerwonego imperium. Gdy z kolei sześć lat później do sprzedaży trafił pierwszy album „Largo Winch”, sytuacja międzynarodowa była już inna – państwo radzieckie ledwie dyszało, do czego w równym stopniu przyczyniły się kłopoty gospodarcze kraju, jak i reformy polityczne wprowadzone w ramach „pierestrojki” przez Michaiła Gorbaczowa. I chociaż Kraj Rad coraz rzadziej przedstawiany był w zachodnich mediach jako wróg, to jednak obawa przed powrotem do władzy partyjnego „betonu” ciągle wydawała się realna. W każdym razie, mimo wiejącego ze Wschodu „wiatru zmian”, w popkulturze tematyka sensacyjno-szpiegowska – jako swoista pozostałość po epoce zimnej wojny – cieszyła się nieustającą popularnością. Obie wymyślone przez Jeana Van Hamme’a serie miały się tym samym w następnych latach świetnie.
Aż do połowy poprzedniej dekady, kiedy to belgijski scenarzysta doszedł do wniosku, że formuła „XIII” zaczęła się wyczerpywać, choć może trafniejsze byłoby określenie, że seria zaczęła zwyczajnie zjadać własny ogon. Van Hamme wpadł więc na nowy pomysł. Nowy, ale utrzymany w bardzo podobnym klimacie. Eksplorujący zresztą te same wątki i wprost nawiązujący do wydarzeń z epoki schyłku zimnej wojny. Tak narodziła się „Lady S.”, do zilustrowania której Belg zaprosił francuskiego rysownika, młodszego od siebie o całe pokolenie, Philippe’a Aymonda. Aymond był w tym momencie artystą wciąż jeszcze na dorobku, mimo że mógł pochwalić się już współpracą z Pierre’em Christinem przy thrillerze „4 x 4” (1997-2000) oraz Laurent-Frédérickiem Bollée przy fantastycznonaukowej serii „Apocalypse Mania” (2001-2010). Propozycja, która wyszła od twórcy „Thorgala”, „Wayne’a Sheltona”, „Władców chmielu”, „Westernu” i „Krwawych godów”, musiała być dla niego prawdziwą nobilitacją. Odpowiedź odmowna nie wchodziła w rachubę. Cykl zatytułowany „Lady S.” wystartował w 2004 roku i do dzisiaj – nakładem belgijskiej oficyny Dupuis – ukazało się dziesięć albumów. W dekadę po premierze na polski rynek wprowadziło serię wydawnictwo Kubusse.
Otwarcie akcji ma miejsce współcześnie, w każdym razie po 2000 roku. James Fitzroy jest specjalnym wysłannikiem amerykańskiego departamentu stanu, który wraz ze swoją najbliższą współpracownicą (i jednocześnie adoptowaną córką), Suzan (sic!), przybył do Brukseli, aby na marginesie odbywającego się w stolicy Belgii szczytu NATO prowadzić poufne rozmowy z dyplomatami tureckimi. W czasie odbywającego się w ogrodach ambasady Stanów Zjednoczonych przyjęcia na piękną i inteligentną Nowozelandkę, która amerykańskie obywatelstwo uzyskała dopiero po adopcji, zwraca uwagę attaché kulturalny Ralph Ellington. Gdy rozmawia z młodą kobietą, ta nagle, wyraźnie przestraszona, wypuszcza z rąk kieliszek szampana. Ale to nie pracownik ambasady robi na niej takie wrażenie, lecz… kelner roznoszący alkohol, który, znalazłszy się blisko Suzan, wypowiada trzy krótkie słowa w języku rosyjskim: „Na zdorowje, Szaniuszka!” (tym samym wytłumaczony zostaje tytuł pierwszego tomu „Lady S.”). Tyle tytułem wprowadzenia. Trzeba przyznać, że Van Hamme wie, jak zaintrygować czytelnika. Ta jedna scena stawia wszystko na głowie i każe zupełnie inaczej spojrzeć na postać panny Fitzroy i wszystkiego, co się wokół niej dzieje.
Akcja pierwszej odsłony cyklu rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Z jednej strony jesteśmy w ogarniętej gorączkowymi przygotowaniami do szczytu NATO Brukseli, z drugiej – odbywamy podróż w przeszłość, dzięki której scenarzysta stopniowo odsłania przed nami tajemnice pięknej Suzan. Swoją drogą świetne są sekwencje rozgrywające się pomiędzy 1990 a 1993 rokiem najpierw w Związku Radzieckim, a następnie – już po jego upadku – w Rosji. Tym ciekawsze, że Van Hamme z właściwym sobie talentem pokazuje przedśmiertne konwulsje państwa sowieckiego, na grobie którego powstaje nowa rzeczywistość. Jej symbolem staje się okrutny major Właszow – najpierw bezwzględny oficer KGB, a następnie – współpracujący z ojcem chrzestnym karelskiej mafii – funkcjonariusz FSB. To on w największym stopniu wpływa na pełne dramatyzmu losy trzynastoletniej córki profesora Abla Rivkasa, estońskiego Żyda, przed laty prześladowanego przez policję bezpieczeństwa, który nawet u progu przemian politycznych w kraju musi drżeć o swoje życie. Co wiąże młodziutką Szanię Rivkas z Suzan Fitzroy? Kim jest tajemniczy kelner, który wywołał u Nowozelandki/Amerykanki taki popłoch? Van Hamme odpowiada na te pytania, a sposób, w jaki to robi, może zadowolić najwytrawniejszych wielbicieli podobnych historii.
Rozpoczynając przed (ponad) trzema dekadami publikację „XIII”, belgijski scenarzysta opierał się na pomysłach przedstawionych przez Roberta Ludluma w „Tożsamości Bourne’a”; także w kolejnych latach często wykorzystywał patenty stosowne w tej i innych powieściach zmarłego przed czternastoma laty amerykańskiego mistrza prozy sensacyjno-szpiegowskiej. W pierwszym tomie „Lady S.” Van Hamme wraca do tamtych inspiracji. Album „Na zdorowje, Szaniuszka!” – i, jak można podejrzewać, także kolejne odsłony serii – jest bardzo Ludlumowski w stylu. Ponownie – jak literaturze zimnowojennej – pojawiają się źli Rosjanie; zasugerowany jest także jakiś spisek na globalną skalę, a w tym wszystkim piękna kobieta, co do której prawdziwych intencji (o pochodzeniu już nie mówiąc) możemy mieć sporo zastrzeżeń. Także w warstwie graficznej „Lady S.” nawiązuje do komiksów sprzed lat. Sposób rysowania – nawet w scenach dramatycznych zaskakująco statyczny – do tego realistyczna kreska i klasyczne kadrowanie przywodzą na myśl „Dzień Czarnego Słońca” i „Tam, dokąd zmierza Indianin”, czyli pierwsze albumy „XIII”. I proszę tego wcale nie traktować jako przygany. Ta formuła świetnie się sprawdza. A sama opowieść nadzwyczaj dobrze rokuje.
koniec
1 czerwca 2015

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Normanie, powtarzasz się
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

2 VI 2024

„Zielony Goblin powraca” to oryginalnie 850 numer „Amazing Spider-Man”. U nas wszedł w skład dziesiątego tomu serii ukazującej się w ramach linii Marvel Fresh.

więcej »

Galaktyczny syndrom sztokholmski
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

1 VI 2024

Marvel to mistrz rozmieniania się na drobne. Jeśli jakiś pomysł zaskoczył, możemy być pewni, że za chwilę powstanie milion kopiujących go komiksów. Tak właśnie stało się z Mroczną Phoenix, której potęga przez kolejne pokolenia scenarzystów jest uszczuplana. Na przykład w takich historiach jak „Avengers: Wejście Feniksa”.

więcej »

Góra, czyli punkt kulminacyjny
Marcin Osuch

31 V 2024

Makoto Fukamachi, japoński fotograf uczestniczący w wyprawach wysokogórskich, podąża śladami Habu Jojiego, jednego z najwybitniejszych himalaistów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Spotykając się z kolejnymi osobami, które miały do czynienia z Jojim, Fukamachi odkrywa przed czytelnikami historię tego tajemniczego człowieka. Tom pierwszy „Szczytu bogów” kończy się, gdy wspinacz wchodzi na arenę międzynarodową.

więcej »

Polecamy

Ambasadorka pokoju

Niekoniecznie jasno pisane:

Ambasadorka pokoju
— Marcin Knyszyński

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Jak Tommy Lee Jones (razy trzy) w „Ściganej”…
— Sebastian Chosiński

Kocica za „kratami”
— Sebastian Chosiński

Miłość nie wszystko wybacza… ale pomaga zrozumieć
— Sebastian Chosiński

Naturalne skłonności do komplikowania życia
— Sebastian Chosiński

Sypiając z szefem
— Sebastian Chosiński

Mousewoman wraca na miejsce zbrodni
— Sebastian Chosiński

Gadające głowy, rozgadane wargi wciąż…
— Sebastian Chosiński

Piękność w opałach
— Sebastian Chosiński

Krótko o komiksach: Sierpień 2003, cz. 2
— Sebastian Chosiński, Daniel Gizicki, Wojciech Gołąbowski, Bartosz Jeziorski, Marcin Lorek, Piotr Niemkiewicz, Tomasz Sidorkiewicz

Krótko o komiksach: Marzec 2003, cz. 2
— Artur Długosz, Wojciech Gołąbowski, Marcin Herman, Tomasz Kontny, Marcin Osuch, Tomasz Sidorkiewicz, Konrad Wągrowski, Michał R. Wiśniewski

Tegoż autora

Nad piękną i modrą Odrą
— Sebastian Chosiński

Braterski hołd
— Sebastian Chosiński

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.