Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.
Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
[Matthew Parker „Monte Cassino” - recenzja]
Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.
Matthew Parker
‹Monte Cassino›
To już trzecie wydanie tej opublikowanej oryginalnie w 2004 roku książki. Nie bez powodu nosi ona nadany przez polskiego wydawcę podtytuł „Bitwa narodów II wojny światowej” – zmagania o linię Gustawa związały po stronie aliantów wojska pochodzące z całego świata. Poza Polakami (którzy wkroczyli do działania dopiero pod sam koniec walk) byli tam oczywiście Amerykanie, Brytyjczycy, jak również korpusy nowozelandzkie, pochodzące z Indii oraz Nepalu, a także niemal zupełnie zapomniani Francuzi. Nieco mniej uwagi poświęcono niestety Niemcom i walczącym po ich stronie licznym Volksdeutschom.
Autor nie podejmuje się tutaj oceny sensowności zmagań, które kosztowały życie tysiące żołnierzy, uznając swoją książkę za okazję do skupienia się „na przeżyciach żołnierzy w tamtym czasie”. W tym celu sięga do licznych wspomnień, dzienników i listów, a także reportaży z pierwszej ręki pisanych przez towarzyszących armiom dziennikarzy. Jednocześnie stwierdza jednak, że walki o Monte Cassino „to opowieść o niekompetencji, nieposkromionej pysze i polityce okupionej przerażającą ceną odwagi, poświęcenia i człowieczeństwa zwykłych żołnierzy”.
Kampania we Włoszech stanowiła kontynuację walk w Afryce Północnej, ale decyzje o podjęciu lądowania na Sycylii i kontynuacji natarcia na Półwyspie Apenińskim należały raczej do świata polityki niż wojskowości. Brytyjczycy ze szczególnym uporem nalegali na uderzenie na „miękkie podbrzusze Europy”, czyli Bałkany, Dodekanez i Włochy. Według Churchilla wyeliminowanie Włoch z wojny przyniosłoby wiele korzyści aliantom, nie mówiąc już o związaniu walką licznych dywizji niemieckich – co miało z kolei pomóc walczącym na wschodzie Sowietom. „Rezultatem był kompromis i brak zdecydowania”, bo jednocześnie z desantem na południu trwały długotrwałe przygotowania do wciąż odległego w czasie lądowania wojsk sprzymierzonych w Normandii. Brak jasno określonych celów, które miały zostać osiągnięte po zajęciu Sycylii, z pewnością nie pomagał w planowaniu. Bardzo szybko okazało się, że część założeń była po prostu błędna: Niemcy wcale nie mieli zamiaru opuszczać południowych Włoch na rzecz umocnionych pozycji na północ od Rzymu.
Niezdecydowanie aliantów, na co po części miała wpływ zła pogoda na przełomie 1943 i 1944 roku, pozwoliło Niemcom umocnić swoje pozycje na linii Gustawa. Jak przyznawali żołnierze obu stron, starcia we Włoszech miały o wiele więcej wspólnego z walkami pozycyjnymi frontu zachodniego I wojny światowej niż zakrojonymi na szeroką skalę bitwami manewrowymi rozgrywającymi się w tym samym czasie na obszarach Związku Sowieckiego. Wielu doświadczonych Niemców, którzy bronili linii Gustawa, uznawali swoje doświadczenia na półwyspie za o wiele gorsze od wszystkiego, czego doświadczyli na froncie wschodnim – a że niektórzy mieli za sobą piekło walk o Stalingrad, mówi to bardzo wiele na temat warunków, w jakich wszyscy się znaleźli.
Górujący nad miasteczkiem Cassino benedyktyński klasztor dominował nad całą okolicą i stanowił historyczny zabytek, porównywalny do opactwa Westminsterskiego w Anglii. Początkowo alianci podkreślali potrzebę jego uchronienia przed bombardowaniem i ostrzałem artyleryjskim. Z czasem jednak podejrzenia o to, że miejsce to jest okupowane przez niemieckich żołnierzy i wykorzystywane do obserwacji ruchów i pozycji nacierających żołnierzy, zaczęły przeważać. Ostateczna decyzja dotyczącą zbombardowania klasztoru nie ułatwiła niczego (o czym pisał w swoich
wspomnieniach Frido von Senger), a wręcz utrudniła kolejne walki, czyniąc z ruin kolejny bastion na linii Gustawa. Jak przyznawał jeden z generałów dowodzących na froncie włoskim, zniszczenie klasztoru „było konieczne bardziej ze względu na morale nacierających niż z powodów czysto materialnych”. Sam Eisenhower argumentował, że „jeżeli będziemy zmuszeni dokonać wyboru między zniszczeniem słynnej budowli a poświęceniem naszych żołnierzy, to życie naszych żołnierzy ma nieskończenie większe znaczenie, a budowle muszą runąć”.
Na tym tle znakomicie prezentują się zapisy indywidualnych przeżyć żołnierzy wszystkich nacji walczących o Monte Cassino. Dla wszystkich bez wyjątku był to koszmar pełen śmierci, brudu i strachu. Nawet cieszący się ochroną solidnych umocnień Niemcy nie mieli łatwo, bezustannie nękani ostrzałem artyleryjskim, zmuszeni do obrony przed ciągłymi atakami przeważających sił wroga, cierpiący z powodu pogody i braku zaopatrzenia. Oddając głos bohaterom tamtych wydarzeń Parker świetnie oddaje ograniczone sukcesy kolejnych zmagań – zdobywanie wzgórz, które później zostały odbite przez wroga, źle zorganizowane przeprawy przez górskie rzeki, brak lub niedostateczne wsparcie natarć na różnych odcinkach frontu czy całkowity brak koordynacji ataków wojsk pancernych i piechoty. Daje nam to też wgląd w różnice między poszczególnymi narodowościami, bo inaczej wyglądała sytuacja wśród Amerykanów, a zupełnie inaczej wśród dowodzonych przez Brytyjczyków wojsk indyjskich i nepalskich. Wiele oddziałów uznawanych za doborowe, które miały za zadanie szybko i sprawnie pokonać niemieckie umocnienia, okazała się niedostatecznie przygotowana do walk.
Ukazanie tej różnorodności należy do najlepszych elementów całej książki, podobnie jak prezentacja wydarzeń na całym froncie włoskim. Choć to właśnie w okolicach klasztoru i pobliskiej wioski wiodła droga w kierunku Rzymu, to przełamanie linii Gustawa nastąpiło w zupełnie innym rejonie, zmuszając niemieckich obrońców do porzucenia swoich pozycji i wycofania się na kolejną, tym razem szybko przełamaną, linię umocnień. Był to sukces okupiony ogromnym kosztem, którego wpływ na losy wojny do dziś pozostaje kwestią sporną.