Na drugą część tej gry, muszę przyznać, w ogóle nie czekałem, gdyż sądziłem, że pierwsza jej część stanowi pewien zamknięty rozdział tej tematyki.
Rewolucja nie do końca czerwona...
[„Command & Conquer: Red Alert 2” - recenzja]
Na drugą część tej gry, muszę przyznać, w ogóle nie czekałem, gdyż sądziłem, że pierwsza jej część stanowi pewien zamknięty rozdział tej tematyki.
‹Command & Conquer: Red Alert 2›
Po jej ukazaniu się na rynku w 2000 roku byłem mile zaskoczony sposobem jej wykonania, znacznie różniącym się od pierwszej części. Ale nie o samej grze jako takiej będzie tu mowa. Chciałbym poruszyć tu parę kwestii politycznych tej gry.
Ale zacznijmy od początku: Lata 30-te XX wieku. Dzięki wynalazkowi Alberta Einsteina – chronosferze – Adolf Hitler i naziści nigdy nie dochodzą do władzy, a Anschluss Austrii nigdy nie miał miejsca. A więc Europa trwa w takim kształcie, jak na początku lat 30-tych. I tu rozpoczyna się pierwsza część gry RED ALERT. Już na samym początku razi mapa polityczna Europy, jaką proponują nam autorzy gry. Co razi? A mianowicie układ granic, ustalony na konferencjach w Jałcie i w Poczdamie. Skoro nie było nazistów, to skąd ład jałtańsko – poczdamski? Czyżby II RP i Republika weimarska (skoro nie było nazistów i II wojny św.) podpisały układ przekazujący tej drugiej ziemie na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej – sprawa bardzo wątpliwa.
I tu rozpoczyna się konflikt pomiędzy ZSRR i Europą zachodnią. W ZSRR sprawuje rządy absolutne Józef Stalin, pragnący przenieść wielką rewolucję na Europę zachodnią, a następnie na cały świat. Wkrótce Stalin i Armia Czerwona zajmują Europę. Jedynym broniącym się państwem zostaje Wielka Brytania. Nasuwa się pytanie, czy ZSRR pod koniec lat 40-tych (bo wtedy zaczyna się sowiecka inwazja) byłby w stanie podbić całą Europę (podczas II wojny św. w walce z nazistowskimi Niemcami, nawet przy pomocy USA – „Lend-Lease Act” ZSRR poniósł ciężkie straty i tylko otwarcie drugiego frontu przyspieszyło koniec IIWŚ). Ale mimo to alianci zwyciężają ZSRR, a na miejsce Stalina osadzają niejakiego Aleksandra Romanowa, arystokratę i członka partii komunistycznej (nie wiem, jak to razem do siebie pasuje). Premier Romanow to człowiek postrzegany jako nieszkodliwy przywódca – marionetka w ręku aliantów.
Ekran z gry
Nastaje pokój, alianci odbudowują zniszczoną Europę, a Romanow ZSRR.
RED ALERT 2 rozpoczyna się atakiem ZSRR na Stany Zjednoczone. Zaskoczony prezydent USA otrzymuje meldunek z Pentagonu o tym, że sowieckie samoloty atakują wschodnie i zachodnie wybrzeże, a siły lądowe napierają z Meksyku. Zaskoczony Dugan dzwoni przez gorącą linię na Kreml. Na pytanie: „Co tam się dzieje, Alex?” zdziwiony premier Romanow odpowiada: „Ależ panie prezydencie, co pan ma na myśli?”.
Ekran z gry
Po dalszej wymianie zdań prezydent Dugan decyduje wystrzelić rakiety z pociskami nuklearnymi w ZSRR. Niestety doradca Romanowa, niejaki Yuri, przejmuje kontrolę nad silosem z pociskami (przy pomocy telefonu kontroluje myśli jego obsługi, co sprawia, że pociski eksplodują w silosach).
Tu nasuwa się kolejne pytanie: skoro nie było zimnej wojny, to po co USA zbroiły się w balistyczne rakiety z głowicami atomowymi? I czy „gorąca linia” byłaby rzeczywiście potrzebna? Dużo wątpliwości pozostawia także atak ZSRR na USA. Czy rzeczywiście siły sowieckie byłyby w stanie podejść tak blisko granic Stanów niezauważone?
Ekran z gry
Podczas oglądania kolejnych wstawek filmowych pojawiają się kolejne pytania i wątpliwości. Wybierając kampanię Sowietów rozpoczynamy przy pomniku zwycięstwa pod Iwo-Jima nad Japończykami. Jakiego zwycięstwa, skoro nie było III Rzeszy i jej sojuszników?
Mimo niewątpliwego wysiłku, jaki twórcy tej gry w nią włożyli, to możliwość realizacji takiego scenariusza politycznego jest wysoce nieprawdopodobna. Ale dla tych, którzy interesują się samą grą, nie powinno stanowić to problemu…