Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Łomocząc się z sobą i z innymi, trwam

Esensja.pl
Esensja.pl
Maciej Parowski
« 1 2 3 »

Maciej Parowski

Łomocząc się z sobą i z innymi, trwam

Koncepcja fantastyki jako gatunku, w którym realizuje się pewne szablony, i w którym wszystko jest dokładnie nazwane, wydaje mi się koncepcją na krótką metę. Przyszłościowa jest natomiast koncepcja fantastyki jako literatury wyobraźni związanej z rzeczywistością, z historią literatury, sztuki i ze społecznymi dyskusjami. I jeszcze jedno – ja nie mówiłem źle o fantastyce anglosaskiej. Czytałem ją, ale nie w oryginale tylko w tłumaczeniach.
– Przy okazji, Pan zna angielski w ogóle?
– Nie znam. Ja czytając na przykład Wollheimy, antologie, które puszczała Dorota Malinowska, Nebule i inne rzeczy, napotykam na rzeczywistość w opowiadaniach i one mi bardziej smakują niż te, które się tą rzeczywistością nie posługują.
Czytam też komentarze tych, którzy te antologie układają i w tych komentarzach spotykam co pewien czas punkt widzenia na fantastykę prawie identyczny z moim. Tak, że nie czuję się autsajderem i samotnikiem.
Powiem więcej. Czyniono mi różne zarzuty programowe dotyczące mojego wyboru fantastyki, po czym oglądam antologie robione przez moich antagonistów i widzę, że grzechy, które mi zarzucano nie są grzechami, są cechami fantastyki, która nas – fantastów – zaskoczyła w latach 80 i 90. Ponieważ okazało się, że będzie troszkę inna niż ta, od której my zaczynaliśmy. To po prostu jest zmieniający się gatunek.
A jeżeli ty mówisz, że zapamiętałeś z „Fantastyki” z paru lat jeden – dwa teksty, a z „Feniksa” 15 – 20, mogę tylko odpowiedzieć, że śledzę uważnie plebiscyty jakie robi Wojtek Sedeńko i tam wynik jest odwrotny…
Więc mamy do czynienia albo z odmienną perspektywą albo z odmiennym gustem. Co rozumiem i co akceptuję.
– Krótkie pytanie: jak definiuje pan literaturę rozrywkową.
– Ja nie definiuję literatury rozrywkowej. To mnie ten problem podrzucono. To nie ja ogłosiłem manifest literatury rozrywkowej w 1985 na zjeździe fantastów w Warszawie.
– No dobrze. Ale im chodziło przede wszystkim o pisanie rzeczy dobrych warsztatowo.
– A komu chodzi o pisanie niepoprawne warsztatowo?
– Mogę pokazać w „Fantastyce” kilka rzeczy niepoprawnych warsztatowo.
– A w tomiku „Robimy rewolucję” nie pokażesz takich rzeczy?
– Tamte mogą być nudne, ale przynajmniej wiadomo o czym są.
– Widzisz, dotykamy problemu gustów i tak zwanych wewnętrznych patriotyzmów. Ty mówisz w imieniu jednej grupy, ja mówię w imieniu drugiej.
– Powiedział pan, że jak opowiadania rozrywkowe dostają Nagrodę Zajdla, to Zajdel się w grobie przewraca. Zajdel też pisał opowiadania rozrywkowe, ten cały cykl o kosmicznym podróżniku to jest przede wszystkim „jajo”.
– Posłuchaj. Jesteśmy w szponach pewnego języka i w szponach pewnego sporu.
Nikt poza zboczeńcami i zawodowcami, którzy recenzują książki, nie czyta literatury, żeby zrobić sobie przykrość. To, co ktoś znajduje w literaturze to skomplikowana sprawa.
Jeden chce znaleźć kogoś takiego jak on sam, a inny chce znaleźć kogoś innego. Ktoś chce zrozumieć dokładniej siebie, ktoś inny kobietę, albo obcość. Czytamy literaturę, a literatura spełnia się również poza ideami, ja to wiem. Wiem, że są prawicowi pisarze, na których lewicowcy przeklinają, ale mówią „to jest dobra literatura” i odwrotnie. To jest ponad podziałami ideowymi.
W literaturze, którą ja nazywam literaturą bez przymiotników, jest jakaś szlachetność zamiaru, wykonania, szlachetność wobec wewnętrznych porywów, wobec tego, na co w taki umowny, metafizyczny sposób świat czeka.
Natomiast w tym, co ja nazywam literaturą rozrywkową jest efekt powtarzalności. Próba rozegrania jeszcze raz pewnych schematów, które się kiedyś sprawdziły. Próba opowiedzenia jeszcze raz tej samej historii, która przyniosła profit.
Skąd się wzięło pojęcie literatury rozrywkowej? Czy wyobrażasz sobie, że gromadzą się pisarze, którzy mają na koncie pięć, dziesięć książek; jeden jest noblistą, drugiemu trzy książki sfilmowano, a trzeci – powiedzmy – jest analizowany na uniwersytetach i mówią „musimy zacząć pisać literaturę rozrywkową”. Taka scena jest nie do wyobrażenia. Kto wymyślił pojęcie „literatury rozrywkowej"? Chłopcy którzy strasznie chcieli pisać, a jedno co mieli to „naczytanie” pewnych konwencji. I chcieli zrobić jeszcze siedemset pięćdziesiąte ósme opowiadanie o zbuntowanym robocie i 1236 o obcym co się zamienia w coś innego.
To znaczy, że pojęcie literatury rozrywkowej zostało wprowadzone na rynek przez chłopców, którzy chcieli drukować. Pojęcie i sposób, w jaki to zostało wprowadzone jest mniej więcej opisane w moim tekście „Kwadrans z grafomanem”.
Jest to jakby kamuflażowa ideologia pod tytułem „Musicie nas drukować, bo my chcemy! I towar musi być jasno określony!”. Literatura nie jest umową, jaką chcący pisać człowiek zawiera ze społeczeństwem, że co ja napiszę to mi wydrukujecie. Literatura jest ryzykiem, że książka nie wyjdzie, że wyjdzie zupełnie coś innego niż zamierzył. To jest pewna gra o wielkość i gra o prawdę.
– O jaką prawdę?
– O tego prawdę, który chce ją napisać. Tylko są prawdy prawdziwe i prawdy zakłamane. Trzeba wyrwać kawałek duszy, oszlifować go z pewną precyzją i położyć na ladzie. A oni, „nie, nie, żadnej duszy. My chcemy żeby było tak, tak tak, i już ma być do druku”.
– Na litość boską, Robert Silverberg pisze tak samo, a Pan go publikuje.
– Tak samo?
– Na zimno. On sobie wymyśla historyjki, sprzedaje je i z tego żyje. Kiedyś powiedział, że pisze na zamówienie, że musi mieć zapłaconą zaliczkę, żeby napisać opowiadanie.
– Zrobiliśmy w 1990 sondę wśród pisarzy i Harrison albo Brunner, nie pamiętam już kto powiedział nam: „Na litość boską, nie pozwólcie spieprzyć wam fantastyki, to jest zbyt ważna rzecz, nie pozwólcie z niej zrobić taniej zabawy i grafomanii. Brońcie fantastyki i drukujcie tylko najlepszych. Nie pozwólcie tego zgnoić”. Powiedział nam to. Wrzeszczał. Stary pisarz.
Być może sam miał na koncie jakieś rzeczy poronione. I wie, dlaczego się je robi i dlaczego chce się je wydrukować. Mówił „Nie zmarnujcie tego gatunku”.
Moja filozofia jest taka: jeśli idziesz do kiosku i kupujesz „Fantastykę” to wiesz, że za tym stoi pewna, przynajmniej próba, duchowej wielkości. Pewna próba emocjonalnej uczciwości, pewien wymach w stronę artyzmu i sztuki.
Mówi to człowiek, który się poznał na Sapkowskim, na Dukaju, na Żerdzińskim, na Białołęckiej, Baranieckim. To po prostu z tej filozofii się wzięło.
– To jeśli już o tym mówimy – dlaczego odrzucił pan „Ruch Generała” Dukaja?
– Powiedziałem, że to jest za długie, że to się nie mieści, czy nie ma czegoś innego, lepszego. To było po jakichś dwóch zamieszczonych opowiadaniach Dukaja. Szukałem czegoś lepszego. To jest powieść eksperymentująca. To znaczy długa nowela. Odrzuciłem „Ruch Generała” dlatego, że nie odrzuciłem „Irrehaare”, dlatego, że nie odrzuciłem „Szkoły”. Uważałem je za bardziej dynamiczne, bardziej zwarte. Pismo nie jest antologią tekstów Dukaja. Wiesz ile to opowiadanie ma stron?
Druk opowiadania polskiego powyżej sześćdziesięciu stron w tym piśmie zdarza się od sześciu lat. Kiedy drukowałem „Irrehaare” musiałem walczyć o miejsce Dukaja wśród współpracowników, opublikowałem jakieś jego opowiadania, mam inne w planie…
Przychodzi „Ruch Generała”, który według moich kategorii lepiej wypadnie w książce, niż w piśmie. Do pisma jest trochę za ciężki. Na pewno by się mówiło, że Dukaj nie jest taki dobry jak poprzednio.
Ja odrzuciłem „CyberJoly Drim”. Odrzuciłem Brzezińską. Natomiast z Dukajem była inna rozmowa: czy nie ma czegoś innego, to jest za długie, czy nie można tego dopracować. Ja mam mało miejsca. W tygodniku drukowałbym wszystko i nikt by nie dał rady tego przeczytać.
– Ja chciałem poddać w wątpliwość to, że to nie jest najlepsze opowiadanie Dukaja. Z różnymi ludźmi stykam się w fandomie i od prawie wszystkich słyszę jeden głos: to jest jeden z najlepszych tekstów jakie napisał Jacek Dukaj.
– Boję się, że mieliśmy do czynienia z inną wersją tego opowiadania. Ja również długo dyskutowałem nad pierwszą wersją „Gniazda Światów” Huberatha, ale to było w 1991 i długo pracowałem nad „Drugą podobizną w alabastrze”. Przekonałem Zyska, że to jest bardzo dobra książka, ale trzeba ją zredagować. Każdą stronę.
« 1 2 3 »

Komentarze

08 I 2020   19:44:27

Jacek Dukaj jest grafomanem. Kompletnym. Nie da się czytać jego "dzieł", a dziwny język i specyficzny debilizm mający uchodzić za intelektualizm, przykrywa braki pomysłowe i potwierdza grafomanię najniższych lotów.

09 I 2020   01:29:43

Pójdźmy dalej: skoro nie jestem w stanie przeczytać podręcznika do fizyki kwantowej oznacza to , że fizycy kwantowi są pseudonaukowcami i szarlatanami.

09 I 2020   10:51:59

I in extremis- skoro nie potrafię zrozumieć połowy wywodów z książek filozoficznych, to oznacza że są bandą baranów coś mącących po pijaku

27 XI 2022   17:54:24

@freynir: A nie są?

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Nie ma jednego postmodernizmu
— Maciej Parowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.