Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 10 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alice Rohrwacher
‹Cuda›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCuda
Tytuł oryginalnyLe meraviglie
Dystrybutor Gutek Film
Data premiery23 stycznia 2015
ReżyseriaAlice Rohrwacher
ZdjęciaHélène Louvart
Scenariusz
ObsadaMonica Bellucci, Alba Rohrwacher, Margarete Tiesel, André Hennicke, Sabine Timoteo, Sam Louwyck
Rok produkcji2014
Kraj produkcjiNiemcy, Szwajcaria, Włochy
Czas trwania110 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Cannes 2014: Nie jestem strategiem

Esensja.pl
Esensja.pl
Alice Rohrwacher
32-letnia Alice Rohrwacher wygląda dziesięć lat młodziej. W krótkiej fryzurze i podwiniętych dżinsach przypomina studentkę i najwyraźniej czuje się nieswojo wśród eleganckich gości hotelu Majestic, gdzie się spotykamy. To najmłodsza w historii Włoszka, której film znalazł się w konkursie głównym festiwalu w Cannes. Mimo zauważalnej nerwowości nie jest to jednak jej pierwszy raz – trzy lata przed sukcesem „Le Meraviglie”, w sekcji Director’s Fortnight zaprezentowano jej debiut, „Corpo celestę”.

Alice Rohrwacher

Cannes 2014: Nie jestem strategiem

32-letnia Alice Rohrwacher wygląda dziesięć lat młodziej. W krótkiej fryzurze i podwiniętych dżinsach przypomina studentkę i najwyraźniej czuje się nieswojo wśród eleganckich gości hotelu Majestic, gdzie się spotykamy. To najmłodsza w historii Włoszka, której film znalazł się w konkursie głównym festiwalu w Cannes. Mimo zauważalnej nerwowości nie jest to jednak jej pierwszy raz – trzy lata przed sukcesem „Le Meraviglie”, w sekcji Director’s Fortnight zaprezentowano jej debiut, „Corpo celestę”.

Alice Rohrwacher
‹Cuda›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCuda
Tytuł oryginalnyLe meraviglie
Dystrybutor Gutek Film
Data premiery23 stycznia 2015
ReżyseriaAlice Rohrwacher
ZdjęciaHélène Louvart
Scenariusz
ObsadaMonica Bellucci, Alba Rohrwacher, Margarete Tiesel, André Hennicke, Sabine Timoteo, Sam Louwyck
Rok produkcji2014
Kraj produkcjiNiemcy, Szwajcaria, Włochy
Czas trwania110 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
„Le Meraviglie” zdobyły w Cannes najważniejszą po Złotej Palmie nagrodę, Grand Prix du Jury. Reżyserka nie ukrywała zaskoczenia: „To wspaniałe, jestem tak zaskoczona, że czuję jakbym unosiła się na chmurze. Ze względu na całą naszą ekipę bardzo, bardzo się cieszę. Cały czas jestem w szoku; zdziwiło mnie to, że film trafił do konkursu, zdziwiło mnie, że przyznano nam tę właśnie nagrodę.” Grand Prix Alice Rohrwacher otrzymała z rąk samej Sofii Loren.
Z wtrącającą co chwilę włoskie słówka reżyserką o zmarłym przyjacielu, powrocie do miejsca dzieciństwa i agencie Monici Bellucci rozmawia Marta Bałaga.
Marta Bałaga: Czy zaskoczyło Cię, że Twój drugi film trafił w Cannes od razu do głównej selekcji?
Alice Rohrwacher: Szczerze mówiąc mieliśmy nadzieję, że zostanie przynajmniej pokazany w Un Certain Regard. Mówię w liczbie mnogiej nie dlatego, że jestem szalona, ale nad filmem pracowało tyle osób, że nie mogę po prostu powiedzieć „ja”. Z informacją, że powalczymy o Złotą Palmę zadzwonili do nas na dzień przed ogłoszeniem selekcji. Bardzo nas to ucieszyło, bo kiedy pracujesz na planie z pszczołami i wielbłądem zaczynasz sobie czasem zadawać pytanie, czy to wszystko ma właściwie sens.
MB: W „Le Meraviglie” słychać włoski i niemiecki, a międzynarodowe małżeństwo porozumiewa się ze sobą… po francusku.
AR: Te różne języki były konieczne, aby wyjaśnić historię tej rodziny i jej sytuację bez tracenia czasu na objaśnienia ekspozycyjne. Matka jest Włoszką, ojciec Niemcem, a francuski to język, który jest dla nich czymś intymnym, czego nie muszą dzielić z resztą rodziny. Moja rodzina też taka była.
MB: W filmie poruszasz kilka różnych kwestii. Mówisz o rodzinie, o próbie zachowania tradycji, o życiu w świecie, gdzie podziały narodowościowe nie są już tak oczywiste jak kiedyś. Co stanowiło wyjściową ideę filmu?
AR: Dla mnie „Le Meraviglie” są jak tafla wody po tym, jak rzucisz w nią kamieniem. Najpierw rozchodzą się na niej większe kręgi, potem coraz mniejsze. Pomysł na film pojawił się gdy zaczęłam myśleć o tym, jak zmienia się krajobraz. Czasem wydaje się, że ludzie czują się nieswojo w obliczu piękna, muszą go od razu zniszczyć lub odizolować w muzeum. A przecież to, co nas otacza jest bardzo ważne dla naszej identità, tożsamości. Stanowi jej część, no? Zwłaszcza we Włoszech, tak było od wieków. To, czego nie zniszczyliśmy przemieniliśmy w muzeum pięknych tradycji jakbyśmy nie byli zdolni pozostawić piękna w spokoju, od razu musimy je zagarnąć. To było moją pierwszą myślą. Potem zapragnęłam też opowiedzieć o purezza, o ludziach i miejscu, które pozostaje nieskażone. Chciałam sprawić, żeby ten film miał wiele warstw, żeby był… ibrido. Mój angielski jest beznadziejny (śmiech).
MB: Obecnie we Włoszech można zauważyć zainteresowanie kinem lokalnym. Czy podoba Ci się ten trend? Twój film się w niego wpisuje.
AR: Tak, ostatnio powstają bardzo dobre filmy, cenię zwłaszcza to, co robi Michelangelo Frammartino (mediolański reżyser, autor „Le quattro volte” – przypis autorki), ale ja chciałam po prostu opowiedzieć tę historię. Kiedy zaczynam pracę nad filmem nie myślę o innych reżyserach. Lubię oglądać filmy jako widz, come uno spettatore, lecz kiedy nad nimi pracuję nie myślę o odwołaniach ani zapożyczeniach. Nie potrafię pracować inaczej. Nie studiowałam historii kina, więc może zabrzmi to głupio, ale nie chce robić czegoś co już wcześniej zrobiono. Chodzi o to, żeby każdego dnia próbować stworzyć coś nowego.
MB: Zadedykowałaś film swojemu producentowi, współzałożycielowi Pandora Film Karlowi Baumgartnerowi, który zmarł w marcu tego roku.
AR: Karl nie zdołał go już zobaczyć. To smutne, bo bardzo pragnął by ten film powstał, fascynował go kontrast pomiędzy współczesnością a tradycją i to, jak wygląda życie w międzynarodowych rodzinach. Bardzo uważnie śledził każdy etap produkcji.
Karl był dla mnie kimś więcej niż tylko producentem, to dzięki niemu robię takie filmy, a nie inne.
Kiedy pracowałam nad „Corpo celestę” zapytałam go, czy uważa, że ludziom będzie się podobał, czy do nich przemówi. Powiedział mi wtedy: „Nie jesteś taka znowu wyjątkowa. Nie możesz uważać, że ludzie są zbyt głupi żeby zrozumieć to, co chcesz im powiedzieć. Nie możesz robić filmu myśląc tylko o tym, jak wiele osób do siebie przekona. Rób to, co ci się podoba, a ponieważ nie jesteś wyjątkowa na pewno znajdą się tacy, którym się to spodoba.” To była dla mnie bardzo ważna lekcja.
MB: Skąd pomysł na ekipę telewizyjną, która przyjeżdża do miasteczka?
AR: Chciałam pokazać, że Gelsomina tęskni za bezpiecznym światem z pudełka, który jest lepszy, łatwiejszy, ładniejszy. To, czego pragnie ona i jej sąsiedzi, to choć przez chwilę stać się jego częścią. „Le Meraviglie” to bajka, a członkowie ekipy telewizyjnej jawią się innym jak istoty z innej planety. Dlatego zależało mi na tym, by prezenterkę Milly Catenę zagrał ktoś taki jak Monica Bellucci. Jest wielką gwiazdą i ludzie zachowują się przy niej zupełnie jak w filmie, trzymają się na dystans jednocześnie pragnąc się do niej zbliżyć.
MB: Jak udało Ci się ją przekonać do zagrania w filmie?
AR: Po prostu zadzwoniłam do jej agenta (śmiech). Jego numer można znaleźć w internecie więc gdy odebrał powiedziałam mu, że chcę porozmawiać z Monicą Bellucci (śmiech). Wysłałam jej scenariusz, mój pierwszy film i list. Wiem, że to nudne, ale trudno ciekawie opowiadać o dobrych rzeczach.
MB: W twoim filmie rodzina zapewnia poczucie bezpieczeństwa, ale też ogranicza i utrwala poczucie iluzji, że świat się nie zmienia. Nie mówisz, że życie rodziny Gelsominy jest dobre lub złe, po prostu pokazujesz, jak może wyglądać. Wiem, że kręciłaś „Le Meraviglie” w miejscu, w którym się wychowałaś. Jak po tylu latach na nie spoglądasz? Czy to miejsce szczęśliwego dzieciństwa czy więzienie?
AR: Sama nie wiem. Kiedy podróżujesz, do plecaka wkładasz ubrania i drobne przedmioty. Udajesz się w różne miejsca, ale masz na sobie własne ubrania. W filmie tymi ubraniami był mój region, pszczoły, rodzina, która przypomina moją własną. Mój ojciec też wyrabiał miód i choć nie pracowałam tak ciężko jak dzieci w filmie wiedziałam, na czym to polega. To moje miejsce, ale „Le Meraviglie” nie są filmem autobiograficznym. Po prostu ta historia stanowiła dobry pretekst by wrócić na znajomy teren.
Starałam się nie mówić, że coś jest dobre, a coś złe. Kiedy do rodziny przyjeżdża przybysz z zewnątrz przypomina on, że na zewnątrz jest inny świat i że jest w nim dużo zła. Ale tam, w tamtym momencie ten podział nie istnieje. Oni wszyscy płyną w jednej łodzi.
MB: Znowu pracujesz ze swoją starsza siostrą (Alba Rohrwacher znana między innymi z prezentowanego na festiwalu w Wenecji filmu „Via Castellana Bandiera” – przypis autorki).
AR: Świetnie się z nią pracuje, bo to nie tylko doskonała aktorka, ale też świetna siostra. Lubię pracować z przyjaciółmi, a jeszcze bardziej z rodziną. Alba jest jednym i drugim. Jesteśmy sobie bardzo bliskie i dobrze się rozumiemy, mamy to samo wyobrażenie na temat tego, jak mają wyglądać sceny. Gdy mówię Albie, żeby umyła talerz, ona myje go dokładnie w taki sposób, w jaki to sobie wyobrażałam. Z innymi aktorami nie jest to możliwe.
MB: Ponownie współpracowałaś też z Hélène Louvart, francuską operatorką.
AR: Nie mogę wyobrazić sobie pracy z kimkolwiek innym. Uważnie słuchamy tego, co do powiedzenia ma druga strona, ale nigdy nie pozwalamy sobie na popadnięcie w rutynę. Każdego dnia odkrywamy na nowo sceny, które chcemy nakręcić.
MB: W „Corpo celestę” główną bohaterką była mała dziewczynka, jednak w „Le Meraviglie” jest ich już cała gromadka. Jak udaje Ci się sprawić, że wypadają tak naturalnie?
AR: Zaprzyjaźniamy się (śmiech).
MB: Chyba nieźle bawiliście się na planie, wszyscy byli z Tobą albo spokrewnieni, albo zaprzyjaźnieni.
AR: Mamy też wielu zaprzysięgłych wrogów (śmiech). Oczywiście na planie obowiązują reguły, jeśli kręci się sceny z dziećmi i zwierzętami nie może być inaczej. Nie jestem strategiem, ale dużo czasu poświęciliśmy na próby z nauczycielką aktorstwa Tatianą Lepore (z którą Alice Rohrwacher pracowała też na planie „Corpo celestę” – przypis autorki). Przypominało to trochę warsztaty teatralne i pozwoliło nam dobrze się poznać.
Ważne było dla mnie to, aby była to historia widziana oczami pierworodnego dziecka. W bajkach zwykle właśnie pierworodny musi się zmagać z przeciwnościami losu. Wybrałam Gelsominę na przewodniczkę po tym świecie, bo we Włoszech mawiamy, że pierworodny musi przetrzeć drogę reszcie. Oni mają już łatwiejsze życie.
W przypadku tak ważnego doświadczenia jakim było dla mnie kręcenie „Le Meraviglie” warto skupić się na celu i cały czas mieć go na oku. My po prostu spokojnie do niego zmierzaliśmy. Nie biegliśmy, tylko się przechadzaliśmy. Lentamente.
koniec
27 maja 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Dobry western powinien być prosty
John Maclean

20 XI 2015

Z Johnem Macleanem o stawianiu sobie ograniczeń i o tym, dlaczego wszystkie westerny są rewizjonistyczne rozmawia Marta Bałaga.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Latająca rybka

Z filmu wyjęte:

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Co nam w kinie gra: Cuda
— Marta Bałaga

Cannes 2014: Gelsomina i pszczoły
— Marta Bałaga

Z tego cyklu

Duże dzieci z artretyzmem
— Marta Bałaga

Rysunek kontrolowany
— Marta Bałaga

Opowieść o przyjaźni
— Marta Bałaga

Dokumentalna fikcja
— Marta Bałaga

Innego razu w Anatolii
— Marta Bałaga

Wszystko o Marii
— Marta Bałaga

Dwa dni w Belgii
— Marta Bałaga

Propozycja nie do odrzucenia
— Marta Bałaga

Najdroższa mamusia
— Marta Bałaga

To nie jest kraj dla kobiet
— Marta Bałaga

Tegoż twórcy

Prostaczek o złotym sercu
— Marcin Mroziuk

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.