Najważniejsi są ludzieDavid Mitchell
David MitchellNajważniejsi są ludzieMRW: Jaka jest Twoja ulubiona dekada? Robisz na mnie wrażenie kogoś z lat 80., z powodu tych wszystkich bomb atomowych, „Black Swan Green” i tak dalej… DM: Haha. Tak naprawdę to uważam, że jeśli nie uważasz za najbardziej ciekawe czasów obecnych, to masz problem. MRW: Ależ skąd, to jest błogosławieństwo. DM: Tak, to dobry dowcip dotyczący semantycznego użycia słowa „ciekawe”. Ale na serio, to każdy moment jest interesujący, świat teraz jest taki fascynujący: Polska, Włochy, Irak, Ameryka… Dzieją się teraz niesamowite rzeczy. Moją ulubioną dekadą jest ta obecna. Mój umysł został ukształtowany w latach 80. i jestem całkowicie pewien, że żywię wobec nich silne uczucia. Aby zrozumieć siebie, muszę zrozumieć lata 80. Zostawiłem je za sobą, teraz jestem w latach 90. XVIII wieku. Pracuję nad książką, której akcja ma miejsce na małej, sztucznej wyspie w zatoce Nagasaki, zwanej Deshima. Ta wyspa miała kształt wachlarza i wielkość boiska piłkarskiego. Przez dwa i pół wieku Japonia była zamknięta dla świata zewnętrznego. Nikt nie wchodził i nikt nie wychodził – nie licząc małej grupy Holendrów mieszkających na Deshimie. Ale nawet oni byli traktowani jak więźniowie, nie mogli jej opuszczać. Jedynymi Japończykami, których wpuszczano na wyspę, byli kupcy oraz tłumacze – rodzinne klany, w których znajomość holenderskiego przekazywano z ojca na syna. Żaden inny Japończyk nie miał prawa się uczyć holenderskiego i żaden Holender nie miał prawa znać japońskiego – bo język jest narzędziem władzy. Na wyspę wpuszczano jeszcze prostytutki, które mieszkały tam przez rok w czasie pobytu Holendrów. Z holenderskich ojców i japońskich matek rodziły się dzieci – o nich właśnie piszę. Interesuje mnie, jakimi byli ludźmi. Deshima to najciekawsze miejsce tamtych czasów i chcę o niej napisać, zanim ktoś mnie ubiegnie. MRW: Wszystkie Twoje książki, nawet „sen numer 9”, który ma jednego bohatera, składają się z oddzielnych opowiadań. Dlaczego? DM: Opowiadania łatwiej się pisze. Szybciej osiąga się spełnienie i satysfakcję. W ciągu kilku tygodni mogę napisać opowiadanie i zakończyć okrzykiem „Tak! Co dalej, co dalej…”. Zupełnie jak wspinanie się na górę etapami. Jeśli lecisz na szczyt niczym Superman, możesz się łatwo zniechęcić i poddać. Kiedy wspinasz się krok po kroku, to dodajesz sobie co chwila odwagi: „Teraz jestem tu, teraz jestem tu…”. Wszystkie powieści są zrobione z opowiadań – tylko sposób, w jaki są one ze sobą połączone, czasem jest subtelny, a czasem nie. MRW: Co sądzisz o rozpoczęciu książki katastrofą, zamiast kończenia jej w ten sposób? DM: Droga do katastrofy daje siłę napędową, która jest potrzebna, żeby opowieść nie była nudna. Katastrofa to wbudowana siła napędowa. Zakończenie katastrofą współgra z grawitacją narracji, natomiast rozpoczęcie katastrofą z nią walczy. MRW: Jakie książki lub filmy zabrałbyś do schronu przeciwatomowego? DM: Podręcznik „Jak przetrwać wojnę nuklearną”. Zebrane opowiadania Antona Czechowa. „Annę Kareninę”. „Dekalog”. „Dzieła zebrane” Szekspira, zapewne – nie można się z nimi nudzić. MRW: A dla rozrywki? DM: Samouczek japońskiego, „Naucz się kanji w weekend"… w nuklearny weekend. Zabrałbym wielką księgę grafik ukiyo-e, japońskich drzeworytów. Pięćset takich grafik. MRW: Jednym z fragmentów, które najbardziej zapadły mi w pamięć podczas lektury „Atlasu Chmur”, była scena z „Upiornej udręki Timothy’ego Cavendisha”. Pisarz wyrzuca w niej krytyka za balkon. Skąd taki pomysł? DM: Recenzent „New York Times” uznał moją książkę za marną. To była moja pierwsza negatywna recenzja i to bardzo bolało. Aby pozbyć się bólu, stworzyłem w wyobraźni scenę, w której niczym dżudoka przerzucam krytyka za balkon. A potem zamieściłem ją w „Atlasie Chmur”. MRW: Co dzisiejszy David Mitchell chciałby powiedzieć Davidowi Mitchellowi piszącemu „Widmopis"? DM: Wspaniałe pytanie. W przyszłym miesiącu spotykam się z holenderskim pisarzem Ceesem Nooteboomem, który napisał „The Following Story”. Piękna książka. Szkoda, że nie jest znany poza Holandią i Niemcami. I to jest pytanie, które mam zamiar mu zadać: „Co byś powiedział swojemu 37-letniemu ja?”. W każdym razie powiedziałbym, że małżeństwo z Keiko to dobry pomysł. Powiedziałbym: najważniejsi są ludzie, pamiętaj, aby skupiać się na ludziach, nie na strukturze ani pomysłach, ale na ludziach. Rozpoczynaj po początku i kończ na chwilę przez zakończeniem. Pomyśl o pisaniu biografii postaci. Powiedziałbym: jeśli masz problem, wyraź ten problem słowami. Jak najjaśniej i najdokładniej jak potrafisz. A kiedy wyrazisz ten problem słowami, rozwiązanie stanie się oczywiste. Sprawdza się to w pisarstwie i sądzę, że również w życiu. Ale musisz być szczery, nawet gdy cię to rani – szczerość to klucz do – klik klak – drzwi problemu. Brązowe koszule i niebieskie marynarki nie pasują do siebie. Brązowy i niebieski to jest pomysł kiepski. Nie martw się. Postaw dużą kasę na Chelsea podczas mistrzostw w 2004 i 2005. Arogancja jest wrogiem, który cię zatrzymuje, odcina od ludzkich opowieści. Nie pobłażaj sobie. To, że możesz coś zrobić, nie znaczy, że powinieneś to robić – w sensie artystycznym. MRW: To naprawdę dobre rady. DM: Ach, pewnie wiedziałeś to już wcześniej. MRW: A jaką radę miałbyś dla wannabe pisarza? DM: Przejmuj się tylko pisaniem, a nie byciem dobrym. Staniesz się dobry po prostu pisząc. Po prostu pisząc. David Mitchell odwiedził Warszawę i Szczecin w kwietniu 2006 roku na zaproszenie British Council i Domu Wydawniczego Bellona w ramach programu Faces&Places – New British Writing. Odbyły się trzy spotkania, w trakcie których autor promował książkę „Atlas Chmur”. |
O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch
więcej »Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.
więcej »Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner