Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

John Brunner
‹Ślepe stado›

WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŚlepe stado
Tytuł oryginalnyThe Sheep Look Up
Data wydania3 lutego 2016
Autor
PrzekładWojciech Próchniewicz
Wydawca MAG
SeriaArtefakty
ISBN978-83-7480-633-6
Format464s. 130×210mm; oprawa twarda
Cena39,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Ślepe stado

Esensja.pl
Esensja.pl
John Brunner
« 1 2 3

John Brunner

Ślepe stado

Dzieciaki z popołudniowej szkolnej zmiany z radością zajęły się pacyfikowaniem wściekłych kierowców, sprzedawców ze sklepów i innych przeszkadzających. Niektóre nie były na tyle bystre, żeby dać nogę, kiedy zjawiły się psy – helikopterem, po nerwowych radiowych wezwaniach – i po raz pierwszy w życiu trafiły przed Sąd dla Nieletnich. Ale co tam! Były już w odpowiednim wieku, żeby wiedzieć, że dobrze mieć jakiś wyrok na koncie. To może cię uchronić przed biletem do wojska. Może ci uratować życie.
Natomiast kierowcy przeważnie mieli dość rozumu, by siedzieć w autach, wściekać się za zmatowiałymi szybami i podliczać koszty napraw i lakierowania. Większość miała broń, ale nikt nie był na tyle głupi, żeby ją wyciągnąć. Nie po demonstracji trainistów w San Francisco w zeszłym miesiącu. Tam zastrzelono dziewczynę. Inni, anonimowi w kominiarkach i zgrzebnych, niby-samodziałowych ubraniach, wywlekli kierowcę z samochodu i tym samym żrącym kwasem, którym traktowali szyby, wypisali mu na skórze „MORDERCA”.
A już na pewno nie było sensu opuszczać szyby i krzyczeć na demonstrantów. W takim powietrzu gardło długo nie podziała.
PRZYROŚNIĘCI DO AUT
Nietrudno przekonać ludzi, że auta i broń są niebezpieczne z samej natury. Statystycznie rzecz biorąc, prawie każdy ma kogoś w rodzinie, kto zginął zastrzelony w kraju czy za granicą, natomiast skojarzenie aut z ofiarami wypadków samochodowych otwiera opinię publiczną na inne, subtelniejsze zagrożenia…
salon samochodowy master
auta nowe i używane
Ołów: powoduje u dzieci upośledzenia i inne choroby. W wodach powierzchniowych Kalifornii jego stężenie przekracza 12 mg/m3. Prawdopodobnie przyczynił się do upadku Cesarstwa Rzymskiego, którego elity spożywały jedzenie przygotowywane w ołowianych naczyniach i piły wino fermentowane w wyłożonych ołowiem kadziach. Częstym źródłem ołowiu są farby, dodatki przeciwstukowe do paliw, jeśli nadal są w użyciu, oraz dzikie ptactwo z terenów podmokłych itd., z akumulowanym przez pokolenia ołowiem pochodzącym z ołowianych pocisków leżących w wodzie.
Z drugiej strony, o wiele trudniej jest przekonać ludzi, że taka z pozoru niewinna firma jak salon kosmetyczny może być niebezpieczna. I nie mówię tu o tym, że niektóre kobiety są uczulone na standardowe kosmetyki.
centrum urody nanette, kosmetyki, perfumy, peruki
Polichlorowane bifenyle – produkty odpadowe przemysłu tworzyw sztucznych, smarów oraz kosmetycznego. Obecne wszędzie w stężeniach zbliżonych do DDT, mniej toksyczne, ale silniej wpływające na hormony sterydowe. Znajdowane w eksponatach muzealnych pochodzących nawet z roku 1944. Śmiertelnie groźne dla ptaków.
Podobnie, nie trzeba zbytnio wysilać umysłu, aby skojarzyć zabijanie chwastów czy owadów z zabijaniem ludzi i zwierząt. Nie trzeba było aż katastrofy w Wietnamie, żeby do tego dojść, wszyscy już podświadomie się tego spodziewali.
dom i ogród
projektowanie zieleni, zwalczanie szkodników
Pelikan brązowy: dawniej pospolity w Kalifornii, od roku 1969 nie dochodzi do rozrodu wskutek estrogenowego działania DDT na formowanie skorupki jaja. Ptak, próbując wysiadywać jaja, po prostu je zgniata.
Wręcz przeciwnie: teraz, gdy już rzadko korzysta się z substancji, które niegdyś stanowiły większość farmakopei, a rozpoznawano je jako trujące po samej nazwie – arszenik, strychnina, rtęć i tak dalej – ludzie, jak się zdaje, zakładają, że każde lekarstwo jest dobre i kropka. Pół życia straciłem na chodzenie po farmach i przekonywanie hodowców świń i kur, że nie powinni kupować paszy z antybiotykami, a oni po prostu nie chcieli słuchać. Sądzili, że im więcej się tego rzuci, tym lepiej. Dlatego opracowywanie nowych leków, żeby zastąpiły te zmarnowane przez paszę dla bydła, świń i drobiu stało się czymś w rodzaju wyścigu zbrojeń!
stacy & schwartz, inc.
towary delikatesowe z importu
Train, Austin P. (Proudfoot), ur. w 1938 r. w Los Angeles; ukończył UCLA (mgr w r. 1957), Univ. Coll. London (doktorat, rok 1961); w l. 1960-63 żonaty, Clara Alice z d. Shoolman; koresp. na adres wydawców. Publikacje: praca: Metabolizowanie organofosforanów złożonych (Univ. of London Press, 1962); Wielkie epidemie (Potter & Vasarely, 1965, przedr. jako Wiatr niesie śmierć, Common Sense Books, 1972); Studium ekologii refrakcyjnej (P&V, 1968, przedr. pt. Ruch oporu w przyrodzie, CSB, 1972); Konserwanty i dodatki w amerykańskiej żywności (P&V, 1971), przedr. pt. Jesteś tym, co musisz jeść, CSB, 1972); Poradnik przetrwania ludzkości (International Information Inc., biuletyn, 1972, pismo, 1973); Poradnik na rok 3000 (III, biuletyn, 1973, pismo, 1975); publ. w: „Journal of Biological Sciences”, „Journal of Ecology”, „Journal of Biospherics”, „Internation Ecology Review”, „Nature”, „Scientific American”, „Proceedings of the National Academy of Sciences”, „Sat. Rev.”, „New Yorker”, „New Scientist” (Londyn), „Environment” (Londyn), „Paris Match”, „Der Spiegel” (Bonn), „Blitz” (Indie), „Manchete” (Rio) itd.
TO TYLKO GAZ
Zostawiwszy niedojedzony samotnie obiad (kawiarnia, gdzie jadał regularnie od ponad roku, nie była zatłoczona, ale mało kto chciał siadać koło mundurowego), Pete Goddard czekał, aż wydadzą mu resztę. Po drugiej stronie ulicy, na wielkich billboardach zasłaniających teren sklepu Uprzęże i Pasza u Harrigana – trzymał się nazwy, choć przez lata, aż do rozbiórki sprzedawał raczej skutery śnieżne, części do motocykli i eleganckie zachodnie kombinezony, a teraz miał zmienić się w czterdzieści dwa luksusowe apartamenty plus lokalna siedziba American Express i Colorado Chemical Bank – ktoś wymalował co najmniej kilkanaście czarnych czaszek z piszczelami.
Sam też trochę tak się czuł. Wczoraj imprezowali, mieli pierwszą rocznicę ślubu. W ustach miał paskudny posmak, bolała go głowa, do tego Jeannie musiała wstać jak zawsze, bo też pracowała, na farmie hydroponicznej Bamberley, a on nie spełnił swojej obietnicy i nie posprzątał, żeby nie musiała się z tym męczyć wieczorem. Poza tym to znamię, które ona ma na nodze, może nie boli, ale… No ale na farmie mają dobrych lekarzy. Muszą mieć.
Nowa kasjerka, niechętnie nastawiona do niego, rzuciła mu na dłoń monety i wróciła do rozmowy z przyjaciółką.
Zegar na ścianie zgadzał się z jego zegarkiem, że zostało mu osiem minut na czterominutowy dojazd na komisariat. Co więcej, na zewnątrz było lodowato, temperatura spadła do około minus siedmiu, do tego silny wiatr. Dobra pogoda dla turystów na stokach Mount Hawes, nie za dobra dla policji, która mierzy temperaturę rozbitymi samochodami, ofiarami odmrożeń i drobnymi kradzieżami popełnianymi przez mężczyzn pozbawionych sezonowej pracy.
I kobiety, kobiety też.
Może by więc tak przed wyjściem…? Przy drzwiach stała wielka, czerwona machina, z lustrem w górnej części frontu. Zainstalowali ją zeszłej jesieni. Japońska. Na tabliczce z boku: Mitsuyama Corp., Osaka. Z kształtu podobna do wagi osobowej. Wrzucić 25 centów. Nie palić w trakcie korzystania. Przytknąć usta i nos do miękkiej, czarnej, elastycznej maski. Jak nieprzyzwoity pocałunek ze zwierzęciem.
Zwykle śmiał się z tego, bo tu w górach powietrze nigdy nie było aż tak złe, żeby trzeba było tankować tlen, by dojść do kolejnej przecznicy. Z drugiej strony, ludzie mówią, że to super lekarstwo na kaca…
W głowie zarejestrowały mu się kolejne szczegóły. Bardzo był z tego dumny, że ma oko do szczegółów; kiedy skończy mu się okres próbny, będzie aplikować na detektywa. Jak się ma dobrą żonę, u każdego budzi się ambicja.
Lusterko, wygięte, żeby otaczać ustnik, było popękane. Otwór na ćwierćdolarówki. Pod nimi linia obwodząca pojemnik na monety. Wokół niej pełno rys. Jakby ktoś próbował otworzyć go nożem.
Pete pomyślał o kierowcach autobusów, mordowanych dla zawartości kasy.
Odwróciwszy się z powrotem do lady, rzucił:
– Proszę pani?
– Słucham?
– Ta maszyna tlenowa…
– Niech to szlag! – odparła dziewczyna, wciskając „Anuluj” na kasie. – Niech pan nie mówi, że to cholerstwo znowu się skiepściło! Proszę, oddam panu ćwiartkę. Niech pan spróbuje w drugstorze na Tremont, tam są trzy.
PRZECIWIEŃSTWO PIEKARNIKA
Białe kafle, biały lakier, stal nierdzewna… Mówiło się tu ściszonym głosem, jak w kościele. Ale to ze względu na echo odbijające się od twardych ścian, twardej podłogi, twardego sufitu, wcale nie przez szacunek dla tego, co skrywało się za podłużnymi drzwiczkami, ustawionymi piętrowo od poziomu kostek po poziom głowy wysokiego człowieka, jedne przy drugich, jak okiem sięgnąć. Jak nieskończony ciąg piekarników, ale nie grzejących, tylko chłodzących.
Człowiek, który ją prowadził, też był biały – biały kitel, spodnie, maska chirurgiczna dyndająca pod brodą, ciasny, brzydki czepek na włosach. Nawet plastikowe ochraniacze na buty też miał białe. Poza kolorem brudnobrązowym, który przyniosła na sobie, można tu było zobaczyć tylko jeden.
Krwistoczerwony.
W drugą stronę sunął człowiek z wózkiem wyładowanym pergaminowymi pojemnikami (białymi) z etykietami (czerwonymi) wiezionymi do miejscowego laboratorium. Kiedy witał się z jej towarzyszem, Peg Mankiewicz przeczytała niektóre z poleceń:
108562 ŚLEDZIONA POSIEW DUR BRZ., 108563 WĄTROBA ZM. CHOROBOWE, 108565 PRÓBA MARSHA.
– Co to jest „próba Marsha”? – zapytała.
– Na arsen – odpowiedział dr Stanway, przeciskając się obok wózka i idąc dalej, wzdłuż długiego szeregu drzwiczek.
Był blady, jakby to otoczenie wyzuło go ze wszelkich mocniejszych odcieni – policzki miały barwę i fakturę pojemników na organy, włosy były popielatoblond, a oczy bladobłękitne jak płytka woda. Peg uznała, że jest bardziej do zniesienia niż reszta personelu kostnicy. Kompletny brak emocji – albo może zdeklarowany homoseksualista. Nigdy nie obrzucał jej niby to żartobliwymi uwagami jak jego koledzy.
Cholera. Może powinnam się obmyć kwasem siarkowym!
• • •
koniec
« 1 2 3
4 lutego 2016

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Głupie owieczki i ekologia
— Dominika Cirocka

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: Krótki przegląd książek
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.