Tako rzecze Sarturus z Szopinberga, albo dzielny Rosselin z FertuRomuald PawlakTako rzecze Sarturus z Szopinberga, albo dzielny Rosselin z FertuAK: Można powiedzieć, że cykl mocno promuje przyjaźń, za to w miłości już bywa różnie. Rosselin w „Wojnie balonowej” niby kocha rudowłosą narzeczoną, ale jednak robi wszystko, żeby się nie ożenić. To po co ów mag pakował się w taki związek, skoro ewidentnie widać, że woli być wolnym ptakiem? RP: Przyjaźń jest tu ważna, ale nie cukierkowa. Nie ma przyjaźni bezwarunkowej, moim zdaniem. Bezwarunkowa bywa miłość. Ale przecież nie międzygatunkowa, tego by jeszcze brakowało… I smok, i mag są egoistami, nic więc dziwnego, że mają rozbieżne interesy. A że Rosselin kocha Annabell, ale jednocześnie nie czuje się gotów do osiadłego życia? Przecież to normalne. On jest młody, a dopiero niedawno wszedł w wielki świat, trochę wciąż jest nim zachłyśnięty. Nawiasem mówiąc, nie znajdziesz ani jednego słowa, że on swojej dziewczyny nie kocha, wręcz przeciwnie. Idzie tylko o to, że ona go kocha i chce ślubu, a on się wykręca, bo mu wystarcza miłość. Jakie to znajome i ludzkie, prawda? Przecież w tej chwili chyba z połowa związków w Polsce tak wygląda. AK: Czyli poniekąd rzeczywistość dostarcza ci pomysłów do tworzenia tego cyklu… Są tu jakieś historie z życia wzięte, wkomponowane w pawlakowy świat? RP: We wszystkim, co piszę, ukrytych jest sporo prawdziwych osób, emocji, historii z życia wziętych… Ja tak naprawdę przetwarzam, mało wymyślam. Na przykład czytelnikom „Wojny balonowej” może się wydawać, że projektant wnętrz chodzący ze swoim żółwiem to mój wynalazek. A tymczasem widziałem popularnonaukowy film o zwierzętach trzymanych przez ludzi w miastach. Pewien nowojorczyk wyprowadzał takiego drapieżnego żółwia na ulice. I zwierzę naprawdę ścigało damy z umalowanymi na czerwono paznokciami u stóp. Ukradłem to. Podobnie z wplataniem rzeczy historycznych – po co mam wymyślać jakieś anegdoty, gdy wystarczy wykorzystać te znane? AK: Postaci mają swoje pierwowzory z Twojego otoczenia? RP: Nie mogę się przyznać, kto jest kim, bo mnie wyprocesuja do ostatniej literki, ale owszem – po moich książkach chadzają żywi ludzie. Rzadko wzięci dosłownie, prędzej z kilku osób biorę interesujące mnie cechy i lepię z nich konkretną postać. Ale bywa, że zmieniam tylko drobne szczegóły. Susza ma tendencję do przechodzenia w pożar. Chociaż nie każda. Czasem susza wymaga potopu, czyli tendencję ma dokładnie odwrotną. Jak widać, wszystko jest względne. (Rozważania filozoficzne Rosselina) AK: Zastanawiam się nad postacią Rosselina. Z jednej strony ten bohater bywa nielogiczny, dzięki czemu ładuje się w kłopoty, czasem zanim coś przemyśli, podejmuje działania, a z drugiej strony pojawiają się jego myśli natury filozoficznej. Skąd u takiego lekkoducha takie rozważania i zamiłowanie do Sarturusa z Szopinberga? RP: Ludzie to nie automaty i to, że coś wiesz, nie oznacza, że postąpisz w sposób wyrozumowany, bo często emocje biorą górę. I to nie tylko w literaturze, spójrz na wydarzenia historyczne, ile tam nieracjonalnych, nieprzemyślanych działań, podyktowanych impulsem, albo wynikłych z błędnej oceny. Już pomijam, że korzystam z konwencji sowizdrzalskiej, która mnie rozgrzesza, ale gdyby decydowała racjonalność – nie miałabyś literatury, tylko jakąś „sterylną” rzeczywistość. W życiu tak to nie funkcjonuje. A wspomniany filozof, którego z takim uwielbieniem cytuje Rosselin, istniał naprawdę. Wypowiadał się szeroko o wolnej woli, o moralności i podobnie poważnych sprawach. Ale gdy krytycy zwrócili mu uwagę, że nie przestrzega w życiu sformułowanych w swych księgach zasad, odparł: - A czyż filozofowie muszą żyć zgodnie z głoszonymi przez siebie regułami? AK: Artur Schopenhauer, jeden z Twoich ulubionych filozofów… RP: Tak. Wywarł na mnie spory wpływ, porównywalny jedynie z Zofią Kossak i Ursulą Le Guin. Dążąc do pewnego ideału, miał zarazem świadomość ludzkich ograniczeń. Chcesz zepsuć zupę, daj chłopu sól. Daj babie magię, a świat cały zepsuje (Jeden z poglądów Rosselina) AK: Potrafisz się śmiać z tego, co napisałeś? A może też testujesz na znajomych to, co już napisałeś, czy aby na pewno jest śmieszne? RP: Pewno chcesz prawdy i tylko prawdy, co? AK: Tylko prawda nas wyzwoli. RP: Ja się świetnie bawię pisząc te komediowe historie. Śmieję się z nich. Może dlatego też polubili je czytelnicy, bo to nie przymus ani zimna kalkulacja decydowały o napisaniu „Rycerza bezkonnego” czy „Czarem i smokiem”, ja naprawdę mam takie chore poczucie humoru. Ale testuję swoja drogą. Na razie jestem niezadowolony z efektu, bo nikt nie rozpuknął się ze śmiechu. Ale może przy jakiejś następnej książce? AK: Mnie niewiele brakowało. Wiele razy jadąc trójmiejską, jakże szybką kolejką miejską parskałam ze śmiechu, co budziło dziwne reakcje wśród współpasażerów. Niektórzy kręcili głowami z politowaniem, inni śmiali się ze mnie. Tak dobrze bawiłam się tylko przy Don Kichocie, to nie wystarczy? Jeszcze rozpuknięcia Ci trzeba? RP: To wystarczy, nie łaknę krwi. Dobra zabawa też wydaje mi się wiele warta. |
O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch
więcej »Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.
więcej »Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wolę być wolny niż ważny
— Romuald Pawlak