Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Colette
‹Dialogi zwierząt›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDialogi zwierząt
Tytuł oryginalnyDialogues de bêtes
Data wydania13 marca 2013
Autor
PrzekładBeata Geppert
Wydawca W.A.B.
SeriaBiosfera
ISBN978-83-7747-746-5
Format192s. 135×202mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena34,90
Gatunekmainstream, obyczajowa
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Dialogi zwierząt

Esensja.pl
Esensja.pl
Colette
« 1 2

Colette

Dialogi zwierząt

TOBY, z przekonaniem: O, to przykre.
KIKI: Przez całe popołudnie miałem Jej to za złe.
TOBY: No, jeśli chodzi o umiejętność obrażania się, nieźle sobie radzisz! Ja nie potrafię. Każdą zniewagę od razu puszczam w niepamięć.
KIKI, z chłodną ironią: I liżesz rękę, która cię bije. Znana sprawa!
TOBY, prostodusznie: Liżę rękę, która mnie… Masz rację. Bardzo ładnie powiedziane.
KIKI: Nie ja to wymyśliłem. Poczucie godności kariery ci nie złamie. Mój Boże! Czasem mi za ciebie wstyd. Kochasz wszystkich, wystawiasz płaski zadek na wszelkie upokorzenia, twoje serce jest banalne i gościnne niczym miejski park.
TOBY: Niech ci się nie wydaje, grubiański kocie. Mylisz się, ty, taki nieomylny, oceniając przejawy mojej uprzejmości. Bądźmy szczerzy, miałbym warczeć i skakać na łydki Jego i Jej przyjaciół? Ludzi elegancko ubranych, którzy znają moje imię (jest wielu ludzi, którzy są mi obcy, ale znają moje imię) i ciągną mnie dobrodusznie za uszy?
KIKI: Nie cierpię nowych twarzy.
TOBY: Ja też za nimi nie przepadam, co byś nie mówił. Kocham tylko… Ją i Jego.
KIKI: A ja lubię Jego… i Ją.
TOBY: O, od dawna odgadłem twoje preferencje. Między tobą a Nim jest jakiś rodzaj sekretnego porozumienia…
KIKI, uśmiechając się tajemniczo: Porozumienia… o tak. Sekretnego, dyskretnego i głębokiego. On rzadko coś mówi, tylko skrobie po papierze z chrobotem myszy. To Jemu oddałem swoje powściągliwe serce, swoje drogocenne, kocie serce. A On bez słowa oddał mi swoje. Ta wymiana uczyniła mnie szczęśliwym i spokojnym, ale niekiedy – wiedziony kapryśnym, władczym instynktem, dzięki któremu my, koty możemy rywalizować z kobietami – wypróbowuję na Nim swą moc. Tylko dla Niego, gdy jesteśmy sami, moje uszy, diabolicznie nastawione do przodu, zapowiadają sus na jego papier-do-skrobania. Dla Niego cichy tupot łap stąpających między porozrzucanymi piórami i listami. Dla Niego natrętne miauczenie, domagające się wolności – „Hymn do klamki u drzwi” lub „Skarga uwięzionego” – jak On to nazywa ze śmiechem. Ale również tylko dla Niego czułość moich budzących natchnienie oczu, wpatrzonych w Jego pochyloną głowę, aż wreszcie Jego wzrok unosi się, napotykając mój w zderzeniu dusz, tak przewidywalnym i słodkim, że opuszczam powieki w uczuciu niewysłowionego zawstydzenia… Ona… jest zbyt ruchliwa, ciągle mnie szarpie, chwyta za przednie i tylne łapy, po czym podrzuca do góry, nieustannie głaszcze, głośno się ze mnie wyśmiewa, zbyt dobrze naśladuje mój głos…
TOBY, wstrząsając się w oburzeniu: Ależ ty jesteś kapryśny. Oczywiście, że Jego też kocham, jest tak dobry, odwraca wzrok na widok moich wybryków, żeby nie musieć mnie karcić. Ale Ona! Jest tym, co na świecie najpiękniejsze, najbardziej mi drogie, najbardziej niezrozumiałe. Jej kroki mnie zachwycają, jej migotliwe oczy budzą we mnie uczucie szczęścia i smutku. Jest podobna Przeznaczeniu i nigdy się nie waha! Nawet katusze, jakich doznaję z Jej ręki… Wiesz, w jaki sposób się ze mną droczy?
KIKI: Srogo.
TOBY: Nie, wcale nie srogo, tylko subtelnie. Niczego nie potrafię przewidzieć. Dziś rano pochyliła się nade mną, jakby chciała mi coś powiedzieć, podniosła moje ucho małego słoniątka i wydała ostry krzyk, który dotarł do samego środka mojego mózgu…
KIKI: Koszmar!…
TOBY: Czy to było dobre? Czy złe? Wciąż się zastanawiam. Wzbudziło to we mnie jakieś nerwowe szaleństwo… Niemal codziennie wpada na pomysł, żebym udawał „rybkę”: bierze mnie w ramiona i ściska boki do utraty tchu, aż moja niema mordka otwiera się jak pyszczek karpia wyjętego z wody…
KIKI: Świetnie Ją w tym rozpoznaję.
TOBY: Nagle czuję się żywy i wolny, tylko na skutek Jej woli! Jakże życie wydaje mi się piękne! Jak gorliwie wylizuję jej rękę, rąbek jej sukni!
KIKI, pogardliwie: Piękna mi zabawa!
TOBY: Całe zło i dobro tylko od Niej dostaję… Ona jest najżywszą katorgą i najpewniejszym schronieniem. Kiedy przerażony rzucam się w Jej kierunku, z oszalałym od trwogi sercem, jakże Jej ramiona są słodkie, jakże świeże włosy, które omiatają mi czoło! Jestem Jej „czarnym dzieciątkiem”, Jej „Toby pieseczkiem”, Jej „najdroższym słonkiem”… Aby mnie uspokoić, siada na ziemi, potem kładzie się i zwija w kłębek, oszałamiając widokiem swojej twarzy pode mną, okolonej włosami, które tak cudnie pachną sianem i zwierzętami! Jak się temu oprzeć? Miłość mnie rozpiera, trącam Ją nerwowym nosem, szukam, znajduję, pogryzam różowy koniuszek ucha – Jej ucha! – aż nie wytrzymując łaskotania, zaczyna krzyczeć: „Toby! To okropne! Ratunku, ten pies mnie pożre!”.
KIKI: Zdrowe, brutalne i proste radości życia…. Po czym idziesz uwodzić kucharkę.
TOBY: A ty kotkę z sąsiedztwa…
KIKI, suchym tonem: Dość, to moja sprawa. Moja i Koteczki.
TOBY: Piękna mi zdobycz! Wstydź się! Uwodzić siedmiomiesięczną kotkę!
KIKI, podniecony: Jest niczym zielone jabłuszko, powiadam ci, jak dzika jagoda! I nikt mi jej nie skradnie. Jest chuda jak tyczka fasoli…
TOBY, na stronie: Stary zbereźnik!
KIKI: …wysoka i zgrabna, długonoga, stąpa niepewnym krokiem dziewicy. Ciężka praca w polu, gdzie poluje na myszy, ryjówki, a nawet na kuropatwy, wzmocniła jej młode mięśnie i nieco zasępiła dziecinną buzię…
TOBY: Jest brzydka.
KIKI: Wcale nie! Jest trochę dziwna: pyszczek kozy z różowym noskiem, uszy osiołka na wiejską modłę, skośne oczy koloru starego złota, o żywym spojrzeniu, niekiedy lekko zezującym… Jakże namiętnie przede mną ucieka, myląc dziewiczą skromność ze strachem! A ja przechadzam się koło niej powolnym krokiem, niby obojętnie, wystrojony we wspaniałe futro, którego pręgi budzą w niej zdumienie… W końcu do mnie przyjdzie! Przyczołga się do moich stóp mała zakochana Koteczka, która porzuci wszelkie opory i będzie się pode mną wić jak biała wstążka!…
TOBY: Jeśli o mnie chodzi, możesz robić co chcesz. Miłosne igraszki nie budzą mych emocji. Ćwiczenia fizyczne, przy moich obowiązkach strażnika… Nie dbam o takie bagatelki.
KIKI, na stronie: Bagatelki!… Idźże, ty… komiwojażerze!
TOBY, z otwartością: Muszę ci zresztą wyznać… Sam widzisz, jaki jestem mały… Cóż! Jakiś niewiarygodny, a jednak prawdziwy pech sprawia, że w okolicy spotykam tylko młode olbrzymki. Suka od sąsiadów, skundlona diablica o żółtych oczach, przyjęłaby mnie z takim zapałem… z jakim przyjmuje każdego. Bezwstydnica, fuj!… Ale miła z niej panna, ładnie pachnąca, z tym swoim znużonym, filuternym wdziękiem i wygłodniałym wzrokiem wilczycy… Niestety!… Jestem taki mały… U sąsiadów poznałem spokojną, wielką jak góra dożycę; zajęta pilnowaniem stada, nigdy na nic nie ma czasu, jak pies myśliwski potrafi znienacka ugryźć, ale jej dzikie oczy obiecują tyle żaru… Niestety, ach niestety! Wolę już o tym nie myśleć. To takie męczące. Wracać w stanie kompletnego wycieńczenia, bez uzyskania satysfakcji, przez całą noc szaleć w gorączce… Dość!…
Kocham… Ją i Jego, z pełnym oddaniem, z namiętnością, która sprawia, że staję się równie duży jak Oni, ta namiętność zajmuje zresztą cały mój czas i serce. Sjesta zbliża się do końca, Kocie, mój pełen wzgardy przyjacielu, którego przecież kocham, i ty też mnie kochasz. Nie odwracaj się! Twoja dziwaczna powściągliwość każe ci ukrywać to, co nazywasz słabością, a co ja zwę miłością. Czyżbyś sądził, że jestem ślepy? Ileż razy, wracając wraz z Nią do domu, widziałem, jak twój trójkątny pyszczek za szybą rozświetlał się uśmiechem na mój widok. Ale zanim otworzą się drzwi, nakładasz swą kocią maskę, tę piękną, japońską maskę o skośnych oczach. Chyba nie zaprzeczysz?
KIKI, usilnie udając, że nie rozumie: Sjesta zbliża się do końca. Stożkowate cienie grusz wydłużają się na wysypanej żwirem ścieżce. Cały nasz sen uciekł w słowa. Zapomniałeś o muchach, o kłopotach żołądkowych, o tańczącym nad łąkami upale. Piękny, gorący dzień z wolna mija. Powietrze zaczyna się ożywiać, przynosząc zapach sosen, po których pniach spływają jasne łzy…
TOBY: Oto Ona. Wstała z trzcinowego fotela, wyciągnęła ku górze swe zgrabne ramiona, a w ruchu Jej sukni wyczuwam nadzieję na spacer. Widzisz Ją za krzewami róż? Paznokciem rozdziera listek cytrynowca, zgniata go i wącha… Należę do Niej. Nawet z zamkniętymi oczami wyczuwam Jej obecność.
KIKI: Widzę Ją. Jest łagodna i spokojna… na razie. I wiem, że On również zaraz pojawi się u Jej boku, porzucając swoje papiery. Wyjdzie i zawoła: „Gdzie jesteś?”, po czym zmęczony opadnie na ławkę. Dla Niego uprzejmie wstanę i pójdę naostrzyć pazury na nogawce Jego spodni. Podobni do siebie, będziemy siedzieć w ciszy i poczuciu szczęścia, nasłuchując dźwięków zmierzchu. Zapach lip nabierze mdlącej słodyczy, a moje wszystkowidzące oczy staną się wielkie i czarne, odcyfrowując w powietrzu tajemne znaki… W oddali, za spiczastym wierzchołkiem góry, zapłonie cichy pożar, okrągły obłok różowej mgły na popielatym granacie nocnego nieba, świetlisty kokon, z którego wystrzeli oślepiający rogal księżyca i popłynie po niebie, przecinając obłoki… Później przyjdzie pora na sen. On weźmie mnie na ręce i ułoży do snu (gdyż nie jest to czas amorów) w swoim łóżku, przy swoich uważnych stopach, dbających o mój nocny wypoczynek. Rano zaś obudzę się, drżący i odmłodniały, usiądę na wprost słońca, otoczony srebrzystą poświatą, odurzony rosą, podobny bóstwu, jakim niegdyś bez wątpienia byłem.
koniec
« 1 2
18 marca 2013

Komentarze

18 III 2013   15:29:47

Borze szumiący, jakie to egzaltowane.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.