Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andrzej Pilipiuk

ImięAndrzej
NazwiskoPilipiuk
WWW

Jestem kapitalistą

Esensja.pl
Esensja.pl
Andrzej Pilipiuk
Zapraszamy do lektury wywiadu z Andrzejem Pilipiukiem – autorem wielu opowiadań i powieści, laureatem Nagrody im. Janusza A. Zajdla. W imieniu Esensji z pisarzem rozmawiają Sebastian Chosiński i Michał R. Wiśniewski.

Andrzej Pilipiuk

Jestem kapitalistą

Zapraszamy do lektury wywiadu z Andrzejem Pilipiukiem – autorem wielu opowiadań i powieści, laureatem Nagrody im. Janusza A. Zajdla. W imieniu Esensji z pisarzem rozmawiają Sebastian Chosiński i Michał R. Wiśniewski.

Andrzej Pilipiuk

ImięAndrzej
NazwiskoPilipiuk
WWW
Esensja: Jesteś ogromnie pracowity. Jeśli akurat nie piszesz opowiadań z Jakubem Wędrowyczem w roli głównej, to zajmujesz się bohaterkami znanymi z „Kuzynek”, ewentualnie – jako Tomasz Olszakowski – wskrzeszasz po raz kolejny postać Pana Samochodzika… Jak udaje Ci się ciągnąć jednocześnie tyle srok za ogon?
Andrzej Pilipiuk: W sumie nie jestem jakoś szczególnie pracowity. Gdy kiedyś policzyłem średnią roczną, wyszło mi około czterech napisanych stron dziennie. Problem polega więc raczej na tym, że to inni są dużo bardziej leniwi… Co do ciągania srok – wolę to nazywać wieloma kierunkami natarcia. Faktycznie, uprawiam kilka poletek – właśnie dlatego, żeby nie mieć problemów z wydajnością. Pisanie na jeden temat szybko nuży. Dlatego skaczę sobie, bawiąc się różnymi konwencjami.
E: Czy myślałeś o tym, aby jednak nieco zwolnić tempo i napisać coś, co bardziej zapadnie w pamięć?
AP: Tylko po co w tym celu zwalniać tempo, które i tak jest, moim zdaniem, zbyt niskie?
E: Spośród kilku gatunków literackich z okolic fantastyki, jakimi się do tej pory zajmowałeś, zabrakło – chyba najbardziej ukochanej przez fanów science fiction – space opery…
AP: Space opera to faktycznie kierunek bardzo u nas niedoceniany i, co tu dużo mówić, zaniedbany. Mam w planach drobne opowiadanie – takie na około 20 stron, utrzymane w tym właśnie duchu. Pewnie nie będzie w nim wysadzania w powietrze całych galaktyk ani temu podobnych fajerwerków, ale trochę kosmosu zobaczmy przez iluminatory…
W przyszłości – kto wie – może coś na ten temat jeszcze machnę. Ale moja proza to raczej to, co nazywają fantastyką bliskiego zasięgu. Wolę, gdy moi bohaterowie rozbijają się po Ziemi.
E: Wykształcenie, jakie zdobyłeś na studiach uniwersyteckich, często wykorzystujesz w swojej prozie. To zresztą ostatnio dość modne, wielu polskich pisarzy fantastycznych bazuje na historii. Brakuje interesujących tematów w naszej teraźniejszości, a może twórców zawodzi wyobraźnia?
AP: Pisanie na tematy, które dobrze się zna – jest bardzo wygodne. Nie wymaga dodatkowego studiowania źródeł. Staram się możliwie starannie sprawdzać realia, chociaż nie zawsze mi to wychodzi. Gdybym akcję mojej książki miał zaczepić o obyczaje ludu Chazarów, musiałbym doczytać. Dlatego wolę poruszać się na bezpieczniejszym terenie. Bazowanie na historii, przekształcanie jej w historię alternatywną, osadzanie wątków fantastycznych lub nadprzyrodzonych w konkretnych sytuacjach, jest ostatnio bardzo modne na Zachodzie. Być może to, co dzieje się u nas, to jakieś odbicie tamtych zjawisk? Nie wiem, na ten temat powinien wypowiedzieć się ktoś lepiej zorientowany.
E: Pogdybajmy sobie. Jaką powieść chciałbyś jeszcze napisać, a czego na pewno nigdy nie napiszesz?
AP: Jak liczę, przede mną jeszcze co najmniej 20 lat bardzo intensywnej pracy. Z pewnością napiszę całą masę różnych książek. Nie mogę więc odpowiedzieć na pytanie, czego nie napiszę. Jest kilka tematów, które mnie nie interesują. Np. bardzo nie lubię fantasy.
Co chciałbym napisać? Niebawem siadam do tworzenia cyklu powieściowego, pt.: „Oko Jelenia”. Przypuszczam, że historię tę zawrę w jakichś 5-7 tomach.
E: A o czym traktowałby tekst, o którym pisałeś w Fahrenheicie: „Mam w dłoniach potencjalny zapalnik bomby atomowej…”?
AP: Powiedzmy, że wiem co i jak napisać, żeby – umiejętnie manipulując faktami – doprowadzić do erupcji nienawiści większej niż ta w Jedwabnem.
E: Z którego ze swoich utworów jesteś zadowolony najbardziej, a który udał Ci się najmniej?
AP: Uważam trylogię o kuzynkach Kruszewskich za w miarę udaną – jednak, jak sadzę, te naprawdę dobre teksty dopiero napiszę. Myślę, że krokiem w dobrym kierunku jest mikropowieść „Atomowa Ruletka” oraz powstająca pomalutku jej kontynuacja pod tytułem „Teoria pola”. Co do najsłabszych – było ich trochę. Przygotowując zbiorek „2586 kroków”, przejrzałem stare opowiadania i w rezultacie około dziesięć odrzuciłem. Były wśród nich i takie, które kiedyś opublikowałem: „Hela”, „Accla”, „Brama”. Mało kto już je pamięta i niech spoczywają w pokoju. Może kiedyś siądę i napiszę je od nowa…
E: Już parę lat temu zapowiadałeś cykl powieści fantastycznych dla dzieci, wzorowanych na twórczości Kira Bułyczowa. W środowisku mówi się o kolejnych tomach „Operacji Dzień Wskrzeszenia”, a książek jak nie było, tak nie ma…
AP: Dwa pierwsze tomy „Dnia Wskrzeszenia” są gotowe. Faktycznie, w Polsce praktycznie nie ma wydawców gotowych zaryzykować wydawanie takiej literatury. Jeśli już – publikuje się rozmaite gnioty, które „sprawdziły się” na Zachodzie. Wielki sukces Heńka Garncarza, moim zdaniem, jest nie tylko wywołany przy pomocy reklamy, ale i stanowi dowód potwornego głodu na naszym rynku.
W każdym razie nie zaniedbuję tego tematu – niebawem ukaże się pierwszy tom „Norweskiego Dziennika”, trzytomowego cyklu przeznaczonego dla trochę młodszego czytelnika. To będzie prosta historia o chłopcu, którym, na skutek pechowego zbiegu okoliczności, zainteresowało się radzieckie KGB. Opowieść dość klaustrofobiczna, bohater długo nie będzie w stanie odgadnąć, kto jest przyjacielem a kto wrogiem…
E: We fragmencie „Norweskiego dziennika” malujesz bardzo negatywny obraz szkoły. To jedno z Twoich idee fixe. Co sądzisz o odpowiedzialności pisarza, w którego ręce powierzony zostaje, nie do końca przecież ukształtowany, światopogląd młodego, podatnego na wpływy człowieka?
AP: Większość opisywanych przeze mnie scen szkolnych zdarzyła się naprawdę. Mam o tej instytucji opinię jednoznacznie negatywną. Jest to obrzydliwe miejsce, gdzie poniża się godność człowieka i gdzie charakter młodego człowieka ulega niejednokrotnie trwałemu wypaczeniu. Szkoła zapracowała sobie na taką opinię w ciężkim pocie czoła. Dwanaście lat musiałem znosić humory ludzi, którzy powinni siedzieć w szpitalach psychiatrycznych, frustratów, odreagowywujących na uczniach swoje kompleksy i niepowodzenia życiowe. Spotkałem kilku porządnych nauczycieli, ale mogę ich policzyć na placach jednej ręki.
Nie poczuwam się do żadnej odpowiedzialności. Ta ohydna totalitarna struktura musi zostać całkowicie zlikwidowana. Niestety, jak na razie jest odwrotnie. To instytucje oświatowe na każdym kroku niszczą np. edukację domową.
E: Udaje Ci się żyć z pisarstwa? Co trzeba zrobić, żeby pisarze zarabiali lepiej i nie musieli chwytać się chałtur, by przeżyć kolejny miesiąc?
AP: Myślę, że każdy, kto jest w stanie pracować z moją wydajnością, tzn. średnio ok. 4 strony dziennie, a przy tym potrafi pisać na tyle ciekawie, żeby ludzie chcieli to czytać, jest w stanie z pisania wyżyć. Na pewno wiele można jeszcze poprawić – dopiero powstaje grupa nowoczesnych wydawców rozumiejących znaczenie dystrybucji i reklamy. Rynek książki w Polsce, po latach publikacji pseudoliterackiego bełkotu, znajduje się w stanie kompletnie katastrofalnym, jednak sądzę, że w ciągu kilku najbliższych lat powinien odbić się od dna.
Co do chałtur – przeżyłem kilka lat pisząc chałtury i czekając na wydawcę, którego skuszą moje teksty. I jakoś się udało.
E: Znany jesteś, podobnie zresztą jak Rafał Ziemkiewicz, z jasno określonych poglądów politycznych, w których nie ma miejsca na socjalizm. Odnosisz wrażenie, że bolszewizm – choćby w zakamuflowanej formie – naprawdę wraca, czy jest to jedynie złudzenie tych, którzy go nigdy nie zaznali?
AP: Socjalizm wraca na potęgę – choć tak po prawdzie nigdy nie odszedł zbyt daleko. Wraz z nim wraca stare. Stosunki w pracy przypominają jako żywo te z filmów Barei. Wszechwładni kierownicy, niewykonalne zadania, poniżanie pracownika na każdym kroku. To wszystko stanowi prostą projekcję socjalistycznego chamstwa, rzutowaną na pseudokapitalistyczną rzeczywistość.
Społeczeństwo jest edukowane w nienawiści do bogatszych, pracowitszych, bardziej zaradnych. Nienawiść do „spekulantów”, badylarzy, prywaciarzy etc., jak widać, przetrwała zmianę ustrojową. Tylko że nienawiść i chęć rozdrapania bogactw nie doprowadzą do wzrostu gospodarczego czy choćby wzrostu poziomu życia…
Jestem kapitalistą i wierzę, że dobijać się majątku należy ciężką pracą całych pokoleń. Tylko jak to zrobić, gdy wszechwładne państwo rabuje systematycznie i brutalnie wszystko, co człowiek wypracuje? Nie da się robić inwestycji, bo nie można zgromadzić na nie środków.
E: Kto w Tobie przeważa – kapitalista czy konserwatysta?
AP: Kapitalizm opiera się dziś na ideologii konserwatywno-liberalnej. Tu nie ma co przeważać – to elementy jednej układanki.
E: W niektórych Twoich tekstach („Dziedziczka”, „Samolot do dalekiego kraju”) widać tęsknotę za kimś, kto przyjdzie i zrobi porządek. Nie obawiasz się takiego „powrotu króla”, który wcale nie musi być nieomylny?
AP: Nie liczę na taki powrót. Niestety. Porządek mógłby przywrócić ktoś dysponujący wizją, inteligencją i realną władzą. Ci, którzy mają władzę w naszym kraju, to karły moralne i intelektualne. Ci, którzy powinni ją sprawować, zostali zepchnięci na margines.
E: Parę lat temu rozeszły się pogłoski o przygotowaniach do adaptacji filmowej opowiadań o Jakubie… To był żart, czy takie plany rzeczywiście się pojawiły? A jeśli tak, dlaczego dotąd nie zostały zrealizowane?
AP: Plany takie faktycznie były i to dość zaawansowane. Był gotowy scenariusz, częściowo storyboard, wykonaliśmy dokumentację filmową plenerów. Niestety potem przyszedł Rywin do Michnika i kinematografia w Polsce fiknęła koziołka…
Na razie nie wygląda to dobrze. Koszt kręcenia takiego filmu nie jest jakoś szczególnie zaporowy – potrzeba kilkaset tysięcy złotych. Tylko najpierw trzeba je mieć…
E: Fascynuje Cię historia Rosji, zapewne także literatura tego kraju… Czy Twoi literaccy mistrzowie to głównie Rosjanie, czy spoglądasz też czasami w inne strony świata?
AP: Rozglądam się dość intensywnie – czytuję niekiedy rzeczy naprawdę dziwne – ale generalnie niewiele znajduję literatury naprawdę wartej poczytania. Czytałem sporo prozy rosyjskiej, ale moim ulubionym pisarzem jest Gruzin – Nodar Dumbadze.
E: Myślałeś kiedyś o napisaniu powieści stricte historycznej czy też historyczno-przygodowej? Biorąc pod uwagę Twoje zainteresowania i sprawność warsztatową, mógłbyś sobie świetnie poradzić w literaturze nawiązującej do dokonań Aleksandra Dumasa czy Henryka Sienkiewicza…
AP: „Oko Jelenia” będzie powieścią fantastyczno-historyczno-przygodową… ;-)
koniec
28 maja 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Ścieżka, którą kroczy niewielu
— Andrzej Pilipiuk

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.