Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Eryk Algo
‹Nowy gracz›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNowy gracz
Data wydaniagrudzień 2003
Autor
Wydawca Książka i Wiedza
ISBN83-05-13315-X
Format494s. 145x205mm
Cena34,-
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Nowy gracz

Esensja.pl
Esensja.pl
Eryk Algo
« 1 2 3 4 »

Eryk Algo

Nowy gracz

– Snouts – przeczytała. – Boyork, co to jest Snouts?
– Zdalniki do prac podziemnych firmy Ashton Tate Ltd. Produkcji tego modelu zaprzestano trzy lata temu. Przeznaczenie konstrukcji to prace górnicze w wyjątkowo niebezpiecznych warunkach. Na stanie są trzy sztuki, w tym dwa egzemplarze w pełni sprawne. Lokalizacja fizyczna to nieczynna kopalnia uranu na terenie Afryki Południowej.
Gdy Natalia dotknęła kratki ze słowem „Snouts”, z podłogi tuż obok niej podniosła się płaska płyta, trochę wyższa niż ona. Wewnątrz znajdował się monitor, a w nim trójwymiarowy model zdalnika, który wyglądał jak skrzyżowanie kreta z dżdżownicą. Obok, na błękitnym obramowaniu, umieszczono elementy sterujące podobne do tych, które widziała wcześniej na konsoli. Położyła dłoń na wystającej półkuli i kręcąc nią oglądała dziwoląga z każdej strony. Po minucie najwyraźniej się znudziła.
– Schowaj to, Boyork – powiedziała.
Płyta wrosła w ziemię, a ona odsunęła się, żeby mieć lepszą perspektywę, i chwilę czytała bez zrozumienia nic nie mówiące jej nazwy. Nagle dostrzegła odmieńca. Przegródka wyglądała tak samo jak inne, z tym, że tkwiła na niej wykonana jakby z metalu siatka o niewielkich oczkach. Pochyliła się.
– Niuńki – przeczytała i dotknęła kratki. Sygnał alarmowy pojawił się zupełnie nieoczekiwanie. Odskoczyła i zadarła głowę do góry.
– Boyork, co to jest?
– Nieautoryzowany dostęp.
– Co?
– Musisz podać hasło.
Po tych słowach na wysokości prawego łokcia wyrosła wirtualna klawiatura, a obok kołysał się niewielki monitor. Niewiele myśląc, Natalia wcisnęła kilka guzików na chybił-trafił i zaraz po tym buczek rozdarł się po raz kolejny.
– Nieautoryzowany dostęp – powtórzył Boyork.
– Wiem, wiem. – Podrapała się cyfrową dłonią w cyfrową głowę. – Boyork, zapuść Rypacza z Taranem – zakomenderowała po chwili.
Doxer posłusznie wykonał komendę i po sekundzie nieco z boku pojawił się pasek postępu w postaci długiego termometru. Gdy urządzenie wskazało pięćdziesiąt siedem stopni w skali Celsjusza, Boyork odezwał się ponownie.
– Hasło złamane – obwieścił, a blokada na przycisku z napisem „Niuńki” zwinęła się jak denko puszki.
Natalia dotknęła napisu. Tak jak poprzednio, po lewej stronie wprost z podłogi wysunęła się gładka płyta. Narysowany na niej chłopiec miał na oko dziesięć lat. Cienka kreska podkreślała ostre rysy i wąską szparkę ust. Prócz zagadkowego portretu na płycie nie było nic, więc, niewiele myśląc, dotknęła go i obraz natychmiast przeobraził się w układ kafelków, który był pomniejszoną kopią kratownicy na ścianie czołowej. Pól było jednak znacznie mniej – trzy komórki w poziomie i siedem w pionie. Pierwsze dwa rzędy były wypełnione napisami, a w pozostałych znajdowały się białe zaślepki.
– Mark, Sigmund, John, Klaus, Arthur, Jack – przeczytała głośno. Na niebiesko palił się tylko napis Mark. Gdy go dotknęła, zamigotał i zniknął, a na ekranie pojawiło się dziecko. Malec oddychał miarowo. Bardzo wysokie czoło podkreślała naciągnięta na tył głowy czapka, a na dnie otwartych oczu pobłyskiwała seledynowa poświata. Natalia, nie dowierzając własnym oczom, przesunęła manipulatorem. Postać zmieniła położenie. Wysokie czoło okazało się wygoloną i pozbawioną włosów skórą, a biały czepek – zwojem bandaży. Ukryta pod cienkim materiałem czaszka była zdeformowana nieprawidłowymi zrostami, jakby wielokrotnie poddawano ją trepanacji. Na granicy opatrunku znajdowało się wiele starych blizn oraz kilka szwów, a tu i ówdzie spod wyplamionych jodyną włosów wystawała naga kość.
– Jezu! Co to jest? Co to jest, na miłość boską?
– To nie jest odpowiednie pytanie, Modivhaszma – ryknął nagle 2r&. W głosie pobrzmiewała wściekłość. – Odpowiednie pytanie brzmi: co ty tu robisz, do ciężkiej cholery?
Zanim zdążyła mrugnąć, obraz znikł i znów stała przy wyrastającej ze ściany ławce, w białej sali z napisem „Rozdzielnia”. Przeskok był tak nieoczekiwany, że jeszcze przez kilka sekund rozglądała się, próbując ustalić, skąd wydobywa się podenerwowany głos.
– Do jasnej cholery, czy ty jesteś nienormalna? – krzyczał 2r&. – Włamujesz się do własnych zasobów? Dla kogo ty pracujesz? Dla konkurencji? Powinienem napisać na ciebie raport! Jak mogłaś użyć programu do łamania haseł przeciwko własnej firmie?
– Przepraszam, to jakoś tak samo wyszło.
– Samo wyszło!? Powiem ci, że jeśli zauważył to koordynator, to dopiero wyjdzie z tego pasztet.
– Ale ja nie wiedziałam, że…
– Dość już – przerwał jej. – Siedź teraz cicho. Spróbuję wymazać to z logów. Może ci się upiecze.
Natalia opuściła głowę i skrzyżowała ręce na piersiach. Czekała w milczeniu.
– Jednak masz więcej szczęścia niż rozumu – powiedział 2r&. po jakimś czasie. W głosie ciągle pobrzmiewało rozdrażnienie. – Udało się, ale nigdy więcej tego nie rób. Poza tym nie pytaj, co widziałaś, i zapomnij, co widziałaś. Czy to jasne?
– Tak. Ja jeszcze raz chciałam przeprosić za to…
– Już starczy. Przed nami mnóstwo pracy. Było, minęło i koniec, kropka. Dziś pierwsze zajęcia w zdalnikach. Pracowałaś już kiedyś w czymś takim?
– Tak.
– W czym?
– W „Cybergrabie”
– W czym?
– No, na uczelni, ale bez terminala. Sterowało się nią przy pomocy rękawicy. To znaczy, ta „Cybergraba” to nie był typowy zdalnik. Taka uproszczona dłoń po prostu. Zbudowali ją doktoranci do nauki dla studentów. O ile pamiętam, była to kopia pierwszego urządzenia do pracy przez Sieć. Do zdalnych operacji, znaczy. Na zajęciach pisałam kawałki kodu poruszające kciukiem.
– Rozumiem. W przypadku ręki interfejs faktycznie działa prosto – lokalny system analizuje położenie rękawicy i przesyła dane do Sieci. Zdalne urządzenie odbiera nowe współrzędne i wysyła odpowiednie informacje do silników sterujących. W ten sposób, mając obraz z kamery przed oczami, chirurg mógł operować pacjenta odległego o tysiące kilometrów. To typowy układ jednostronny, ale dziś to już prehistoria. Jak pamiętasz, twój terminal zapewnia reakcję zwrotną. To ma duże znaczenie przy sterowaniu, bo każdy twój ruch jest przenoszony na maszynę, ale i na odwrót. Jeśli przykładowo siedzisz w Robalu…
– W czym? – przerwała mu.
– Robal to nowy zdalnik do prac podziemnych. Nazwa katalogowa to Lombric IX, ale operatorzy od razu przechrzcili go na Robala, bo wygląda jak dżdżownica. Lombric IX zastąpił przestarzałe modele typu Snout. No więc, jeśli przykładowo siedzisz w Robalu i drążysz korytarz, i ten korytarz się w pewnym momencie zawali, to poczujesz na skórze każdy kamień. Po prostu układ analizujący zdalnika prześle informacje o punkcie uderzeń do twojego terminala, a ten odwzoruje je na tobie. A wierz mi, że robi to wyjątkowo skrupulatnie.
– Piękne dzięki – wymamrotała pod nosem operator %/#ma.
– To samo dzieje się z często łamanymi kończynami w zdalniku księżycowym LM-6.
– LM? – zapytała Natalia. – To skrót od Lunar Module. Prawda? Czy to ten, o którym tyle ostatnio się mówi? Będę na nim pracować?
– Nie – poprawił ją 2r&. – Słyszałaś pewnie o LM-12. Ostatnio faktycznie o nim dość głośno. To przez te skamieliny ze śladami życia na Marsie. Ale LM-12 to coś zupełnie innego niż szóstka. To robot autonomiczny. Autonomiki tym się różnią od zdalników, że podejmują decyzje same. Jak roboty domowe. Mają w sobie doxera. LM-6 to typowy zdalnik – tylko mechanika i interfejs. Bez operatora jest martwy.
– Rozumiem.
– Kalibrację masz już za sobą. Jest taka ważna właśnie ze względu na reakcję zwrotną. Na przykład jak Lem-6 złamie nogę, to terminal będzie chciał przenieść ten ruch na ciebie. Gdyby nie kalibracja, to mógłby ci coś złamać, a tak zawsze zatrzyma się na punkcie maksymalnego wychyłu.
– Coraz lepiej – mruknęła siedząca właśnie we wnętrzu terminala Natalia. Później dla pewności zerknęła w dół i poruszyła stopami. W wirtualnym świecie nosiła biały błyszczący kombinezon.
– Zanim poznasz Feliksa – odezwał się operator 2r&. – trochę teorii.
– Feliksa?
– Tak. Fire Bird – Phoenix to wolframowo-teflonowa konstrukcja przeznaczona do pracy w wysokich temperaturach. Operatorzy przekręcili Feniksa na Feliksa i tak już zostało. Zawsze zaczynam od niego szkolenie, bo ma w miarę prosty interfejs. – Westchnął jak nauczyciel, który po raz kolejny przerabia tę samą lekcję. – Z doświadczenia wiem, że na początku operator ma najwięcej trudności z nowymi rodzajami chodzenia. Zdalniki mają różną liczbę kończyn, w zależności od modelu. Czasami są to koła, czasami wiele par odnóży jak u stonogi, a zdarza się, że model w ogóle nie ma czegoś takiego, jak narząd ruchu. Dla przykładu: podwodny Shark-11 porusza się jak ryba – przez skręty tułowia. To jest prościzna, ale Lem, to znaczy LM-6, ma kółka i sześć nóg plus manipulatory. W Feliksie używa się najczęściej czterech odnóży krocznych i pary przełączanych rąk.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Nowy gracz w fantastyce
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.