Świt żywych trupów
(Dawn of the Dead)
Zack Snyder
‹Świt żywych trupów›
Opis dystrybutora
Na świat spada plaga – umarli powstają z grobów zmieniając się w żądnych krwi zombi. Ich liczba rośnie z dnia na dzień i nikt już nie może czuć się bezpieczny. Grupa ocalałych ludzi chroni się w opustoszałym centrum handlowych. Wśród nich znajdują się między innymi pielęgniarka Ana i policjant Kenneth. Stopniowo jednak zapasy żywności i energii kończą się a tłum zombi przypuszcza kolejne szturmy na ostatni bastion ludzkości w mieście. Ana i Kenneth decydują się na ucieczkę na bezpieczną wyspę, jednak by móc to uczynić będą musieli przedrzeć się przez morze krwiożerczych istot.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [7]
Dobry horror gore, pod względem technicznym, aktorskim i realizacyjnym lepszy od oryginału (choć w oryginale mimo wszystko bardziej podobały mi się same postacie). Doskonałe otwarcie i czołówka - wśród najlepszych w tym roku. Ciekawe jest swoją drogą to, że między filmem Romero, a filmem Snydera zniknął anty-konsumpcyjny i anty-kapitalistyczny podtekst. To ma znaczenie już samo w sobie - dzisiaj widok zombie w centrum handlowym nie jest nawet dowcipem, jak u Romero. Jest codziennością. Zombie wygrały (co zresztą podkreślają ostatnie sceny filmu). Romero dawał nam jeszcze jakieś nadzieje. U Snydera nie ma o nich mowy. Nie ma ucieczki przed oszalałą konsumpcją.
To prawda, nie jest tak zaawansowany pod względem ideologicznym jak pierwowzór. Co nie zmienia faktu, że na każdej innej płaszczyźnie bije go na głowę. Zresztą pod względem pomysłowości zarówno fabularnych jak i formalnych rozwiązań bije na głowę prawie każdy horror gore. Trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty, jest perfekcyjnie zrealizowany, świetnie wykorzystuje cameo aktorów z oryginału i skrzy inteligentnym dowcipem (strzelanie do sław, garść błyskotliwych dialogów czy te zajefajne ilustracje muzyczne – „Have a Nice Day” Stereophonics, covery „Don’t Worry, Be Happy” McFerrina, „What The World Needs Now Is Love” Bacharacha itd.). Majstersztyk gatunku.
Bardzo miłe zaskoczenie. Film Snydera właściwie tylko powtarza to, co widzieliśmy już w dziesiątkach filmów gatunku, aktorstwo jest przeciętne, postacie zachowują się nielogicznie, w fabule wieje tanimi chwytami (dlaczego pies biega po domu handlowym z plecakiem na grzbiecie?, dlaczego zombi nie interesują się zwierzętami?), ale mimo wszystko, choć nie powinien, "Świt żywych trupów" wypada bardzo dobrze i od początku do końca trzyma w napięciu. Aha, nie wychodźcie z sali wraz z pierwszymi napisami.
WO – Wojciech Orliński [7]
Nawet całkiem straszne, przyznam. Dość inteligentny remake, zgrabnie wykorzystujący nieporównanie większe możliwości techniczne niż te, jakie ćwierć wieku temu miał do dyspozycji Romero. Gdyby tylko fabuła była trochę mniej przewidywalna - praktycznie od pierwszych scen wiemy, kto zginie a kto ocaleje...
KS – Kamila Sławińska [8]
Zadziwiająco udany remake (zaznaczam, że jestem wielbicielką oryginału Romero), zrobiony najwyraźniej przez ludzi, którzy rozumieli, co było dobrego w oryginale. Może nie niesie takiego ładunku intelektualnego jak pierwowzór, ale jest świeży, znakomicie zrealizowany - i potrafi przestraszyć dużo skuteczniej, niż niskobudżetowy film Romero. W oryginale zombiaki były dość nieszkodliwe, ciapowate i powolne; te u Snydera to prawdziwe maszyny do zabijania, szybkie i bezlitosne. Nic więc dziwnego, że bohaterowie są tak zajęci walką o przetrwanie, że nie mają czasu napawać się obfitością towarów, dostępnych w opuszczonym centrum handlowym, w którym znaleźli schronienie. Przy tym bohaterowie są bardziej sympatyczni niż postacie Romero, i ktoś im napisał dużo lepszy dialog. Wprowadzenie niemal komediowych elementów (jak motyw z właścicielem sklepu z bronią czy strzelanie do „uzombionych” celebrities) to także godne odnotowania novum. Nade wszystko udało się twórcom nowej wersji uniknąć typowej choroby remake’ów – uładzenia i ugrzecznienia pierwowzoru. Film Snydera jest po prostu o czym innym niż pierwowzór Romero, bo i Ameryka boi się teraz czego innego. Czego? Krwiożerczych Tamtych, którzy mogą przez lata mieszkać choćby w sąsiednim domu, i dopiero pewnego poranka pokazać swoja prawdziwą twarz. Mnie tam przekonuje teza, że bać się należy nie zaślinionych alienów i innych Godzilli, tylko ludzi, po prostu.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [8]
Gore!!! To lubię.
KW – Konrad Wągrowski [7]
Dobre! Dobrze nakręcone, angażujące, trzymające w napięciu i przerażające. Kilka pomysłów zarówno fabularnych, jak i inscenizacyjnych na wysokim poziomie - dobre początkowe sceny ogarniętego chaosem miasta, doskonały wątek Andy'ego, interesujące pokazanie ludzi balansujących na granicy szaleństwa. Trochę naciągania - jak to możliwe, że kobieta w ciąży była w stanie dotrzeć do supermarketu? Dlaczego strażnicy zachowują się tak absurdalnie? Ale generalnie - jeden z najlepszych filmów gore ostatnich lat, zajmujący, bo mimo wszystko podchodzący do tematu serio. Aha - oglądać koniecznie w multipleksie w centrum hadlowym. Wrażanie po wyjściu z kina porażające.