Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michał Protasiuk
‹Święto rewolucji›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŚwięto rewolucji
Data wydania24 marca 2011
Autor
Wydawca Wydawnictwo Literackie
ISBN978-83-08-04588-6
Format478s. 145×205mm
Cena39,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Nie potrzebuję rewolucji

Esensja.pl
Esensja.pl
Michał Protasiuk
« 1 2 3 »

Michał Protasiuk

Nie potrzebuję rewolucji

Michał Protasiuk
‹Punkt Omega›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPunkt Omega
Data wydania22 lutego 2006
Autor
Wydawca Wydawnictwo Dolnośląskie
ISBN83-7384-460-0
Format232s. 130×205mm
Cena19,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Protasiuk: Nie, wydaje mi się, że nie. Nie lubię generalnie ideologii. W wielu przypadkach ideologia wyłącza myślenie i spojrzenie krytyczne. Źle bym się czuł jako część mocno sformalizowanego ruchu. Jeśli już miałbym za czymś występować w swoich utworach, to za krytycznym myśleniem, za dystansem do pewnych rzeczy; postulowałbym o zajmowanie się rzeczami naprawdę ważnymi. I na tym moje zaangażowanie by polegało. Nie wyobrażam sobie Protasiuka w gorsecie ideologii. Prozy zaangażowanej społecznie na pewno nie napiszę.
Micnas: W jednym z felietonów ogłosiłeś śmierć ideologii. To porzucając już twoją perspektywę i pytając bardziej ogólnie – czy literatura zaangażowana będzie w dalszym ciągu możliwa?
Protasiuk: Czasy, które nadejdą będą kultem efektywności. Ideologia utraci rację bytu, bo pewne rzeczy zakłada a priori, z góry stawia tezę, że pewne rzeczy są lepsze od innych, co nie zawsze ma bezpośredni związek z rzeczywistością. Dlatego mówię o śmierci ideologii. A że nadal będą pewne grupy wyznające swoje ideologie i pod ich hospicjami będzie tworzona literatura zaangażowana, to się chyba po prostu nie zmieni.
Micnas: To zapytam trochę enigmatycznie: w czasach postglobalizacyjnych łatwiej o patriotyzm lokalny czy narodowy?
Protasiuk: (śmiech) Rzeczywiście tajemniczo zabrzmiało, ale tu akurat mam mocne poglądy i odpowiedź będzie dość ostra. Koncepcja patriotyzmu narodowego jest kompletnie wyczerpana i to, co się dzieje teraz w Polsce, to ożywianie XIX-wiecznego trupa. Pomysł, że naród jako byt jest czymś więcej niż po prostu grupą ludzi, jest dla mnie ekstremalnie abstrakcyjny, a przenoszenie rzeczywistości 20-lecia międzywojennego na rzeczywistość współczesną jest kompletnie niedorzeczne. Świat się zmienia, geopolityka wygląda zupełnie inaczej niż kiedyś, inne motory napędowe pchają ludzkość do przodu. I to nie jest tak, że całkowicie przekreślam koncepcję patriotyzmu polskiego. Dziś po prostu bardziej traktowałbym go jako przestrzeganie prawa i płacenie podatków, a nie – na przykład – kult przegranych powstań.
A patriotyzm lokalny? Myślę, że tak, jest możliwy. Choć ja nie chciałbym się definiować jako osoba skądś. Pochodzę ze wschodu, przez bardzo długi czas mieszkałem w Poznaniu, niedawno przeprowadziłem się do Warszawy. W każdym z tych miejsc wspierałem miasto i ludzi, którzy w nim mieszkali. Ale silne więzi raczej się nie wytworzyły.
Micnas: Pozostając przy miastach – jedna z bohaterek Struktury zgłębia „metafizykę miast”, z kolei bohaterka „Święta rewolucji”, podążając za Joyce’em, rozwiązuje zagadki Dublina. W „Trzecim Adamie” zaś pojawia się obraz miasta, przypominającego organizm ludzki. Miasta żyją?
Protasiuk: Nie no, chyba nie. Żyć, nie żyją. Ja po prostu nie wyobrażam sobie nie mieszkać w mieście. W mieście lubię złożoność, miasto jest zalążkiem ciekawych metafor. Nie uważam, by miało duszę, ale bardzo lubię klimat pewnych miejsc, usytuowanych czy to w Poznaniu, czy w Warszawie. Bardzo lubię też Budapeszt.
II. A w jakim świecie żyć nam przyjdzie?
Micnas: Spójrzmy teraz kilkanaście, kilkadziesiąt lat naprzód, jak na fantastów przystało. Tu pierwsze pytanie jest bardzo treściwe: Raymond Kurzweil czy Michel Houellebecq?
Protasiuk: Ha, dobre pytanie. Siebie bym sytuował mniej więcej pośrodku. Gdybym miał jednak wierzyć, w którąś z wizji, to pewnie wybrałbym entuzjastę Kurzweila. Choć i on w swoich przewidywaniach nie ustrzegł się błędów i jest przesadnym optymistą. Wiele jego prognoz opartych jest na ekstrapolacji trendów, a przecież ludzkość już nieraz się przekonała, że ta metoda zawodzi. Z drugiej strony, jak się widzi ten ciągły wzrost, choćby liczby informacji, to człowiek zaczyna się zastanawiać, jak długo to jeszcze może potrwać. Wieszczyłbym tu jednak jakiś krach, który wcześniej lub prędzej nastąpi. Dalej w tym tempie to wszystko po prostu nie może się rozwijać. A Houellebecq pisze o bardzo ważnych rzeczach. Choć i on pewnie mocniej straszy ludzi, niż sam wierzy w swoje prognozy, zwłaszcza jeśli pod lupę weźmiemy Możliwość wyspy. Czy to się tak wszystko rozpieprzy i będziemy zagubieni, jak prorokuje Houellebecq? My już teraz jesteśmy zagubieni; coraz więcej ludzi przeżywa kryzysy, próbuje się odnaleźć, szuka alternatywnych form duchowości. I wyjściem z tego impasu nie jest na pewno nostalgiczny zwrot ku przeszłości. To jeden z podstawowych błędów konserwatystów – mówienie, że kiedyś było lepiej. Nie było lepiej. Może mniej ludzi miało depresję, mniej ludzi przechodziło kryzysy tożsamościowe, ale to tylko dlatego, że kiedyś bazowe sfery życia nie były zaspokojone, a teraz są. Mimo wszystko wolę żyć w świecie, w którym martwię się o swój kryzys tożsamościowy, niż w świecie, w którym martwiłbym się na przykład o jedzenie. Houellebecq na pewno ma sporo racji w tym, co pisze. Musimy się odszukać na nowo i to jest częścią naszego człowieczeństwa – odnajdywać się, szukać swojej ścieżki i kroczyć po niej z podniesioną głową.
Micnas: A gdyby jeszcze spojrzeć na tych dwóch autorów przez pryzmat transhumanizmu?
Protasiuk: Ja raczej nie wierzę w taki naiwny transhumanizm. Na pewno też nie wierzę, że zrealizuje się na przestrzeni naszego życia. Ciekawi mnie sam problem naukowy, który zaprezentowałem w „Trzecim Adamie”. W ogóle mam problem z s-f transhumanistyczną, której chyba nie da się dobrze pisać. Bo co tak naprawdę jest za punktem omega, za punktem przejścia, za singularity? Tam nie ma literatury. Dukaj chyba wyczerpał ten temat w „Linii oporu”. Za punktem przejścia nie ma linii oporu, na której można by oprzeć fabułę. W transhumanizmie ciekawy jest moment graniczny, moment zmiany, dalej jest proza o nie-ludziach, a więc proza niezrozumiała dla nas.
Micnas: I „Trzeci Adam”, i „Struktura”, i „Święto rewolucji” były powieściami mocno zakotwiczonymi w teraźniejszości, w znanym nam świecie. Jak więc traktujesz swoje prognozy na przyszłość?
Protasiuk: Na pewno nie uważam, by powinnością s-f było jakiekolwiek prognozowanie. Jeszcze w latach 60, 70 futurologia stanowiła jedną z uniwersyteckich katedr. Czas jednak zweryfikował ich przydatność i pokazał, że futurologia nie ma podstaw naukowych. W mojej prozie przewidywania są tylko tłem; na pewno nie chcę, by traktowano je jako sedno utworów. Nie chcę pisać książek, przy których musiałbym czytać kilkanaście pozycji z bibliografii przedmiotu, a obok pliku tekstowego miałbym otwartego Excela, na którym przeprowadzałbym obliczenia i sprawdzał, co statystycznie ma prawo się zdarzyć, a co nie.
Micnas: No właśnie, zostańmy przy temacie samego pisania. Odniosłem wrażenie, że fabuły twoich powieści przypominają trochę historię z „Punktu Omega” – tam bohaterowie od szalenie matematycznego determinizmu przeszli do teorii chaosu. Paralelnie chyba konstruujesz powieści. Najpierw przedstawione są wydarzenia zrozumiałe, logicznie spójne, a wraz z rozwojem fabuły następuje przemieszanie wątków, teorii i w ostateczności zakończenia twoich utworów bardziej niż dawać odpowiedzi, stawiają pytania. Idę dobrym tropem?
Protasiuk: Nie lubię zamkniętych zakończeń, dobrze gdy są niejednoznaczne. Z drugiej strony otwarte i mocno poetyckie zakończenia również są mi obce. Dlatego w większym lub mniejszym stopniu w każdej powieści wykładnię autorską staram się zawrzeć, ale też nie tak, by wyłożyć kawę na ławę i napisać książkę z tezą. Staram się raczej znaleźć złoty środek. Teraz na myśl przychodzi mi „Trzeci Adam”, gdzie na końcu zostało podanych więcej pytań niż odpowiedzi. Było to chyba jedyne słuszne wyjście, bo problemy, które tam poruszyłem, dziś po prostu zostają nierozwiązane. Nie mogłem więc dać odpowiedzi.
Micnas: A gdybyś miał wymienić wątek scalający całą twórczość, który przewija się w większości lub we wszystkich utworach?
Protasiuk: Myślę, że prawda i poznanie rzeczywistości – to byłyby takie tematy, które pojawiają się u mnie najczęściej.
III. Co dalej z tym s-f?
Micnas: Załóżmy, że czytelnik X czytał tylko „Święto rewolucji”. Czy czytelnik X powie, że jesteś pisarzem science fiction?
Protasiuk: Prawdę powiedziawszy nie obchodzi mnie to zbytnio (śmiech). Znów Dukaja przywołam, który powiedział, że różnica jest taka jak między aktorem a aktorem porno. I ja też wolałbym dostać łatkę pisarza, a nie pisarza s-f.
Micnas: To zostańmy przy tym spojrzeniu na pisarstwo z perspektywy bardziej socjologicznej. Należałeś do klubu fantastyki „Druga Era”, literacko więc wychowałeś się w środowisku fanowskim. Dobrze rozumuję?
Protasiuk: Tak, rozumujesz trafnie. Myślę jednak, że ta sprawa wymaga szerszego omówienia. Ruch fanowski na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat bardzo mocno się zmienił. Zresztą, ja w ogóle nigdy bardzo aktywnym i zaangażowanym członkiem ruchu fanowskiego nie byłem. Cała przygoda zaś zaczęła się, gdy miałem lat 18, 19. Wtedy właśnie, w 1997 zacząłem studia w Poznaniu. Kiedy dowiedziałem się, że powstaje klub „Druga Era”, pomyślałem, że to dobra okazja, by poznać ludzi z podobnymi zainteresowaniami. No i rzeczywiście tak się stało. Tam poznałem Macieja Guzka i Wojciecha Szydę. Klub się rozwijał, pisaliśmy opowiadania, wydawaliśmy fan-ziny…
« 1 2 3 »

Komentarze

14 XII 2012   13:14:29

Ciekawa rozmowa... Autor z jednej strony zdaje się zdroworozsądkowo zauważać, że opowieści o dawnych "złotych czasach" przeważnie raczej niewiele mają wspólnego z rzeczywistością a z drugiej w pewnym momencie sam popada jakby trochę w manierę "lepszego jutra które było wczoraj" - bo, parafrazując, dziś to fantastyka nie ta co wtedy a i ci co ją czytają już jakby nie tak fajni jak myśmy onegdaj byliśmy... Coś mi się zdaje, że głównie to po prostu oddziaływanie czynnika czasu. Tak to już jest, że zmieniając się z czasem w zmieniającym się równocześnie świecie z jednych lektur wyrastamy do innych dorastamy i ogólnie rzecz biorąc inaczej na świat spoglądać zaczynamy ;)

A, zdaje się, że chochlik w drugiej części zamienił auspicje z hospicjami.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Emilcińskie reminiscencje
— Jarosław Loretz

Czeka nas rewolucja?
— Paweł Micnas

Tegoż twórcy

Lepiej już było?
— Sławomir Grabowski

Emilcińskie reminiscencje
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.