Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jubileusz: Here’s… Esensja!

« 1 4 5 6 7 8 9 »

Jubileusz: Here’s… Esensja!

Tomek Kujawski
Tomek Kujawski
Tomasz Kujawski
Rocznik 77. Poznaniak, górołaz i piwopij (stąd fotomontaż – innych zdjęć nie posiada). Jako informatyk sfrustrowany epitetami „umysł ścisły” postanowił zmierzyć się z piórem. Z wypiekami na twarzy wysłał do „Esensji” recenzję „Łowcy snów” Kinga. Ci go przyjęli i z powrotem sprowadzili na właściwą drogę bitów. Jeśli na stronach „Esensji” wyskakują Wam jakieś krzaki, strony ładują się godzinami albo nie pojawiają wcale, to z pewnością jego wina.
Autor kilku opowiadań i dwóch wiekopomnych powieści, na które świat nie jest jeszcze przygotowany (grupka wybrańców zareagowała „Fajne! Ale zmieniając temat: Masz pożyczyć jakieś czerwone spinacze?”). Rozdarty pomiędzy sztuką a nauką doczeka końca swych dni, choć ma cichą nadzieję, że nastąpi to po lekturze ostatniego tomu „Pieśni Lodu i Ognia”. Chciałby też przeżyć Leppera.
Właściciel pudla miniaturki, białego. Jednak białe wiersze uznaje za twór dla autorów-analfabetów, którzy nie radzą sobie z interpunkcją. Bobra zna tylko jednego, za to ma ciekawą teorię teistyczną o gadającej brukselce.
Co go rajcuje w sztuce? Przede wszystkim emocje i ludzie, krok za tym fabuła. Dlatego lubi Kinga, Stachurę, Irvinga, Sapkowskiego, Cunninghama, Martina, a nie rozumie uwielbienia do Lema czy Dukaja. Od „Człowieka z żelaza” bardziej ruszyła go „Pocahontas” (skądinąd znany jest z dość ekscentrycznych performence′ów baletowych do utworów „Kolorowy niesie wiatr” oraz „Dzicy są!”). Z egzemplarza „Szninkla”, który posiada, powoli schodzi farba drukarska. Kocha U2 i muzykę Nymana. „Fortepian” to jego ulubiony film. Tata zabrał go w wieku lat dziesięciu na „Obcego – decydujące starcie”, po którym to filmie nie spał przez kilka nocy z rzędu, rodzice prawie się rozwiedli, a jemu został uraz psychiczny do końca życia, po którym wypisuje głupoty.
Howgh!

Łukasz Kustrzyński
Łukasz Kustrzyński
Łukasz Kustrzyński
Rocznik 81. Z wykształcenia politolog. Z zamiłowania dziennikarz. Od dwóch lat w szczęśliwym związku. Domu jeszcze nie zbudował, syna nie spłodził. Ale już czuje na plecach dech „picia po pół”, jak śpiewał Kowalski w „Marianie”, hymnie opiewającym uroki już nie studenckiego żywota. Szczególnie, gdy co rano zagląda w lustro – tam zamiast długich loków czeka politycznie poprawna goła skóra.
Jakie dzieło (film, komiks, książka, gra) podoba mi się, choć według powszechnej opinii powinienem się tego wstydzić i dlaczego mi się podoba?
Serial „Świat według Bundych”. To jest moje poczucie humoru.
Jakie dzieło (film, komiks, książka, gra) według powszechnej opinii będące arcydziełem, uważam za kichę i dlaczego?
Wszelkie „genialne” twory mangowe. Tej dziedziny sztuki, po prostu, po ludzku nijak pojąć nie potrafię.

Ula Lipińska
Ula Lipińska
Urszula Lipińska
Zapalona kinomanka, która za żadne skarby nie przyzna się publicznie, ile razy w tygodniu bywa w kinie, bo uznano by ją za wariatkę. Postanowiłam tę moją pasję wykorzystać i w ostatniej chwili wzięłam odwrót od studiów politologicznych na rzecz filmoznawstwa, więc zamiast historii powszechnej zakuwam teorię myśli filmowej. Poza tym interesuje mnie Ameryka Południowa, literatura, historia sztuki i usilnie próbuję upchnąć wszystkie swoje zajęcia i hobby w 24 godzinach.
Jakie dzieło (film, komiks, książka, gra) podoba mi się, choć według powszechnej opinii powinnam się tego wstydzić i dlaczego mi się podoba?
Zgnębiona przez krytyków „ Bezsenność” Nolana. Film wielowymiarowy i dobrze zagrany.
Jakie dzieło (film, komiks, książka, gra) według powszechnej opinii będące arcydziełem, uwazam za kichę i dlaczego?
Matriksowa trylogia. Uważam, że tylko symuluje głębszy sens, który tak ochoczo wszyscy jej przypisują.

Marcin Łuczyński
Marcin Łuczyński
Marcin Łuczyński
– Panie Marcinie, jest Pan jednym z najmniej znanych ludzi, którzy nie kandydują na urząd prezydenta. Nam to w sumie wisi, ale społeczeństwo się domaga, aby przybliżyć Pana sylwetkę. Ludzie chcą wiedzieć, dlaczego pan nie kandyduje, bo będzie to zawsze jakaś odmiana, zwłaszcza ostatnio, gdy publicznie padają wyłącznie pytania przeciwne. Ale od początku: jaki jest Pana zawód?
– Wie pan, panie redaktorze, najbardziej to się zawiodłem na przemianach polityczno-gospodarczo-społecznych w Polsce po roku 89.
– Khem, khem, nie dość, że mało znany, to jeszcze cymbał… Chodzi o to, kim Pan jest z zawodu.
– Informatykiem, proszę pana. Magistrem inżynierem informatyki.
– Magistrem? Aaa, to już wiemy, dlaczego Pan nie kandyduje. W tym kraju prezydencki stolec obejmują ludzie bez… a zresztą, nieważne. Proszę pana, tutaj mamy pańskie zdjęcie z jedną z, jak to się mówi, cór Koryntu… aaa, nie, przepraszam, to nie na pana teczka. Stefan, co ty mi tu dajesz? Łuczyński, rozumiesz?! Tam zdjęcie gdzieś powinno być, takiego paszczura łatwo w tej kupce znajdziesz. Mówiłem, żeby posortować alfab… O, jest, dobrze.
Proszę pana, mamy tu na podorędziu kilkanaście pańskich tekstów. Jakaś e-polityka, jakaś Esensja. W politycznych tekstach opiernicza pan wszystkich wokół, ani jednej pochwały, ani jednej pozytywnej oceny. Żadnej apologii. Nul. A w tej Esensji, te recenzyjki, co pan płodzi, to takie są grzeczne. W sumie wszystko to się panu mniej lub bardziej, ale jednak podoba; poza „Kodem Leonarda da Vinci” nie gnoi pan niczego, nie daje niskich ocen. Dupa z pana, nie recenzent.
– Tak, to prawda. Jakoś tak wychodzi, że zawsze piszę o tym, co w filmie czy książce było wartościowe i warte uwagi, przynajmniej dla mnie osobiście – o książce, którą pan wspomniał, mimo wszystko też. Brakuje mi pazura rasowego recenzenta, zresztą brakuje mi też wiedzy, którą mają moi koledzy z łamów. Weźmy filmy – sypią jak z rękawa nazwiskami producentów, reżyserów, scenarzystów, operatorów filmowych, ludzi od charakteryzacji, montażystów, twórców efektów specjalnych…
– Dobrze, dobrze, rozumiemy.
– … kompozytorów piszących muzykę, dyrektorów film cateringowych, konserwatorów kamer, krawcowych szyjących kostiumy, konsultantów do spraw realiów historycznych, przyjaciół tego lektora, co ma taki fajny głos, gdy prezentuje zwiastuny, hep!…
– Rozumiemy! Get the point, stary! Naprawdę! Spokojnie, wyluzuj. Dobra Stefan, możesz go puścić i zdjąć mu knebel. Beret mu oddaj. No proszę, od razu łatwiej oddychać, prawda? Następna sprawa. Chcemy wiedzieć, po co w ogóle się pan zgłosiłeś do tej Redakcji? Bo to jest niewątpliwie jedno z tych zjadających czas zajęć, z powodu którego nie kandyduje Pan na prezydenta. Co powoduje, że człowiek wieczorkiem, zamiast sobie zapewnić jakieś urocze, długowłose, pachnące, ubrane w czarne pończoszki towarzystwo, siada przy biurku i stuka tekst o filmie, który przed chwilą obejrzał albo o książce, którą właśnie przeczytał. I bardzo proszę nie rzucać tu tekstów w rodzaju: „Potrzebuję wyrazić siebie” – bo nie zdzierżę i Stefan da panu po mordzie.
– Proszę pana, chodzi o to, że opiniotwórstwo jest jedną z najciekawszych i najważniejszych, w moim przekonaniu, dziedzin działalności publicznej. Wie pan, jaką metodę wymyślili fizycy, żeby się dowiedzieć czegoś ciekawego o naturze świata? Zaczęli prać jednymi cząstkami w drugie, rozbijać je, nicować. Tutaj jest podobnie, chodzi o zderzanie własnych poglądów na pewne sprawy z innymi, ścieranie się w ramach kulturalnych polemik. Tak to działa, chociaż w Redakcji jest ten problem, że najlepiej i najsoczyściej wychodzi to na wewnętrznych listach, na gorąco.
– Coś to zbyt grzecznie brzmi.
– Bo to kulturalny wywiad jest! Co mam tu mówić? „Okrętu się pan spodziewałeś?”
– Jakiego znowu okrętu?
– Nieważne, koledzy z Redakcji wiedzą, o co chodzi.
– Stefan, kto to jest? My go naprawdę mieliśmy na liście?
– Proszę pana, tak działalnością polityczną, jak produkcję filmów czy wydawanie książek, poza głębokimi i czasem nawet pięknymi powodami, jak chęć uczynienia czegoś dobrego, prawda, chęć szerzenia kultury czy edukowania narodu, łączy jedna ważna rzecz – interesowność. Żeby to wszystko jako tako działało, potrzeba kogoś, kto spojrzy na to z boku i oceni. A z oceną pozwoli się zapoznać szeroko, masowemu odbiorcy. O to właśnie tutaj chodzi. Powtórzę jeszcze raz – opiniotwórstwo jest rzeczą kluczową tam, gdy ludzie mogą samodzielnie dokonywać wyborów. Warto, żeby nie marnowali czasu, pieniędzy, głosów wyborczych czy nadziei.
– O, to jest ładne, dostatecznie ogólne i mętne. Bardzo dziękuję. Co pan robi poza pisaniem do Esensji i innych portali, jeśli takowe są.
– Piszę do szuflady.
– Stefan, nie machaj rękami, tylko trzymaj ten mikrofon! Ja wiem, że facet jest nudny, jak flaki z olejem, ale tylko parę pytań zostało. A zatem, jak Pan mówi, pisze Pan.
– Tak. I to jest moja główna pozazawodowa działalność. Wszystko, o czym do tej pory była mowa, to zajęcia zupełnie poboczne, choć też ważne, bo pozwalają wyrobić publicystyczne zacięcie. A mam po temu pewne ambicje, choć myślę, że przez najbliższe kilka, kilkanaście lat pozostaną niezrealizowane. Priorytet ma pisanie literatury.
– Bardzo to jest słuszna koncepcja ładowanie czasu, energii i pieniędzy w coś, co ewentualnie da owoce w tak odległej perspektywie, naprawdę.
– Prawda? Tak to może wyglądać w tym państwie, gdzie władza nie myśli do przodu dalej niż na cztery, pięć lat. Ale wie Pan – życie mam tylko jedno, chcę, żeby było wartościowe. I tyle – nie ma w tym nic oryginalnego.
– Teraz dwa pytania tzw. podchwytliwe. Jakie dzieło podoba się Panu, choć według
powszechnej opinii uchodzi to za obciach? I dlaczego się to Panu podoba?
– Książki powszechnie i dość pogardliwie określane jako „ludlumy”. Nie da się ich cenić za formę – bo literacko to są teksty na bardzo niskim pułapie, dialogi są tam momentami tak żenujące, że aż mnie resztki włosów bolą. Ale wielowarstwowe intrygi, dość dobra znajomość (a przynajmniej spójne pozory takowej) działania różnych agencji wywiadowczych, ciekawe suspensy – uważam, że jest tam sporo wartościowych elementów. Dlatego lubię od czasu do czasu czytać pisarzy takich jak Ludlum właśnie czy David Morrell, Fredrick Forsyth. No, Colina Forbesa to nie trawię, ale głównie za przeraźliwą monotonię i sztancę posuniętę zbyt daleko – „Pancerna wycieczka”, „Syndykat zbrodni” czy „Na szczytach Zervos” to nieliczne wyjątki potwierdzającą regułę.
– A teraz na odwyrtkę: co obcmokanego, „wyochanego”, wychwalonego na wszystkie strony…? No, rozumie Pan.
– Bardzo mam wiele podziwu i czegoś na kształt uznania wobec ludzi, którzy czytają prozę Jerzego Pilcha. Bóg i księgarki mi świadkiem, że nie raz, nie dwa podchodziłem do półeczki (bo w wielu książnicach są specjalne działy z jego czy np. Stanisława Lema dorobkiem), kartkowałem, przymierzałem się – strasznie to seksualnie zabrzmi, ale niech będzie – od przodu, od tyłu, od środka. I nic, nie idzie tego czytać i koniec. I to jest też powód, dla którego – jak to Pan był łaskaw wcześniej zauważyć – „dupa ze mnie, nie recenzent”. Ja po prostu nie potrafię pójść na film, który wg mnie będzie do bani albo przebrnąć przez książkę, której nie trawię bez przebarwień skóry i łzawienia oczu, a potem po prostu napisać tekst, w którym to wszystko zjeżdżę z góry na dół. Jak już wydaję pieniądze na kino albo na literaturę, to tak kombinuję, żeby się jakoś przesadnie nie zirytować. Rzadko chybiam.
– Na koniec pytanie od społeczeństwa: czy mogą być pewni, że nadal pan nie będzie kandydował na prezydenta?
– Mogą. Natomiast na pewno niejeden tekst napiszę na temat tego, jaki powinien on być i co mi się w nim nie podoba.
– Dobra. Koniec rozmowy. Zdjęcie byśmy jeszcze prosili.
– Wie pan, nie jestem pewien, czy to roztropne umieszczać w Internecie swój wizerunek „paszczowo”, bo to nigdy nie wiadomo…
– Stefan!
« 1 4 5 6 7 8 9 »

Komentarze

07 VI 2014   09:01:12

Nieodpowiedzialny zespół redakcyjny, który pozwala, żeby w prowadzonym przez nich magazynie "kulturalnym" pomawiano ludzi.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Obowiązek informacyjny na podstawie artykułu 13 RODO
Esensja

24 V 2018

Dnia 25 maja 2018 zmienia się prawo o ochronie danych osobowych. W związku z tym prezentujemy zasady zarządzania danymi osobowymi w naszym serwisie.

więcej »

Piąty konkurs na recenzję filmową
Esensja

18 IV 2017

Już po raz piąty zapraszamy do nadsyłania tekstów w konkursie na recenzję filmową. Zapoznajcie się ze szczegółami – w tym listą filmów do recenzji.

więcej »

Najlepsze teksty 15-lecia Esensji!
Esensja

31 X 2015

Po raz trzeci pomóżcie nam wybrać najlepsze teksty w historii Esensji – zrobimy z nich specjalnego e-booka!

więcej »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.