Herbatnik: Polskie, przepraszam za wyrażenie, mendyIgnacy Trzewiczek Ten "drobiazg" zraził mnie na tyle, że chyba się w polską edycję nie zaopatrzę. Czy kiedyś doczekam czasów, gdy będę mógł powiedzieć: Polskie podręczniki nie są gorsze od zachodnich?
Ignacy TrzewiczekHerbatnik: Polskie, przepraszam za wyrażenie, mendyTen "drobiazg" zraził mnie na tyle, że chyba się w polską edycję nie zaopatrzę. Czy kiedyś doczekam czasów, gdy będę mógł powiedzieć: Polskie podręczniki nie są gorsze od zachodnich? Ilustracja: Joe Abrakadabra Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział - "Herbatnik" to miejsce, gdzie wylewam swoje żale. Krzyczę na cały głos, ile sił w gardle, co mnie wkurza i drażni. A ostatnio, coraz bardziej wkurzają mnie mendy. Menda to taka osoba, co chodzi i mendzi. Narzeka i wiecznie się krzywi. Nim zacznę żalić się na polskie erpegowe mendy, drobna dygresja. - Hi, how are you - I′m fine, thanks, and you? - I′m OK Takiej scenki uczą na wszystkich kursach języka angielskiego. Na pierwszej lekcji. Zupełna podstawa. Nie wiem, jak wygląda program nauczania języka polskiego dla obcokrajowców, ale powinien wyglądać mniej więcej tak: - Cześć jak leci? - Ciężko, stara bieda, wiesz jak jest... - Wiem, u mnie to samo, coraz gorzej, nie wiem czy dalej pociągnę... Słyszałem, że syn ci się urodził - Niby tak - Gratuluję! - Chłopie, wiesz jaki to kłopot, pieluchy drogie... Jak Polakowi dobrze, to jest mu źle. A jak mu jest źle, to też jest mu źle. Koniec dygresji. Przechodzimy do polskich erpegowców, którzy Polakami są całym sercem. Jak zapewne już zauważyliście, dzisiejszy Herbatnik rozpocząłem pewną wypowiedzią. I, jak łatwo się domyślić, nie jest to moja wypowiedź. To zdanie wygłosił dwa dni temu, na łamach listy dyskusyjnej Portalu, pewien młody miłośnik gier fabularnych. O jakim "drobiazgu" mówi? Część ilustracji w podręczniku do jednej z gier właśnie wydanych w Polsce jest źle wydrukowana - czerń jest ciemnoszara. To powód dla tego młodego człowieka, by mógł ponarzekać. Nie oceni produktu, zawartości merytorycznej, nie oceni pracy tłumacza, redakcji, nie interesuje go nic. Tylko fakt, że na 10 spośród 300 stron ilustracje są ciemnoszare. Nie czarne. Kiedy doczekam się! - zakrzykuję. Wdaj się z nim tylko w dyskusję, a dasz mu powód do kolejnych wypowiedzi. Jak to źle. A, że podreczniki są źle tłumaczone (czy wiecie, że każdy polski erpegowiec jest specem od tłumaczeń), a że błędy składu (każdy polski erpegowiec jest także specem od DTP), a że cena za wysoka (no i oczywiście zna się także na marketingu, kosztorysach, zna ceny druku, marże sklepowe, koszty licencji...), a w ogóle, to gra jest wtórna (bo każdy polski erpegowiec napisał własny system RPG, który jest lepszy od dowolnego wydanego na świecie). Troche zboczyłem. Łatwo się wkurzam, ostrzegałem. Wróćmy więc jeszcze raz do feralnego: Kiedy doczekam się, że polskie... Czy Polonez jest lepszy od Forda? Czy Juskowiak jest lepszy od Bergkampa? Czy polskie komputery są lepsz... co? To my robimy komputery?! Dlaczego mają być lepsze? Dlatego, że na zachodzie drukarnie mają nowocześniejsze maszyny? Dlatego, że mają relatywnie tańszy papier? Dlatego, że nie mają debili w rządzie, którzy niebawem oVATują nawet opakowania na chipsy?! I wiecie co? Tak naprawdę problem nie leży w drukarniach. Nie leży także w knowaniach Buzka. Problem leży w naszych/Waszych głowach. W sercach. Bo tak naprawdę zachodnie podręczniki wcale nie są takie wspaniałe. Wiem o tym, mam kilka na półce. Są wydane na takim samym, a często gorszym papierze, mają równie wiele błędów, jak nasze edycje, mają źle obrobione ilustracje. I nie najlepiej złożony tekst. Mają jedną, jedyną zaletę. Są zachodnie. A to sprawia, że nie szukacie w nich dziur, ani potknięć. To nie jest modne. Modne jest stwierdzenie, że tłumaczenie polskiej edycji jest do bani. Nie jesteś gościem, jak się nie dochrzanisz do choć jednego wyrażenia. Moi drodzy miłośnicy gier fabularnych w Polsce. Więcej dobrej woli i zdrowego rozsądku Wam życzę. Więcej radości życia. Pasji, która pozwoli przymknąć oko na kawałek tekturki wychodzący spod okładki. Nie nawołuję do tego, by chwalić naszych wydawców za knoty. Ale, do cholery, nie szukajcie dziury w całym. Przynajmniej nie za wszelką cenę. Polski erpegowiec... Kiedy się doczekam, że weźmie do ręki podręcznik i zakrzyknie: Ale fajne! 1 lutego 2001 |
Na trzeci numer „Magii i Miecza” trzeba było poczekać zdecydowanie dłużej, niż na drugi, ale warto było. Po raz pierwszy bowiem pojawił się w niej artykuł poświęcony systemowi Warhammer, a także opublikowano pierwszą przygodę z prawdziwego zdarzenia.
więcej »Marzec nie przyniósł zbyt wielu nowości ze świata Warhammera – do najważniejszych należy zaliczyć prezentacje kolejnych dwóch armii do The Old World.
więcej »Drugi numer „Magii i Miecza” ukazał się na zasadzie siły rozpędu. Jeśli wierzyć informacji zawartej we wstępniaku, miał premierę dwa tygodnie po pojawieniu się numeru pierwszego.
więcej »Wyrzuty sumienia kanciarza
— Miłosz Cybowski
Więcej, ciekawiej i za darmo
— Miłosz Cybowski
Starzy Bogowie nie śpią
— Miłosz Cybowski
Typowe miasto
— Miłosz Cybowski
Gnijący las
— Miłosz Cybowski
Roninowie pod zaćmionym słońcem
— Miłosz Cybowski
Księga wiedźmich czarów
— Miłosz Cybowski
Pancerni bez psa
— Miłosz Cybowski
Słudzy Pana Rozkładu
— Miłosz Cybowski
Mali, brzydcy i zieloni
— Miłosz Cybowski
Herbatnik: Podwórko i piaskownica
— Ignacy Trzewiczek
Herbatnik: To co zwie się piractwem...
— Ignacy Trzewiczek
Herbatnik
— Ignacy Trzewiczek
Detektyw: Kryminalna Gra Planszowa - wywiad z autorem
— Agata Hanak, Ignacy Trzewiczek
Oświadczenie
— Ignacy Trzewiczek
Herbatnik
— Ignacy Trzewiczek
Sugerujesz, że na zachodzie nikt nie narzeka na wtórne, źle przetłumaczone i źle wydane RPG? Chyba już wolę polskich fanów, którzy jeśli kupią bubla to ostrzegą innych przed powtórzeniem błędu.
A na zachodnie podręczniki ludzie mniej narzekają bo jest do nich mniejszy dostęp, a jak ktoś już może przeczytać podręcznik po angielsku to będzie go jechał na zachodnich forach, bo po cholerę ma to robić na polskich forach skoro dany podręcznik ma w Polsce parę osób.