Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Reginald Hill
‹Okrutna miłość›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOkrutna miłość
Tytuł oryginalnyA Killing Kindness
Data wydania23 lutego 2011
Autor
PrzekładWojciech Szypuła
Wydawca Nowa Proza
CyklDalziel & Pascoe
ISBN978-83-7534-033-4
Format336s. 125×295mm
Cena35,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Okrutna miłość

Esensja.pl
Esensja.pl
Reginald Hill
1 2 3 »
Zapraszamy do lektury fragmentu powieści Reginalda Hilla „Okrutna miłość”. Książka należąca do cyklu „Dalziel & Pascoe” ukazała się nakładem wydawnictwa Nowa Proza.

Reginald Hill

Okrutna miłość

Zapraszamy do lektury fragmentu powieści Reginalda Hilla „Okrutna miłość”. Książka należąca do cyklu „Dalziel & Pascoe” ukazała się nakładem wydawnictwa Nowa Proza.

Reginald Hill
‹Okrutna miłość›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOkrutna miłość
Tytuł oryginalnyA Killing Kindness
Data wydania23 lutego 2011
Autor
PrzekładWojciech Szypuła
Wydawca Nowa Proza
CyklDalziel & Pascoe
ISBN978-83-7534-033-4
Format336s. 125×295mm
Cena35,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Rozdział 1
…zielona, cała zielona, cała, nade mną, dusi mnie, woda jest wzburzona, wrząca, spieniona, hucząca, aż w końcu wszystko się uspokaja, woda stygnie, staje się przejrzysta i moje spojrzenie wędruje ku górze wraz z ostatnimi bąbelkami powietrza, przez szklistą powierzchnię wody wyraźnie widzę niebo, słońce jasne jak cytryna, kołujące dookoła niego ptaki o skrzydłach szerokich jak skrzydła wiatraka, a znad brzegu wychylają się drobne śniade buzie, płochliwe jak zwierzęta przy wodopoju, węszące w obawie przed zagrożeniem, czujnie łypiące ślepiami, a potem nurt wody porywa mnie i odwraca, i unosi, płynę tak bezwolnie i…
Co tu się dzieje, do diabła?! Przestańcie! To chore…
Proszę. O Boże! Proszę uważać, bo…
Jack! Nie!
Oooooch…
Widzi pan?! Światło proszę…
…szarlataneria… Nie chcę…
…światło! Pani Stanhope? Pani Stanhope, dobrze się pani czuje?
…ciociu, nic ci nie jest? Ciociu, proszę…
…dziękuję, skarbie, jestem trochę… za chwilę… czy udało mi się…
…wredna szantażystka! Już ja dopilnuję…
– Przepraszam. – Sierżant Wield wyłączył kieszonkowy magnetofon. – To już było tam wcześniej nagrane.
– Szkoda. Myślałem, że ta kobieta zaraz udowodni, że Sinatra naprawdę nie żyje. – Pascoe odłożył na stół spisaną odręcznie przez sierżanta kopię zapisu na taśmie. – Pan to wyłączył w tym momencie, czy jak?
– Raczej „czy jak”. Mikrofon miałem dyskretnie schowany w kieszeni. Kiedy poderwałem się, żeby złapać panią Sorby, musiał mi wypaść i przewód się odłączył. Bardzo żałuję, panie komisarzu.
– Nie, wcale nie. Pożałuje pan dopiero, kiedy przez te drzwi wejdzie pan Dalziel z najświeższym numerem „Evening Post” pod pachą.
Wield smętnie pokiwał głową, na znak, że zgadza się z komisarzem, który wczytywał się w jego raport, jakby szukał w nim jakiegoś drugiego dna.
Raport – jak wszystkie sporządzone przez sierżanta Wielda – był wręcz kryształowo przejrzysty i klarowny.
Kiedy sierżant odwiedził panią Winifred Sorby w ramach śledztwa w sprawie morderstwa jej córki, Brendy, zastał u niej sąsiadkę, panią Annie Duxbury. Wkrótce zjawiła się również pani Rosetta Stanhope w towarzystwie swojej siostrzenicy Pauline. Sierżant słyszał już wcześniej o pani Stan­hope: była samozwańczym medium i jasnowidzem. Okazało się, że pani Sorby poprosiła ją o skontaktowanie się w jej imieniu z duchem nieżyjącej córki. Kobiety nalegały, żeby sierżant został z nimi i wziął udział w seansie. Zgodził się, ale pod błahym pretekstem wymknął się jeszcze na chwilę do samochodu, gdzie trzymał mały magnetofon. Ukrył go teraz pod marynarką i wrócił do kobiet, które tymczasem zasiadły przy okrągłym stole w zaciemnionej sypialni nieżyjącej dziewczyny. Po niedługim czasie pani Stanhope weszła w trans i po chwili zaczęła mówić zmienionym, zupełnie nie swoim głosem. Jednakże zaraz potem do pokoju wparował z impetem rozzłoszczony pan Sorby, ojciec zamordowanej dziewczyny, i zakończył imprezę.
Jego gniew w pierwszym momencie skupił się na głupiej żonie, kiedy jednak pan Sorby zorientował się, że w pokoju znajduje się sierżant policji, znalazł sobie nowy obiekt do wyładowania złości. Dziennikarze z lokalnej prasy okazali daleko idące zrozumienie dla jego skarg i zanim skarcony Wield wrócił na komisariat, Pascoe zdążył już odebrać kilka telefonów z pytaniem o decyzję w sprawie skorzystania z pomocy jasnowidza.
– Jego żona ma słabość do spirytyzmu – tłumaczył Wield. – Ale on tego nie aprobuje. Tym razem ją zaskoczył, bo nie spodziewała się jego powrotu jeszcze przez dobre dwie godziny.
– Może sam jest jasnowidzem – mruknął Pascoe.
Znów zagłębił się w lekturze zapisu. Wield przez blisko godzinę słuchał nagrania, żeby wyłowić i oddzielić nakładające się głosy.
– Zaraz, czegoś tu nie rozumiem – powiedział Pascoe. – Pani Stanhope mówi głosem medium, to jasne. Zjawia się Sorby i zaczyna wrzeszczeć. Zgadza się?
– Tak. Potem to „Proszę. O Boże!” i tak dalej to słowa Pauline, siostrzenicy pani Stanhope. „Jack! Nie!”, to krzyczy pani Sorby.
– A ten przeciągły jęk?
– To pani Stanhope wybudza się z transu. Potem znowu słychać siostrzenicę, dalej Sorby wyjeżdża z szarlatanerią, pani Sorby pyta panią Stanhope, czy dobrze się czuje.
– A ona rzeczywiście dobrze się czuje i odpowiada swoim normalnym głosem, tak?
– Tak. Dalej znów jest pan Sorby. Siostrzenica zapaliła światło. Sorby ją odepchnął i wtedy ja wkroczyłem, bo miałem wrażenie, że za chwilę rzuci się z pięściami na panią Stanhope.
– Reszta jest milczeniem… Jakże stosownie.
– Ja tam bym wolał, żeby wszystko było milczeniem, od początku do końca – mruknął Wield.
Sierżant miał wyjątkowo paskudną twarz, brzydką w taki sposób, że nie sposób było do niej przywyknąć, bo za każdym razem jej widok odrzucał człowieka na nowo, nawet jeśli oglądało się ją po zaledwie półgodzinnej przerwie. Niezwykłe rysy miały pewną niezaprzeczalną zaletę: zazwyczaj skutecznie maskowały wszelki ślad trawiących sierżanta emocji. W tej chwili jednak na chropowatym, pomarszczonym obliczu wyraźnie malował się niepokój.
Zadzwonił telefon.
Dzwonił sierżant dyżurny.
– Przyszedł pan Dalziel – zameldował. – Idzie na górę.
Ledwie Pascoe odłożył słuchawkę, drzwi otworzyły się z impetem.
W progu stanął podinspektor Andrew Dalziel. Długotrwała, choć w kratkę przestrzegana dieta pomogła mu jako tako zapanować nad potężnym brzuszyskiem, w tej chwili miało się jednak wrażenie, że złość rozdyma go do granic możliwości: oczy groziły wyskoczeniem z czaszki przypominającej porośnięty szczeciną pęcherz, a napięte mięśnie omal nie rozdarły garnituru w kurzą stopkę.
Zaraz się zmieni w Hulka, pomyślał Pascoe.
– Dzień dobry – powiedział, lekko unosząc się z krzesła.
Wield wyprężył się na baczność jak dotknięty stężeniem pośmiertnym.
– Spotkanie się udało?
– Nadzwyczajnie – odparł Dalziel, unosząc wielką jak bochen prawą pięść. Ściskał w niej zrolowaną gazetę, z taką siłą, jakby chciał wycisnąć z niej cały tusz. – Przynajmniej dopóki nie wróciłem tutaj i nie wysiadłem z pociągu.
Udając, że dopiero teraz zauważył sierżanta Wielda, podszedł do niego i przytknął usta do jego ucha.
– Sierżant Wield… – mruknął. – Ma pan dla mnie jakąś wiadomość?
– Nie, panie inspektorze. Nic mi o tym nie wiadomo.
– Nie ma nic z zaświatów?! – ryknął Dalziel. Wyglądało na to, że ma ochotę zdzielić sierżanta gazetą.
– To pomyłka, panie inspektorze – wtrącił pośpiesznie Pascoe.
– Pomyłka, powiadasz… Z pewnością, do ciężkiej cholery! Jadę sobie do Birmingham na konferencję. Cześć, Andy, witają mnie. Jak się miewa ten wasz Dusiciel? Doskonale, odpowiadam. Panujemy nad sytuacją, dodaję. I to dopiero był błąd! Wiecie, co piszą w tym szmatławcu?!
Dalziel rozwinął gazetę, chociaż nie przyszło mu to łatwo.
– „Amerykańscy policjanci od dawna korzystają z usług jasnowidzów, by przy rozwiązywaniu trudnych spraw nie pogubić się wśród mylnych tropów” – przeczytał. – Wyjeżdżam, zostawiam w komisariacie normalną angielską ekipę dochodzeniową, wracam… I nagle ląduję na amerykańskim posterunku, zabłąkany wśród „mylnych tropów”! Nie dziwię się Kojakowi, że wyłysiał.
Pascoe zaryzykował uśmiech. Łatwo było wkurzyć Dalziela – chociażby tym, że nie docenia się jego żartów.
Ogromnym jak kajak butem grubas przyciągnął sobie krzesło i opadł na nie z ulgą.
– Dobra – powiedział. – Mówcie.
Pascoe bez słowa podał mu raport Wielda.
Dalziel przeczytał go szybko.
– Sierżancie?
– Tak, panie inspektorze?
– Stoi pan tak, jakby nawalił pan w gacie – rzucił znużonym tonem Dalziel.
– To nie jest wykluczone, panie inspektorze – odparł Wield.
Wyobraźnia musiała podsunąć Dalzielowi jakiś ciekawy obraz, bo uśmiechnął się i beknął głośno. W pociągu na pewno był wagon restauracyjny.
– Jak to się stało, że miał pan w samochodzie dyktafon? To chyba nie jest standardowe wyposażenie policjanta?
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.