Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Laurel K. Hamilton
‹Pieszczota nocy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPieszczota nocy
Tytuł oryginalnyA Caress of Twilight
Data wydania23 listopada 2004
Autor
PrzekładPiotr Grzegorzewski
Wydawca Zysk i S-ka
CyklMeredith Gentry
ISBN83-7298-683-5
Format336s. 125×183mm
Cena32,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Pieszczota nocy

Esensja.pl
Esensja.pl
Laurel K. Hamilton
« 1 4 5 6

Laurel K. Hamilton

Pieszczota nocy

– Nigdy nie słyszałem, żeby Taranis posiadał taką umiejętność – powiedział Doyle.
Odwróciłam się, by na niego spojrzeć.
– Miejmy nadzieję, że nie. Tym bardziej, że właśnie wymówiłeś na głos jego imię.
– Spiskowałem przeciwko Królowi Światła i Iluzji przez tysiąclecia, księżniczko. Czyniłem to zwykle za dnia. Wielu z naszych sprzymierzeńców kategorycznie odmawiało spotkań z Unseelie po zmroku. Uważali, że bezpieczniej będzie się spotykać za dnia. Wyglądało na to, że Taranis nie wie, co robimy, ani za dnia, ani w nocy. Moim zdaniem nie posiada on daru naszej królowej. Andais może usłyszeć wszystkie słowa wypowiedziane po zmierzchu. Król jest równie głuchy jak każdy człowiek.
Każdego innego zapytałabym, czy jest pewien tego, co powiedział, ale Doyle nigdy nie mówił czegoś, jeśli nie miał pewności. Gdyby o czymś nie wiedział, przyznałby się do tego. Nie było w nim fałszywej dumy.
– A więc król nie słyszy nas, gdy rozmawiamy tysiące mil od niego – powiedział Rhys. – To dobrze. Proszę cię jeszcze tylko o jedno: przekonaj Merry, że to zły pomysł.
– Co jest złym pomysłem? – zapytał Doyle.
– Pomaganie Maeve… – Rhys spojrzał na mnie, i skończył: – …to znaczy… tej aktorce.
Doyle zmarszczył brwi.
– Nie pamiętam, żeby ktokolwiek o tym imieniu został kiedykolwiek wygnany z któregokolwiek dworu.
Popatrzyłam na niego. W świetle słońca nie mogłam zobaczyć wyrazu jego twarzy, ale mogłam się założyć, że wygląda na zaskoczonego.
Usłyszałam szelest jedwabnego płaszcza. To Rhys podszedł do nas. Spojrzałam na niego. Uniósł pytająco brwi. Oboje popatrzyliśmy na Doyle’a.
– Nie wiesz, kim ona jest, prawda? – spytałam.
– To imię, które wymówiłaś, Maeve Jakaśtam – powinienem je znać?
– Od ponad pięćdziesięciu lat nazywana jest królową Hollywood – powiedział Rhys.
– Chyba wiem, o czym mówicie. Ludzie z tego Hollywood zgłaszają się co jakiś czas do królowej, żeby uzyskać pozwolenie na zrobienie filmu o jej życiu.
– Czy ty w ogóle kiedykolwiek widziałeś jakiś film? – spytałam.
– Widziałem filmy w twoim mieszkaniu – odparł urażony.
Spojrzałam na Rhysa.
– Musimy ich wszystkich zabrać do kina.
Rhys przysiadł na moim biurku.
– Wszyscy moglibyśmy się rozerwać wieczorem.
Kitto pociągnął mnie za spódnicę. Zajrzałam pod biurko. Promień słońca spoczął mu na twarzy. Przez chwilę światło wypełniało jego oczy, sprawiając, że z szafirowoniebieskich stały się szare. Potem wtulił twarz w moje udo i powiedział, nie patrząc w górę:
– Nie chcę iśśść zzz wami. – Musiał być bardzo zdenerwowany, bo strasznie syczał. Kitto bardzo się starał mówić zrozumiale. Kiedy jednak ma się rozdwojony język, nie jest to wcale takie proste.
Dotknęłam jego głowy; jego czarne loki były miękkie jak włosy sidhe, nie były tak szorstkie jak włosy goblinów.
– W sali kinowej jest ciemno – powiedziałam, głaszcząc go po głowie. – Mógłbyś zwinąć się w kłębek przy mnie i wcale nie patrzeć na ekran.
Potarł głową o moje udo jak kot.
– Naprawdę? – zapytał.
– Naprawdę – potwierdziłam.
– Spodoba ci się – dodał Rhys. – Jest ciemno, a podłoga jest tak brudna, że przykleja się do stóp.
– Zzzabrudzę ssswój ssstrój – powiedział Kitto.
– Nie sądziłem, że goblin będzie się przejmował brudem.
– On jest tylko w połowie goblinem – zauważyłam.
– Ach tak, więc jego tatuś zgwałcił jedną z naszych kobiet.
– Jego matka pochodziła z Dworu Seelie, nie Unseelie – sprostowałam.
– A jaka to różnica? Jego ojciec zniewolił sidhe.
– A ilu naszych wojowników sidhe podczas wojen zniewalało goblinki? – spytał Doyle.
Na twarzy Rhysa pojawił się nieznaczny rumieniec. Popatrzył na Doyle’a.
– Nigdy nie tknąłbym kobiety, która nie odpowiedziałaby na moje zaloty.
– Oczywiście, że nie, jesteś członkiem straży królowej, jej Kruków, a wy nie możecie dotknąć żadnej kobiety poza królową, inaczej zginęlibyście w męczarniach. Ale co z wojownikami, którzy nie są członkami osobistej straży królowej?
Rhys odwrócił wzrok, jego rumieniec pociemniał.
– Jasne, odwracaj wzrok, tak jak my wszyscy przez stulecia – powiedział Doyle.
Rhys przeszył go gniewnym spojrzeniem. Miało się wrażenie, jakby wszystkie mięśnie nagle zastygły mu z gniewu. Tej nocy miał w ręku broń i nie wzbudzał strachu. Teraz, siedząc na brzegu mojego biurka, był przerażający.
Na pozór był spokojny; tylko napięcie ciała sugerowało, że jest o krok od zrobienia czegoś strasznego. A jednak nie uczynił nic. Jeszcze nie, jeszcze nie teraz.
Chciałam spojrzeć na Doyle’a, ale nie mogłam się odwrócić od Rhysa. Miałam wrażenie, jakby tylko moje spojrzenie trzymało go na wodzy. Wiedziałam, że to nieprawda, ale czułam, że jeśli się odwrócę, nawet na chwilę, stanie się coś bardzo złego.
Kitto wtulił się tak mocno w moje nogi, że czułam, jak się cały trzęsie. Moje dłonie nadal spoczywały na jego głowie, ale nie sądzę, by to był uspokajający dotyk.
Twarz Rhysa stała się mlecznobiała, jak gdyby coś białego i świecącego przesunęło się pod jego skórą – właśnie nie po twarzy, a pod skórą. Źrenica jego jedynego oka nagle zaczęła błyszczeć trzema odcieniami błękitu. Kolory nie wirowały, choć wiem, że mogłyby. Jego włosy były nadal białymi lokami; poświata nie przeniosła się na nie. Rhys przywołał swoją moc. Nie osiągnęła jednak ona jeszcze apogeum.
Chciałam odwrócić się i zobaczyć twarz Doyle’a, ale nie odważyłam się tego zrobić. Nie mogłam dopuścić do pojedynku, zwłaszcza z tak głupiego powodu.
– Rhys – powiedziałam łagodnie.
Nie patrzył na mnie. Jego jedyne oko było skupione na kapitanie mojej straży, jakby nikt inny nie istniał.
– Rhys! – powiedziałam ponownie głosem bardziej natarczywym.
Zamrugał, popatrzył na mnie. Mając cały ciężar jego gniewu skierowany na siebie, zaczęłam się odsuwać z krzesłem do tyłu. W momencie, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, co robię, zatrzymałam się. Nie mogłam tego ruchu cofnąć, ale mogłam udać, że chcę zrobić coś innego. Wstałam i to był mój największy błąd. Wstając, wyciągnęłam spod biurka Kitta przytulonego do mojej nogi. W chwili, gdy mały goblin stał się widoczny, wściekłe spojrzenie Rhysa padło na niego.
Kitto wydawał się rażony tym spojrzeniem, ponieważ objął ramionami moje nogi tak mocno, że omal nie upadłam. By odzyskać równowagę, położyłam dłoń na blacie, a Rhys rzucił się przez biurko z rękami wyciągniętymi w kierunku goblina. Czułam Doyle’a za sobą, ale nie było czasu. Widziałam, jak Rhys zabija jednym dotknięciem. Chwyciłam go za płaszcz i wykorzystałam jego własny pęd, by ściągnąć go z biurka i uderzyć nim o ścianę obok Doyle’a. Ściana zadrżała od uderzenia i miałam chwilę na to, by pomyśleć, co by się stało, gdyby zamiast w nią, uderzył w okno. Kątem oka ujrzałam, że Doyle wyciąga pistolet.
Wyjęłam nóż, który miałam za podwiązką, i kiedy Rhys znalazł się na czworakach, potrząsając głową, przycisnęłam mu ostrze do szyi. Byłoby lepiej, gdybym je wbiła. Dzięki temu miałabym pewność, że nie zdoła się odwrócić i podciąć mi nóg, ale to było najlepsze, co mogłam zrobić w tak krótkim czasie. Wiedziałam, jak szybko strażnicy dochodzą do siebie. Miałam ledwie kilka sekund, by cokolwiek zrobić.
Rhys zamarł z opuszczoną głową, oddychając nierówno. Czułam ciężar jego ciała na swoich nogach. Byłam zbyt blisko, ale ostrze spoczywało pewnie przy jego szyi. Poczułam, jak nóż zagłębia się w skórę. Nie chciałam go zranić; po prostu za bardzo się spieszyłam, by uważać. Ale on nie wiedział, że to wypadek, a nic tak nie przekonuje ludzi, że chciało się zrobić im krzywdę, jak widok ich własnej krwi.
– Miałam nadzieję, że z biegiem czasu nauczysz się tolerować Kitta, ale wygląda na to, że z tobą jest coraz gorzej. – Mój głos był cichy, mówiłam niemal szeptem, każde słowo wypowiadając bardzo ostrożnie, jak gdybym nie miała pewności, co by się stało, gdybym krzyknęła. W rzeczywistości ledwie mogłam mówić.
Rhys uniósł głowę, ale ja dalej trzymałam nóż przy jego szyi i jeszcze bardziej go zraniłam. Jeśli myślał, że się cofnę, to był w błędzie. Zatrzymał się.
– Zrozum to wreszcie, Kitto jest mój, tak jak wy wszyscy. Nie pozwolę, żebyś z powodu swoich uprzedzeń mu zagrażał.
Z trudem wydobył z siebie głos, jakby był przekonany, że mogę użyć noża zgodnie z jego przeznaczeniem.
– Zabiłabyś mnie z powodu goblina.
– Zabiłabym cię za skrzywdzenie istoty, którą mam chronić. Atakując go, okazałeś mi brak szacunku. W nocy nie okazał mi go Doyle. Jeśli nauczyłam się czegoś od ciotki i ojca, to tego, że przywódca, który nie jest szanowany przez swoich ludzi, jest tylko figurantem. Nie będę twoim jebadełkiem. Albo będę twoją królową, albo nikim.
Mój głos obniżył się jeszcze bardziej, tak że ostatnie słowa były wypowiedziane ochrypłym szeptem. W tym momencie nie żartowałam. Jeśli dzięki przelaniu krwi Rhysa zyskałabym na znaczeniu, zabiłabym go. Znałam go całe życie. Był moim kochankiem i na swój sposób przyjacielem. Jednak mogłabym go zabić. Brakowałoby mi go i żałowałabym, że musiałam to zrobić, ale wiedziałam, że muszę zmusić moich strażników do tego, by mnie szanowali. Pożądałam moich strażników; lubiłam tych, z którymi sypiałam; właściwie nawet kochałam jednego czy dwóch, ale niewielu z nich chciałabym widzieć obok siebie na tronie. Władza absolutna, prawdziwe życie i śmierć – komu można zaufać, mając taką władzę? Któremu z nich? Odpowiedź: żadnemu. Wszyscy mają swoje słabe strony, wszyscy przekonani są o własnej nieomylności. Ufałam sobie, jednak były i takie dni, kiedy w siebie wątpiłam. Miałam nadzieję, że zwątpienie pozwoli mi pozostać uczciwą. Może się łudziłam. Może nikt, komu dano taką władzę, nie może pozostać sprawiedliwy i uczciwy. Może prawdą było stare powiedzenie, że władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie. Wiedziałam jedno: jeśli teraz nie opanuję sytuacji, moi strażnicy utracą do mnie resztki szacunku. Mogłabym zyskać tron, ale straciłabym wszystko inne. Tak naprawdę to nawet nie chciałam tronu. Chciałam jednak spróbować zmienić świat na lepsze. I, oczywiście, to właśnie pragnienie było moim słabym punktem. Myślałam, że wiem, co będzie najlepsze dla całego Dworu Unseelie. Cóż za arogancja.
Roześmiałam się. Śmiałam się tak bardzo, że musiałam usiąść na podłodze. Trzymałam zakrwawiony nóż i obserwowałam dwóch strażników, którzy patrzyli na mnie z niepokojem. Oko Rhysa już nie błyszczało. Kitto dotknął mojej ręki, delikatnie, jakby bał się mojej reakcji. Objęłam go, przytuliłam do siebie i najzwyczajniej w świecie się rozpłakałam. Trzymałam Kitta, zakrwawiony nóż i płakałam.
Nie byłam lepsza od innych. Władza deprawuje – oczywiście, że tak. Po to w końcu jest. Skuliłam się na podłodze i pozwoliłam Kittowi, by mnie kołysał, a potem nie opierałam się, gdy Doyle bardzo ostrożnie wyjął nóż z mojej ręki.
koniec
« 1 4 5 6
24 października 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.