Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Arthur Koestler
‹Lunatycy. Historia zmiennych poglądów człowieka na wszechświat›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLunatycy. Historia zmiennych poglądów człowieka na wszechświat
Tytuł oryginalnyThe Sleepwalkers: A History of Man’s Changing Vision of the Universe
Data wydaniamaj 2002
Autor
PrzekładTomasz Bieroń
Wydawca Zysk i S-ka
ISBN83-7150-539-6
Format592s. 125×195mm
Cena45,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Umysł wędrujący na oślep
[Arthur Koestler „Lunatycy. Historia zmiennych poglądów człowieka na wszechświat” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Historia nauki może być fascynująca – zwłaszcza gdy prześledzić sposób, w jaki myślą ludzie w kontekście ich historii, filozofii, a nawet charakteru. Arthur Koestler w „Lunatykach” przenosi nas w czas, kiedy profesorem można było zostać w wieku lat dwudziestu, a poważni naukowcy wydawali się wykazywać dużo większą śmiałość w tworzeniu egzotycznych koncepcji budowy świata.

Teresa Kubacka

Umysł wędrujący na oślep
[Arthur Koestler „Lunatycy. Historia zmiennych poglądów człowieka na wszechświat” - recenzja]

Historia nauki może być fascynująca – zwłaszcza gdy prześledzić sposób, w jaki myślą ludzie w kontekście ich historii, filozofii, a nawet charakteru. Arthur Koestler w „Lunatykach” przenosi nas w czas, kiedy profesorem można było zostać w wieku lat dwudziestu, a poważni naukowcy wydawali się wykazywać dużo większą śmiałość w tworzeniu egzotycznych koncepcji budowy świata.

Arthur Koestler
‹Lunatycy. Historia zmiennych poglądów człowieka na wszechświat›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLunatycy. Historia zmiennych poglądów człowieka na wszechświat
Tytuł oryginalnyThe Sleepwalkers: A History of Man’s Changing Vision of the Universe
Data wydaniamaj 2002
Autor
PrzekładTomasz Bieroń
Wydawca Zysk i S-ka
ISBN83-7150-539-6
Format592s. 125×195mm
Cena45,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Zaczyna się niewinnie – od zwykłego spojrzenia w niebo. Potem kolejnego. I jeszcze jednego, gdy okazuje się, że za każdym razem niebo wygląda inaczej. Kiedy pada pytanie „Dlaczego” – pytanie stanowiące największą pułapkę, w jaką może wpaść ludzkość – jest już za późno. Tkwiąca w nim obietnica znalezienia prostej odpowiedzi bezpowrotnie burzy spokój beztroskiej, prymitywnej egzystencji.
Współczesna nauka, mając za sobą siłę rachunku różniczkowego, rozbudowany aparat przybliżeń i całą metodologię uprawiania nauk ścisłych, chyba zbyt często pozwala sobie na protekcjonalne poklepywanie po plecach dawnych uczonych. Traktuje ich trochę jak niedouczone dzieci – sugerując delikatnie, że wraz z Kopernikiem cała ludzkość zdała do czwartej klasy podstawówki. Często można ulec wrażeniu, że dawni naukowcy krok po kroku zapełniali właściwą treścią puste miejsca na mapach wiedzy, przed „odkryciem” nie wiedząc prawie nic, po nim – już troszkę więcej. W rzeczywistości zamiast pustki najczęściej widniały kolorowe, egzotyczne krainy i cudaczne stwory – bo w dawnym naukowym widzeniu świata wcale nie było tak wielu niewiadomych, jak zwykle się przyjmuje. Złudne wrażenie systematycznego przyrostu ilości jakiejkolwiek wiedzy daje właśnie to, że te fantastyczne, lecz również mające sens wizje z biegiem czasu ulegały stopniowej weryfikacji. Stąd ważne jest zdawanie sobie sprawy z ogromu błędów, jakie popełniali nawet ci najwięksi – Kopernik, Kepler, Galileusz, Newton…
Pod tym względem historia nauki przedstawiona przez Arthura Koestlera w „Lunatykach” jest przede wszystkim historią pomyłek. Gdy ogląda się ją w szerokim kontekście, tak jak pokazuje to Koestler, nasuwa się nieodparty wniosek, że ewolucja myśli naukowej ma w sobie coś z ewolucji organizmów żywych. Opiera się bowiem na ciągłym udoskonalaniu „ślepych zaułków” tak długo, aż dotychczasowy system się załamie, rodząc całkowicie nowe rozwiązanie problemu.
Za myśl przewodnią swojej książki Koestler obrał próbę prześledzenia drogi, jaką pokonał umysł ludzki, aby dojść do podwalin współczesnego obrazu wszechświata. Podróż rozpoczyna od pierwszych udokumentowanych opisów, pochodzących ze starożytnej mitologii, a kończy na newtonowskiej wizji uniwersum i nauki jako takiej, wizji, której cała współczesna nauka zawdzięcza swój obecny kształt. Starając się przedstawić możliwie całościowy obraz problemu, Koestler sięga zarówno do fizyki, jak i do filozofii, historii i psychologii.
Udaje mu się ominąć większość pułapek, jakie czyhają na piszących o nauce: chęć zbytniego wyeksponowania warstwy naukowej w kontekście współczesnych teorii i upodobnienie książki do podręcznika akademickiego; zbytnie skupienie się na biografii naukowców, szczegółowe przedstawienie życia osobistego, jedynie przeplatane informacjami o kolejnych publikacjach naukowych; zrobienie z książki zbioru anegdot i ciekawostek; przegadanie i nagromadzenie „filozofujących” dygresji. Czy na koniec, wcale nie najmniej ważne – nieumiejętność połączenia wszystkich elementów dzieła w spójny sposób ładnym, zrozumiałym językiem. „Lunatykom” daleko do schematycznego przekroju przez historię nauki, opracowaną w sposób „notatkowy”. To książka, którą czyta się jak kryminał, kibicując jednym, a martwiąc się z innymi. Dawni naukowcy jawią się ludźmi z krwi i kości – co jest miłą odmianą po latach czytania zdawkowych, suchych biografii w podręcznikach.
Wielką zaletą „Lunatyków” jest też to, że Koestler nie ogranicza się do przytoczenia szczegółów z życia uczonych oraz wyszczególnienia problemów naukowych, jakie ich nurtowały. Podejmuje się dodatkowo próby interpretacji tego, jak uczeni myśleli, dlaczego myśleli właśnie w taki sposób – oraz jakie były konsekwencje zaistnienia ich teorii w naukowej historii idei. Koestler stara się prześledzić łańcuch inspiracji, równocześnie szukając przyczyny, dla której kolejne koncepcje przybrały taki, a nie inny kształt. Stawia ważne pytania i próbuje znaleźć na nie odpowiedź, odwołując się nie tylko do samej naukowej „poprawności” określonych teorii, ale i do filozofii epoki, biografii lub charakteru ich twórcy czy do działania ludzi, którzy podzielali, krytykowali bądź pomijali dane idee znaczącym milczeniem. Zastanawia się, dlaczego Keplera opętała wizja „symetrycznych” platońskich brył, które miałyby odpowiadać za rozmiary orbit planetarnych w Układzie Słonecznym? Co kazało uczonym średniowiecza kurczowo trzymać się fizyki Arystotelesa, mimo że zdawano sobie sprawę z jej niezgodności z doświadczeniem? Tłumaczy, dlaczego przez wieki ludzkość nie mogła pozbyć się przekonania o „inności” Ziemi w porównaniu z resztą wszechświata. Pokazuje wreszcie, jak wielką rolę odegrało w historii nauki pojęcie harmonii i piękna.
Jego interpretacja jest bardzo indywidualna, a momentami na pewno kontrowersyjna, jednak zawsze podparta argumentami. I tak, marginalizując umysłowy wkład Kopernika w rozwój myśli naukowej, na uzasadnienie swojej o nim opinii Koestler zużywa aż cały stustronicowy rozdział. Zaś kreując Galileusza na czarny charakter w historii nauki, jego charakterystykę opiera na bogatej korespondencji uczonego z ówczesnymi autorytetami naukowymi z ramienia Kościoła. Osobną sprawą jest, że w kwestii procesu Galileusza wiele wydarzyło się przez niemal półwiecze od powstania książki – między innymi w latach 90. XX wieku wydana została opinia Kościoła rehabilitująca Galileusza, a w 2005 roku ukazały się dwie obszerne publikacje w języku angielskim („The Church and Galileo” pod redakcją Ernana McMullina i „Retrying Galileo 1633-1992” Maurice’a Finocchiaro). W każdej z nich ocena Galileusza jest dużo mniej surowa, co być może wynika z emocjonalnego stosunku Koestlera do tej postaci, którego zresztą nie kryje. Nie zmienia to jednak faktu, że jego kontrowersyjne stanowisko jest bardzo interesujące.
„Lunatycy” nie są też pozbawieni treści stricte naukowej – Koestler, wykorzystując narzędzia współczesnej fizyki, analizuje naukowe teorie starożytnych Greków, Kopernika, Keplera, Galileusza. W precyzyjny i zrozumiały sposób pokazuje, w czym tkwiła niezgodność z rzeczywistym zachowaniem ciał oraz jaki byłby obraz świata przy założeniu, że te teorie są prawdziwe. Posługuje się przy tym obrazowym językiem, używając charakterystycznego stylu pełnego zaskakujących porównań.
W „Lunatykach” mamy jeszcze próbę analizy procesu odkrywania praw przyrody, jaki zachodzi w umyśle badacza, garść refleksji na temat tego, na czym konkretnie polega naukowa „iskra boża”, a także próbę osobistej oceny kondycji nauki XX wieku. Przy okazji uwidaczniają się też dzieje stopniowego rozrywania religii i nauki, które doprowadziło do tego, że człowiek współczesny nie potrafi zbudować spójnego obrazu świata, łączącego „Boga” i „naukę”. A przecież był taki czas, że nauka i religia tłumaczyły to samo w jednakowy sposób, a później stały się dwoma równoważnymi i – co ważne – uzupełniającymi się sposobami opisywania tego samego świata.
Lektura „Lunatyków” zmusza do czegoś jeszcze – zastanowienia nad samą istotą nauki. Własne refleksje autor zawarł w „Epilogu”, uświadamiając czytelnikowi, jak bardzo fałszywy jest obraz nauki współczesnej jako oderwanej od filozofii, kultury, religii i nauk społecznych.
Od napisania „Lunatyków” minęło niemal pięćdziesiąt lat, ale mam wrażenie, że główne spostrzeżenie Koestlera jest widoczne dużo bardziej, kiedy odnieść je do fizyków z początku XXI wieku. W momencie powstawania książki działy fizyki, jakie obecnie zajmują umysły uczonych, były albo w powijakach, albo nie istniały w ogóle. Nikomu nie śniło się o próbach praktycznego wykorzystania nadprzewodnictwa lub kondensatów Bosego-Einsteina, nie wspominając o informatyce kwantowej czy teorii strun. Przez te pięćdziesiąt lat poważna, racjonalna nauka współczesna znów weszła na obszary, których nie da się objąć samym tylko zdrowym rozsądkiem.
I dziś tym bardziej uwidacznia się teza Koestlera, że koncepcje zawierające pierwiastki nieracjonalne są przez współczesną naukę odrzucane tylko z pozoru. Naukowcy zastanawiają się całkiem poważnie nad właściwościami „ciemnej materii” lub realnym istnieniem wielkiej ilości wymiarów, przewidywanym przez teorię strun (a ilość ta waha się pomiędzy – bagatela! – dziesięcioma a dwudziestoma sześcioma, ewentualnie jedenastoma w przypadku M-teorii).
Nie powinno to jednak dziwić, mimo naszego stosunku do współczesnej nauki jako ostatecznie orzekającej o prawdzie i nieprawdzie. Natura ludzkości bowiem nie zmieniła się przez te kilka wieków i wszyscy, jeśli chodzi o poznanie świata, w niczym nie przypominamy nieustraszonych zdobywców, rozświetlających ciemności niewiedzy jasnym płomieniem umysłu. Bliżej nam do lunatyków, natrafiających co prawda na różne kształty i przedmioty, ale nieumiejących połączyć ich w całość. Lunatyków, którzy nie są w stanie samodzielnie wybudzić się ze snu i ogarnąć tego, co ich naprawdę otacza.
koniec
15 grudnia 2006

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Jak to dobrze, że nie jesteśmy wszechwiedzący
Joanna Kapica-Curzytek

28 IV 2024

Czym tak naprawdę jest tytułowa siła? Wścibstwem czy pełnym pasji poznawaniem świata? Trzech znakomitych autorów odpowiada na te i inne pytania w tomie esejów pt. „Ciekawość”.

więcej »

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.