Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

John Flanagan
‹Okup za Eraka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOkup za Eraka
Tytuł oryginalnyErak’s Ransom
Data wydania6 października 2010
Autor
PrzekładStanisław Kroszczyński
Wydawca Jaguar
CyklZwiadowcy
ISBN978-83-7686-023-7
Format400s.
Cena34,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Okup za Eraka

Esensja.pl
Esensja.pl
John Flanagan
1 2 3 »
Przedstawiamy fragment powieści „Okup za Eraka”, siódmej księgi cyklu „Zwiadowcy” Johna Flanagana. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Jaguar.

John Flanagan

Okup za Eraka

Przedstawiamy fragment powieści „Okup za Eraka”, siódmej księgi cyklu „Zwiadowcy” Johna Flanagana. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Jaguar.

John Flanagan
‹Okup za Eraka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOkup za Eraka
Tytuł oryginalnyErak’s Ransom
Data wydania6 października 2010
Autor
PrzekładStanisław Kroszczyński
Wydawca Jaguar
CyklZwiadowcy
ISBN978-83-7686-023-7
Format400s.
Cena34,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Ścieżka okazała się wąska, nierówna, a przy tym piekielnie stroma. Jednak Skandianie, mimo potężnego wzrostu i masy, pięli się po niej w ślad za wodzem bez trudu, niczym kozice. Czasem ten czy ów stęknął od wysiłku, bywało też, że jakiś kamyk potoczył się w dół, trącony butem jednego z wojów, lecz poza tym pospieszna wspinaczka odbywała się bez zbędnych hałasów. Raźnym truchtem zbliżali się do Al Shabah.
Wszystko to kwestia kompromisu – przyszło na myśl Erakowi. Poprzednio wybrał mniejsze ryzyko, podpływając wzdłuż wybrzeża; teraz również trzeba było zachować
rozsądne tempo, by przez zbytni pośpiech nie zdradzić własnej obecności oraz nie zaalarmować przedwcześnie obrońców. Zarazem, im więcej czasu zajmie im dotarcie do celu, tym większe prawdopodobieństwo, że i tak zostaną zauważeni. Gdy utracą przewagę wynikającą z zaskoczenia, walka stanie się o wiele cięższa.
Gdyby jednak poruszali się prędzej, siłą rzeczy narobiliby hałasu, więc ktoś niewątpliwie by ich usłyszał. Należało tedy znaleźć złoty środek, co w tym wypadku sprowadzało się do miarowego truchtu – wolniejszego niż bieg, szybszego od marszu.
Ich buty z miękkiej foczej skóry dudniły głucho na piasku i kamieniach, czyniąc przy tym więcej hałasu, niżby Erak sobie życzył, lecz wedle jego oceny odgłos stóp nie powinien być słyszalny w mieście, nawet jeśli znajdował się tam ktoś, kto czujnie nastawiał ucha.
W pewnej chwili jeden z ludzi, tuż za Erakiem, stracił równowagę, zachwiał się i, wymachując rozpaczliwie rękami, balansował na samej krawędzi stromego urwiska opadającego wprost do morza. Szczęściem topór miał zatknięty za pas, bo w przeciwnym wypadku zapewne ściąłby nim kilka głów swoich towarzyszy. Wydał mimo woli stłumiony okrzyk, a spod jego stóp posypały się kamienie, turlając się po zboczu. Jeszcze ułamek sekundy i on także runąłby w dół, lecz żelazny uchwyt dłoni pochwycił go za kołnierz baranicy. Ocalony przez oberjarla wojownik znów poczuł pewny grunt pod nogami.
– Na wszystkich bogów! Wielkie dzięki, dowódco… – zaczął, ale resztę słów w ustach pechowca stłumiła wielka dłoń. Erak potrząsnął towarzyszem, przysuwając swą gniewną twarz do jego oblicza.
– Zamknij pysk, Axelu! – rozległ się wściekły szept. – Jeśli postanowiłeś skręcić sobie kark, zrób to po cichu, bo inaczej sam ci go skręcę.
Axel, jeden z wioślarzy, nawet jak na Skandianina był wyjątkowo rosłym mężczyzną. Pośród skandyjskich wojów ci zasiadający u wioseł nie cieszyli się opinią tęgich myślicieli, jednak nie przeszkodziło to Axelowi skonstatować oczywistego wszak faktu, że jeśli już raz kark sobie skręci – po cichu czy nie – Erak nie będzie miał więcej po co czynić tego powtórnie. Już miał zwrócić uwagę wodzowi na ów logiczny wniosek, ale w porę się powstrzymał. O ile w gniewie logika nieraz zawodziła oberjarla, tym bardziej bywał wówczas skory do posługiwania się ciężką pięścią dla rozstrzygnięcia sporu.
Axel, choć potężnej postury, nie miał najmniejszej chęci
wdawać się w bitkę z Erakiem.
– Wybacz, dowódco. Ja tylko… – wymamrotał, ale Erak znów nim potrząsnął.
– Milczeć! – syknął. Zerknął niespokojnie ku górze, by przekonać się, czy okrzyk wioślarza i lawina spadających kamieni nie wzbudziły podejrzeń obrońców.
Wszyscy Skandianie czekali przez kilka minut w milczeniu. Jednak uśpione miasto milczało, nie dochodził zeń żaden odgłos, toteż napięcie pośród napastników wkrótce zelżało.
Erak bez słowa wskazał przed siebie i znów ruszył naprzód, truchtem pod górę. Gdy od szczytu dzieliło ich już tylko parę metrów, dał znak ludziom, by się zatrzymali, po czym skinął na Svengala. Resztę dystansu przebył, czołgając się, Svengal pełzł tuż za dowódcą. Gdy osiągnęli szczyt zbocza, Erak wyjrzał ostrożnie. Wreszcie, nie widząc powodu do niepokoju, uniósł się nieco, żeby lepiej widzieć. Jego towarzysz uczynił to samo; teraz
dwaj potężni Skandianie na klęczkach dokonywali oceny sytuacji.
Miasto Al Shabah wznosiło się jakieś czterdzieści metrów przed nimi, otoczone niskim glinianym murem, nie sięgającym nawet dwóch metrów wysokości. Nawet jeśli strzegli go strażnicy, takie ogrodzenia nie stanowiło dla Skandian poważniejszej przeszkody. Pokonywali je sprawnie i szybko w prosty sposób: dwóch wojowników ustawiało się pod ścianą, trzymając na wysokości pasa drzewce starego wiosła. Pozostali wskakiwali na nie z rozpędu, po jednym, następnie ci dwaj stojący pod murem wyrzucali ich w górę – a towarzysze kolejnym skokiem znajdowali się już na szczycie. Wymagało to niezłej koordynacji, jednak Skandianie od dzieciństwa ćwiczyli się w umiejętności pokonywania przeszkód tą metodą.
Jednak tym razem nie było potrzeby niczego pokonywać. Na murach nie dostrzegli strażników. Co więcej, po prawej stronie znajdowała się zwieńczona łukiem brama. Podwoje stały otworem, nikt nie pilnował.
– Aż za łatwo – skrzywił się Svengal.
Jego dowódca zmarszczył brwi.
– I mnie się tak zdaje – stwierdził. – Gdzie się podziały straże? Nikt nie stoi na czatach?
Svengal wzruszył ramionami. Choć nie widzieli strażników, obaj nadal rozmawiali przyciszonymi głosami.
– Cóż, bywa i tak. Bądź co bądź, zaszliśmy ich od kuchennych drzwi – zauważył. – Wartownicy, o ile są tu w ogóle jakieś straże, pewnie czuwają po stronie morza. Spodziewają się, że jeśli dojdzie do napaści, to właśnie stamtąd.
Erak w zamyśleniu podrapał się po brodzie.
– Może i tak – przyznał. – Czekaj tu, a ja przyjrzę się z bliska.
Przebiegł skulony przez otwartą przestrzeń dzielącą go od murów. W każdej chwili spodziewał się groźnego krzyku „stój!”. Dzwonu bijącego na alarm. Ale nie, Al Shabah wciąż trwało pogrążone w ciszy. Dopadł muru, przemknął pod nim aż do bramy. Jednym płynnym ruchem wydobył potężny topór zza pasa, przerzucił go do prawej ręki, a potem z szybkością zdumiewającą u tak potężnie zbudowanego mężczyzny dał susa w otwór bramy. Rzucił błyskawiczne spojrzenie na prawo, potem na lewo, z bronią gotową do uderzenia, tarczą wzniesioną dla osłony.
Cisza.
Za bramą zaczynała się wąska ulica, utworzona przez domy o płaskich dachach. Pośród bielonych ścian ziały czernią nieliczne okna. Wszystkie drzwi solidnie zamknięto. Martwa cisza. I bezruch. Jakby wszyscy mieszkańcy Al Shabah opuścili miasto.
Erak wahał się przez kilka chwil. Taka cisza nie podobała mu się. Nawet u tylnej bramy powinien czekać strażnik, choćby jeden. Być może jednak Svengal miał rację, Arydzi strzegli strony miasta zwróconej ku morzu.
Wszyscy czatownicy wytężali wzrok, wypatrując nadpływających okrętów. Albo, kto wie, może zgnuśnieli od bezczynności. Minęło już ponad dwadzieścia lat od ostatniej napaści Skandian. Mieszkańcy nadbrzeżnych miast czuli się bezpiecznie, ufając, że obroni ich tajemnica. Czego mieli się obawiać – skoro nikt nie wie, czy miejski skarbiec pełen jest złota, czy też skrzynie pozostają puste? Wszakże to tylko szczęśliwy traf sprawił, że Erakowi trafił się ów przekupny Aryda, który zechciał mu zdradzić tak pilnie strzeżony sekret.
Potrząsnął głową. Wódz doszedł do wniosku, że zamiast dzielić włos na czworo, czas czym prędzej brać się do dzieła. Co się z nim dzieje, czyżby przez te lata, gdy nie wyściubił nosa z Hallasholm, stał się mazgajem, marudnym jak stara baba? W mgnieniu oka podjął decyzję. Cofnął się do bramy i dał znak Svengalowi oraz innym, by doń dołączyli.
Znów rozległ się tupot butów na piasku, lecz miasto nadal było jakby martwe. Svengal popatrzył pytająco na dowódcę.
– Dokąd teraz?
Erak wskazał drogę ostrzem topora.
– Tą ulicą, bo chyba prowadzi w dobrym kierunku. Miejcie topory w pogotowiu i oczy otwarte.
Ruszył przodem, reszta oddziału za nim, w dwóch szeregach. Szli ostrożnie, rozglądając się wokół. Co chwilę dwaj idący na ostatku odwracali się, by sprawdzić,
czy nieprzyjaciel nie podąża za nimi; wszyscy spoglądali na dachy domów po obu stronach ulicy, ale nigdzie nie było widać ani śladu wroga.
Uliczka skręcała nieco ku środkowej części miasta, aż wreszcie wyprowadziła ich na prostokątny plac, którego cały jeden bok zajmował większy budynek. Erak domyślił się, że w nim właśnie mieści się oficjalna siedziba miejskiego urzędu – zaraz, jak to u nich zwie się taka budowla? Tak, już sobie przypomniał: khadif. Odpowiednik ratusza a zarazem urzędu celnego w miastach Północy.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.