Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Paweł Matuszek
‹Kamienna Ćma›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKamienna Ćma
Data wydania8 lipca 2011
Autor
Wydawca MAG
SeriaUczta Wyobraźni
ISBN978-83-7480-217-8
Format208s. 135×202mm; oprawa twarda
Cena35,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Kamienna Ćma

Esensja.pl
Esensja.pl
Paweł Matuszek
« 1 2

Paweł Matuszek

Kamienna Ćma

Cisza. Słońce w zenicie. Nagle zza wieży wypada trutel. Mknie gavus. Porusza się ogromnymi skokami i wygląda to tak, jakby spadł wprost z bezchmurnego nieba. Płaski chitynowy pancerz na ośmiu długich, wielosegmentowych odnóżach. Jest niesamowicie szybki i dwukrotnie wyższy od Beddeosa. Trutel zdołał odskoczyć i ruszył w stronę wejścia do wieży, a gavus wygiął nogi, niemal przylgnął tułowiem do gruntu i pomknął za nim. Wszystko dzieje się w mgnieniu oka. Beddeos zauważa tylko, że przód pancerza owadziego drapieżnika otwiera się i wysuwają się z niego koszmarne szczękoczułki. Trutel przebiega obok Beddeosa, a gavus skacze, ale coś niewidzialnego dopada go w locie i z ogromną siłą wbija w piasek. Wije się jak rozgniatany karaluch, lecz nie może uciec, bo nie ma już nóg. Tulpa wolno przelatuje nad głową Beddeosa i zbliża się do gavusa, który syczy i wściekle gryzie piasek. Nawet go nie dotyka. Zawraca i dołącza do towarzyszy, a drapieżny owad bulgocze i rozpada się na kawałki. Jakby sam z siebie, bez niczyjego udziału. Beddeos sztywno ogląda się na tulpa.
Każdy z nich wygląda jak wielki kościany dzwon, na górze najeżony lasem długich kolców, poprzetykanych koralowymi zgrubieniami, a od dołu uzbrojony w dwanaście przegubowych, pancernych macek. Z boku mają jeszcze małe rogowe tarcze o niewiadomym przeznaczeniu. Tylko w ostateczności posługują się uniwersalną mową. Wtedy również żaden z nich nie wypowiedział ani jednego słowa. W ciszy lewitowali nad ziemią. Beddeos poczuł się nieswojo i poszedł szukać trutla, który uciekał przed gavusem. Znalazł go w wieży. Nazywał się Tahu, był ranny i Beddeos musiał go opatrzyć. Pomógł mu Tyfon. Kilka dni później do strażnicy przybył tagrus, kroczące miasto trutli, i Tahu odszedł wraz z nim. Wtedy byli już przyjaciółmi.
– Dobrze cię widzieć – mruknął Beddeos, przewiesił kuszę przez ramię i przyklęknął obok Tahu. Nawet w tej pozycji był wyższy.
– Zanim tu dotrą, minie trochę czasu. Masz to jeszcze?
Patrzyli, jak zbliża się celulozowa góra ruchomego miasta. Majestatyczny kolos poruszał się na wielu grubych, sękatych nogach, które powstały z przetworzonych pni drzew. Trutle były specjalistami w kształtowaniu roślin, i to miasto było najlepszą wizytówką ich umiejętności. Ziemia drżała w rytmie jego kroków.
– Tak. Do tej pory nikt się po to nie zgłosił – potwierdził Beddeos.
– Mogę zerknąć?
– Chodź. Ale musimy się pośpieszyć.
Tahu wskoczył do wieży. Beddeos puścił go przodem. Spotkali się w magazynie depozytów, który właściwie powinien być zamknięty na klucz, ale Beddeos nie czuł się zobligowany do przestrzegania regulaminu. Często się o to spierał z Tyfonem, lecz najczęściej kończyło się na tym, że wbrew wszelkim argumentom stawiał na swoim i magazyn pozostawał otwarty, a Tyfon nic nie mógł zrobić, bo Beddeos złośliwie chował przed nim klucz. Ta zabawa nigdy im się nie nudziła.
W niewielkim pomieszczeniu stało na półkach kilka paczek, starannie zawiniętych w wypłowiały papier, oraz drewniana skrzynka, w której leżały listy pozostawione przez karawany. Środek podłogi zajmowała zaplombowana beczka. Tak ciężka, że nawet razem z Tyfonem nie mogli przesunąć jej pod ścianę. Podobno zostawił ją tu kiedyś potężny, salamandroskóry zamin, który ledwo mieścił się w drzwiach wieży – w każdym razie tak twierdził Tyfon, a Beddeos musiał mu wierzyć na słowo, bo stało się to przed jego przybyciem. W magazynie było coś jeszcze. Coś, co umieścili tu czterej tulpa, którzy byli w strażnicy, gdy gavus zaatakował Tahu.
Czasem wyglądało to jak szklany kwiat. Innym razem jak żelatynowa litera, wypełniona żywą, pełgającą luminescencją. Tahu mógł godzinami przyglądać się tej zagadkowej rzeczy lewitującej pod sufitem.
– Niesamowite, jest trochę inne niż pamiętam. Czy to się zmienia?
Beddeos usiadł na beczce i spojrzał w górę.
– Nie mam pojęcia. Rzadko tu zaglądam. Odkąd mieszkam w wieży, nikt nie odbiera paczek i listów. Poza tym nie lubię na to patrzeć. Spowalnia czas, przywołuje wizje. Nie sposób nad tym zapanować. Chciałbym, żeby ktoś to wreszcie zabrał. Może jakiś tulpa…
Tahu zmrużył oczy i zerknął krzywo na Beddeosa.
– Często ich widujesz?
– Czasami. Z daleka.
– Jak przelatują po niebie w przezroczystych bąblach?
– Tak.
– Ale od dnia, w którym mnie uratowali, żaden tu nie wylądował?
– Zgadza się.
– Nie dziwi cię to?
– Nie.
– Naprawdę?
– Do czego zmierzasz?
– Może to coś specjalnie dla ciebie, wiesz, albo…
Zachrzęściły gąsienice i w drzwiach magazynu depozytów pojawił się Tyfon. Tahu i Beddeos jednocześnie spojrzeli w jego stronę. Wyświetlacz szybko zmieniał słowa.
witaj tahu
pośpieszcie się
już są
koniec
« 1 2
11 lipca 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Baśń dla solipsysty
— Michał Kubalski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.