Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tarnation

Jonathan Caouette
‹Tarnation›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTarnation
Dystrybutor Gutek Film
Data premiery7 kwietnia 2006
ReżyseriaJonathan Caouette
ZdjęciaJonathan Caouette
Scenariusz
MuzykaJohn Califra, Max Avery Lichtenstein
Rok produkcji2003
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania88 min
WWW
Gatunekdokument
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Zdjęcia z rodzinnego archiwum, filmy kręcone kamerami 8 mm i VHS, wiadomości nagrane na automatycznej sekretarce - ten surowy materiał, zgromadzony w przeciągu trzech dekad życia Jonathana Caouette, stał się podstawą autobiograficznego filmu dokumentalnego. Młody reżyser, aktor i pisarz tworzył swoje dzieło pod opieką Johna Camerona Mitchella (niezależnego aktora, reżysera i producenta) oraz Gusa Van Santa.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje      
Przemysław Ćwik ‹Taki jestem śliczny!›

Filmy – Publicystyka      
Piotr Dobry, Konrad Wągrowski ‹Dobry i Niebrzydki: Gej okej!›




Tetrycy o filmie [7.33]

MC – Michał Chaciński [8]
Kolejny przykład tego, jak cyfrowe media zmieniają oblicze kina, w szczególności kina dokumentalnego. I kolejny tytuł w nurcie jednorazowych produkcji - filmów skrajnie osobistych, po których autor zapewnie nie zrealizuje nic więcej, bo poza sobą samym nie potrafi mówić o niczym innym. Kiedyś było o to trudniej, dzisiaj, dzięki cyfrze, jest znacznie łatwiej. Nie wiem właściwie, czym Tarnation jest. Najbliżej mu chyba do filmowej wersji bloga (tyle że film zaczął powstawać na długo zanim ktoś wymyślił blogi) - narcystycznego, przesadzonego, ekshibicjonistycznego i w znacznej mierze wykreowanego (czego autor na szczęście nie ukrywa). Są w nim momenty irytujące, są żenujące, rzecz jednak w tym, że film rusza, a od pewnego czasu nie mogę tego powiedzieć o kinie fabularnym. Dlatego oceniam Tarnation wysoko - za emocje, za naiwną wiarę autora, że kino może być narzędziem autoterapii i za wrażenie, że obejrzałem coś formalnie niepowtarzalnego. A czy Tarnation przetrwa próbę czasu i da się oglądać za kilka lat, to już inne pytanie.

PD – Piotr Dobry [6]
Ciekawy dokument biograficzny, w całości sklecony na Macintoshu. Ciekawy w formie, natomiast w treści nie bardzo, jako że jego autor, Jonathan Caouette, jest pieprzonym narcyzem, wyraźnie wysilonym oryginałem, który próbuje tu jak może wybielić siebie, przy jednoczesnym oczernianiu swoich bliskich. W efekcie ten jego preparat z niby-nieszczęśliwego życia zalatuje fałszem na kilometr i po półgodzinie zaczyna nużyć. Mimo wszystko jest tu jednak pomysł, są sceny bądź to interesujące, bądź to naprawdę zabawne, i wybrać się warto.

MS – Małgorzata Sadowska [9]
Na pozór dominuje tu totalny chaos, natłok bombardujących nas z ekranu obrazów i wariacki montaż nie pozwalają ani na moment odetchnąć - a jednak w tym szaleństwie jest metoda. „Tarnation” to dla mnie jeden z najbardziej „humanistycznych” filmów, jakie widziałam. Caouette pokazuje współczesny poszatkowany, bo porządkowany przez media świat z jego chorymi wartościami - na czele z potrzebą zaistnienia nawet za cenę totalnego ekshibicjonizmu i upokorzenia. Jak w tym chaosie odnaleźć własną tożsamość? Jak żyć własnym, a nie pożyczonym życiem? - pyta człowiek, który od dzieciństwa nie mógł rozstać się z kamerą, i nie mógł przestać odgrywać przed nią kolejnych ról, udawać kogoś innego. Dla Caouettego „Tarnation” to prywatna terapia, droga do pogodzenia się ze sobą i własną kompletnie zdemontowaną rodziną. Dla nas wstrząsająca lekcja tego, jak niebezpiecznym narzędziem może być kamera. Trudno jest wytrzymać ten film, a jeszcze trudniej się od niego uwolnić.

KS – Kamila Sławińska [8]
Doktor Freud byłby wniebowzięty: trudno o lepszy przykład twórczości jako autoterapii. I jakkolwiek natychmiast po seansie nasuwa się pytanie, czy twórca, co potrzebował kilkunastu niezwykle bolesnych i intensywnie przeżytych lat własnego życia, by zrobić debiutancki film, będzie jeszcze kiedykolwiek w stanie zaprezentować coś równie przejmującego jak ta ekranowa autobiografia - może sam fakt, że ten film działa, jest dużo ważniejszy niż pytanie, czy należy traktować Tarnation jako dzieło sztuki filmowej czy tez jak rodzaj ekshibicjonistycznego wideobloga. A film działa, bo jest coś kompletnie rozwalającego w pozbawionej barier bolesnej szczerości tej opowieści. Punkty należą się więc reżyserowi nie za twórczą wizję, ale raczej za odwagę dzielenia się własnymi doświadczeniami: jest coś w tym filmie, co natychmiast każe przywołać w pamięci zdanie Hłaski, że pisanie (i pewnie każda twórczość) jest bardziej intymne od łóżka i wymaga od twórcy przekroczenia ostatniej granicy wstydu. Surowość i chropawość formy - choć nie ułatwia odbioru - tylko potwierdza wrażenie, że oglądamy coś autentycznego, nie udawanego, a przez to wstrząsającego. Po dwóch latach od seansu do dziś siedzi mi w głowie nieprawdopodobna scena, w której jedenastoletni podówczas bohater odgrywa przed kamerą rolę dojrzałej kobiety, maltretowanej przez kochanka. Na samo wspomnienie ciarki chodzą po plecach... a po to przecież chodzi się do kina.

BS – Bartosz Sztybor [6]
Jedno Caouette’owi trzeba oddać na pewno. Facet zrobił chyba jeden z bardziej nowatorskich filmów ostatnich kilku lat i udowodnił, że w kinie jeszcze nie wszystko pokazano (chociaż gdyby brać pod uwagę samą formę, to podobne rzeczy robiła już Jennifer Todd Reeves). Teledyskowa biografia, czerpiąca garściami z video artu i koncertowych wizualizacji, jest przedsięwzięciem wyjątkowo ciekawym ale też strasznie męczącym. Forma po jakimś czasie zaczyna irytować, a wszyscy bohaterowie stają się wręcz odpychający. Najbardziej irytujący jest oczywiście Jonathan „wielki męczennik” Caouette, który nie jest niestety tak szczery, jak można było przypuszczać. Na jego i innych fałszywych nieszczęście, kamera okazuje się idealnym czujnikiem naturalności. Na tym się przecież wyłożyła cała legenda związana z „Blair Witch Project” i pewnie na tym samym wyłoży się za jakiś czas „Tarnation”. Ale przyjmując nawet, że przez większość czasu był naturalny i szczery, to i tak pojawiają się wtedy wątpliwości natury moralnej. Jest oczywiście pierwszym człowiekiem (szkoda, bo znam o wiele ciekawszych), który zdecydował się na takie „poświęcenie” ale do dzisiaj nie wiem, dlaczego postanowił zrobić coś takiego. Mogę uwierzyć w jego ekshibicjonizm ale w film, jako formę autoterapii nie uwierzę nigdy. Na końcu jest przecież takim samym niedojrzałym gnojkiem, który cały czas przebąkuje coś o sukcesie i karierze. No i ma pan sukces, panie Caouette ale takim zwycięstwem to nawet Pyrrus by pogardził.

KW – Konrad Wągrowski [7]
Przyznam, że miałem ogromne problemy z przyznaniem temu filmowi oceny - naprawdę wymyka się on wszelkim porównaniom. Daję siódemkę, która oznacza w tym przypadku, że film jest z pewnością wart uwagi, ale jego jakości określić w przyjmowanej skali nie potrafię. Z poczatku intryguje swą historią, następnie przez pewien czas męczy i nuży swą formą, by wreszcie w końcowych scenach, przy konsolidacji ego bohatera i przejścia do bardziej typowych form narracji, mocno trzepnąc widzem o ścianę. Nie zapomne na pewno dwóch scen - 13-letniego chłopaka udającego maltretowaną kobietę i wydłużonej, irytującej, meczącej, szokujacej, porażającej sceny zabawy matki głównego bahatera z dynią. Przyznam też, że - w przeciwieństwie do kolegów tetryków - zupełnie nie interesuje mnie jaka jest obiektywna prawda. Wystarczy mi emocjonalna siła "Tarnation".

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.