Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 9 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Stephen Lawhead
‹Graal›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGraal
Tytuł oryginalnyGrail
Data wydania31 sierpnia 2004
Autor
PrzekładAndrzej Polkowski
Wydawca Zysk i S-ka
CyklPendragon (Lawhead)
ISBN83-7150-828-X
Format372s. 115×183mm
Cena32,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Graal

Esensja.pl
Esensja.pl
Stephen Lawhead
« 1 2 3 4 5 8 »

Stephen Lawhead

Graal

– Panie Bedwyrze… Panie Gallahadzie… – tak wymawiał nasze imiona – proszę was, błagam, pozwólcie nam dowieść, że zasługujemy na zaufanie, jakim nas obdarzono.
– A więc dobrze – powiedział Beduir, natychmiast podejmując decyzję. – Niech będzie, jak mówisz, wodzu. Zaprowadzimy was na ziemie, do których nikt nie rości sobie prawa, i tam zamieszkacie. Jak je podzielicie między swoje szczepy, to już wasza sprawa. Pobudujcie osady, gdzie i jak chcecie. Pamiętaj tylko, żeby nie było żadnych zwad i niesnasek między twoim ludem a Brytami, którzy zechcą pozostać na swoich ziemiach.
Wypowiedział to surowym tonem; za każdym słowem czaiła się groźba. Mercja podszedł, ukląkł przed nim, chwycił jego dłoń i ucałował ją. Taki był, widać, zwyczaj u Wandalów, ale my nie byliśmy do niego przyzwyczajeni. Beduir cofnął gwałtownie rękę, mówiąc:
– Powstań, Mercjo. Otrzymałeś to, czego chciałeś. Idź i oznajmij to swojemu ludowi.
Młody wódz wstał i odszedł kilka kroków, uśmiechając się z zadowoleniem.
– Mądra decyzja, książę Bedwyrze – zapewnił nas Hergest. Dotknął ręką gardła i wtedy zauważyłem, że nie nosi już żelaznej obręczy niewolnika.
– Postarajcie się, żebym jej nie żałował.
– Wandalowie są barbarzyńcami, to prawda. Rzadko coś ślubują, ale jak już to uczynią, pozostają wierni umowie przez pięć pokoleń. Ufam Mercji.
– Oby Bóg był dla was łaskawy – rzekł Beduir. – Rad jestem z naszej umowy.
– Cieszę się z całego serca, żeś rad – powiedziałem Beduirowi, kiedy odeszli. – Zastanawiam się tylko, co by na to rzekł Artur.
– Nie dbam o to – odpowiedział Beduir, ale odwrócił się szybko i dodał: – Choć bardzo chciałbym, żeby dożył tej chwili.
2
Beduir wszedł do swojego namiotu, a ja pozostałem na miejscu, rozmyślając i wsłuchując się w odgłosy towarzyszące przygotowywaniom do noclegu. Zapadał zmierzch. Patrzyłem, jak na ciemniejącym w oddali zboczu wzgórza zapalają się ogniska; wkrótce poczułem w nozdrzach woń piekącego się mięsa.
Co się stało z Hrysem? Już dawno powinien wrócić.
Hrys wyruszył z kilkoma wojownikami na poszukiwanie wody, gdy tylko zatrzymaliśmy się po całym dniu marszu. Obozowaliśmy w płytkiej dolinie, więc na zboczach otaczających ją wzgórz powinny płynąć strumienie. Znalezienie wody stało się naszym głównym codziennym zadaniem; wykorzystywaliśmy każdą okazję, by napełnić bukłaki i dzbany. Im dalej posuwaliśmy się w górę doliny, tym wątlejsze stawały się strumienie i coraz trudniej było je odnaleźć. Tego dnia nie zauważyliśmy po drodze żadnego strumyka, więc Hrys wyruszył, aby przeszukać okolicę.
Pozostali Kymbrogowie rozbili obóz nieco dalej, na zboczu wzgórza. Czyniliśmy tak, aby mieć na oku wandalską hordę, a jednocześnie zapewnić sobie możliwość ucieczki. Barbarzyńcy nie byli uzbrojeni – ich dzidy zapełniły aż trzy wozy! – ale na tyle liczni, że łatwo mogli nas pokonać. Dlatego rozbijaliśmy zawsze dwa obozy w niewielkiej odległości od siebie i trzymaliśmy warty przez całą noc.
– Wkrótce powróci – uspokajał mnie Beduir, kiedy zwróciłem mu uwagę, że jest już ciemno, a Hrysa i jego towarzyszy nie widać. – Czemu się niepokoisz, bracie?
– Ile nam pozostało wody?
Kymbrogowie pilnowali też wozu z zapasem wody, żeby nikt nie próbował wykraść dodatkowej racji.
– Po pełnej racji dla każdego na jeden dzień – odpowiedział. Najwidoczniej już sam to obliczył. – Możemy zmniejszyć racje o połowę, ale wolałbym poczekać na powrót Hrysa, zanim tak postanowimy.
Zostawiłem go w namiocie, a sam wróciłem do ogniska, czując jakiś dziwny niepokój. Nie bardzo wiedziałem, co go wzbudza. Może to tylko zmęczenie? Dawno nie spałem dłużej niż dwie noce w tym samym miejscu… a od ilu już lat sypiałem z mieczem w dłoni? Niech no tylko Mercja ze swoim ludem osiedli się na nowych ziemiach, a wreszcie zaczniemy zażywać dobrodziejstw pokoju, o który walczyliśmy tak długo.
Wzeszedł blady księżyc i zawisł jak milczące widmo nad wąską doliną. Zjadłem coś twardego i pozbawionego smaku – przypominało gulasz z siodła – i wypiłem resztkę mojej dziennej racji wody. Wróciłem do namiotu i położyłem się, ale było mi duszno i jakoś ciasno, wyniosłem więc wołową skórę i rozłożyłem nieopodal pod gołym niebem, tam jednak nie pozwalało mi zasnąć ujadanie obozowych psów. Leżałem na plecach, wpatrzony w niebo, obserwując powolną wędrówkę księżyca i zastanawiając się, czy te kundle zawsze czynią taki hałas.
Długo tak leżałem, zanim zdałem sobie sprawę, że nasłuchuję powrotu Hrysa. Rozpoznawałem wszystkie obozowe odgłosy – parskanie koni, zduszone rozmowy wartowników krążących wokół obozu, odległy krzyk nocnego ptaka – tak znajome, a jednak jakoś dziwnie brzmiące, szczególne przez to, że się w nie wsłuchiwałem. A może było coś jeszcze – coś w powietrzu, co sprawiało, że tak je odbierałem.
Musiałem się zdrzemnąć, bo kiedy znowu otworzyłem oczy, księżyc znajdował się już o wiele niżej. Usłyszałem krótki, ostry okrzyk wartownika i nasłuchiwałem odpowiedzi. Wstałem i ruszyłem do miejsca, gdzie były uwiązane konie, a tam zobaczyłem Hrysa i jego ludzi zsiadających z wierzchowców. Niektórzy słaniali się na nogach, wyczerpani tak długim poszukiwaniem.
– Pomyślne łowy? – zawołałem, spiesząc do nich.
Hrys odwrócił się, słysząc mój głos. Na widok jego twarzy zatrzymałem się.
– Hrys!
Rzucił przez ramię krótką komendę, a potem podszedł do mnie.
– Znaleźliśmy źródło – rzekł jakimś dziwnym, ochrypłym głosem.
Może to było tylko zmęczenie, ale zbyt często widziałem strach, aby nie potrafić rozpoznać jego różnych masek. Pomyślałem, że Hrys ma jedną z nich na twarzy.
– Źródło… tak – powiedziałem, uważnie badając jego twarz. – Znakomicie. Dobra robota. Daleko?
Ujął mnie pod ramię, obrócił i zaczął prowadzić. Kiedy odeszliśmy już na tyle, że jego ludzie nie mogli nas usłyszeć, powiedział:
– Niedaleko. Nie bije zbyt mocno, ale utworzyła się mała sadzawka. Możemy tam napoić konie i napełnić bukłaki…
Urwał, jakby się wahał, czy mówić dalej.
– Hrys?
– Jest coś dziwnego…
– W tym źródle?
– Tak.
– Mówisz, że znajduje się niedaleko…
– Tak, tuż za wzgórzem. – Podniósł rękę, jakby chciał pokazać kierunek, ale natychmiast ją opuścił i znowu zamilkł.
– No więc? – zapytałem zniecierpliwiony. – Człowieku, mów!
– Nie podoba mi się to! – wyrzucił z siebie ochrypłym głosem. – Coś dziwnego jest w tym miejscu. – Spojrzał na mnie ze zgrozą w oczach.
– Uspokój się. Chodź do namiotu. Usiądziemy. Nie jadłeś nic przez cały dzień. Musisz być wygłodniały. Chodź, Hrysie.
Poprowadziłem go do namiotu i usadowiłem na krześle Artura, po czym obudziłem jednego z giermków, którzy obsługiwali Smoczą Drużynę.
– Zbudź się, Baramie. Wrócił pan Hrys. Przyrządź mu coś do zjedzenia i przynieś wody.
Hrys siedział zgarbiony, z głową wspartą na dłoniach. Jeszcze nigdy go takim nie widziałem.
– Zaraz dostaniesz coś do zjedzenia – powiedziałem, przysuwając sobie stołek.
Chcąc zająć go czymś innym, zacząłem mu opowiadać o rozmowie z Mercją i Hergestem. Po chwili pojawił się Baram z jedzeniem. Odprawiłem go i sam obsłużyłem Hrysa.
Kiedy skończył jeść, nieco się ożywił, więc zagadnąłem:
– A teraz opowiedz mi o tym dziwnym źródle, które znalazłeś.
Hrys kiwnął głową, upił wielki łyk wody i zaczął mówić:
– Natrafiliśmy na nie przed zachodem słońca. Jest niedaleko stąd i znaleźliśmy je dość szybko. Są tam skały na zboczu wzgórza, a pod nimi bukowy lasek. Liście na drzewach wyglądały świeżo… nie zwiędły, jak wszędzie… więc podjechaliśmy bliżej, żeby się rozejrzeć. W lasku odkryliśmy rozpadlinę w skałach… a za nią źródło…
Głos mu zamarł, jakby rozpamiętywał jakieś bolesne wspomnienie z odległej przeszłości. Opuścił wzrok i zacisnął dłonie na pustym kubku.
– Chłodne miejsce, doskonałe, żeby skryć się przed słońcem – zauważyłem, pragnąc zachęcić go do dalszej opowieści. – Musieliście się uradować…
Spojrzał na mnie przelotnie.
– Wjechaliśmy do tego lasku… przez rozpadlinę… do źródła – powiedział po chwili. – Zsiadłem z konia i usłyszałem… śpiew… To tak brzmiało, jakby ktoś śpiewał, ale nikogo nie dostrzegłem, choć lasek i to miejsce… sadzawka… są bardzo małe. – Znowu zamilkł.
– Może ktoś ukrył się między skałami – podsunąłem.
Tym razem nawet na mnie nie spojrzał. Zwiesił głowę, szczęki mu drgały, jakby zaciskał zęby. Po jakimś czasie rzekł:
« 1 2 3 4 5 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.