Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 2

« 1 2 3 4 5 11 »
– Wątpię. Jestem tu z prywatną wizytą i mam zamiar niebawem się pożegnać.
– Dość to bezczelne, co mówisz, zważywszy, że jesteś w samym środku mojej twierdzy, wśród moich ludzi, tylko ze swoim… przyjacielem – uśmiechnął się kpiąco, ale czując na sobie spojrzenia obojga, zorientował się, że przesadził. – Przypomnę ci, Windu, bo może zapomniałaś. Jesteś wyjęta spod prawa.
– Nie, Sebulba. Ja jestem ponad prawem.
Zaśmiał się chrapliwie.
– No proszę, jakbym ciebie słyszał, Fett. Słowo w słowo.
– Nieprawda. Ja powiedziałem, że sam jestem sobie prawem.
– A to nie to samo?
Beyre i Boba spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się w tym samym momencie.
– Nie to samo – pokręciła głową.
– Nazywajcie to sobie, jak chcecie, wasz problem. Ja mam inny: trzeba z więcej niż świetnie strzeżonego hangaru wyjąć i przywieźć tutaj, nie uszkodziwszy, podkreślam, pewnego mechanika. Speca od ścigaczy, jak łatwo się domyśleć. Sprawa jest pilna i ważna dla mnie z powodów, jako się rzekło, prywatnych.
– Nie masz do tego własnych ludzi? – spytała Beyre, wzruszając ramionami.
– Oczywiście, że mam – Dug uśmiechnął się szeroko, wskazując Fetta. – Jego, tych tam – machnął w głąb salonu. – I ciebie. Lubię takie niespodziewane, korzystne spotkania. Jedi powiedzieliby: „To przeznaczenie”.
Zarechotał, a milczący Twi’lek pokiwał końcem głowomacki w geście „O, to było dobre”.
– Przeznaczenie, powiadasz – zaśmiała się Beyre. – Oby nie, Sebulba, oby nie. To ile dajesz za tę robotę?
Sebulba obejrzał się na Twi’leka, a ten podał mu elektroniczny notes, na którego monitorze wypisał huttyjski ideogram liczby. Szef akceptująco skinął głową i pokazał ekran Beyre.
– Chyba żartujesz. Ja zawsze kibicowałam twojej konkurencji. Jak mam ci teraz pomagać w wyścigach, to na pewno nie za tyle.
Wzięła piórko i zmieniła kwotę. Sebulba bawił się przez chwilę bransoletką na kostce.
– Co na to mój dział księgowości? – zwrócił się do Twi’leka, a ten ucieszony najwyraźniej formą pytania, pomyślał chwilę i skinął głową.
– Dobrze, w takim razie umowa stoi. Będziesz dowodzić. Nimi, kogo tam będziesz chciała wziąć – znów machnął w nieokreślony sposób. – Sądząc po stroju, masz niejaką wprawę w dowodzeniu…
– Taki stary wyga, a nabiera się na pozory. To dość modny ostatnio styl. W pewnych kręgach.
Wbił w nią spojrzenie pomarańczowych, lekko świecących w półmroku oczu, i uśmiechnął się, jakby miał zaraz powiedzieć „Czyżby?”. Jednak w tym momencie zabrzęczał jego komunikator.
– Czego chcecie?
– Bossk przyjechał, wpuścić go?
– Jasne, że wpuścić.
Sebulba rozłączył rozmowę i spojrzał zadowolony na swoich gości.
– No to mamy komplet. I radzę wam teraz nie marnować czasu.
– Bez obaw. Mówiłem, że nam się śpieszy – powiedział Fett i rzucił Beyre długie spojrzenie.
Skinęła mu uspokajająco, korzystając z tego, że uwagę Sebulby i jego specjalisty od finansów odwrócił wchodzący do salonu zwalisty Trandoshanin.
Na jego widok Zantara oderwała się od kibicowania grającym w karty. Beyre poczuła jej narastającą, choć wciąż trzymaną w ryzach, wściekłość.
– A to ścierwo co tu robi? – spytała Guri, splunęła Bosskowi pod nogi i odeszła w stronę baru.
Jaszczur powiedział coś bardzo nieprzyjemnie brzmiącego w swoim języku i zarechotał pod nosem. Zantara rzuciła mu nienawistne spojrzenie i wypiła duszkiem koreliańską whisky, którą przed chwilą postawił przed nią Malastarczyk pełniący funkcję barmana.
– Szefie, pytałam, co on tu robi?!
– Wezwałem go, Guri. A ty, Bossk, zamknij twarz. Nie radzę ci obrażać nikogo z moich ludzi w tym domu. Ani w tym mieście. Ani na tej planecie.
Sebulba sięgał Trandoshaninowi ledwo do pasa, ale kiedy zeskoczył z kanapy i wbił wzrok prosto w oczy Bosska, nie myślało się zupełnie o tym, jak bardzo musiał w tym celu zadrzeć głowę.
– Weź to sobie do serca, Bossk.
– Masz dla mnie pracę? Jaką?
– Dowiesz się w swoim czasie. Teraz rozgość się, napij. Jeżeli jesteś głodny, dziewczyny przygotują coś dla ciebie.
Guri odstawiła z hałasem na bar butelkę, z której nalewała sobie kolejnego drinka.
– Ja z nim pracować nie będę, nie ma mowy!
Bossk rozsiadł się na kanapie pod ścianą i zaczął demonstracyjnie bawić się wibronożem.
– To zależy, co ty nazywasz pracą… – rzucił.
– Uważaj na słowa! – powiedział dobitnie Dug.
Bossk zaśmiał się dla zachowania pozorów, ale umilkł. Zantara machinalnie uderzała obcasem wojskowego buta o podnóżek barowego stołka.
– Nie obchodzą mnie wasze konflikty – powiedział Sebulba, poprawiając kościany pierścionek na jednym ze swoich wąsów. – Nie obchodzi mnie nawet to, co się stało w Mos Eisley.
Beyre poczuła falę płynącej od Zantary nienawiści. Dug mówił dalej:
– Macie robotę do wykonania i za nią wam płacę. Wasze osobiste sprawy mnie nie dotyczą.
– Doobrzee, szefie – wysyczała Guri zupełnie nietypowym dla siebie głosem, nie było w tym ani grama żartu. – Dobrze. Ale jeżeli mi strzał z miotacza pójdzie rykoszetem, to żeby nikt się później nie dziwił.
– W porządku, Guri. – Sebulba odbił się rękami od podłogi i z niesamowitą sprawnością wskoczył na stołek obok najemniczki. – Ale pod warunkiem, że to nie wpłynie na wykonanie zadania.
– Skoro tak, to mnie też może się zdarzyć jakaś mała pomyłka w czasie walki. – Trandoshanin złapał wibronóż w locie.
Sebulba zignorował to, skinął na Twi’leka, który usiadł po jego przeciwnej stronie i pogrążyli się w cichej rozmowie.
Beyre szepnęła do Fetta:
– O co chodzi?
– Jakaś brzydka historia, nawet jak na to towarzystwo. Oni się zawsze nie znosili, ostatnio pobili się w Mos Eisley o forsę. Nikt nie wie, co się dokładnie stało, bo nie było tam nikogo z naszych… Z grupy Sebulby – poprawił się. – Mówi się, że Bossk czynił jej bardzo niestosowne propozycje.
Fett skrzywił się, Beyre uniosła brew w niemym pytaniu: „Tylko tyle?”.
– I mówi się, że próbował ją zgwałcić przy swoich ludziach. Cokolwiek to „próbował” miałoby znaczyć. Podobno Bossk żyje tylko dlatego, że przypadkiem miała miotacz ustawiony na ogłuszanie. I zauważ, że to jest relacja świadków z tej drugiej strony. Z Zantarą to nawet ja nie mam ochoty na ten temat rozmawiać.
– Uroczy typ – powiedziała.
– Prawda?
Bossk zaklął brzydko. Wibronóż upadł na podłogę, a z rozciętego wnętrza dłoni jaszczura płynęła struga krwi.
Fett spojrzał na Beyre z wyrzutem.
– Nie przy ludziach.
– Co ty ode mnie chcesz, łowco? Moja wina, że nie ma refleksu? – wzruszyła ramionami. – Gorzej, że teraz z niego będzie żaden strzelec. Chociaż gady mają grubą skórę, może się jakoś wykuruje do akcji.
• • •
– Nie lubię wódki – powiedziała Beyre.
Następnie, stawiając nieco pod znakiem zapytania prawdziwość swoich słów, wypiła duszkiem pół szklanki koreliańskiej whisky.
– Co za świństwo – skrzywiła się. – Lubię wino. Zwłaszcza wina z Eriadu. Najlepsze, jakie piłam, były z prywatnych winnic gubernatora Tarkina. Trudno się po nich przestawić na coś takiego.
Siedzieli przy barze. Wokół leniwe sjestowanie przeradzało się w imprezę. Sebulba opuścił ich już jakiś czas temu, wymawiając się zmęczeniem. Wykonał przy tym obchód wszystkich prawie stolików z nową dziewczyną uwieszoną na ramieniu.
W zasadzie chyba nie na ramieniu, tylko na udzie. Bogoowie…
Beyre przez chwilę próbowała ocenić, co tak pięknego jest w narzeczonej mafijnego bossa, że budzi powszechny podziw wśród swoich współplemieńców, ale problem ją przerósł. Sebulba tymczasem zniknął w drzwiach prowadzących do prywatnych pokoi, zostawiając gości pod czułą opieką swoich dziewcząt.
Łowcy i Dugowie bawili się w towarzystwie wesołych pań ludzkich, twi’lekańskich i rodiańskich, grali w kości, a nade wszystko rozmawiali o wyścigach. Beyre nazwiska zawodników nic nie mówiły, ale nawet ona zorientowała się, że Bossk prosi się o ciężkie kłopoty, perorując coś o „prymitywnym oszuście Hekuli, co sobie drogę na skróty znalazł” do grupki coraz bardziej rozwścieczonych Dugów.
« 1 2 3 4 5 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.