Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

William King
‹Wieża Węży›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWieża Węży
Tytuł oryginalnyTower of Serpents
Data wydania18 lipca 2007
Autor
Wydawca ISA
CyklTerrarchowie
ISBN978-83-7418-149-5
Format304s. 135×205mm
Cena29,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wieża Węży

Esensja.pl
Esensja.pl
William King
« 1 8 9 10

William King

Wieża Węży

Kołyszący chód wyrma ustał na chwilę. Coś chrupnęło pod jego ogromną łapą. Rik spojrzał w dół i zobaczył spłaszczone, podrygujące ciało mężczyzny, któremu złamano kręgosłup. Muszkiet Łasicy wypalił mu tuż koło ucha. Rik odwrócił się i zobaczył, że dawny kłusownik przeładowuje ze spokojem, jakby był na polowaniu na bażanty, a nie stał na grzbiecie ogromnej bestii, która przedzierała się przez pole bitwy, miażdżąc wrogów.
Ze swego stanowiska na grzbiecie stworzenia Rik dostrzegał oderwane fragmenty bitwy. Sięgał wzrokiem ponad szczytami wzgórz i dzięki podmuchom wiatru widział prześwity w kłębach dymu. Z prawej grupa ludzi dźgała się bagnetami i mieczami, z zębami poczerniałymi od prochu i twarzami wykrzywionymi demoniczną furią i strachem. Z przodu jakiś wyrm przedzierał się przez konie ciężkiej kawalerii jak człowiek przeciskający się przez gromadkę żebrzących dzieci. Znajdujące się z tyłu wody brodu splamione były czerwienią krwi ludzi i zwierząt.
Asea rozglądała się gorączkowo. Srebrna maseczka odzwierciedlała emocje odmalowujące się na twarzy. W sposobie zachowania damy widać było skrywane podniecenie, które powiedziało Rikowi, że na swój sposób to wszystko sprawia jej przyjemność. Może lubiła ryzyko, pomyślał. A może fakt, że mogła zostać trafiona przez zbłąkaną kulę, która zakończy jej żywot nieśmiertelnej istoty, dodawał pikanterii brakującej w jej normalnym życiu. A może chodziło o coś zupełnie innego, może było to jakieś obce uczucie, którego on nigdy nie pojmie, przywiezione z jej odległego ojczystego świata.
Znajdując się na grzbiecie ogromnej bestii, stanowiąc część sił, które wyraźnie pokonywały wroga, Rik nie miał poczucia osobistego zagrożenia, choć zdawał sobie sprawę, że takie zagrożenie istnieje. Doświadczał radości ze zwycięstwa zabarwionej strachem znacznie mniejszym niż ten, którego zwykle doznawał. Z jakiegoś powodu odczuwał w związku z tym mniejszą satysfakcję, ale szczerze mówiąc, w tej chwili mu to wystarczało.
Dostrzegał, że Taloreńczycy wszędzie dokoła odnoszą zwycięstwo. Coś w ich zachowaniu, sposobie poruszania się i bycia mówiło, że są świadomi swej przewagi i pewni wygranej. Mieli dość pewności siebie, by nie ugiąć się w obliczu nieuniknionych ofiar, pewności, która szybko opuszczała ich nieprzyjaciół.
Rik rozumiał, dlaczego tak się dzieje. W ciągu zaledwie paru minut role się odwróciły. Z oblegającej armii, atakującej z olbrzymią przewagą, stali się armią znajdującą się w sytuacji, w której przedtem byli ich wrogowie. Była to psychologiczna zmiana, która wróżyła armii klęskę, chyba że jej dowódcy okażą się lepsi od swoich nieprzyjacielskich odpowiedników.
Tu i ówdzie grupki ludzi już rzuciły broń. Inni biegli zaś ku lasowi, wołając o pomoc lub przyzywając imię matki.
– To już koniec – powiedziała Asea z całkowitą pewnością, lecz bez satysfakcji w głosie. – Miejmy nadzieję, że został tam ktoś, komu przydały się posiłki.
Na Rika podziałało to niczym chluśnięcie w twarz lodowatą wodą. Zastanawiał się, czy któryś z jego przyjaciół jeszcze żyje.
• • •
Sardec stał na szczycie murów i obserwował pole bitwy. Nie zapadła na nim cisza, choć powinna. Słyszał ryki wyrmów, gorączkowe rżenie spłoszonych koni, a w tle zwycięskich okrzyków żołnierzy Talorei wrzaski i krzyki umierających. Jednak w porównaniu z gromkim zgiełkiem bitewnym, jaki jeszcze kilka chwil temu docierał do jego uszu, była to cisza, jaka mogłaby panować w świątyni.
Ludzie leżeli rozciągnięci na trawie, bez ruchu. Wyglądali, jakby spali, ale on wiedział, że tak nie było. Martwe konie przypominały niewielkie pagórki. Dym zaczął się rozpraszać, a zastąpiły go chmury padlinożernego ptactwa. Dostrzegł długie kolumny kawalerii zbliżające się od wschodu oraz ogromne wyrmy ciągnące artyleryjskie lawety. Wyglądało na to, że spora część armii Azarothe’a spadła na regimenty Esterila z siłą młota pneumatycznego.
Sardeca ogarnęło dziwne poczucie bezsensowności. Wiedział, że powinien odczuwać satysfakcję, ale zamiast tego czuł tylko zmęczenie. Osiągnął to, co zamierzał i utrzymał pozycję straszliwym kosztem. Wmawiał sobie, że trupy w dole to tylko ludzie. I tak za parę krótkich dekad byliby martwi. Ale nie umiał w to uwierzyć tak, jak wierzył niegdyś. Zebrało mu się na płacz, jak wtedy kiedy był dzieckiem i myślał o krótkim życiu motyli z wiersza, który czytała mu matka. Powiedział sobie, że to tani, wyświechtany sentymentalizm, lecz w to też już nie wierzył tak, jak kiedyś.
Sponiewierana grupa kharadreńskich oficerów, kuśtykając, wspinała się na wzgórze z białą flagą. Zobaczył, że prowadzi ich Esteril. Jak nakazywał zwyczaj, dowódca przegranych powinien pomaszerować do przywódcy nadciągającej armii, aby to jemu oddać miecz. Zamiast tego zatrzymał się przed murami i krzyknął:
– Dobra rozgrywka, młodzieńcze, cholernie dobra rozgrywka. Wygląda na to, że jednak nie przyjmę twego poddania się. A czy ty przyjmiesz moje?
Spoglądając na uśmiechniętą i zarumienioną twarz starego Terrarcha, Sardec miał ochotę go zastrzelić. Z trudem wydusił z siebie słowa:
– Oczywiście, panie, to będzie dla mnie zaszczyt.
koniec
« 1 8 9 10
9 lipca 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.