Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tomasz Marchewka
‹Wszyscy patrzyli, nikt nie widział›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWszyscy patrzyli, nikt nie widział
Data wydania24 maja 2017
Autor
Wydawca Sine Qua Non
CyklMiasto szulerów
SeriaSQN Imaginatio
ISBN978-83-7924-818-6
Format336s. 135×210mm
Cena36,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wszyscy patrzyli, nikt nie widział

Esensja.pl
Esensja.pl
Tomasz Marchewka
« 1 2 3 4

Tomasz Marchewka

Wszyscy patrzyli, nikt nie widział

Biedni chłopcy, pomyślał Petr, nie wiedzą na co się porwali. Nie widzieli go, chociaż stał na wyciągnięcie ręki. Gdyby tylko chciał, żaden z nich nie wyszedłby stąd żywy. Właściwie to powinien ich pozabijać, tylko po to, by nie przynosili wstydu porządnym złodziejom, ale miał teraz ważniejsze rzeczy na głowie. Odprowadzał ich wzrokiem, dopóki nie zniknęli w pobliskim zaułku, i już miał ruszyć dalej, gdy usłyszał krzyki, a zaraz potem łomot upadającego na ziemię ciała. Wiedział, że nie znaleźli tego, kogo dzisiejszej nocy szukało całe miasto. Umiejąc bowiem zignorować hałas, którego narobiły tłukące się wszędzie po okolicy bandy zbirów Divarda, słyszał także znacznie szybsze tempo kroków, a kroki te nieustannie oddalały się w kierunku rzeki. Towarzyszyły im przyspieszony oddech i niewyraźny szmer wydawany przez podeszwy za każdym razem, kiedy uciekający ostro zmieniał kierunek. Złodziej wiedział, że chłopak zaraz będzie na niewielkim skwerku łączącym ze sobą trzy dzielnice.
Należało się spieszyć.
Petr minął zaułek, w którym zniknęli tamci idioci, i przeszedł mało znanym skrótem. Chwilę potem był już na miejscu.
Późno, pomyślał. Za późno.
• • •
Uderzenie pałki w rzepkę kolanową w jednej sekundzie czyni z człowieka kalekę. Upadający mężczyzna jeszcze o tym nie wiedział, na razie jego świat wypełniał ból. Zanim zdążył zrozumieć, że prawdopodobnie już nigdy w życiu nie będzie biegał, kolejny cios zmiażdżył mu skroń i zabił go na miejscu.
Trzej pozostali mieli odrobinę więcej szczęścia. Stojący bliżej zdołał odskoczyć na bok, poprawił uchwyt na nożu i wysłał swoim kamratom porozumiewawcze spojrzenie. Porozumiewawczo kiwnęli sobie głowami i ruszyli do walki, otaczając stojącego przed nimi zabójcę.
Mężczyzna był niewysoki, wręcz niski, ale szeroki co najmniej za dwóch; ogromne ramiona niemal rozsadzały podwinięte rękawy koszuli. Pomimo tego poruszał się lekko, z pewnego rodzaju dziką gracją. Takim ludziom w Hausenbergu nie powinno się wchodzić w drogę, ale teraz było już na to za późno.
Nino Perrez wyszczerzył śnieżnobiałe zęby, kontrastujące z jego ciemną karnacją. Zamłynkował trzymaną w ręku pałką i obrócił się powoli, czekając, który z pozostałych napastników odważy się uderzyć jako pierwszy.
Biedni chłopcy, pomyślał, pewnie im się wydawało, że uśmiechnęło się do nich szczęście, bo był sam, a oni we czterech. Na początku mogli się jeszcze wycofać. Udać, że niczego nie widzieli, pokręcić się po okolicy, zostawiając większych od siebie w spokoju. Byli jednak uparci, zachłanni. W grupie czuli się pewnie. Szukali wprawdzie kogoś innego, ale jak już wpadli na Nina, to postanowili, że dorobią trochę przy okazji. I teraz przyjdzie im za tę przyokazję zapłacić.
Pierwszego pchnięcia uniknął lekkim skrętem barków, jakby od niechcenia. Idiota, westchnął w myślach, i zablokował wypchniętą w jego stronę rękę. Podbił ją od spodu przedramieniem. Trzasnęło. Łokieć złamał się jak wykałaczka, a rozwarta bólem dłoń bezsilnie wypuściła nóż. Perrez przechwycił go i się odwrócił.
Zanim drugi z bandytów zdążył zareagować, szerokie ostrze zatopiło się w jego brzuchu aż po rękojeść.
Trzeci był szybszy, zdążył wyprowadzić cios. Pchnął Nina w plecy, a przynajmniej spróbował. Oczy bandyty rozszerzyły się w panicznym zdumieniu, kiedy broń minęła cel. Perrez obrócił się w miejscu, instynktownie wykonując unik. Trzymana w ręku pałka sama zatoczyła łuk. Działał odruchowo, nawet nie zdążył pomyśleć, że zadaje cios. Napastnik dostał idealnie w środek czoła, a głowa z impetem odbiła się od pobliskiego muru. Upadając na ziemię, był już martwy.
Perrez wzruszył ramionami i ponownie podążył śladem pościgu, zostawiając za sobą pojękiwania rannych. Przez te łajzy stracił już wystarczająco dużo czasu. A czas w tym wypadku warty był sporo pieniędzy i bardzo możliwe, że również ludzkie życie.
Nino otwarcie szedł środkiem ulicy, oblany blaskiem astralitowych latarni, i nie przejmował się zbytnio, czy ktokolwiek go zauważy. Czarna, lekko połyskująca pałka wirowała w jego dłoni. W dzisiejszej rozgrywce nie brali udziału profesjonaliści, tylko banda idiotów z pustymi łbami i rękami szybkimi do noży. I właśnie to go martwiło. Jedna zbyt szybka ręka, a cała sprawa się posypie.
Minął kolejne rozwidlenie i usłyszał oczekiwany hałas. Wreszcie. Skręcił w tamtą stronę, jeszcze przyspieszając kroku.
Znalazł to, czego szukał. Młodego chłopaka wartego fortunę. Nie spodziewał się tylko, że zobaczy go leżącego na ziemi i zalanego krwią, obok stojącego nad nim zbira, a zaraz za nimi ledwie uchwytny, niewidoczny cień. Co za noc.
• • •
Impet uderzenia zwalił go na ziemię, a napływające do oczu łzy momentalnie odebrały wzrok. Zdążył jeszcze przetoczyć się na plecy, zanim twardy czubek podkutego buta niemal złamał mu kolejne żebro, tym razem z drugiej strony. To zdecydowanie nie była jego noc.
Slava wiedział, że pozostała mu ostatnia szansa. Skulił się pod ścianą i przesunął rękę za siebie. Starał się, żeby wyglądało to naturalnie, jakby dotykał bolącego miejsca. Czekał na kolejny cios, lecz on nie nadchodził. Zacisnął rękę na ukrytym za paskiem nożu i spróbował uspokoić oddech. Nasłuchiwał. Bandzior stał nad nim i wciąż powtarzał coś o nagrodzie. Dobrze, pomyślał szuler, niech pieprzy te swoje farmazony. Zaraz tego pożałuje.
Czekał, aż uda mu się odzyskać jako taką ostrość widzenia i dojrzeć zarys nóg napastnika. Wdech, wydech, wdech…
Zerwał się do skoku i uderzył, nawet za bardzo nie celując. Jedno cięcie z tyłu kolana i sprawa będzie załatwiona, więcej skurwiel nie pobiega. Zaskoczył sprężynowy mechanizm blokujący ostrze, nóż zagrzechotał w locie. Poszło.
Tamten był jednak czujny. I cholernie szybki. Zauważył atak, odskoczył. Cofnął się jeszcze o krok, po czym z krótkiego zamachu kopnął wspartego na rękach chłopaka w sam środek twarzy. Slava ponownie uderzył o ziemię, tym razem krwawiąc znacznie obficiej. Z trudem łapał oddech, ból, już nie tylko promieniował od stłuczonych żeber, ale też rozlewał się po twarzy lepkim gorącem. Wiedział, że następny cios pozbawi go przytomności. A potem obudzi się w jakiejś zatęchłej piwnicy, gdzie Divard połamie mu nie tylko palce i żebra.
– Gdyby kózka nie skaka… – Bandyta nie dokończył, gdyż przebijający jego gardło nóż zamienił ostatnie słowo w charkot. Broń była wystarczająco długa, by przed osunięciem się na ziemię umierający zdążył zobaczyć wystające ze swojej krtani ostrze.
Kiedy Slava podniósł wzrok, ujrzał nad sobą wysmukły cień. Ta sylwetka mogła należeć tylko do jednej osoby. Zwłaszcza że z pobliskiej uliczki wyłonił się mężczyzna masywny niczym okuta skrzynia, a pomimo tego poruszający się miękko jak kot. Szuler dobrze znał tych dwóch.
– Proszę, proszę… – odezwał się ten drobniejszy, wciąż trzymając w ręku okrwawione ostrze. – Popatrz, Nino, co my tu mamy…
– Karciarz – dodał ten drugi, kanciasty – i to krwisty. Dokładnie takich lubię.
Slava zaklął, wypluwając gęstą krew. Dłonie mu drżały, ale zdołał unieść się na czworaki. Przez chwilę wpatrywał się w rozlewającą się po bruku czerwień. Zadarł głowę i spojrzał wprost na stojącego nad nim złodzieja. Petr w odpowiedzi jedynie uśmiechnął się paskudnie.
koniec
« 1 2 3 4
24 maja 2017

Komentarze

03 VI 2018   18:56:57

Książka "Wszyscy patrzyli, nikt nie widział" zabiera czytelnika do świata hazardu, szulerów, oszustów i morderców. W Hausenbergu każdy chce być najlepszy. Slava to młody, ambitny szuler, którego wspiera sam Profesor. To on uczy go sztuki karcianej. Slava pragnie aby całe miasto go zapamiętało. Przygotowuje popisowy numer. Czy wsparcie przyjaciół Petra i Nino pomoże mu wyplątać się z kłopotów w które wpadnie? A może przyjaciel okaże się zdrajcą?
Lektura ciekawa, polecam
www.czytampierwszy.pl

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

W świecie hazardu
— Katarzyna Piekarz

Szybka partyjka
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.