Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Thomas M. Disch
‹Na skrzydłach pieśni›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNa skrzydłach pieśni
Tytuł oryginalnyOn Wings of Song
Data wydania4 września 2007
Autor
PrzekładMichał Raginiak
Wydawca Solaris
ISBN978-83-89951-84-7
Format360s. 120×190mm; oprawa twarda
Cena43,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Na skrzydłach pieśni

Esensja.pl
Esensja.pl
Thomas M. Disch
« 1 2

Thomas M. Disch

Na skrzydłach pieśni

Była ładna, ale raczej urodą delikatności niż werwy i zdrowia, z dużymi, zmęczonymi brązowymi oczami i splątaną masą włosów upiętych w koński ogon, które opadały jej na ramiona, jakby miały być ozdobą. Jej ubranie było proste i przyjemne, ale nie dość ciepłe na Iowa w środku października. Nie była wyższa od przeciętnej ósmoklasistki i poza dużymi, podtrzymywanymi przez stanik piersiami nie bardziej pulchna niż ludzie, których widziało się w reklamach religijnych w telewizji. Pozwoliła, żeby paznokcie urosły jej dziwacznie długie, i poruszała palcami, kiedy mówiła, tak że zawsze to zauważałeś. Jedna ręka była pokryta tuzinami bransoletek z metalu, plastiku i drewna, które pobrzękiwały i dzwoniły przez cały czas. Danielowi matka wydawała się tak osobliwa jak pies egzotycznej rasy, taki, jakiego nikt nigdy nie ma na własność i widujesz go tylko w książkach. Ludzie w Amesville będą się na nią gapić. Pozostali ludzie w lotniskowej restauracji już to robili.
Jadła hamburgera nożem i widelcem. Może (snuł teorię Daniel) długie paznokcie nie pozwalały jej podnieść go za bułkę. Te paznokcie były naprawdę zdumiewające; były widowiskiem. Nawet w czasie jedzenia ani na chwilę nie przestawała mówić, chociaż jej słowa nie dostarczały zbyt wielu informacji. Wyraźnie starała się wywrzeć dobre wrażenie, zarówno na Danielu, jak i na jego ojcu. Równie wyraźnie była wkurzona kontrolą, którą przeszła. Policja skonfiskowała radio tranzystorowe i cztery kartony papierosów, bo matka nie miała gotówki, żeby wnieść za nie opłatę w postaci znaczków skarbowych stanu Iowa. Ojcu Daniela udało się odzyskać dla niej papierosy, ale nie radio, ponieważ odbierało stacje w zakazanych zakresach częstotliwości.
W samochodzie w drodze powrotnej do Amesville jego matka paliła i paplała, opowiadając mnóstwo nerwowych, niezbyt zabawnych dowcipów. Zachwycała się wszystkim, co widziała, z przesłodzonym przejęciem, jakby Daniel i jego ojciec byli osobiście odpowiedzialni i musieli być chwaleni za całe Iowa: ścierń łodyg kukurydzy na polach, stodoły i silosy, światło i powietrze. Później zapominała się na chwilę i można było wyczuć, że tak naprawdę ani słowa nie mówi z przekonaniem. Wydawała się przestraszona.
Jego ojciec zaczął też palić papierosy, chociaż nigdy tego nie robił. Wypożyczony samochód wypełnił się dymem i Daniel zaczął czuć mdłości. Skupił uwagę na tym, jak hodometr miarowo redukuje odległość pozostającą do Amesville.

Następnego dnia była sobota i Daniel musiał być na nogach o szóstej rano, by wziąć udział w Zlocie Młodego Iowa w parku Otta Hasslera. Do czasu, gdy wrócił do domu, a było to w południe, Milly poprawiła swój wygląd, zadowalająco zbliżając się do modelu gospodyni domowej z Amesville. Gdyby nie to, że była małego wzrostu, mogłaby wyjść prosto z wystawy z damską odzieżą u Burnsa i McCauleya: gustowna, praktyczna zielona bluzka upstrzona gustownymi, praktycznymi białymi stokrotkami, spódnica do kolan z trzycalowej szerokości falistymi, poziomymi paskami fioletu i zielonkawej żółci, z mocnymi pończochami pod kolor. Jej paznokcie były obcięte do zwykłej długości, a włosy splecione w warkocz i zwinięte dokoła w rodzaj czapki, jak u nauczycielki Daniela z czwartej klasy (teraz był w klasie piątej), pani Boismortier. Nałożyła tylko jedną z wczorajszych bransoletek, plastikową, dobraną pod kolor do zieleni na jej spódnicy.
– I jak? – zapytała go, przyjmując pozę, która maksymalnie upodobniła ją do gipsowego manekina.
Poczuł się na nowo skonsternowany. Jego ścięgna podkolanowe drżały od gimnastyki w parku i padł na kanapę z nadzieją, że ukryje swoją reakcję poprzez pokaz wyczerpania.
– Jest aż tak źle?
– Nie, ja tylko… – Postanowił być szczery, a potem się rozmyślił. – Podobałaś mi się taka jak przedtem. – Co było tylko częściowo prawdą.
– Ależ z ciebie prawdziwy mały dżentelmen! – Zaśmiała się.
– Naprawdę.
– To bardzo miło z twojej strony, że tak mówisz, mój drogi, ale Abe dał do zrozumienia całkiem jasno, że moja stara wersja po prostu się nie nada. I ma rację, nie nadałaby się. Potrafię być realistką. A więc… – Przybrała kolejną pozę z wystawy sklepowej, z ramionami uniesionymi w obronnym geście. – …Oto, co chcę wiedzieć: czy moja nowa wersja się nada?
Zaśmiał się.
– Na pewno, na pewno.
– Powiedz serio – domagała się tonem, w którego powagę wcale nie mógł uwierzyć. Było tak, jakby robiąc każdą zwykłą rzecz, w istocie parodiowała ją, czy tego chciała, czy nie.
Próbował rozpatrzyć jej wygląd na świeżo, jakby nigdy nie widział jej takiej, jaka przybyła.
– Jeśli chodzi o to, co masz na sobie i tak dalej, wyglądasz doskonale. Ale nie staniesz się przez to – zarumienił się – niewidzialna. To znaczy…
– Tak? – Zmarszczyła pomalowane brwi.
– To znaczy, ludzie są ciekawi, zwłaszcza co do osób ze Wschodu. Już dziś rano dzieciaki wiedziały o tym i pytały mnie.
– O co dokładnie?
– Och, jak wyglądasz, jak mówisz. Widzą różne rzeczy w telewizji i myślą, że są one prawdziwe.
– I co im powiedziałeś?
– Powiedziałem, że mogą zaczekać i same zobaczyć.
– No, nie martw się, Danny – kiedy już mnie zobaczą, będę wyglądać tak zwyczajnie, że stracą całą swoją wiarę w telewizję. Nie przyjechałam tutaj bez dobrego wyobrażenia o tym, w co wejdę. Na Wschodzie też mamy telewizję, wiesz, i Środkowy Zachód od czasu do czasu się w niej pojawia.
– Mówią, że jesteśmy wielkimi konformistami, prawda?
– Tak, z pewnością to jedna z rzeczy, które mówią.
– A więc dlaczego chciałaś tu przyjechać? To znaczy, oprócz nas.
– Dlaczego? Chcę miłego, wygodnego, bezpiecznego, dostatniego życia, i jeśli konformizm jest ceną, którą muszę zapłacić, niech tak będzie. Gdziekolwiek jesteś, wiesz, przystosowujesz się do czegoś.
Wyciągnęła ręce przed siebie, jakby przyglądała się obciętym paznokciom. Kiedy zaczęła znów mówić, jej głos był zdecydowanie poważny.
– Wczoraj wieczorem powiedziałam twojemu ojcu, że znajdę pracę zamiast siedzieć w domu, żeby pomóc mu trochę szybciej skończyć terminowanie. Praca naprawdę sprawiałaby mi radość. Ale powiedział, że nie, to nie robiłoby dobrego wrażenia. Oto moja praca, mam robić dobre wrażenie. A więc będę miłą, małą gospodynią domową i zawieszę na haczyku największą na świecie ścierkę do garnków. Czy cokolwiek tu robią gospodynie domowe. Zrobię to i, do cholery, będę robić dobre wrażenie!
Opadła ciężko na fotel i zapaliła papierosa. Daniel był ciekaw, czy ona wie, że większość gospodyń domowych z Amesville nie pali, a zwłaszcza nie publicznie. A potem pomyślał, że bycie z nim nie jest tym samym co bycie w miejscu publicznym. On był jej synem!
– Mamo… czy mógłbym zadać ci pytanie?
– Oczywiście, o ile nie będę musiała na nie odpowiedzieć.
– Czy umiesz latać?
– Nie. – Wciągnęła płytko powietrze i pozwoliła, by dym wylał się swobodnie z jej otwartych ust. – Próbowałam, ale nigdy nie potrafiłam. Niektórzy ludzie nigdy się tego nie nauczą, choćby nie wiem jak się starali.
– Ale chciałaś.
– Tylko głupiec zaprzeczyłby, że chce. Znałam ludzi, którzy latali, i sądząc ze sposobu, w jaki o tym mówili… – Wywróciła oczami i wydęła jaskrawoczerwone wargi, jakby chciała powiedzieć: „Czyste niebo!”.
– W naszej szkole był specjalny wykład w sali gimnastycznej w zeszłym roku, przyjechał jakiś autorytet z rządu, i on powiedział, że wszystko to jest w głowie człowieka. Tylko myślisz, że latasz, ale to jest rodzaj snu.
– To propaganda. Oni sami w to nie wierzą. Gdyby wierzyli, nie baliby się tak wróżek. Nie byłoby wszędzie wirujących wentylatorów.
– A więc to jest rzeczywiste?
– Tak rzeczywiste jak my dwoje tu siedzący. Czy to dobra odpowiedź na twoje pytanie?
– Taak. Chyba tak. – Postanowił poczekać i dopiero później zapytać, jak jej znajomi opisali swoje odczucia.
– Dobrze. A więc zapamiętaj to: nie wolno ci nigdy, przenigdy rozmawiać o tym z nikim innym. Nie chcę nawet, żebyś jeszcze kiedyś rozmawiał o tym ze mną. O czymkolwiek, co ma coś wspólnego z lataniem. Czy twój ojciec wyjaśnił ci sprawy seksu?
Daniel skinął głową.
– Pieprzenie?
– Uhm… tu w Iowa… nigdy się nie…
– Nie rozmawia się o tym, prawda?
– Cóż, dzieci nie rozmawiają o tym z dorosłymi.
– Z lataniem jest dokładnie tak samo. Nie rozmawiamy o tym. Nigdy. Chyba że po to, żeby powiedzieć, że jest to bardzo, bardzo złe, i że ludzie, którzy są tak podli, by to robić, zasługują na każdą straszną rzecz, która ich spotyka.
– Ty tak uważasz?
– Nieważne, czy „tak uważam”. To, co teraz mówię, jest oficjalną prawdą Sług Bożych. Latanie jest złe. Powiedz to.
– Latanie jest złe.
Podniosła się z fotela i podeszła, po czym pocałowała go w policzek.
– Ty i ja – stwierdziła z mrugnięciem – jesteśmy tacy sami. I dobrze będziemy się rozumieć.
koniec
« 1 2
25 grudnia 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Zasłużenie niedoceniona powieść
— Jędrzej Burszta

Esensja czyta: III kwartał 2008
— Michał Foerster, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Daniel Markiewicz, Paweł Sasko, Konrad Wągrowski, Marcin T. P. Łuczyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.