Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna Jupowicz-Ginalska
‹Dobrymi intencjami to piekło brukują›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna Jupowicz-Ginalska
TytułDobrymi intencjami to piekło brukują
OpisAutorka pisze o sobie:
Prywatnie: szczęśliwa mama małego Stasia i równie szczęśliwa żona Jacka. Miłośniczka popkultury, podróży, dobrej kuchni i muzyki (raczej metalowej). Fanka tatuaży i wschodnich sztuk walki.
Zawodowo: specjalista ds. PR z ponad dziesięcioletnim stażem, doktor nauk humanistycznych, wykładowca w Instytucie Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Autorka pierwszego w Polsce podręcznika akademickiego na temat marketingu medialnego oraz wielu artykułów o środkach przekazu. Obecnie pełni funkcję Pełnomocnika Dziekana Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW ds. Promocji.
Gatunekfantasy

Dobrymi intencjami to piekło brukują – część 3

« 1 8 9 10 11 »

Anna Jupowicz-Ginalska

Dobrymi intencjami to piekło brukują – część 3

– Och, bo tak. Co za głupie pytanie! – westchnął zdeprymowany czarodziej i szeroko się uśmiechnął. – Wezmę to, dobrze, dziecko?
– Mój pistolet… – szepnął funkcjonariusz.
Zanim upadł, Dyfuzjusz wyszarpnął mu z dłoni broń. Przypatrzył się jej z nabożną czcią. Była leciutka, wyprofilowana, świetnie leżała w ręce.
– PIS-TO-LET… – cichutko powtórzył mag. – Jak ładnie.
Na rynek wjechały kolejne pojazdy o migotliwych światłach. Utworzyły półkole od strony dwuwieżowego budynku. Wysypali się z nich mundurowi, ubrani w czarne, pękate napierśniki.
Sh’elala rąbała na lewo i prawo, odganiając napierający na nią tłum. Obręcze portalu niemal się zatrzymały. Jednooka była prawie na miejscu. W biegu naciskała kolejne przyciski, próbując wystukać odpowiednią kombinację kodu. Przypomniała sobie układ cyfr, dzięki któremu dostała się do środka wieży Dyfuzjusza.
22072007.
Portal drgnął.
Czarodziej ściągnął brwi, zafrasował się.
Tak mało czasu, a tu taka zagadka… Zaraz, zaraz… Jak to było…? Oko kliknęło, przywołując niedawne wspomnienia. A, tak. Tu trzeba odciągnąć, tu przyłożyć… Wycelować. Oj, starość nie radość, niewiele widać. Wzrok już szwankuje… Może by tak zmienić soczewkę? Na tę, na przykład. Ooo! Teraz jest wyśmienicie! Więc wycelować.. I nacisnąć tutaj, na dole. Na demony! Jaki odrzut!!
Huknęło.
Dyfuzjusz ze złością zmarszczył brwi. Nie trafił.
Należy spróbować jeszcze raz. Tu trzeba więcej precyzji.
Strzelił raz jeszcze.
Pocisk sięgnął celu. Jeden z nadbiegających mężczyzn upadł, trafiony w czaszkę. Można powiedzieć, że kompletnie stracił głowę… Czarodziej aż podskoczył z radości. Co za potężny oręż! Ach, poznać jego działanie i wykorzystać je w walce z innorasowcami!
Atakujący funkcjonariusze uformowali zwarty szyk, zastawiając się przezroczystymi tarczami.
– Rzuć broń! – rozkazał jeden z nich, do wzmocnienia głosu używając tuby.
Dyfuzjusz zachichotał i w odpowiedzi popukał się w czoło. Zamiast spełnić prośbę, znowu wystrzelił. Tym razem zrobił to na chybił trafił.
– Cel… – nakazał głos.
Sh’elala wskoczyła do środka portalu i wyczyściła go z ciekawskich.
Pilot zabłysł. Obręcze poruszyły się, nabierając coraz większego tempa.
– Pal!! – Mundurowi strzelili.
Czarodziej przywołał najpotężniejszy czar ochrony, jaki znał.
Małe, metalowe kulki uderzyły w migotliwą sferę otaczającą maga. Straciły impet i jak groch upadły na ziemię, turlając się tuż pod stopy Dyfuzjusza.
– Teraz ja! – krzyknął radośnie, odwdzięczając się zaklęciem burzy ognia.
Potem pokuśtykał pospiesznie w stronę portalu.
Niebo przesłoniła ciężka, pomarańczowa chmura. Kłęby płomieni opadły parzącym deszczem na przerażonych mężczyzn. Bitewny szyk rozpadł się: ludzie w palących się ubraniach poupadali na bruk, próbując zdusić ogień.
Czarodziej w ostatniej chwili wpadł do portalu i wziął na cel Sh’elalę.
Pożoga, śmierć, wrzask, chaos i wycie kolejnych pojazdów – oto, co zostawili po sobie Dyfuzjusz i morderczyni. Uczestnicy tego zdarzenia długo nie mogli zapomnieć dnia, kiedy krakowski rynek spłynął krwią.
• • •
– Przed tym nie uciekniesz – rzekł triumfalnie Dyfuzjusz, trzymając Sh’elalę na muszce. – Oddaj nawigator.
Jednooka w napięciu patrzyła na czarny wylot lufy.
Szlag by to trafił. Widziała szkody, jakie wyrządziła ta broń. Nawet miecz nie był tak precyzyjny i szybki. Morderczyni ścisnęła mocniej pilota.
Czuła, że przegrywa.
Bez sensu. Bohaterska ofiara Lotra, obietnica zapłaty w Silva Rerum, próba ocalenia grodu – to wszystko spełzło na niczym.
I co? Dać się zabić teraz, czy jednak troszkę później, gdy już wylądują w Metakanie?
Zabójczyni schowała miecz.
– Grzeczna dziewczynka. – Metalowe zęby Dyfuzjusza błysnęły w radosnym uśmiechu. – Połóż nawigator na ziemi i popchnij do mnie nogą. Nie dam się nabrać na twoje sztuczki.
Kobieta odwzajemniła uśmiech. Wyciągnęła rękę i… Zacisnęła palce, zgniatając przyrząd.
Zarysy żelaznej komnaty maga w Ołogrodzie rozmyły się, a pilot zaskwierczał, zaświergolił i pękł.
– Nie!!! – ryknął wściekle mag.
– Tego się nie spodziewałeś, co? – Otworzyła pięść, niemal pod nos podtykając mu dymiące trybiki i sprężynki.
Dom Dyfuzjusza znikł. Portal zatrzeszczał, po raz ostatni zmieniając miejsce docelowego lądowania.
– Tyle… – syknął starzec, a jego oczy błysnęły białkami. – Tyle lat pracy… Tyle trudu…
– Ojej – zarechotała, patrząc, jak palec maga naciska na spust i uwalnia pocisk.
Rozpędzona kula natychmiast sięgnęła celu. Nie pomogła nawet mithrilowa kolczuga.
Sh’elala zakaszlała, chwyciła się za brzuch.
Cofnęła rękę. Krew. Moja krew. Jak dawno nie widziałam jej w takiej ilości…!
Chwiejnie opadła na kolana.
Czarodziej warknął:
– Wykrwaw się, żmijo. Sssss… – dodał mściwie. – Ze świadomością, że wygrałem.
Portal zachrzęścił, osiadając na czymś miękkim i szeleszczącym. Mgła opadła. Dyfuzjusz jakby nigdy nic minął Sh’elalę, po drodze ją popychając.
Kobieta uderzyła głową o metalową podłogę machiny. Zanim krew zalała jej oko, zauważyła gęstwinę winorośli. Ich szum zagłuszał oddalające się kroki czarodzieja i kołysał ją do wiecznego snu.
• • •
Dyfuzjusz zostawił umierającą Sh’elalę.
Kuśtykał w dół wzgórza. Podśpiewywał radośnie, czując jak przepełnia go poczucie zwycięstwa. Oczyma wyobraźni zobaczył całą swoją przyszłość: splendory w Metakanie, miejsce w Radzie Czarodziejów, podziw Calty.
Stracił portal, to prawda. Kto wie, może nawet przepadło i zwieńczenie przejścia, które zasilało cały mechanizm. No cóż, budowa sieci portali opóźni się najwyżej o paręnaście lat. Na szczęście los dwojako zrekompensował utratę nawigatora. Po pierwsze, mag pozbył się jednookiej wszy, która niemal pokrzyżowała mu wszystkie plany. Co prawda przy okazji stracił Lotra, ale to nastąpiłoby prędzej czy później. Bratanek stanowczo za dużo wiedział.
Po drugie: Dyfuzjusz zdobył TO.
Poklepał z ukontentowaniem brzuch. W metalowych ściankach skrytki obijała się broń z innego świata, ów PISTOLET, który za pomocą malutkiej kuleczki potrafił przebić nawet mithril.
Czarodziej postanowił pokazać nieznany oręż Calcie. Był pewien, że ten widok rzuci wszystkich na kolana. Podobnie zresztą jak jego nowy plan.
Mag zdążył już wymyślić, co powinny produkować fabryki w Metakanie.
Po cholerę komu kolejne zastępy smoczych mechatronów i golemów? Przyszłość walki z innorasowcami leżała tutaj, w brzuchu czarnoksiężnika.
Wystarczyło tylko rozgryźć maszynerię broni, a o to Dyfuzjusz już się nie martwił.
Wiedział, że da radę, bo zaprawdę: był świetnym magiem mechanicznym.
I, gdy tak sobie przemierzał świat, w pewnej chwili zaczął współczuć innorasowcom.
– Ojojoj – powiedział zmartwiony i zaniósł się głośnym, niepoprawnym politycznie śmiechem.
• • •
Henrietta wraz z Radą Magistratu, Gestleiterem oraz kilkunastoosobową obstawą wkroczyła do wieży czarodzieja. Minęły już dwa dni, odkąd Sh’elala przyjęła zlecenie.
Krasnoludzica była dzisiaj w wyjątkowo podłym humorze. Rano doniesiono jej, że pojmani Soarowie zmarli. Sekcja wykazała, że się potopili.
Jasne. W celi może i było wilgotno, ale żeby aż tak?!
Rozwiązanie zagadki przyszło samo. Po paru godzinach posłaniec dostarczył list od zarządcy dzielnicy portowej, który w szczegółowych słowach zdawał relację ze szkód, jakie poczynił przedwczorajszy potworny sztorm. Krasnolud Avistagr pisał dalej o zaginionych statkach, wśród nich wymieniając Zimną Aurarę. Potem prosił o znaczną zapomogę na odbudowę dzielnicy, ale burmistrz już tego nie czytała, przekazując dokument Skolvitzowi.
« 1 8 9 10 11 »

Komentarze

05 I 2012   01:58:39

Przeczytałam wszystkie części do końca. Genialne, wciągające i bardzo oryginalne. Połączenie Steampunka z fantasy. Najlepsza była główna bohaterka i krasnoludzica, burmistrz. Polecam każdemu :D

01 VII 2013   13:55:15

Atrybucja dialogu zniechęca do czytania. Nic tylko warknął, westchnął, syknął ...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.