Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Patricia C. Wrede
‹Przywołanie smoków›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzywołanie smoków
Tytuł oryginalnyCalling on Dragons
Data wydania14 stycznia 2008
Autor
PrzekładElżbieta Gepfert
Wydawca ISA
CyklKroniki Zaczarowanego Lasu
ISBN978-83-7418-173-0
Format224s. 135×205mm; obwoluta
Cena21,90
Gatunekdla dzieci i młodzieży, fantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Przywołanie smoków

Esensja.pl
Esensja.pl
Patricia C. Wrede
1 2 3 10 »
Prezntujemy pięć pierwszych rozdziałów powieści Patricii C. Wrede „Przywołanie smoków”. Książka będąca trzecim tomem „Kronik Zaczarowanego Lasu” ukazła się nakładem wydawnictwa ISA.

Patricia C. Wrede

Przywołanie smoków

Prezntujemy pięć pierwszych rozdziałów powieści Patricii C. Wrede „Przywołanie smoków”. Książka będąca trzecim tomem „Kronik Zaczarowanego Lasu” ukazła się nakładem wydawnictwa ISA.

Patricia C. Wrede
‹Przywołanie smoków›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzywołanie smoków
Tytuł oryginalnyCalling on Dragons
Data wydania14 stycznia 2008
Autor
PrzekładElżbieta Gepfert
Wydawca ISA
CyklKroniki Zaczarowanego Lasu
ISBN978-83-7418-173-0
Format224s. 135×205mm; obwoluta
Cena21,90
Gatunekdla dzieci i młodzieży, fantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
ROZDZIAŁ 1
w którym liczne koty wyrażają swoje opinie
Głęboko w Zaczarowanym Lesie, w schludnym szarym domku z szerokim gankiem i czerwonym dachem, mieszkała czarownica Morwena ze swoimi dziewięcioma kotami. Ich imiona brzmiały: Murgatroid, Nonsens, Panna Eliza Tudor, Pogarda, Jasmina, Kłopot, Jasper Darlington Higgins IV, Chaos i Ciotka Ofelia, a żaden z nich nie przypominał w niczym kota czarownicy. Były pręgowane, szare, białe, szylkretowe, rude, bure i w ogóle odznaczały się każdą możliwą barwą, tylko nie przepisową czernią.
Morwena nie wyglądała na czarownicę, tak jak jej koty nie wyglądały na stworzenia należące do kogoś takiego. Przede wszystkim była za młoda – pod trzydziestkę – i nie miała zmarszczek ani brodawek. Prawdę powiedziawszy, gdyby nie była czarownicą, ludzie mogliby powiedzieć, że jest całkiem ładna. Miała imbirowe włosy, tej samej barwy co futro Jasminy, orzechowe oczy i delikatną, lekko wystającą brodę. Ponieważ była bardzo niska, musiała trzymać się prosto (zamiast garbić, jak przystało na prawdziwą czarownicę), jeśli pragnęła, by zwracano na nią uwagę. Poza tym była krótkowidzem, więc nosiła okulary, wybierając zawsze prostokątne w kształcie. Nie chciała wkładać wysokiego, spiczastego kapelusza, z rodzaju tych, jakie nosi większość czarownic, i ubierała się w luźne czarne szaty, gdyż były wygodne i praktyczne, nie zaś dlatego, że tak każe tradycja.
Wszystko to irytowało czasem ludzi, którzy przywiązywali większą wagę do stosowności jej stroju niż skuteczności jej zaklęć.
– Powinnaś zamienić go w ropuchę – oświadczył Kłopot, podnosząc wzrok znad przedniej łapy, którą sobie właśnie czyścił. Kłopot był dużym, szczupłym szarym kocurem o zakrzywionym ogonie i postrzępionym od niedawna uchu. Nigdy nie zdradził Morwenie, w jaki sposób uszkodził sobie ogon albo ucho, ale sądząc po jego zachowaniu, mogła się domyślić, że stoczył z kimś lub czymś zwycięską walkę.
– Kogo powinnam zamienić w ropuchę? – spytała Morwena, spoglądając na niego z góry. Siedziała bokiem na swojej miotle, unosząc się wygodnie tuż przy górnej krawędzi drzwi wejściowych z puszką złotej farby w jednej dłoni i małym pędzelkiem w drugiej. Nad drzwiami znajdował się szyld z czarnymi literami w złotej otoczce, układającymi się w napis: „TYLKO BEZ TAKICH BZDUR, PROSZĘ”, który teraz pracowicie odświeżała.
– Tego gościa, który robi wielką sprawę ze spiczastych kapeluszy i szacunku dla tradycji – odparł Kłopot. – Ten, na którego narzekałaś minutę temu… jak on się nazywa?
– Arona Michaelear Grinogion Vamist – wyrecytowała Morwena, dokonując ostatniej korekty złotą farbą przy ogonku litery „ę” w słowie „proszę”. – Przyznam, że to kusząca myśl. Ale pewnie na jego miejscu pojawiłby się ktoś znacznie gorszy.
– Zamień ich wszystkich w ropuchy. Załatwisz sprawę.
– Ropuchy? – zamruczał jakiś nowy głos. Mała ruda kocica wyśliznęła się z wnętrza domu przez otwarte okno i wygięła grzbiet, po czym rozciągnęła się na parapecie, skąd mogła obserwować całe podwórze, nie obracając głowy. – Jestem zmęczona ropuchami. Dlaczego dla odmiany nie zamienisz kogoś w mysz?
Powiedziawszy to, ruda kocica przesunęła jęzorem po wargach.
– Dzień dobry, Jasmino – zwróciła się do niej Morwena. – Nie zamierzam w tej chwili zamieniać kogokolwiek w cokolwiek, ale będę to miała na uwadze.
– Innymi słowy, nie zrobi tego – podsumował Kłopot. Popatrzył na swoją prawą łapę, uznał, że jest chwilowo dostatecznie czysta i zajął się lewą.
– Czego nie zrobi? – zainteresował się Nonsens, wsuwając brązową głowę przez drzwi. – Kto tego nie robi? Dlaczego nie miałby tego zrobić… a może dlaczego ona nie miałaby zrobić? I kto tak mówi?
– Nie zamieni kogoś w mysz. Morwena. Z pewnością nie ma powodu, dlaczego nie miałaby tego zrobić. Ona mówi – wyjaśniła po kolei Jasmina znudzonym tonem i odwróciła się wyniośle.
– Mycha to pycha. – Nonsens pchnął barkiem drzwi, uchylając je odrobinę, i wkroczył na ganek. – Tak jak rybka. Dawno już nie jadłem ryby.
Przystanął pod miotłą Morweny i popatrzył wyczekująco w górę.
– Jadłeś, wczoraj na obiad – odezwała się czarownica, nie spoglądając w dół. – A dziś rano zjadłeś śniadanie, które mogłoby zaspokoić trzy normalne koty, nie udawaj więc, że głodujesz. To nic nie da.
– Nadchodzi ktoś – zauważyła z okna Jasmina.
Kłopot wstał i zbliżył się do krawędzi ganku.
– To Główna Czarownica ze Śmiertelnego Klubu Ogrodniczego Psianki. Nie było jej tu przypadkiem w zeszłym tygodniu?
– To Archaniz? O matko – jęknęła Morwena, wsadzając pędzel do puszki. – Towarzyszy jej ten kretyński kot Grendel? Mówiłam, żeby go nie przyprowadzała, ale w dziewięciu przypadkach na dziesięć mnie nie słucha.
Nonsens przyłączył się do Kłopota siedzącego na stopniach ganku.
– Nie widzę go. Nie widzę nikogo prócz niej. Ale i jej nie chcę widzieć. Nie lubi mnie.
– Dlatego, że za dużo gadasz – mruknął Kłopot.
– Idę do środka – oświadczył Nonsens. – W ten sposób nie będę musiał jej oglądać. Może ktoś upuścił rybę na podłogę – dodał z nadzieją w głosie i podreptał do domu.
Morwena wylądowała na swojej miotle i stanęła na nogach, dokładnie w chwili, gdy Główna Czarownica dotarła do schodków ganku. Główna Czarownica wyglądała tak, jak powinna wyglądać przedstawicielka jej profesji: wysoka, krzywy czarny kapelusz, przypominające strąki czarne włosy, czarne oczy o ostrym spojrzeniu, długi i ostry nos, wreszcie długie usta o wąskich wargach. Chodziła przygarbiona, wspierając się na swojej miotle jak na lasce.
Morwena postawiła puszkę z farbą na parapecie obok Jasminy, oparła miotłę o ścianę i powiedziała:
– Dzień dobry, Archaniz.
– Dzień dobry, Morweno – zaskrzeczała Główna Czarownica. – Cóż to słyszę, hodujesz podobno bez w swoim ogrodzie?
– Ponieważ nie wiem, co słyszałaś, nie potrafię ci odpowiedzieć – zareplikowała Morwena. – Wejdź do środka, napijesz się cydru.
Archaniz stuknęła końcem swojej miotły o deski ganku, łamiąc przy tym kilka gałązek i rozrzucając na wszystkie strony drobinki brudu i kory. – Nie zachowuj się prowokacyjnie, Morweno. Jesteś czarownicą. Masz hodować sumak jadowity, wężownicę wirginijską i wilczy tojad, a nie bzy. Wylecisz ze Śmiertelnego Klubu Ogrodniczego Psianki, jeśli nie będziesz ostrożna.
– Bzdura. Czy regulamin wspomina coś o tym, że nie wolno mi hodować we własnym ogrodzie tego, co mi się podoba?
– Nie wspomina – przyznała Archaniz. – Mogę ci powiedzieć, że nie tylko ty sadzisz bez i lilie obok dzwonka jednostronnego i lulka czarnego. Sama posiałam najzwyklejszą grządkę stokrotek.
– Stokrotki – prychnęła cicho Jasmina. – Można się było tego spodziewać.
– Ale zaczęłam dostawać skargi – ciągnęła Archaniz. – I muszę coś z tym zrobić.
– Jakiego rodzaju skargi?
– Że Śmiertelny Klub Ogrodniczy Psianki jest zbyt normalny jak na czarownice – wyjaśniła ponuro Archaniz. – Że to, co hodujemy, to najzwyklejsze rośliny jak kapusta i jabłka…
– Jabłka to rzecz nieodzowna dla czarownic – zauważyła Morwena. – Poza tym najzwyklejsze rośliny nie zamieniają ludzi, którzy je spożywają, w osły. Kto konkretnie narzeka?
– Pewien osobnik o niemożliwym imieniu – Arona M… jakoś tam.
– Arona Michaelear Grinogion Vamist?
Główna Czarownica przytaknęła.
– Właśnie. W zeszłym miesiącu odebrałam sześć regularnych listów i dwa za pośrednictwem Orlego Ekspresu. Mówi, że następnym razem napisze do „Timesa”.
– Zrobi to – mruknął Kłopot. – Mówiłem, żebyś zamieniła go w ropuchę.
– Ten pomysł z każdą chwilą wydaje się coraz lepszy – zgodziła się Morwena. Potem znów popatrzyła na Archaniz, która oczywiście nie zrozumiała nawet słowa z tego, co powiedział kot. – Vamist nie jest czarownikiem. Jest idiotą. Po co się martwić tym, co mówi?
– Wszystko to pięknie, Morweno, ale jeśli przekona ludzi, że ma słuszność, to zrujnuje naszą reputację. A jeśli ludzie pomyślą, że nie jesteśmy niebezpieczne, to zaczną nas nachodzić i prosić o napój miłosny i tanie zaklęcia, ilekroć przyjdzie im na to ochota. Zamiast robić to, co chcemy, będziemy w kółko przyrządzać leki na podagrę. Przypomnij sobie, co się stało z czarodziejkami!
– Niewiele ich się ostatnio widuje.
Archaniz przytaknęła.
– Zyskały reputacje osób miłych i wielkodusznych i od razu wszyscy zaczęli błagać je o pomoc. Większość przeniosła się na odległe wyspy albo w głębokie lasy, byle uniknąć nachodzenia. Tobie to wszystko jedno, Morweno, i tak mieszkasz w Zaczarowanym Lesie, ale ja…
1 2 3 10 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Mała Esensja: Smoki raz na lekko
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.