Serafina
(Séraphine)
Martin Provost
‹Serafina›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Serafina |
Tytuł oryginalny | Séraphine |
Dystrybutor | Gutek Film |
Data premiery | 23 października 2009 |
Reżyseria | Martin Provost |
Zdjęcia | Laurent Brunet |
Scenariusz | Marc Abdelnour, Martin Provost |
Obsada | Yolande Moreau, Ulrich Tukur, Anne Bennent, Geneviève Mnich, Nico Rogner, Adélaïde Leroux, Serge Larivière |
Muzyka | Mike Galasso |
Rok produkcji | 2008 |
Kraj produkcji | Belgia, Francja |
Czas trwania | 125 min |
WWW | Strona |
Gatunek | dramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
W 1913 roku niemiecki kolekcjoner Wilhelm Uhde, jeden z pierwszych nabywców dzieł Picassa i odkrywca Celnika Rousseau, wynajmuje mieszkanie w Prowansji, aby pisać i odpocząć od intensywnego paryskiego życia. Do prac domowych zatrudnia 48-letnią Séraphine. Wkrótce u jednego z lokalnych notabli dostrzega fascynujący obraz namalowany na desce. Jego zaskoczenie jest olbrzymie, gdy dowiaduje się, że jego autorką jest właśnie Séraphine.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Filmy – Wieści
Utwory powiązane
Filmy
Francuski „Mój Nikifor”. Yolande Moreau jest równie dobra co Krystyna Feldman, a sam film – w przeciwieństwie do jego natchnionej bohaterki – tak samo pozbawiony „iskry bożej” jak przeceniany obraz Krauzego.
Yolande Moreau w roli obdarzonej talentem prostaczki jest genialnie przekonująca. Provost nie stara się rozkładać przypadku Seraphine na czynniki pierwsze. Zostawia widzowi pole do interpretacji, opowiadając historię rozkwitu samorodnego talentu Seraphine i znajomości z niemieckim marszandem, który odkrywa ją dla świata, z pozycji obserwatora, nie wszechwiedzącego sędziego. Całości dopełnia ciekawe tło historyczne i malowniczy obraz francuskiej prowincji u zarania wybuchu I wojny światowej. To bardziej moje kino niż zbliżony tematycznie rodzimy „Nikifor”.
UL – Urszula Lipińska [8]
Martin Provost zebrał w swoim filmie najważniejsze zalety francuskiego kina: od poziomu w jakim autor zwraca się do widza po delikatność dotykania tak bardzo zbanalizowanych przez reżyserów tematów jak niewytłumaczalność talentu czy odmienność artysty. W „Serafinie” twórca nie uzurpuje sobie prawa do wykładania na ekranie wszystkiego. Opowiada historię będącą rewersem „Mojego Nikifora”, odwrotnie niż państwo Krauze, przekonując, że nie każdą odmienność można oswoić i zaadaptować do społecznych norm. „Serafina” wybija się wysoko ponad poziom filmu biograficznego o wyjątkowej artystce, stając się bardziej obrazem o nieprzeniknionej naturze geniuszu. Talent Serafiny nie przenosi jej ani odmiany losu, ani nie ratuje jej od tragedii, ani nie jest siłą destrukcyjną – a w kierunku takich prostych tez skłania się większość filmowych biografii. Provost natomiast podsuwa mnóstwo spostrzeń o tajemnicy geniuszu, ale żadnego z nich nie zamyka kropką.
MO – Michał Oleszczyk [10]
Wstrząsający film o niedopasowaniu artysty wobec świata: nic wspólnego z „Moim Nikiforem”, bo nie ma tu żadnej waty ani cukru. Serafina nie jest miłą nieszkodliwą maskotką ani nawet ciekawym dziwadłem – pod tym głupkowatym wyrazem twarzy, jaki Yolande Moreau tak wspaniale zagrała, czai się gniew, religijny obłęd, autodestrukcyjna spirala. Wybitny film, a jeśli ktoś napisze, że to proza i powieść, odpowiadam: tak – jak u Manna, jak u Hamsuna.
MW – Michał Walkiewicz [7]
Polecam w zestawie z „Solistą”. Film Provosta to elegancko napisana opowieść o tym, jak klasowe kompleksy połączone z religijnym fanatyzmem potrafią zepchnąć w głębiny szaleństwa. Film Wrighta to historia o tym, że nawet noclegownie dla społecznych rozbitków mogą być piękne i wielobarwne jak muzyka Beethovena. Z obu też płyną ważne nauki. „Serafina” dowodzi, że uprawianie sztuki może obudzić w nas demony, z którymi nie ma żartów. „Solista” pokazuje, że kiedy jesteś chorym psychicznie, bezdomnym multiinstrumentalistą-geniuszem, najciekawsze jest w tobie to, że jesteś bezdomny.
Skromny, poetycki film o fenomenie artystki. Opowiada obrazami, cieniując emocje. Nie rości sobie pretensji, żeby rozumieć i wartościować. Yolande Moreau, która świetnie zagrała francuską malarkę prymitywistę Serafinę de Senlis, jest zarazem prostą służącą z nierozgarniętym uśmiechem na twarzy i genialną artystką, niczym alchemik mieszający tajemne farby. Czy malowała, bo była szalona, czy malarstwo doprowadziło ją do szaleństwa? Odpowiedzi film nie daje. Wskazuje jednak, że nieodłącznym towarzyszem artysty jest samotność.