Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 2

« 1 3 4 5 6 7 11 »
Wróciła z butelką wody i siadła na trapie. Podszedł bliżej.
– Bosska pozbędziemy się łatwo, zrobi pozorowany atak na główną bramę. Weźmie całe to towarzystwo od Sebulby, niech on się z nimi bawi. My pójdziemy po mechanika, tylko przydałaby się jeszcze jedna dwójka, żeby nas ubezpieczali. Kogo proponujesz?
– Zantarę – powiedział bardzo zdecydowanie.
– Aż tak jesteś jej pewien? Mnie, szczerze mówiąc, działa na nerwy nieprzeciętnie.
– Wiadomo, mnie też. Ale nie w akcji, wierz mi.
– No dobrze, ty ich wszystkich znasz lepiej. No to w takim razie czwarty będzie Gar’lyagh, skoro oni często razem pracują.
– Gar’lyagh? Przecież to Bothańczyk!
– Jesteś rasistą, Fett? – spytała drwiąco.
– Ja nie. Ale wydawało mi się, że to ty nie przepadasz za jego obecnością. W końcu imperialna flota przyjmowała nieludzi tylko w wyjątkowych sytuacjach.
– To zdecydowanie nie był mój pomysł. Nie mam uprzedzeń rasowych, za to alergię na sierść, jak najbardziej – powiedziała niechętnie.
– Na… O, cholera! – z trudem zapanował nad sobą, żeby nie parsknąć śmiechem. Zamiast tego powiedział: – Alergię? Myślałem, że Jedi takie rzeczy się nie zdarzają. No wiesz, „najdoskonalsze osobniki swoich ras, perfekcyjny materiał genetyczny” – dodał, wyraźnie dając do zrozumienia, że kogoś cytuje.
– Nie jestem Jedi – wycedziła.
– Jesteś Sithem. A to nie wychodzi na to samo?
– Nie. Ale wybacz, Fett, nie jestem w nastroju na wykład o działaniu Ciemnej Strony.
Pociągnęła wodę z butelki. Boba zawahał się przez chwilę, czy nie przypomnieć jej, że nawet w takiej dziurze jak Mos Espa można znaleźć aptekę i leki przeciwuczuleniowe. Po namyśle stwierdził jednak, że to nie będzie mile widziana uwaga.
Wyciągnął z kieszeni w nogawce skręta, zapalił i zaciągnął się z rozkoszą. Palił rzadko, bo większość czasu spędzał na statku albo przy pracy, a wtedy nie chciał się niczym rozpraszać. Ale bardzo lubił szlugi z Eriadu, pewnie dlatego tak mu smakowały, że nie zdążył się uzależnić.
– Zgaś to, Fett – skrzywiła się Beyre. – Albo idź stąd, tylko daleko.
– Wybacz – odsunął się. – Na dym też jesteś uczulona?
– Nie! – syknęła. – Po prostu nie znoszę, jak mi ktoś dymi prosto w twarz. Wolno mi, to nie jest zakazane. Powiedziałam: daleko!
• • •
Fett ze sporym holoprojektorem w objęciach zszedł za Beyre do podziemi twierdzy Sebulby. Tym razem jednak spotkanie nie odbyło się w salonie z barem, lecz w mniejszym, podłużnym pomieszczeniu przypominającym bunkier. Na środku stał długi stół, a wokół niego krzesła. Boba nie wiedział, czy to przywiązana do sztabowych realiów Beyre zarządziła takie umeblowanie, czy też było tu ono zawsze, ale tak czy inaczej efekt został osiągnięty: atmosfera skupienia i gotowości bojowej narzucała się sama. Mimo tego, że rozwaleni na krzesłach, przeróżnie ubrani i często dziwacznie uzbrojeni łowcy nagród w niczym nie przypominali imperialnych oficerów.
Postawił urządzenie na stole, wywołując poruszenie wśród zebranych. Przyszli na tyle spóźnieni, że nie brakowało chyba nikogo.
– Co jest? – rozległy się mniej lub bardziej poirytowane głosy. – Mieliśmy chyba gadać o akcji?
Boba zignorował ich kompletnie, zwłaszcza że sam tylko częściowo domyślał się, co Beyre planuje. Sprawdził połączenie projektora z komputerem na statku.
– Cisza – usłyszał głos Beyre.
Rozwrzeszczana zazwyczaj i niesforna banda zaskakująco łatwo zamilkła tym razem. Ale możliwe, że powodowała nimi wyłącznie ciekawość w kwestii holoprojektora.
– Znacie nasz cel. Zakładam, że jesteście fachowcami w swojej dziedzinie, ale nasz szanowny szef – Beyre uśmiechnęła się samym kącikiem ust, zwracając w stronę Sebulby – życzył sobie, żebym z wami omówiła szczegóły.
Wyciągnęła rękę w stronę projektora. Fett złowił kątem oka, jak zawahała się dosłownie przez ułamek sekundy, podeszła do stołu i włączyła urządzenie.
Nie jest dobrze, zdecydowanie za dużo masz takich nawyków.
W powietrzu zawisł błękitny wizerunek siedziby konkurentów z zaznaczonymi w innych kolorach strategicznymi punktami. Potem jedna po drugiej pojawiły się przed pałacem postaci. Rasą i charakterystycznymi szczegółami urody przypominały poszczególnych łowców.
Dezz Gar’lyagh rozpromienił się i uderzył się łapą w kolano.
– To jest „Wojna planet”! Windu każe nam grać w „Wojnę planet”!
Beyre skinęła głową.
– Konkretnie mamy tylko jeden moduł. „Formacja specjalna zdobywa broniony budynek cywilny”. Pełna gra wysadziłaby komputer pokładowy Fetta w powietrze. I tak, żeby ściągnąć choćby tyle, musiałam tam zrobić pewne przetasowania. Ale katalogu „Hologramy” nie ruszałam, na pewno są w nim bardzo ważne dane.
Publika ryknęła śmiechem, choć dowcip nie był wcale najwyższych lotów.
Przeginasz, pomyślał Fett. Żaden z obecnych tu łowców nigdy nie wszedł choćby na trap „Slave”. Nie musiała aż tak podkreślać, że ją obowiązują nieco inne zasady. Rzucił Beyre spojrzenie, po którym nawet ona uznała za stosowne wrócić do zasadniczego tematu.
– To jest najnowsza wersja gry wyprodukowana przez sprawdzoną firmę, za jakiś miesiąc powinna być do kupienia w holonecie.
– Windu – wtrącił Barion. – Niezła jesteś. Nie włamałabyś się dla mnie do systemu koreliańskiej policji? Przydałoby się zmodyfikować parę rzeczy. Zapłacę!
– Nie stać cię – zmrużyła oczy, ale wyglądała na zadowoloną. – Sprawdźcie komunikatory. Powinny wam się załadować dane o waszych postaciach i rozkazy. Do hangaru, bocznymi drzwiami…
– Skąd wiesz, że tam są boczne drzwi? A jak nie ma? – zadrwił Bossk.
– Byłam i widziałam.
– Była tam! Nie zauważyli jej i nie zlikwidowali! I ja mam w to uwierzyć!
Beyre wzruszyła ramionami.
– Bocznymi drzwiami wchodzimy po mechanika ja, Fett, Zantara i Gar’lyagh. Reszta, pod dowództwem Bosska, będzie w tym czasie ostrzeliwać główną bramę.
Gar’lyagh podszedł do hologramu, przyjrzał się swojemu wizerunkowi, z wyraźną wprawą i przyjemnością przetestował wydawanie mu poleceń przy pomocy komunikatora, a na koniec zgłosił pretensję:
– Windu, co ty, żarty sobie robisz? Dlaczego ja mam tylko dwieście trzydzieści punktów refleksu?
Beyre płynnym ruchem podeszła do stołu, przechyliła się przez róg, wyjęła miotacz z kabury Bothańczyka i wycelowała w jego głowę.
– Dlatego.
Ktoś bił brawo, rozległo się kilka gwizdów, ale Fetta najbardziej zainteresowała rozmowa prowadzona półgłosem po przeciwnej stronie stołu. Z warg nieznanego mu rudego typka wyczytał coś, co brzmiało mniej więcej jak: „Widziałeś, jak ta Windu się rusza? Ale laska. Tylko co ona ma na sobie? Powinna cycki bardziej pokazać!”
Mam złe przeczucia, pokręcił głową Boba.
Tymczasem usłyszał, jak Beyre odkasłuje, a potem ostro pyta:
– Co mówisz, Bossk? Coś ci się nie podoba?
– Wszystko! Bo to jest jawna kpina! – wrzasnął Bossk, wskazując na nią palcem; na dłoni miał opatrunek. – Ja tu jestem po to, żeby rozwalić paru kolesi, a nie po to, żeby się wygłupiać z hologramami!
– Dlaczego, to świetny pomysł – zaśmiała się Zantara. – Zabawa dobra jak każda inna!
– Windu – Sebulba, jak zwykle nie mogąc usiedzieć w jednym miejscu, zeskoczył ze swojego fotela i podszedł bliżej Beyre. – Windu, to nie pora na rozrywki.
– To nie jest zabawa. To trening.
– Nie wygląda poważnie – Dug mówił na tyle głośno, żeby treść tej rozmowy przebiła się przez ogólny gwar.
– Jest jak najbardziej poważne. Znałam kiedyś pewnego imperialnego oficera i on mi opowiadał, że przed bitwą o Tanaab ćwiczyli różne manewry właśnie na „Wojnie planet”. Oczywiście na pełnej wersji kosmicznej, z dwiema wielkimi flotami.
– Przed bitwą o Tanaab? – upewniła się Guri. – Ale wtedy nasi dostali w dupę! Z Eskadry Łotrów została chyba jedna trzecia, dlatego tak później szukali pilotów i mnie namówili. Nasz dowódca powtarzał, że w porównaniu z Tanaab, Yavin to była przyjemna wycieczka. Ja pierdolę, wycieczka! Z bitwy o Yavin pamiętam głównie to, jak darłam się ze strachu.
– Co ci nie przeszkodziło dostać potem za nią medalu – uściślił Gar’lyagh.
« 1 3 4 5 6 7 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.