WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Ściana Burz |
Tytuł oryginalny | The Wall of Storms |
Data wydania | 11 kwietnia 2017 |
Autor | Ken Liu |
Przekład | Agnieszka Brodzik |
Wydawca | Sine Qua Non |
Cykl | Pod sztandarem Dzikiego Kwiatu |
Seria | SQN Imaginatio |
ISBN | 978-83-7924-649-6 |
Format | 768s. 135×210mm; oprawa twarda |
Cena | 54,90 |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Ściana BurzKen Liu
Ken LiuŚciana Burz– Starszy bracie, jestem zszokowany! – Phyro przyjął srogi wyraz twarzy, naśladując minę, którą przybierał ich nauczyciel przed rozpoczęciem kolejnej tyrady. – Czyż Kon Fiji w swoich Opowieściach o rodzinnym oddaniu nie pisał, że młodszy brat powinien wręczyć starszemu najdorodniejsze śliwki z koszyka, by okazać mu szacunek? Czyż nie jest też napisane, że starszy brat winien bronić młodszego przed zadaniami wykraczającymi poza jego możliwości, ponieważ obowiązkiem silniejszego jest chronić słabszego? Eseje są dla mnie jak twarde orzechy, lecz dla ciebie to soczyste śliwki. Proponuję ci to, ponieważ staram się być dobrym moralistą. Myślałem, że będziesz zadowolony. – To… nie możesz… – W tej odmianie sztuki prowadzenia dyskusji Timu nie mógł się równać z młodszym bratem. Zgromił Phyro wzrokiem, a na jego twarzy wykwitł rumieniec. – Żebyś ty był taki mądry na lekcjach. – Powinieneś się cieszyć, że Hudo-tika choć raz przeczytał to, co zostało zadane – powiedziała Théra, która podczas kłótni braci starała się zachować powagę. – A teraz bądźcie obaj cicho, bo chcę posłuchać opowieści. – …spuścił Na-aroénnę, którą Mocri zatrzymał swą tarczą obitą żelazem i wzmocnioną łuskami crubena. Zupełnie jakby sam Fithowéo uderzył włócznią w górę Kiji albo Kana swą ognistą pięścią w powierzchnię morza. Lepiej jeszcze, posłuchajcie, jak wyśpiewam wam historię tego pojedynku: Z jednej strony czempion Ganu, Wilczej Łapy syn; Z drugiej strony hegemon Dary, ostatni z rodu Zyndu. Jeden jest dumą ludu wyspiarzy, znakomitych włóczników; Drugi wcieleniem boga wojny, samego Fithowéo. Czy Pogromca Wątpliwości pokaże, któż jest władcą Dary? A może Goremaw wreszcie zakrztusi się posiłkiem? Jeden sieknie mieczem, drugi grzmotnie pałką. Ziemia się trzęsie, gdy dwaj tytani biją, skaczą, łupią. Przez dziewięć dni i dziewięć nocy na odludnym wzgórzu walczyli, a siłę ich woli sami bogowie Dary sądzili… Śpiewając, gawędziarz stukał kuchenną łyżką o skorupę orzecha kokosowego, żeby imitować odgłosy miecza uderzającego w tarczę. Od czasu do czasu podskakiwał lub machał długimi rękawami, żeby przywołać wojenny taniec legendarnych bohaterów. Jego głos unosił się i opadał, w jednej chwili brzmiał ostro, w następnej był tkliwy i rozmarzony, a słuchacze myślami przenosili się do innego czasu i miejsca. – Po dziewięciu dniach zarówno hegemon, jak i król Mocri byli u kresu sił. Po odparciu kolejnego ciosu Pogromcy Wątpliwości Mocri zrobił krok w tył i potknął się o kamień. Upadł, wypuszczając z rąk miecz i tarczę. Wystarczyłby jeden cios hegemona, by skrócić go o głowę. – Nie! – Phyro nie zdołał się powstrzymać. Timu i Théra, równie zaabsorbowani historią, nie uciszali go. Gawędziarz z zadowoleniem skinął w kierunku dzieciaków i zaraz wrócił do opowieści. – Jednak hegemon pozostał na miejscu i czekał, aż Mocri podniesie się i stanie w gotowości, z mieczem i tarczą w ręku. „Dlaczego tego nie skończyłeś?”, zapytał Mocri, dysząc. „Ponieważ wielki człowiek zasługuje na to, by jego życie nie skończyło się przypadkiem – rzekł hegemon, który oddychał równie ciężko. – Świat może nie jest sprawiedliwy, lecz musimy się starać, by go takim uczynić”. „Hegemonie – odparł Mocri – cieszę się i smucę jednocześnie, że się spotkaliśmy”. I znów ruszyli przeciwko sobie, krocząc głośno i dumnie. – No i to się nazywa prawdziwy bohater – wyszeptał Phyro z podziwem i tęsknotą. – Hej, Timu i Théra, wy poznaliście hegemona, prawda? – Tak, ale to było bardzo dawno temu – odpowiedział Timu. – Właściwie to niewiele pamiętam, poza tym, że był naprawdę wysoki, a te jego dziwne oczy wyglądały potwornie i dziko. Pamiętam, jak myślałem o tym, ile siły musi mieć, by posługiwać się tym ogromnym mieczem, który nosił na plecach. – Musiał być wspaniałym człowiekiem – stwierdził Phyro. – Był taki honorowy, taki wspaniałomyślny dla swoich wrogów. Jaka szkoda, że nie mogli razem z tatą… – Cicho! – przerwała mu Théra. – Hudo-tika, nie tak głośno! Chcesz, żeby wszyscy się dowiedzieli, kim jesteśmy? Phyro może był nieznośny dla starszego brata, lecz autorytet siostry respektował. Natychmiast zniżył głos. – Przepraszam. Po prostu wydaje mi się, że był niesamowicie odważnym człowiekiem. I Mocri też. Muszę opowiedzieć Ada-tice o bohaterze z jej rodzinnej wyspy. Dlaczego mistrz Ruthi nigdy nam nic nie mówił o Mocrim? – To tylko historyjka – oznajmiła Théra. – Chyba nie wierzysz, że naprawdę walczyli przez dziewięć dni i dziewięć nocy? Pomyśl tylko: gawędziarza tam nie było, więc skąd może wiedzieć, co powiedzieli hegemon i Mocri? – Widząc rozczarowanie na twarzy braciszka, zaraz dodała łagodniejszym tonem: – Jeśli chcesz usłyszeć prawdziwe historie o bohaterach, opowiem ci później o tym, jak ciocia Soto powstrzymała hegemona przed skrzywdzeniem mamy i nas. Miałam wtedy tylko trzy latka, ale pamiętam to, jakby się wydarzyło wczoraj. Phyro aż oczy zabłyszczały i już miał zapytać o więcej szczegółów, kiedy nagle dało się słyszeć srogi męski głos. – Dosyć mam tych absurdalnych bajek, ty zuchwały oszuście! Zszokowany gawędziarz urwał w pół zdania. Wszyscy klienci karczmy spojrzeli na intruza. Obok paleniska stał wysoki mężczyzna, szeroki w barach i umięśniony jak robotnik portowy. Nie mógł się z nim równać chyba żaden z mężczyzn obecnych w pomieszczeniu. Poszarpana blizna, zaczynająca się przy lewej brwi i kończąca na prawym policzku, przydawała jego twarzy strasznego wyrazu, który wzmagał jeszcze widok naszyjnika z wilczych zębów na jego gęsto owłosionej piersi, widocznej pomiędzy luźnymi klapami krótkiej szaty. W rzeczy samej, gdy przybysz obnażył swe żółte zęby, wyglądał niczym wygłodniały wilk podczas polowania. – Jak śmiesz zmyślać takie opowieści o tym zdrajcy Macie Zyndu? Przecież próbował przeszkodzić cesarzowi Raginowi w zdobyciu należytego tronu, spowodował wiele niepotrzebnego cierpienia i zniszczeń. Chwaląc tego nikczemnego tyrana Zyndu, oczerniasz zwycięstwo naszego mądrego cesarza i pomawiasz Tron Mlecza. Oto są słowa zdrady. – Dopuszczam się zdrady, opowiadając kilka historyjek? – Gawędziarz tak się zirytował, że aż wybuchnął śmiechem. – A może jeszcze mi powiesz, że członkowie wszystkich trup teatralnych to wichrzyciele, bo pokazują wzloty i upadki dynastii tirojskich? A może mądry cesarz Ragin jest zazdrosny o kukiełki ze sztuk o cesarzu Mapidérém? Ależ z ciebie głupiec! Właściciele Trójnogiego Dzbana, okrągły mężczyzna o mikrym wzroście i jego równie okrągła żona, wbiegli między spierających się ze sobą klientów, żeby ich pogodzić. – Panowie! Pamiętajmy, że jesteśmy w skromnym przybytku rozrywki i odpoczynku! Żadnej polityki, uprzejmie proszę! Wszyscyśmy tu przyszli po ciężkim dniu pracy, żeby wypić parę kufli piwa i się zabawić. – Mężczyzna odwrócił się do olbrzyma z blizną i ukłonił się nisko. – Panie, widzę, żeś człek o gorącej krwi i silnym kręgosłupie moralnym. Jeśli opowieść was uraziła, pierwszy przepraszam. Dobrze znam Tino i zapewniam, że nie zamierzał obrażać cesarza. Wręcz przeciwnie! Zanim został gawędziarzem, walczył u boku cesarza Ragina w czasie Wojny Chryzantemy z Mleczem w Haanie, kiedy cesarz był jeszcze jedynie królem Dasu. Jego żona uśmiechnęła się przymilnie. – A może by tak flaszkę wina śliwkowego na nasz koszt? Jeśli napije się pan razem z Tino, jestem pewna, że całe to nieporozumienie szybko odejdzie w niepamięć. – Jak pani śmie sugerować, że chciałbym się napić wina z kimś takim? – oburzył się gawędziarz i pogardliwie machnął szerokim rękawem w kierunku olbrzyma z blizną. Inni klienci również zaczęli lżyć intruza. – Siadaj, ty ignorancki wieprzu! – Wynoś się, jak ci się historia nie podoba. Nikt cię nie zmusza do słuchania! – Sam cię wyrzucę, jak się zaraz nie uspokoisz! Przybysz uśmiechnął się, sięgnął po klapę szaty, pod wiszący na piersi wilczy naszyjnik, i wyciągnął stamtąd małą metalową tabliczkę. Pomachał nią, pokazując ją pozostałym gościom, a potem podstawił pod nos właścicielce przybytku. – Rozpoznajecie? Kobieta zmrużyła oczy, żeby dobrze się przyjrzeć. Tabliczka miała wielkość dwóch dłoni, a wyryte na niej były dwa logogramy: oko z wychodzącymi z niego promieniami, oznaczające słowo „wzrok”, oraz logogram słowa „daleki”, czyli liczebnik „tysiąc” zmodyfikowany przez wijącą się wokół niego ścieżkę. Zszokowana właścicielka zaczęła się jąkać. – P-pan jest… yyy… jest pan z… Przybysz schował tabliczkę i rozejrzał się prowokująco po pomieszczeniu z zimnym, pozbawionym wesołości uśmiechem. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wyścig zbrojeń w wydaniu wschodnim
— Dawid Kantor
Esensja czyta: Marzec 2017
— Dawid Kantor, Daniel Markiewicz, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Dmuchawce, latawce i wiatr historii
— Beatrycze Nowicka