Istnieje całkiem sporo gier, które opierają się na odgadywaniu haseł, które jeden z uczestników przedstawia pozostałym za pomocą rysunków czy gestów. „My First Activity” wyróżnia się wśród takich tytułów tym, że jest idealnie dostosowana do możliwości i zainteresowań przedszkolaków, a jednocześnie pozwala świetnie się bawić także trochę starszym graczom.
Mała Esensja: Kalambury dla dzieciaków
[„My First Activity” - recenzja]
Istnieje całkiem sporo gier, które opierają się na odgadywaniu haseł, które jeden z uczestników przedstawia pozostałym za pomocą rysunków czy gestów. „My First Activity” wyróżnia się wśród takich tytułów tym, że jest idealnie dostosowana do możliwości i zainteresowań przedszkolaków, a jednocześnie pozwala świetnie się bawić także trochę starszym graczom.
Dziękujemy wydawnictwu Piatnik za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Mogłoby się wydawać, że w „My First Activity” najważniejszymi elementami będą karty z zadaniami, ale okazuje się, że prawdziwy zachwyt dzieci budzą pionki i plansza. W pudełku znajdujemy dwa sympatyczne słonie (różowy i zielony), które mamy doprowadzić do wody (mety). Z kolei plansza może być zbudowana z maksymalnie sześciu bajecznie kolorowych części, które pozwalają nadać jej bardzo różny kształt – na przykład wijącej się ścieżki lub kółka. Czynność ta może sprawić sporo frajdy maluchom, a dla dorosłych ważne jest, że wybór dłuższej lub krótszej trasy umożliwia łatwe zróżnicowanie czasu rozgrywki.
Na planszy znajdują się pola w trzech kolorach („ślady słoni”). Identyczne oznaczenia znajdują się na koszulkach kart, ponieważ po odgadnięciu hasła słoń będzie przesuwany na kolejne pole planszy w danym kolorze. Na każdej karcie umieszczony jest rysunek z hasłem po polsku i angielsku, które należy odgadnąć. Dzięki temu gra może być wykorzystywana nie tylko do rozrywki, ale również do ćwiczeń z angielskiego słownictwa. Istotne jest też, że ilustracje są na tyle wyraziste, że zazwyczaj umożliwiają zrozumienie hasła także graczom, którzy jeszcze nie potrafią czytać. Jest to bardzo przydatne w przypadku rozgrywek toczonych przy małej liczbie uczestników, kiedy brakuje dorosłego, który mógłby wspomagać w czytaniu przedszkolaka mającego przedstawić hasło. Po ułożeniu kart w zakryty stos oraz wybranej wersji planszy należy jeszcze ustalić, ile czasu gracze będą mieli na odgadnięcie hasła. Oczywiście najlepiej uwzględnić tutaj możliwości najmłodszego uczestnika, a w rozgrywce rodzinnej można nawet zaryzykować rezygnację z limitu czasowego.
Karty i to co najważniejsze, czyli słonie
Źródło: Rebel.pl
Następnie gracze dzielą się na dwie drużyny (minimum dwuosobowe), z których każda otrzymuje swojego słonia. Pierwszy gracz bierze kartę z wierzchu stosu, a następnie musi przedstawić swojej drużynie hasło na niej przedstawione. Są trzy dopuszczalne sposoby demonstrowania haseł do odgadnięcia. Pierwszy to rysowanie – dlatego warto wcześniej zadbać o przygotowanie kartek i ołówka bądź tablicy z kredą. W tym przypadku nie można ani mówić, ani gestykulować. Dopuszczalne jest jedynie sygnalizowanie graczom, czy dobrze odgadli część hasła. Drugą metodą jest opisywanie hasła, przy czym nie można użyć żadnego wyrazu w nim występującego. Ostatnią możliwością jest pokazywanie, czyli pantomima. Nie wolno wtedy ani mówić, ani wskazywać żadnych przedmiotów, ale można pokazywać na własne części ciała. Zasadniczo decyzja o wyborze sposobu przedstawiania hasła należy do gracza, ale przed rozpoczęciem rozgrywki można ustalić ograniczenie w tym zakresie – na przykład, że wszystkie hasła należy rysować albo że rodzice nie mogą opisywać haseł.
Oczywiście wygrywa drużyna, której słoń pierwszy pokona całą trasę, czyli stanie na ostatnim polu planszy lub je przeskoczy (jeśli przed pionkiem nie ma już pół w kolorze wylosowanej karty, której hasło zostało odgadnięte). Warto zaznaczyć, że jeżeli na początku zdecydowaliśmy się na planszę w kształcie koła, to istnieje naprawdę spore niebezpieczeństwo, że gracze zażądają kolejnego okrążenia…
Instrukcja przewiduje również wariant bezdrużynowy, w którym gracze wspólnymi siłami próbują doprowadzić do mety tylko jednego słonia. Rozgrywka przebiega podobnie jak w wersji drużynowej, ale odpada element rywalizacji. Wprawdzie zgodnie z instrukcją jest to wariant dla trzech osób, ale całkiem dobrze sprawdza się on również przy dwóch graczach, którzy na przemian przedstawiają hasła. Nie da się jednak ukryć, że czym większa liczba uczestników, tym bardziej rozgrywka jest emocjonująca, a wybuchy zbiorowego śmiechu donośniejsze.
Niewątpliwie „My First Activity” dobrze się sprawdza w grach z udziałem przedszkolaków. Większość haseł jest bowiem naprawdę prostych, więc dzieci nie mają poważniejszych problemów z ich przedstawieniem (abstrahuję tutaj od tego, że odgadnięcie nawet łatwego słowa na podstawie pantomimy pięciolatka może być prawdziwym wyzwaniem zarówno dla rówieśników, jak i dorosłych). Biorąc pod uwagę emocje, jakie potrafi rozbudzić u maluchów rozgrywka, a także solidne wykonanie elementów gry oraz liczbę kart z hasłami (165), jest to tytuł, który spokojnie mogę polecić zarówno rodzicom kilkulatków, jak i paniom przedszkolankom.