Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 10 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Janusz Płoński, Maciej Rybiński
‹Brakujące ogniwo›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBrakujące ogniwo
Data wydania25 maja 2005
Autorzy
Wydawca superNOWA
ISBN83-7054-170-4
Format252s.
Cena25,50
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Brakujące ogniwo

Esensja.pl
Esensja.pl
Janusz Płoński, Maciej Rybiński
« 1 2 3 4 7 »

Janusz Płoński, Maciej Rybiński

Brakujące ogniwo

– Dobrze. W republice Mehari większość terytorium zamieszkuje ludność murzyńska, wyznająca…
– To też wiem. Animizm. Moja żona właśnie ich bada. Więc?
– Już nie bada, jeśli o to chodzi. Pana żona wpadła w ręce zamieszkujących na północy muzułmańskich Merunów, którzy od czterech lat toczą wojnę z rządem Kipun, pragnąc się oderwać i utworzyć własne państwo. Przed kilkunastoma godzinami otrzymaliśmy za pośrednictwem naszej ambasady w Kampali ultimatum. Jeżeli do środy do godziny 7 rano nie dostarczymy w określone miejsce pewnej ilości broni i amunicji, zakładnicy: pańska żona i dwóch jej towarzyszy zostaną rozstrzelani.
– Trzeba im tę broń dostarczyć – bez namysłu powiedział Vernet.
– Jestem tego samego zdania. I tak naprawdę dlatego pana tutaj zaprosiliśmy. Rodzinę Thomsona powiadomiliśmy telefonicznie. A propos, nie wie pan, gdzie może być żona doktora Duboisa? W domu jej nie ma.
– Nie wiem. Skąd miałbym wiedzieć?
– Tak tylko zapytałem. Otóż jest pewna przeszkoda w wypełnieniu żądań separatystów. Zasadnicza. Widzi pan, republika Mehari była kiedyś naszą kolonią. Mamy z nią bardzo dobre stosunki, prawo do utrzymywania baz wojskowych między innymi. A Mehari to klucz do serca Afryki.
– Już rozumiem – przerwał znowu Vernet – będzie mi pan opowiadał bajki o racji stanu. Tutaj idzie o życie trojga ludzi.
– Konsultowaliśmy sprawę z rządem w Kipun. Każde nasze działanie w tej sprawie – ciągnął niezrażony mężczyzna – traktować będą jak agresję. Nawet pertraktacje z separatystami. Polityka…
– Mam w dupie politykę. Wezwał mnie pan w nocy, żeby mi powiedzieć, iż rząd nie ma zamiaru kiwnąć palcem dla uratowania Evelyne i tamtych. Znakomicie. Prasa opozycyjna na pewno się ucieszy.
– Może kawy? – starszy mężczyzna zachowywał się swobodnie niczym we własnej kuchni. – Ciągle nie daje mi pan dokończyć. Proszę nie sądzić, że czynniki rządowe tak łatwo pogodziłyby się ze śmiercią obywateli, gdyby nie istniały inne sposoby ich uratowania. Ta sprawa była przedmiotem konsultacji z najwyższymi czynnikami, z Radą Bezpieczeństwa Narodowego.
– Owszem – z przekąsem rzekł Vernet – i wszyscy byli pewnie zdania, że lepiej, żeby zginęło paru idiotycznych etnologów, niż gdyby miał się na Francję obrazić jakiś kacyk.
– Kiedy trzeba wybierać między racją stanu a racjami humanitarnymi, najlepiej jest znaleźć trzecie wyjście. Francja nie może podarować broni rebeliantom, występującym przeciw prawowitemu rządowi nawet za cenę życia trojga ludzi. Ale Francja może nie przeszkodzić panu Vernetowi podarować im tę broń prywatnie.
– Nie rozumiem.
– Rozważaliśmy różne opcje i brakowało nam jednego ogniwa, by przeprowadzić całą akcję. Pan jest tym ogniwem.
– Ciągle nie rozumiem – Vernet zaczynał znowu podejrzewać, że mężczyzna sobie z niego drwi.
– To proste. Pan spełni żądania separatystów i dostarczy im pięćset sztuk karabinów automatycznych i pięćdziesiąt granatników bezodrzutowych wraz z amunicją.
– Mało. Czołgów nie trzeba? Pan pewnie myśli, że ja mam fabrykę zbrojeniową. A ja jestem tylko właścicielem skromnego biura reklamowego.
– Nie słuchał mnie pan uważnie. Mówiłem o trzecim wyjściu. Pan kupi po prostu tę broń od handlarzy.
– Jasne. Że też nie pomyślałem o tym wcześniej. I jeszcze wypłacę panu gratyfikację. I złożę datek na sieroty po urzędnikach państwowych.
Mężczyzna wstał, podszedł do biurka, odsunął szufladę. Wyciągnął z niej czarną, sztywną teczkę z kluczykiem tkwiącym w zamku.
– Proszę – podniósł pokrywę teczki. Była wypełniona banknotami – jest tutaj ćwierć miliona franków szwajcarskich. Powinno wystarczyć. Kupi pan za to potrzebną broń, a interes Francji nie ucierpi.
– U Lafayetta? Czy może poleci mi pan inny magazyn?
– Urocze są te uszczypliwości – uśmiechnął się mężczyzna – ale w ten sposób nigdy nie skończymy rozmowy. Pan nic nie musi robić. Będzie pan tylko firmował przedsięwzięcie rządowe. Dostanie pan specjalnego człowieka, który wszystko załatwi za pana. Zrozumiał pan?
– Zrozumiałem.
– Nareszcie. Niełatwe musi być prowadzenie agencji reklamowej. Niech pan weźmie kilka dni urlopu. Trzy, najwyżej cztery. Gdzie pan będzie o godzinie, powiedzmy dziewiątej?
– W biurze. Muszę przekazać wszystkie sprawy mojemu zastępcy.
– Dobrze. Proszę nie zamykać samochodu. O dziewiątej zejdzie pan na dół, w wozie będzie czekał ktoś, kto panem pokieruje i wtajemniczy w szczegóły. Będzie to zupełnie pewny człowiek i może mu pan ufać w każdej sprawie bez zastrzeżeń.
– Ja mam czerwonego jaguara, numer…
– Mon cher Vernet – mężczyzna wstał i kordialnie objął Verneta, po czym popchnął lekko w stronę drzwi – To chyba wszystko.
– A pieniądze? – przytomnie zapytał Vernet.
– Pieniądze także będą w samochodzie. Mógłby pan zgubić. Wszystko jasne?
– Chyba tak, na razie. Mamy dwa dni czasu?
– Niech pan nie liczy dni, niech pan liczy godziny.
Godzina 6.15
Michel Vernet wysiadł z samochodu i wolno wchodził na pierwsze piętro. Wszedł do mieszkania, na razie postanowił nie budzić Christine. W kuchni nastawił ekspres do kawy, zdjął marynarkę i ciężko opadł na krzesło. Wiadomości, które otrzymał w MSZ, nie mieściły mu się w głowie. To było coś, co trudno sobie nawet wyobrazić. Nagle usłyszał za sobą szmer i odwrócił głowę. Do kuchni weszła Christine i patrzyła na niego pytająco.
– Usiądź – wskazał głową krzesło. – I postaraj się być dzielna.
Usiadła bez słowa, tylko wpatrywała się w niego wielkimi oczami dziecka. Przeraziła go jej bezbronność.
– Słuchaj – głos mu się załamał. – Cała ekipa, Evelyne, Valery i Paul są w niewoli. Zostali pojmani i uwięzieni nie wiadomo gdzie.
– Jak to pojmani? – spytała. – Przez kogo?
– Nie denerwuj się. Przez jakichś bandytów. Jakaś czarna banda separatystów czy czort wie czego uwięziła ich i uprowadziła gdzieś w góry.
– Ale dlaczego? Przecież oni wykonywali badania naukowe właśnie dla nich, dla tych Murzynów.
– Tak, ale ci bandyci wystąpili do rządu francuskiego, żeby im dostarczyć broni. Rozumiesz, normalny szantaż. Zapowiedzieli, że jeżeli nie dostaną tego, czego żądają, to ich wszystkich zabiją. Wszystkich, Evelyne i twojego męża, i Valery’ego. A nasz rząd nie może dać im broni, bo ma stosunki z rządem legalnym.
– Więc ich zabiją, tak?
– Nie wiem. Kazano mi czekać. Do dziewiątej.
Kawa zaczęła wypływać z ekspresu. Christine wstała i napełniła filiżanki.
– Michel – usiadła znowu naprzeciwko niego. – Gdyby… gdyby to się stało, wtedy bylibyśmy wolni.
– Nie chcę – krzyknął. – Nie takim kosztem. Oni muszą żyć, rozumiesz. Evelyne… – przerwał nagle i podniósł filiżankę do ust.
Christine spuściła wzrok i skubała brzeg szlafroka.
Chwilę siedzieli w milczeniu. Wreszcie Vernet wstał i przeszedł do gabinetu. Przez uchylone drzwi było słychać, że wykręca numer telefonu.
– Claude – usłyszała Christine i domyśliła się, że Michel dzwoni do swojego zastępcy Claude’a Schneidera. – Przepraszam, że cię zrywam, ale muszę cię natychmiast ściągnąć do firmy. Tak, opowiem ci na miejscu. W każdym razie chcę ci wszystko przekazać, na wypadek, gdybym przez parę dni był zajęty. To za godzinę, tak? Do zobaczenia.
Wrócił do kuchni, wypił resztę kawy.
– Ogolę się i przebiorę – powiedział. – Umówiłem się z Claude’em, że mu przekażę sprawy.
Christine siedziała zamyślona.
« 1 2 3 4 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Cała kupa brakujących ogniw
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.