WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Za wszystko trzeba płacić |
Tytuł oryginalny | За всё надо платить |
Data wydania | 21 marca 2012 |
Autor | Aleksandra Marinina |
Przekład | Aleksandra Stronka |
Wydawca | W.A.B. |
Cykl | Anastazja Kamieńska |
ISBN | 978-83-7747-647-5 |
Format | 520s. 123×195mm |
Cena | 41,90 |
Gatunek | kryminał / sensacja / thriller |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Za wszystko trzeba płacićAleksandra Marinina
Aleksandra MarininaZa wszystko trzeba płacićKiedy Nastia wróciła z pracy, okazało się, że Losza już dawno przyjechał i czekał na nią, co stanowiło przyjemną niespodziankę. Ale od razu, zgodnie z zasadą równowagi, pojawiła się także nieprzyjemna niespodzianka. Na środku pokoju stał na podłodze ogromny wazon z różnokolorowymi mieczykami, długimi niemal na metr. Nastia nie lubiła mieczyków, zwyczajnie ich nie znosiła, ale Loszka tak rzadko obdarowywał ją kwiatami, że ucieszyła się z samego faktu. – Słoneczko! – zawołała z radością. – Dziękuję ci! Jakie ładne! Losza podszedł do niej bez słowa i stanął obok. Potem schylił się, poprawił kilka kwiatów, żeby bukiet był symetryczny. – Owszem, ładne – przytaknął spokojnie. – Ale nie ode mnie. – W takim razie od kogo? – zdziwiła się Nastia. – To ciebie by trzeba zapytać. – Co chcesz przez to powiedzieć? – Kiedy przyszedłem, kwiaty w wazonie stały na podeście koło naszych drzwi. Była też karteczka adresowana do ciebie. – Masz ją? Aleksiej podał jej starannie złożoną na pół białą kartkę, na której ładną czcionką wydrukowano: „Najwierniejszemu przyjacielowi i niezawodnej osobie”. – Nie mam pojęcia, od kogo to może być – cicho powiedziała Nastia, doskonale wiedząc, kto przysłał kwiaty. – Nie kłam – całkiem ugodowo odparł mąż. – Wiesz dobrze. Znalazłaś sobie nowego wielbiciela? – Coś ty, Losza… – rzekła z wyrzutem. – Jakiego wielbiciela? Zwariowałeś? – A ten, który do ciebie niedawno dzwonił? Nie spałaś potem przez całą noc, przewracałaś się z boku na bok. Myślisz, że nie zauważyłem? – To nie wielbiciel, ale kawał drania. Chodźmy coś zjeść, dobrze? – Dobrze. – Aleksiej zgodnie kiwnął głową. Przyjechał krótko przed jej powrotem z pracy, toteż kolacja nie była jeszcze gotowa. Ziemniaki zaczęły się dopiero gotować, a na stole leżały umyte warzywa na sałatkę. Żeby nie podejmować nieprzyjemnego tematu, Nastia prędko przepasała się fartuchem i zabrała się do robienia sałatki, przesadnie głośno rozprawiając o tym, że jakkolwiek by narzekać na nową gospodarkę, to świeże warzywa są teraz przez cały rok i w ogóle jest wszystko, problem, żeby coś dostać zniknął raz na zawsze, dzięki czemu można zaoszczędzić sporo czasu i sił, które poprzednio traciło się tak nieproduktywnie na bieganinę po sklepach i stanie w kolejkach. Losza siedział przy stole, obserwując ją z kpiną, ale nie reagował na jej uwagi. Nastia widziała, że sytuacja mu się nie podoba. – Z czym będziemy jedli sałatkę? – zapytała, gdy skończyła kroić warzywa. – Z majonezem czy z olejem kukurydzianym? – Ze śmietaną – odparł. – Majonez się skończył, już sprawdziłem. Znowu umilkł i Nasti zrobiło się strasznie przykro. Chyba trzeba mu wytłumaczyć, powiedzieć prawdę, ale tak by nie chciała, żeby się denerwował i martwił. – Loszyk – zaczęła ostrożnie, po czym utknęła. – Tak? – Loszyk, chyba znowu wdepnęłam. – W co tym razem? – W to, co zwykle. W kłopoty. Zdjęła fartuch, powiesiła go na wieszaku koło zlewu i dopiero wtedy poczuła, że w mieszkaniu jest zimno. Coś podobnego, pomyślała, tak się zestresowałam z powodu tych kwiatów, że przestałam nawet marznąć. Wyszła do przedpokoju i po chwili wróciła z ciepłym szalem w rękach. Otuliwszy się nim szczelnie, usiadła przy kuchennym stole naprzeciwko męża i wyjęła papierosy oraz zapalniczkę. – Nie pal przed jedzeniem – powiedział Losza. – Zabijesz apetyt. Lepiej opowiedz, w co się znowu wpakowałaś. – Gdybym to ja wiedziała! – rzuciła z gniewem Nastia. – To wciąż ci sami ludzie, przez których dwa lata temu siedzieliśmy zamknięci. Pamiętasz? – Jakże bym mógł zapomnieć? – uśmiechnął się Aleksiej. – Niezapomniane przeżycia. Szczególnie ciepło wspominam scenę, kiedy twój kolega Łarcew wymachiwał tutaj pistoletem i groził, że wszystkich powystrzela. To co, skarbie, znowu czeka nas siedzenie w domu i cichy małżeński żywot? – Och, Losza, nie wiem. – Nastia przeciągle westchnęła i głęboko zaciągnęła się papierosem. – Na razie niczego nie żądają, tylko przypominają o sobie. Chyba po to, żebym o nich nie zapomniała. Dlatego proszę cię, słoneczko… – Aha, wiem, wiem – przerwał jej mąż. – Mam być ostrożny i uważny, nie rozmawiać z nieznajomymi na ulicy, przechodzić na drugą stronę tylko na pasach i przy zielonym świetle. Asiu, znamy się od dwudziestu lat. Kiedy wreszcie nauczysz się niczego przede mną nie ukrywać? – No dobrze. Właściwie boję się, że to się łączy z Denisowem. Ale nie rozumiem, jak i dlaczego. – I znowu kłamiesz. – Aleksiej wyciągnął rękę i dał jej prztyczka w nos. – Zmniejsz gaz pod ziemniakami. Gdybyś nie wiedziała, jak i dlaczego, nie byłabyś taka ponura. – Skąd ci to przyszło do głowy? – Bo jeśli czegoś nie rozumiesz, Asieńko, ogarnia cię zapał i chcesz koniecznie rozwiązać kolejne zadanie. Błyszczą ci wtedy oczy, masz dźwięczny głos. A teraz widzę po twojej zmienionej twarzy, że jesteś zaniepokojona, co pozwala staremu, mądremu Czistiakowowi, twojemu prawowitemu małżonkowi, wyciągnąć w pełni uzasadniony wniosek, że wszystko doskonale rozumiesz i że ta wiedza nie jest ci miła. A teraz udowodnij, że nie mam racji. – Masz rację. Nastia siedziała ze wzrokiem wbitym w płomień pod garnkiem i z opuszczonymi ramionami owiniętymi ciepłym czarnym szalem. – Masz rację – powtórzyła ze smutkiem. – Chyba ziemniaki już się ugotowały. Zjedzmy kolację. – Nie, Asieńko, nie zjemy kolacji dopóty, dopóki mi nie powiesz, co się dzieje. Nie mogę patrzeć, jak się męczysz, w dodatku kiedy nie wiem, co się stało. Zdaję sobie sprawę, że ty może nie odczuwasz potrzeby zwierzania się, bo jesteś dziewczyną samodzielną i niezależną. Ja jednak chcę się orientować, jeśli nie w twoich sprawach, to przynajmniej w twoich uczuciach. Rozumiesz? Kiwnęła głową w milczeniu, nie odrywając wzroku od niebieskiego płomienia. – Ostatnim razem zatrzymaliśmy się na tym, że nie spodobała ci się prośba Denisowa, żeby pomóc temu detektywowi z obitą gębą. Dałaś się ponieść emocjom i w rezultacie zrodziła się obawa, że na skutek podjętych poszukiwań może zginąć jakaś kobieta. Nie mylę się? Nastia znowu kiwnęła głową. Opanowany ton męża uspokoił ją, dzięki czemu trochę się rozluźniła i uświadomiła sobie, że strasznie chce jej się jeść. To był dobry znak. – No i co się zdarzyło później? Czemu to cię tak dręczy? – Później odkryłam, że jest ktoś, kto bardzo nie chce, żebyśmy znaleźli tę kobietę. I mam podstawy, by podejrzewać, że ten ktoś to Denisow we własnej osobie. – Ale numer! – jęknął Losza. – Czyżby grał za twoimi plecami? – To możliwe. Możesz sobie wyobrazić, co się stanie, jeśli Denisow zwącha się z tą cholerną firmą? Będę miała jakąś szansę? – Żadnej – kategorycznie stwierdził Losza. – Nie ma nawet co marzyć. Jeśli wyjdziesz z tego cało, to i tak będzie sukces. Może powinnaś się zwolnić? – I dokąd pójdę? Pracuję dopiero trzynaście lat. Mam zostać bez emerytury? – No to nie zwalniaj się całkiem, ale zmień służbę na spokojniejszą. – I tak mnie dopadną. – Nastia z rezygnacją machnęła ręką. – W każdej komórce milicji potrzebują swoich ludzi. Co mam robić, Losza? Poradź coś, jesteś przecież taki mądry. – Boże, Asieńko, co ja ci mogę poradzić? Gdybyś była facetem, wiedziałbym, co ci powiedzieć. – No to powiedz. Zapomnij, że jestem twoją żoną. Potraktuj mnie jak funkcjonariusza wydziału zabójstw nieokreślonej płci. – Skoro tak… – Aleksiej zamyślił się przez chwilę. – Nie pozwól, żeby ktoś tobą kierował albo manipulował. Jak reagować na oszustwo, każdy z nas decyduje sam, ale nie powinniśmy przymykać na nie oczu i dawać się oszukiwać. Jeśli masz już przegrać tę rundę, a na pewno ją przegrasz, to musisz to zrobić tak, żeby nikt o tobie nie powiedział: „Ale to idiotka, tak łatwo dała się wykołować”. – A co ten ktoś powinien powiedzieć? – „To godna przeciwniczka, walczyła do upadłego”. Nastia nagle poweselała i poczuła, jak robi jej się lekko na duszy. – Loszka! Zdajesz sobie sprawę, co mówisz? Do czego mnie nakłaniasz? Do wojny z tymi potworami? Sama przeciwko nim? To nierealne, kochanie. – Po pierwsze, nakłaniam nie ciebie, ale umownego funkcjonariusza operacyjnego nieokreślonej płci. A po drugie, nie jesteś sama. Jest Gordiejew, są twoi koledzy z pracy. Nawiasem mówiąc, jestem też ja, o czym ty oczywiście stale zapominasz. Zrozum, Asiu, nie chcę, żebyś zaczynała wojnę z mafią. Od samego początku sprawa wygląda parszywie i beznadziejnie. Z mafią walczą całe państwa, wykorzystując aparat ochrony prawnej, i niezbyt im to wychodzi. Nie chcę jednak, żebyś się poddała. Nie chcę, żebyś przestała się szanować i zaczęła wstydzić sama przed sobą. Zamierzam żyć z tobą do późnej starości, i nie mam zupełnie ochoty dożywać kresu swoich dni obok osoby okaleczonej psychicznie. Niech lepiej wyrzucą cię z pracy, lepiej, żebyś została bez emerytury, w końcu zarabiam sporo i dopóki mogę prowadzić wykłady, dopóki płacą mi za opiekę nad doktorantami, pieniądze w naszej rodzinie nigdy nie będą problemem. W najgorszym razie przyjmę to głupie zaproszenie do Stanfordu, będę tam wykładał, a ty będziesz moją tłumaczką. Nie bój się, nie umrzemy z głodu. Chcę jednak, byś zachowała swoją osobowość, którą kocham i cenię, inaczej po co bym czekał tyle lat, żebyś za mnie wyszła? Dosyć, skarbie, przestań się zamartwiać i odcedź ziemniaki, bo są już gotowe. Nastia wstała posłusznie, odlała do zlewu wrzątek z garnka i ostudziła trochę ziemniaki. Rozłożyła na stole talerze i sztućce, na środku umieściła półmisek z sałatką, wyjęła z lodówki duszoną wieprzowinę. Przez kilka minut jedli oboje w milczeniu, potem Nastia odłożyła nagle widelec, podparła ręką podbródek i zaczęła wpatrywać się w męża. – Losza, a co z Denisowem? – A co ma być? – Aleksiej nie zrozumiał. – Po co on to robi? Czemu tak ze mną postępuje? Wydawało mi się, że nigdy nie byliśmy do siebie wrogo nastawieni, zawsze staraliśmy się nie przekraczać pewnej granicy. Aleksiej również odłożył widelec i skrzyżował ręce na piersiach. – Wiem, o czym myślisz, Asiu. I domyślam się, co chcesz zrobić. Ja bym tego nie robił, ale ja jestem inny, na mnie się nie oglądaj. Rób, jak postanowiłaś. Może tak rzeczywiście będzie lepiej. – Boję się – wyznała. – Jak mówi stare powiedzenie: Boisz się, to nic nie rób, a jeśli już coś robisz, wtedy się nie bój. Nastia zerwała się z miejsca i rzuciła się do pokoju. – A ty dokąd? – zawołał za nią Losza. – Zaczynam działać, póki nie ogarnął mnie jeszcze większy strach – odkrzyknęła, chwytając słuchawkę telefonu. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Sanatoryjna „Kryminalna Rosja”
— Sebastian Chosiński
Milicja kontra ciemna strona duszy
— Sebastian Chosiński