Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

T.H. White
‹Miecz dla króla›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMiecz dla króla
Tytuł oryginalnyThe Sword in the Stone
Data wydania10 kwietnia 2008
Autor
PrzekładJolanta Kozak
Wydawca Solaris
CyklBył sobie raz na zawsze król
ISBN978-83-7590-001-9
Format364s. 125×195mm
Cena39,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Miecz dla króla

Esensja.pl
Esensja.pl
T.H. White
« 1 3 4 5

T.H. White

Miecz dla króla

W tym miejscu rozmowy przyłbica zaczęła opadać z taką częstotliwością, że Wart postanowił zapomnieć o własnych kłopotach i spróbować rozweselić rozmówcę, zadając mu pytania na jedyny temat, w którym tamten wydawał się być ekspertem. Nawet pogawędka z zagubionym w lesie monarchą była lepsza niż samotne błądzenie po chaszczach.
– Jak wygląda Bestia Dyżurna?
– Nazywają ją Bestią Glatisant – wyjaśnił monarcha, robiąc uczoną minę i przybierając ton dość wyniosły. – Bestia Glatisant, przez nas, Anglików, zwana inaczej Bestią Dyżurną; ty możesz ją nazywać jak wolisz – wtrącił łaskawie. – Otóż Bestia ta ma łeb żmii, korpus jaszczura, łapy lwa i kopyta rogacza. Idąc, wydaje z głębi trzewi odgłos podobny do ujadania trzydziestu par psów gończych.
– Oczywiście, jeżeli akurat nie pije – dodał Król po chwili.
– To musi być straszny potwór – szepnął Wart, popatrując niespokojnie dookoła.
– Straszny – przyznał Król. – Właśnie taka jest Bestia Glatisant.
– A jak pan ją tropi?
Nie było to chyba zbyt fortunne pytanie, bo Pellinore znów zrobił nieszczęśliwą minę.
– Mam suczkę rasy wyżeł – rzekł żałosnym głosem. – Jest tam, widzisz ją?
Wart spojrzał w kierunku wskazanym dramatycznym gestem i ujrzał potężny zwój liny, omotany wokół drzewa. Koniec liny przyczepiony był do siodła Króla Pellinore’a.
– Nie widzę jej za dobrze.
– Pewnie się zaplątała po tamtej stronie drzewa. Zawsze ciągnie w odwrotnym kierunku niż ja.
Wart zaszedł drzewo od drugiej strony i trafił na spore białe psisko, drapiące się energicznie z powodu pcheł. Na widok Warta suka zaczęła wić się radośnie i odsłaniać kły w uśmiechu, dysząc przy tym od uporczywych a bezowocnych prób polizania go w nos, mimo uwięzi. Zaplątała się tak beznadziejnie, że nie mogła dać ani kroku.
– To niezła suka – powiedział Król Pellinore. – Żeby tylko tak nie dyszała i nie zaplątywała się co parę kroków. No i żeby nie ciągnęła w przeciwną stronę niż ja. Tu ona, tu przyłbica – człowiek doprawdy sam czasami nie wie, za co się łapać.
– Dlaczego jej pan nie puści luzem? – zapytał Wart. – Na pewno szłaby za Bestią nie gorzej niż teraz.
– Problem, widzisz, polega na tym, że ona ucieka i czasami nie wraca przez cały tydzień. A bez niej czuję się nieco samotny – dodał po chwili. – Nie jest przyjemnie ścigać Bestię w pojedynkę, nigdy nie wiedząc, gdzie się zawędrowało. Pies to zawsze jakieś towarzystwo.
– Zdaje się, że jest dosyć przyjaźnie usposobiona?
– Aż za bardzo. Nieraz mam poważne wątpliwości, czy ona naprawdę tropi tę Bestię.
– A co robi, kiedy ją zobaczy?
– Nic.
– Niech się pan nie przejmuje – pocieszył Króla Wart. – Na pewno z czasem obudzi się w niej zainteresowanie.
– Szczerze mówiąc, ostatni raz widzieliśmy Bestię osiem miesięcy temu.
W miarę jak rozmawiali, głos rycerza stawał się coraz smutniejszy. Wypowiadając ostatnią kwestię, Król niedwuznacznie pociągnął nosem.
– To przekleństwo rodu Pellinore’ów! – zawołał przez łzy. – Szwendać się i szwendać za tą rozbestwioną Bestią! Co z niej w ogóle za pożytek? Człowiek staje, wyplątuje sukę, spada mu przyłbica, potem się okazuje, że okulary zaparowały. Nie masz gdzie przenocować, nigdy nie wiesz, gdzie jesteś. Zimą reumatyzm, latem udar słoneczny. Zakładanie tej przeklętej zbroi trwa całe godziny. A kiedy ją w końcu założysz, to albo się wędzisz, albo zamarzasz na kość. Wszystko na tobie rdzewieje. Całymi nocami siedzisz i polerujesz przeklętą skorupę. A ja tak bym chciał mieć własny, przytulny domek, z łóżkiem, z prawdziwą poduszką, z prześcieradłami… Kupiłbym sobie taki domek, gdybym był bogaty… Prawdziwe łóżko, z prawdziwą poduszką i prawdziwym prześcieradłem… można sobie w nim leżeć… Przeklętego konia odesłałbym na łąkę, przeklętą sukę puściłbym wolno, niech lata, a tę przeklętą zbroję wywaliłbym za okno i niech się przeklęta Bestia sama tropi. Tak bym zrobił.
– Szkoda, że nie umie mi pan pokazać drogi do domu – odparł chytrze Wart. – Jestem pewien, że Sir Ector przenocowałby pana w łóżku.
– Naprawdę? – wykrzyknął Król. – W łóżku?
– Puchowym.
Oczy Króla zrobiły się okrągłe jak spodki.
– W puchowym łożu! – powtórzył, smakując każde słowo. – Z poduszkami?
– Puchowymi.
– Z puchowymi poduszkami! – szepnął Król, wstrzymując oddech. Za chwilę, uczyniwszy gwałtowny wydech, zawołał: – Twój pan musi mieć wspaniały dom!
– To nie może być dalej niż dwie godziny drogi stąd – drążył temat Wart, czując, że jest na dobrej drodze.
– I ten dżentelmen rzeczywiście wysłał cię do mnie z zaproszeniem? – (Król Pellinore całkiem zapomniał o tym, że Wart zgubił się w lesie). – To bardzo uprzejmie z jego strony, bardzo uprzejmie, trzeba przyznać, nie ma co.
– Nasze przybycie bardzo go ucieszy – zapewnił Króla, zgodnie z prawdą, Wart.
– To doprawdy wielce uprzejmy dżentelmen! – zawołał Król, mocując się z pułapkami, których miał na sobie bez liku. – Świetny pan, nie wątpię, tylko taki może mieć puchowe łoże!
– Na pewno będę musiał spać z kimś? – zatroskał się po chwili.
– Dostanie pan łóżko tylko dla siebie.
– Puchowe łoże! Tylko dla siebie! Z prześcieradłem i poduszką… może nawet z dwiema poduszkami… albo z poduszką i podgłówkiem… I nie trzeba będzie rano wstawać do śniadania… Czy twój opiekun wstaje do śniadania?
– Nigdy – zapewnił go Wart.
– Pchły w łóżku?
– Ani jednej.
– Ha! – rzekł Król Pellinore. – Muszę przyznać, że to brzmi aż nazbyt pięknie. Puchowe łoże, bez odchodów… Mówiłeś, że jak długo tam się idzie?
– Dwie godziny – odparł Wart, ale musiał wrzasnąć po raz drugi wielkim głosem, bo tuż obok nich rozległ się nagle przeokropny hałas. – Co to było? – krzyknął.
– Baczność! – wrzasnął Król.
– Litości!
– To Bestia!
W jednej chwili rycerz zapomniał o wszystkim oprócz swojej misji. Zaczął gorliwie wycierać okulary o siedzenie spodni – jedyny kawałek tkaniny, jaki akurat miał pod ręką. Wściekły ryk nasilał się. Ledwie Król Pellinore zdołał osadzić okulary na czubku swego wydatnego nosa, przyłbica zatrzasnęła się, jak na zawołanie. Król chwycił kopię w prawą garść i puścił się galopem w kierunku, skąd dobiegał ryk. Po chwili wrócił, ściągnięty z powrotem przez zaplątaną wokół drzewa linę – nieszczęsna suka przez cały czas poszczekiwała żałośnie – i z przeraźliwym szczękiem blach zwalił się z konia. Zaraz poderwał się na jedną nogę – Wart pomyślał z przerażeniem, że z okularów na pewno nic nie zostało – gdyż druga noga tkwiła nadal w strzemieniu siodła białego konia. Przez dłuższą chwilę Król skakał w miejscu na jednej nodze. Rzemienie wytrzymały próbę i oto, nie wiadomo doprawdy jakim cudem, Król znalazł się z powrotem w siodle i, ściskając kopię kolanami, galopował wokół drzewa w przeciwną stronę, niż zaplątała się suka. Okrążył drzewo o trzy razy za dużo, gdy tymczasem suka, skowycząc, gnała w drugą stronę. Po czterech, pięciu takich gonitwach uwolnili się od pnia.
– Do ataku! – wrzasnął Król Pellinore, wymachując kopią nad głową i z nadmiaru emocji kiwając się energicznie w siodle. Zniknął w mroku puszczy, a na drugim końcu długiej liny podążała za nim nieszczęsna suka rasy wyżeł.
koniec
« 1 3 4 5
2 kwietnia 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.