Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Kelley Armstrong
‹Ugryziona›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUgryziona
Tytuł oryginalnyBitten
Data wydania9 marca 2010
Autor
PrzekładRobert P. Lipski
Wydawca Zysk i S-ka
CyklWomen of the Otherworld
ISBN978-83-7506-377-6
Format540s. 130×205mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka, groza / horror
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Ugryziona

Esensja.pl
Esensja.pl
Kelley Armstrong
1 2 »
Zamieszczamy fragment powieści Kelley Armstrong „Ugryziona”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.

Kelley Armstrong

Ugryziona

Zamieszczamy fragment powieści Kelley Armstrong „Ugryziona”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.

Kelley Armstrong
‹Ugryziona›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUgryziona
Tytuł oryginalnyBitten
Data wydania9 marca 2010
Autor
PrzekładRobert P. Lipski
Wydawca Zysk i S-ka
CyklWomen of the Otherworld
ISBN978-83-7506-377-6
Format540s. 130×205mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka, groza / horror
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Wezwania
Może trochę przesadziłam, robiąc taką wielką sprawę z mojego pragnienia życia w świecie ludzi, jakby wszystkie wilkołaki odcinały się od społeczeństwa. To nieprawda. Z konieczności większość wilkołaków żyje wśród ludzi. Jeśli nie liczyć utworzenia komuny w Nowym Meksyku, nie mają większego wyboru. Świat ludzi zapewnia im pożywienie, schronienie, seks i wszystko inne, co niezbędne do życia. A jednak mimo iż żyją w tym świecie, nie uważają się za jego część. Kontakty z ludźmi postrzegają jako zło konieczne, a nastawienie wobec nich oscyluje od pogardy po ledwo skrywane rozbawienie. Są aktorami odgrywającymi swoje role, niekiedy bawią się tym, co robią, ale zwykle z niekłamaną ulgą schodzą ze sceny. Nie chciałam być taka. Chciałam żyć w świecie ludzi i na tyle, na ile to możliwe być przy tym sobą. Nie wybrałam tego życia sama i nie zamierzałam mu się poddawać, porzucając wszystkie marzenia o przyszłości, zwyczajne, przeciętne marzenia o domu, rodzinie, karierze, a przede wszystkim stabilizacji. Żyjąc jako wilkołak, mogłam o tym wszystkim zapomnieć.
Dorastałam w rodzinach zastępczych. Złych rodzinach zastępczych. Nie mając swojej rodziny, jako dziecko postanowiłam, że uczynię wszystko, aby ją sobie stworzyć. To że stałam się wilkołakiem, dość skutecznie pokrzyżowało moje plany. Mimo to, nawet jeśli mąż i dzieci nie wchodzili w grę, nie oznaczało to, że nie mogłam próbować urzeczywistnić choćby części tych marzeń. Robiłam karierę dziennikarską. Zamieszkałam w Toronto. I próbowałam założyć rodzinę – choć daleką od normalności – z Philipem. Byliśmy razem dostatecznie długo, bym zaczęła wierzyć, że mam przynajmniej cień szansy na odrobinę stabilizacji. Nie mogłam uwierzyć memu szczęściu, że spotkałam kogoś tak normalnego i przyzwoitego jak Philip. Wiedziałam, czym jestem. Byłam trudna, chimeryczna, kłótliwa i wybuchowa, nie w takich kobietach gustował Philip. Oczywiście przy nim zachowywałam się inaczej. Ukrywałam tę cząstkę mnie – tę wilkołaczą – w nadziei, że w końcu pozbędę się jej jak wylinki. Przy Philipie miałam szansę, by się zmienić, stać się taką osobą, za jaką mnie uważał. I dokładnie taką osobą chciałam być.
Wataha nie rozumiała, dlaczego postanowiłam żyć wśród ludzi. Nie pojmowali tego, bo nie byli tacy jak ja. Po pierwsze, nie urodziłam się wilkołakiem. Większość wilkołaków już się taka rodzi, a przynajmniej przychodzi na świat, mając w swych żyłach wilczą krew, i doświadcza pierwszej Przemiany, gdy osiąga dojrzałość. Drugim sposobem, aby stać się wilkołakiem, to zostać przez jednego z nich ugryzionym. Niewiele osób przeżywa ugryzienie. Wilkołaki nie są głupie ani nie mają inklinacji altruistycznych. Jeżeli już gryzą, to żeby zabić. Jeżeli kąsają, ale nie uda im się zabić, tropią swoją ofiarę i prędzej czy później kończą, co zaczęły. To po prostu kwestia przetrwania. Jeżeli jesteś wilkołakiem, który udanie zasymilował się z jakimś miastem lub miasteczkiem, ostatnią rzeczą, jakiej pragniesz, to aby nowy, na wpół oszalały wilkołak panoszył się na twoim terytorium, mordując ludzi i zwracając na siebie uwagę. Nawet jeśli jakiś ugryziony zdoła uciec, jego szanse przeżycia są minimalne. Pierwsze kilka Przemian to istne piekło. Dziedziczne wilkołaki dorastają, poznając swoją spuściznę stopniowo, a ich poczynaniami kierują ojcowie. Ugryzione wilkołaki są zdane wyłącznie na siebie. Jeżeli nie zabije ich wysiłek fizyczny, obciążenie psychiczne pchnie ich do samobójstwa albo narobią takiego zamieszania, że jakiś inny zmiennokształtny odnajdzie ich i skróci ich cierpienia, zanim zaczną sprawiać kłopoty.
Kiedy sprawdzałam po raz ostatni, na świecie było około trzydziestu pięciu wilkołaków. I dokładnie trzy niedziedziczne, włącznie ze mną. Ze mną. Jedyną samicą wilkołaka, jaka istnieje. Gen wilkołactwa jest przekazywany wyłącznie w linii męskiej, z ojca na syna, toteż dla kobiety jedynym sposobem, aby stać się wilkołakiem, to zostać ukąszoną i przeżyć, co, jak już wspomniałam, należy do rzadkości. Zważywszy na przeciwności, wcale mnie nie dziwi, że jestem jedyna. Ugryziono mnie rozmyślnie, celowo zmieniono w wilkołaka. To doprawdy zdumiewające, że przeżyłam. Bądź co bądź, kiedy na cały gatunek składa się trzy tuziny samców i jedna samica, staje się ona łakomym kąskiem. A wilkołaki nie rozstrzygają waśni przy partyjce szachów. Nie słyną też z szacunku wobec kobiet. W świecie wilkołaków kobiety służą do dwóch rzeczy – do seksu i do jedzenia lub, jeśli okażą się leniwe, po seksie stają się kolacją. Wątpię jednak, by jakikolwiek wilkołak zechciał się mną posilić – jestem nieodpartym obiektem do zaspokajania tej pierwszej potrzeby. Pozostawiona sama sobie nie przeżyłabym. Na szczęście nie opuszczono mnie. Odkąd zostałam ugryziona, byłam pod ochroną Watahy. Każda społeczność ma swoją klasę rządzącą. Wśród wilkołaków była nią Wataha. Z powodów, które nie miały nic wspólnego ze mną, za to wszystko ze statusem zmiennokształtnego, który mnie ugryzł, od chwili przeistoczenia stanowiłam część Watahy. Rok temu odeszłam. Odcięłam się od nich i nie zamierzałam wrócić. Mając wybór, czy być człowiekiem, czy wilkołakiem, wybrałam to pierwsze.

Następnego dnia Philip miał pracować do późna. Czekałam, aż zadzwoni i powie, że się spóźni, gdy pojawił się w mieszkaniu z kolacją.
– Mam nadzieję, że jesteś głodna – rzekł, stawiając na stole torbę z jedzeniem z hinduskiej restauracji.
Byłam, choć w drodze z pracy do domu pochłonęłam dwie kiełbaski od ulicznego sprzedawcy. Wcześniejszy posiłek złagodził mój głód i w zupełności wystarczyłaby mi teraz zwykła kolacja. Przystosowując się do życia wśród ludzi, nauczyłam się jeszcze wielu przydatnych sztuczek.
Philip opowiadał o pracy, wyjmując pudełka z reklamówki i przygotowując stół do kolacji. Z niekłamaną radością odsunęłam papiery na bok, pozwalając, by przyszykował dla mnie miejsce. Czasami bywam naprawdę pomocna. Nawet kiedy miałam już posiłek na talerzu, powstrzymałam się od jedzenia, by dokończyć artykuł, nad którym pracowałam. Dopiero wtedy odłożyłam ostatnią kartkę i zasiadłam do stołu.
– Mama zadzwoniła do mnie do pracy – rzekł Philip. – Zapomniała zapytać wczoraj, czy pomożesz jej zaplanować przyjęcie weselne Becky.
– Naprawdę?
Usłyszałam radość w swoim głosie i szczerze się zdziwiłam. Planowanie wesela to w sumie żaden powód do radości. Mimo to nikt wcześniej nie prosił mnie o taką pomoc. Cholera, nikt nawet nigdy nie zaprosił mnie na wesele, jeśli nie liczyć Sary z pracy, ale ona zaprosiła wszystkich swoich współpracowników.
Philip uśmiechnął się.
– Rozumiem, że się zgadzasz. Świetnie. Mama się ucieszy. Uwielbia takie rzeczy, całe to zamieszanie wokół planowania.
– Nie mam doświadczenia w organizowaniu wesel.
– Nic nie szkodzi. Głównym przyjęciem weselnym zajmują się druhny Becky, to będzie skromna uroczystość rodzinna. No, może nie taka skromna. Wydaje mi się, że mama zamierza zaprosić wszystkich krewnych z Ontario. Poznasz wszystkich. Mama na pewno już im o tobie mówiła. Mam nadzieję, że to nie będzie zbyt krępujące.
– Nie – odparłam. – Z przyjemnością pomogę. Już nie mogę się doczekać.
– Teraz tak mówisz. Jeszcze ich nie poznałaś.

Po kolacji Philip zszedł na dół, do fitness clubu, aby trochę poćwiczyć. Kiedy pracował w normalnych godzinach, lubił wcześniej potrenować i wcześniej się położyć, twierdząc nieodmiennie, że jest już za stary, aby sypiać po pięć godzin na dobę. Przez pierwszy miesiąc, kiedy zamieszkaliśmy razem, ćwiczyłam razem z nim. Nie było mi łatwo udawać, że z ledwością wyciskam czterdzieści pięć kilogramów na ławeczce, skoro potrafiłam poradzić sobie z pięć razy większym obciążeniem. Wreszcie któregoś dnia tak bardzo zagadałam się z jednym z naszych sąsiadów, że nie zorientowałam się, że jedną ręką ściągam na maszynie obciążenie rzędu pięćdziesięciu kilogramów i gawędzę przy tym tak swobodnie, jakbym opuszczała żaluzje. Kiedy zauważyłam, że sąsiad bacznie sprawdza wagę obciążenia, zrozumiałam swój błąd i wymyśliłam na poczekaniu jakąś bajeczkę, że najwyraźniej maszyna źle wskazuje ustawienie obciążeń. Od tamtej pory ćwiczyłam wyłącznie między północą a szóstą rano, kiedy na siłowni nie było nikogo. Philipowi wcisnęłam kit, że nocą lepiej mi się trenuje. Kupił to, ale on akceptował bez szemrania rozmaite moje ekstrawagancje. Kiedy pracował do późna, schodziłam do fitness clubu razem z nim i pokonywałam kolejne długości basenu oraz ćwiczyłam na siłowni jak wtedy, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. W innych przypadkach trenowałam sama.

Tego wieczoru, kiedy Philip wyszedł, włączyłam telewizor. Rzadko oglądałam telewizję, ale kiedy już to robiłam, pławiłam się w miazmatach reklam, przerzucając programy edukacyjne i melodramaty, by skupić się na talk-show i krzykliwych nowinkach ze świata gwiazd i gwiazdeczek. Dlaczego? Ponieważ uświadamiały mi one, że na tym świecie są ludzie popieprzeni bardziej ode mnie. Niezależnie jak kiepski miałam dzień, mogłam włączyć telewizor, zobaczyć, jak jakiś debil mówi swojej żonie i reszcie świata, że sypia z własną córką, i powiedzieć do siebie: „Cóż, jestem od nich lepsza”. Szajsowa telewizja jako terapia dla podbudowania własnej wartości. Nie sposób tego nie polubić.
1 2 »

Komentarze

18 VII 2010   18:50:20

ksiazka godna polecenia,bardzo dobrze sie czyta.
pierwsze rozdziały do mnie nie przemawiały a potem sie nie mogłam oderwac od czytania!!!!!

26 V 2011   21:07:23

świetna książka popieram anke na początku trochę dziwna ale okropnie wciągająca:) jeszcze nigdy tak szybko nie przeczytałam żadnej książki!! jest świetna polecam!!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Styczeń 2012
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.