Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Kenneth B. Andersen
‹Uczeń diabła›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUczeń diabła
Tytuł oryginalnyDjævelens lærling
Data wydania23 marca 2011
Autor
PrzekładFrank Jaszuński
Wydawca Jaguar
CyklWielka wojna diabłów
ISBN978-83-7686-044-2
Format135×200mm
Cena35,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Uczeń diabła

Esensja.pl
Esensja.pl
Kenneth B. Andersen
1 2 »
Przedstawiamy fragment powieści Kennetha E. Andersena „Uczeń diabła”. Książka otwierająca cykl „Wielka wojna diabłów” ukaże się nakładem wydawnictwa Jaguar.

Kenneth B. Andersen

Uczeń diabła

Przedstawiamy fragment powieści Kennetha E. Andersena „Uczeń diabła”. Książka otwierająca cykl „Wielka wojna diabłów” ukaże się nakładem wydawnictwa Jaguar.

Kenneth B. Andersen
‹Uczeń diabła›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUczeń diabła
Tytuł oryginalnyDjævelens lærling
Data wydania23 marca 2011
Autor
PrzekładFrank Jaszuński
Wydawca Jaguar
CyklWielka wojna diabłów
ISBN978-83-7686-044-2
Format135×200mm
Cena35,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Na końcu szerokiej drogi wznosił się pałac górujący wysoko nad grodem. Pałac był bogato zdobiony w liczne gzymsy i balkony na spiczastych wieżyczkach. Był przy tym – jako jedyna rzecz w czarnym otoczeniu – biały. Nie dlatego, że był pomalowany czy otynkowany, ale dlatego, że był zbudowany z kości. Setki tysięcy szkieletów i czaszek pochodzących od setek tysięcy ludzi. Wyglądało to niesamowicie. Szerokie schody, pokryte krwisto czerwonym chodnikiem prowadziły do dużej bramy splecionej z żeber.
Pałac diabła – pomyślał Filip i dziwił się jak to możliwe, że dotąd jeszcze nie postradał zmysłów. Z drugiej strony… jaką miał właściwie pewność, że nie?
Brama ze szkieletów zaczęła się przed nimi otwierać.

W mrocznej sali tronowej paliły się czarne świece, osadzone w złotych lichtarzach, rzucając długie cienie postaci Filipa i Lucyfaksa. Wokół biało– żółtawe ściany wznosiły się wysoko i ginęły gdzieś w gęstym mroku nad ich głowami. Odgłos trzepoczących skrzydeł skłonił Filipa do podniesienia głowy i zauważył nad sobą mnóstwo nietoperzy.
Mury ozdobione były ogromnymi malowidłami w złoconych ramach, ale z daleka Filip nie umiał dojrzeć, co przedstawiają.
Stąpając ostrożnie, podążał za kotem po czerwonym chodniku, który ciągnął się jak smoczy język przez całą długość sali, kończąc się przy wyniosłym tronie. Światło było tu przygaszone i Filip potrafił dostrzec tylko kontur mrocznej sylwetki, zasiadającej na tronie.
To on – pomyślał i usiłował przełknąć gulę, która utknęła mu w gardle – to Diabeł.
– Panie, wróciłem – zameldował kot i dał Filipowi znak by się pospieszył. Chłopiec próbował, ale nogi nie chciały go słuchać. Jego serce waliło mocno i wydawało mu się, że ile razy robi krok do przodu, cofa się o dwa.
– Podejdź bliżej – zachęciła go mroczna postać. Głos był jednocześnie nieporównanie spokojny i bardzo niepokojący. Jak kwietna łąka pełna sideł na lisy. – Nie ma się czego bać.
Filip zbliżył się do tronu na miękkich nogach.
W tejże chwili płomienie na otaczających świecach jakby urosły, cienie się cofnęły i Szatan się ukazał w całej owej postaci.
Ubrany był w czarny garnitur, a ramiona okrywała czarna peleryna. Jego włosy były zaczesane gładko do tyłu i lśniły głęboką czernią na tle trupio bladej twarzy. Z czoła tuż pod linią włosów wyrastała wdzięcznym łukiem para spiczastych rogów, twarz zaś kończyła się doskonale wypielęgnowaną kozią bródką. Do tego te oczy… Straszne oczy… Były tak czarne, że nawet najgłębszy grób widziany najciemniejszą zimową nocą, w porównaniu z tymi oczami był jak balsam. Filip spojrzał w oczy Szatana i cały świat zakręcił mu się w głowie. Przed tym wzrokiem nic nie dało się ukryć. Nawet tych tajemnic, o których człowiek sam nie wiedział.
Coś jednak psuło wrażenie. Na czarnych rogach zaznaczały się już delikatne rysy, miejscami też trochę wyblakły, jakby odpadła z nich zmurszała farba. Ciemne oczy zmatowiały i podeszły krwią, a nad górna wargą perliły się krople potu. Coś było nie tak, a fakt, że Diabeł próbował to ukryć gładkim uczesaniem i eleganckim garniturem podkreślał to jeszcze bardziej.
Jest chory – pomyślał Filip – poważnie chory.
– Witaj, drogi przyjacielu! – powiedział Diabeł i pochylił się wolno do przodu. Prawy kącik jego ust uniósł się w krzywym uśmiechu. – Od dawna cieszyłem się na to spotkanie. Nazywam się… – Głos obniżył się do grzmiącego basu – Lucy… mhm… Lucy…
Ostry kaszel przerwał mu mowę powitalną i nagle twarz zrobiła mu się purpurowa. Zaniósł się kaszlem, spryskał krwawą śliną i wyglądało na to, że za chwilę się udusi. Filip wiele nie myśląc, wskoczył na tron i klepnął go mocno w plecy.
– Och, dziękuję – wykrztusił Diabeł, gdy tylko doszedł do siebie na tyle żeby przemówić. – Bardzo ci dziękuję!
– Lepiej teraz?
– O, tak, doskonale – odpowiedział Diabeł nieco zażenowany – Jak zacząłem już mówić, nazywam się… – Znowu głos obniżył się efektownie, ale jakby trochę ostrożniej niż poprzednim razem – Lucyfer.
– A ja się nazywam… – zaczął Filip, ale Diabeł przerwał mu machnięciem dłoni.
– Nie musisz nic mówić, wiem doskonale, jak ci na imię. Przecież jesteśmy prawie rodziną, wiedziałeś o tym?
Filip popatrzył na niego zdumiony – Czyżby?
– A, tak. Jesteś imiennikiem mojego pradziadka i muszę powiedzieć, że ogromnie się cieszę, iż mroczne to imię znów błyśnie wyrafinowanym złem i sprawi, że zadrżą nawet najdzielniejsze serca.
– Czy… czy twój pradziadek miał na imię Filip?
– Nie, skądże! – Odparł Lucyfer z krzywym uśmiechem i pogłaskał swoją kozią bródkę. – Nazywał się oczywiście Søren, tak samo… przerwał nagle sam sobie i na jego twarzy pojawił się wyraz bezbrzeżnego zdumienia. Pod prawym okiem pojawił się nerwowy tik. – Możesz powtórzyć, co powiedziałeś?
Pytałem czy twój pradziadek miał na imię Filip? – odpowiedział Filip i nie mógł się oprzeć wrażeniu, że znowu coś robi nie tak. W każdym razie Diabeł zrobił minę raczej niepozostawiającą, co do tego wątpliwości. Popatrzył na Lucyfaksa, ale ten był równie zaskoczony, co jego pan. – Powiedziałeś przecież, że twój pradziadek miał to samo imię, co ja.
– Ale to prze… Ty jesteś przecież… Mój pradziadek nie nazywa się… – Lucyfer potrząsnął głową jak ktoś, kto próbuje pozbyć się natarczywego bólu. – Czy ty nie masz na imię Søren?
– Nie, mam na imię Filip.
Tik pod prawym okiem zdecydowanie się pogorszył, a na głowie pojawił się sterczący kosmyk włosów. – Filip?! Nazywasz się Filip? Jesteś tego pewien?
Filip kiwnął głową – Nie mam, co do tego żadnych wątpliwości. Søren to ten, co mnie pchnął pod samochód.
Søren to ten, kto cię pchnął… – powtórzył Diabeł z niedowierzaniem i nagle zrobił się maleńki w swoim eleganckim garniturze. Mały i słabiutki.
– Ty… ty nie jesteś właściwym chłopcem… – wyszeptał słabo. Chwiejnie podniósł się z tronu, wydając przy tym z gardła dziwne dźwięki, zupełnie jakby mu się zbierało na wymioty. – Przepraszam – dodał jeszcze – Ja… ja nie czuję się w tej chwili najlepiej.
Oddalił się powiewając długą peleryną i szybko wbiegł po kręconych schodach za tronem, znikając z sali. Minęła krótka chwila i pałac rozbrzmiał tak wściekłym rykiem, że Filipa powaliło na ziemię.
– Lucyfaks!!
Nietoperze pod sklepieniem poderwały się z popiskiwaniem do lotu.
– Och, nie! – stęknął kot i schował głowę między łapy. – Ja nie chcę, znowu! Nie mogłeś po prostu powiedzieć, że masz na imię Søren?
– Ale to przecież nieprawda – zareplikował Filip, na co kot odpowiedział wymownym spojrzeniem.
– Jest nawet gorzej niż myślałem – westchnął Lucyfaks i powlókł się w górę po schodach w ślad za swoim panem.
Przez kilka sekund nic się nie działo, a potem z góry doszło żałosne pomiaukiwanie, tak pełne boleści, że Filip poczuł, jak chłód ogarnia jego serce. Brzmiało to tak, jakby kota gotowano żywcem.

Filip stał przez chwilę przestępując z nogi na nogę przed czarnym tronem, nie wiedząc, co ze sobą począć. Miauczenie dochodzące z góry ustało i w ogromnej sali zapanowała niepokojąca cisza.
Przez chwilę zastanawiał się, czy nie usiąść na tronie, żeby zobaczyć jak to jest, ale nie zdobył się na to. Zamiast tego zaczął spacerować po sali i przyglądać się zgromadzonym popiersiom i malowidłom.
Zatrzymał się przed obrazem, który ukazywał morze pod mrocznym, nocnym niebem. Przy migotaniu czarnych świec wydawało mu się, że morze naprawdę faluje. W środku obrazu widać było mężczyznę, który walczył rozpaczliwie o utrzymanie się na powierzchni. Jego mokra twarz wyrażała rozpacz. Wokół niego krążyły płetwy pięciu rekinów. Może był to wynik padającego światła, ale Filip miał wrażenie, że ryby się poruszają.
Pod obrazem umieszczono mosiężną tabliczkę. Filip pochylił się żeby odczytać podpis, lecz znaki na tabliczce nic mu nie mówiły. Potem w jednej chwili nastąpiła zmiana. O tyle niepojęta, że tabliczka pozostała taka sama, ale w głowie Filipa pojawiła się jej treść.
POTĘPIONY ZA ZABÓJSTWO ŻONY
– Pomocy! O Boże, niech ktoś mi przyjdzie z pomocą! – Filip usłyszał słaby głos i popatrzył w miejsce, z którego dochodził. Ujrzał tonącego mężczyznę, wołającego z głębi obrazu. – To był wypadek! To nie była moja wina! O Boże, ratunku!
1 2 »

Komentarze

21 VI 2011   12:44:12

"Z czystym sercem" ^^ mogę polecić tę książkę. Jestem osobą, która bardzo mało czyta i jestem pod wielkim wrażeniem. Czytało się bardzo miło, fabuła bardzo wciągająca. Nawet część opisowa jest ciekawa. Zachęcam do zakupu, pozdrawiam.

21 VI 2011   22:48:53

Nawet część opisowa jest ciekawa? Niesamowite! W takim razie muszę sięgnąć po tę książkę i to jak najszybciej. I będę czytać same tylko opisy.

03 III 2012   23:13:59

Spodziewalam sie czegos sredniego, bo na ksiazke trafilam przypadkiem w bibliotece i od niechcenia wzielam w rece, z powodu braku konkretnego tytulu. Ale okazala sie powalajaca. Polecam jak najbardziej.

25 V 2012   20:48:31

ksiazka super ! opisy ktorych nienawidze tu sa super i czulam sie dzieki temu jak bym ogladala film . swietnie mi sie otworzyla wyorbaznia przeczytalam w 1 dzien a ksiazka ma prawie 400 stron. polecam !

25 V 2012   21:36:05

"czulam sie dzieki temu jak bym ogladala film" -- trudno o gorszą rekomendację dla literatury :P

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Czerwiec 2011
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.