Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michael Slade
‹Drzwi do śmierci›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDrzwi do śmierci
Tytuł oryginalnyDeath’s Door
Data wydania30 marca 2004
Autor
PrzekładEwa Wojtczak
Wydawca Zysk i S-ka
ISBN83-7298-567-7
Format494s. 125×183mm
Cena29,90
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Drzwi do śmierci

Esensja.pl
Esensja.pl
Michael Slade
« 1 4 5 6

Michael Slade

Drzwi do śmierci

Miasto Blichtru
Los Angeles, Stany Zjednoczone
HOLLYWOOD.
Najsławniejszy napis na świecie, umieszczony na stromych zboczach tuż przy wierzchołku Mount Lee. Stalowe litery są wielkie, dzięki czemu można je dostrzec z odległości wielu kilometrów i tak bardzo zniewalające, że stale przyciągają rzeczywiste i potencjalne gwiazdy z całego świata. Daeida Wilcox, żona faceta, który zarejestrował osiedle w 1887 roku, nazwała je na cześć chicagowskiego domku letniego spotkanej w pociągu kobiety. Znak, który początkowo brzmiał HOLLYWOODLAND, postawiono w roku 1923; miał reklamować pięciusetakrową osadę mieszkaniową na zboczach poniżej.
Jako pierwsza niesławnie wykorzystała napis – już 18 września 1932 roku – gasnąca gwiazdka nazwiskiem Peg Entwistle. Urodzona w Londynie, zagrała kilka małych ról na Broadwayu, po czym ruszyła na południowy zachód. Zamierzała zostać gwiazdą filmową. Jej pierwszy film – nakręcone w studiu RKO Trzynaście kobiet z Myrną Loy – splajtował i Peg nie otrzymała następnej propozycji. Skoro zatem nie udało jej się wdrapać na metaforyczny szczyt, a trzynastka okazała się pechowa, aktorka wgramoliła się pewnej nocy na prawdziwe dziewięć liter. Zostawiła tam płaszcz, torebkę i notkę: „Obawiam się, że jestem tchórzem. Przepraszam za wszystko”, następnie weszła na drabinę, zapomnianą przez jakiegoś robotnika i stanęła na wierzchołku dziewięciometrowej litery „H”. Stojąc tam, miała u swoich stóp połyskujące światła Miasta Blichtru, łącznie ze światłami RKO, studia, które zatrzasnęło jej przed nosem drzwi, jak się okazało – drzwi do śmierci, gdyż zdesperowana Peg rzuciła się z napisu, wykonując najsławniejszy hollywoodzki skok śmierci.
Ale, ale, poczekajcie!
Jest jeszcze puenta.
Idealne hollywoodzkie zakończenie.
W ironicznym stylu wartym wyciskacza łez, w chwili gdy Peg skakała ze znaku na stoku, Community Players z Beverly Hills wysłała do niej list z propozycją wymarzonej roli w ich następnej produkcji – o kobiecie, która popełnia samobójstwo przy końcu trzeciego aktu.
Roztrzaskane marzenia.
Ale hej, taki jest Hollywood!
Jeśli kamera cię nie kocha, czas się wymeldować.
* * *
Kiedy samochód bez oznaczeń policyjnych jechał na północny zachód od Parker Centrum do Hollywood, DeClercq rozsiadł się wygodnie na siedzeniu pasażera i kontemplował napis HOLLYWOOD. Chociaż mógłby rozmyślać o Peg Entwistle, jego myśli wypełniła inna kobieta: Elizabeth Short. Ona również przeniosła się na zachód, szukając sławy i bogactwa, lecz zamiast tego padła ofiarą psychopaty. W panteonie najbardziej intrygujących nierozwiązanych morderstw nadinspektora numerem jeden był Kuba Rozpruwacz, numerem dwa – Zodiakalny Zabójca, zagadką numer trzy natomiast Czarna Dalia.
Elizabeth Short dorastała w Hyde Park, stan Massachusetts, potem przybyła do Hollywood, gdzie spotkała ją śmierć z rąk jakiegoś pana Hyde’a. Miała czarne włosy, błękitne oczy i wytatuowaną na lewym udzie różę, zaś łatwo wpadające w ucho imię Czarnej Dalii zaczerpnęła ze swojego niezmiennego zwyczaju noszenia czarnych ubrań i czarnej bielizny. Niestety – tak jak Peg – nie spodobała się w Mieście Blichtru. Kiedy uznała, że nie zdoła się już wspiąć wyżej i nie zostanie aktorką, zaczęła pracować jako prostytutka. Ostatnią osobą, która ją widziała… w jednym kawałku, był portier z hotelu Biltmore w centrum Los Angeles, który zauważył ją o godzinie 22:00, 10 stycznia 1947 roku. Spowita w czerń, szła na południe Olive Street.
Pięć dni później, 15 stycznia o godzinie 7:30 w słoneczny poranek pewna odprowadzająca córkę do szkoły matka przechodziła obok pustego parkingu przy South Norton Avenue i ulicy Trzydziestej Dziewiątej, w dzielnicy Crenshaw, w południowo-zachodnim Los Angeles. Nagle dziecko wskazało w wysokiej trawie na coś, co wyglądało jak połamany manekin.
Niestety nie był to manekin.
Była to Elizabeth Short, zwana Czarną Dalią.
Jej nagie ciało przepołowiono w pasie, rozrywając je między biodrami i klatką piersiową. Nogi ofiara miała rozłożone jak w otwartym zaproszeniu, a ramiona podniesione nad głowę, jakby chciała popisać się biustem. Usta przecięto jej w kącikach, tworząc upiorny uśmiech, natomiast ciosy, które otrzymała w twarz, zmieniły jej oblicze nie do poznania. Poza innymi okaleczeniami, na piersiach miała przecięcia i ślady oparzeń od papierosów, a tatuaż w postaci róży został brutalnie wycięty z jej uda. Ten kawałeczek skóry znalazł później koroner w trakcie sekcji; został wsunięty głęboko w pochwę dziewczyny. Otarcia po sznurach na nadgarstkach i kostkach wskazywały na to, że Elizabeth Short została związana i powieszona za stopy, głową w dół. Według włączonego do dokumentacji raportu patologa dziewczyna pozostawała żywa przez całą trwającą około trzech dni metodyczną torturę. W jednym miejscu na udzie wyrżnięto jej skrót C.D. – od Czarnej Dalii.
Po zabiciu Elizabeth zabójca przygotował jej ciało do publicznego pokazu. Osuszył zwłoki z krwi i wyszorował. Włosy umył szamponem, pokrył henną i starannie ufryzował. Gdy Czarną Dalię znaleziono, była rudowłosa.
W końcu, pod osłoną nocy, psychopata przetransportował nagie połówki na skrzyżowanie alei Norton i ulicy Trzydziestej Dziewiątej, gdzie – mimo groźby dostrzeżenia – pilnie pracował nad swoim dziełem w stylu Grand Guignol.
W obławie na zabójcę Elizabeth Short wzięło udział dwustu pięćdziesięciu policjantów z Los Angeles. Była to największa akcja w historii miasta. Któraś z miejscowych gazet otrzymała od psychopaty notatkę utworzoną z wyciętych i przyklejonych słów: „Oto jest dobytek Dalii. List w drodze”. Do notki dołączył metrykę Elizabeth Short, kartę opieki społecznej i notes z adresami, z wyrwaną jedną kartką. Najbardziej jednak niesamowitym aspektem tego morderstwa była liczba fałszywych sprawców. Do zabicia dziewczyny natychmiast przyznało się dwudziestu siedmiu mężczyzn, a i w następnych latach co jakiś czas ktoś się podawał za jej mordercę. Wiele kobiet – przeważnie prostytutek – zginęło z rąk naśladowców. Zabójstwa nękały Miasto Aniołów przez długi czas. W Hollywood niemal każdy snuje fantazje, które pragnie urzeczywistnić.
Tak czy owak, morderstwo Czarnej Dalii pozostaje niewyjaśnione do dziś.
Teraz, gdy samochód policyjny wjeżdżał w strefę mroku między twardą rzeczywistością i zamglonymi fantazjami Hollywood, DeClercq zastanowił się, czy właśnie takiego psychopatę mają przed sobą w osobie dawnego doktora Rylanda Fletchera. Czy jest on zabójcą podobnym do tajemniczego pana Hyde’a, który zamordował Czarną Dalię albo do Picassa polującego na niedoszłe gwiazdki w Mieście Blichtru? Czy to on jest odpowiedzialny za sześć okaleczonych ciał znalezionych w rejonie północno-zachodniego Pacyfiku? Jeśli tak, czyżby wrócił teraz do domu, do Krainy Fantazji, by zająć się tutejszymi kobietami?
* * *
Bulwar Zachodzącego Słońca niczym nóż przecina gardło Hollywood pod północnymi wzgórzami przywodzącymi na myśl potrójne podbródki. Słynna aleja rozpoczyna się w centrum Hollywood, w miejscu, gdzie kiedyś Norma Talmadge przypadkowo wdepnęła w nieutwardzony beton podjazdu i od tego czasu słynne gwiazdy pozostawiają odciski swoich rąk i nóg w mokrym cemencie przed Chińskim Teatrem, a ciągnie się aż do Zachodniego Hollywood. Kwartał wokół bulwaru to legendarny Sunset Strip, w którym Errol Flynn, Clark Gable i Rita Hayworth bawili się do rana w modnych klubach, takich jak Ciro’s czy Mocambo. Także na Strip przedawkował John Belushi, River Phoenix padł martwy przed Viper Room Johny’ego Deppa, a członkowie Led Zeppelin rzekomo organizowali dzikie orgie. Jadąc dalej Bulwarem Zachodzącego Słońca, trafia się w bogate, luksusowe, zielone Beverly Hills – ulicę, na której Mary Pickford i Douglas Fairbanks jako pierwsi rozpoczęli modę stawiania rezydencji w stylu domków myśliwskich. Swój nazwali Pickfair, a wkrótce wiele znanych gwiazd poszło w ich ślady. Niektóre domy przechodziły z rąk do rąk, o wielu krążyły rozmaite pogłoski. O Clarze Bow na przykład mówiono, że w swoim miłosnym gniazdku pieściła nie tylko Gary’ego Coopera i Belę Lugosiego, ale także całą jedenastoosobową drużynę futbolową USC, łącznie z napastnikiem Marionem Morrisonem, który później zmienił nazwisko na John Wayne. Wspomina się też o Williamie Randolphie Hearście i Marion Davies, którzy spotkali w Follies i zakochali w sobie, gdy ona miała dwadzieścia lat, a on pięćdziesiąt cztery. Magnat prasowy nazywał cipkę swojej ukochanej pączkiem róży, a ponieważ Hollywood to Hollywood, plotka natychmiast się rozeszła, więc kiedy Hearst stał się prototypem tytułowego bohatera filmu Orsona Wellesa Obywatel Kane, ostatnie słowo wypowiedziane przez umierającego Daddy’ego Warbucksa było wyraźną aluzją.
W Mieście Blichtru dochodziło do morderstw. I do samobójstw.
Nic dziwnego, że seks i przemoc to podstawowe tematy Hollywood.
Fantazja i rzeczywistość.
Która rodzi którą?
Nie oznakowany samochód policyjny skręcił w bok z Bulwaru Zachodzącego Słońca i wjechał w zupełnie inny świat. Tu stały osobliwe pałace i piękne małe wille, hiszpańskie hacjendy i mauretańskie świątynie, tu biegły kręte uliczki obsadzone drzewami i wysokimi zaroślami. Ta egzotyczna mieszanina architektonicznych stylów pozostawała ukryta dla wszystkich, którzy wybrali Yellow Brick Road. Na tych terenach rozgrywała się akcja filmu Bulwar Zachodzącego Słońca, hollywoodzkiego klasyku z lat pięćdziesiątych, opowiadającego o starzejącej się aktorce (żałosnej Normie Desmond, niegdyś królowej filmu niemego), której sława zbladła i której historię podsumowuje jedna nieśmiertelna linijka z filmu: „W porządku, panie DeMille, jestem gotowa na zbliżenie mojej twarzy”.
Tak, jasne, mała.
W swoich snach chyba.
Wyjechali z Parker Center całą czwórką: nadinspektor, Nick Craven, Jenna Bond i detektyw z Los Angeles, Kev Harding, który usiadł za kierownicą. Gdy jechali zacienioną uliczką, wśród eklektycznej mieszanki strzelistych palm i rozłożystych drzewek figowych, walczących o przestrzeń z nie przyciętymi krzewami kwitnącymi kwieciem we wszystkich możliwych kolorach, Amerykanin streścił sytuację Kanadyjczykom.
– Fletcher zaszył się w jakimś domu, który kiedyś należał do pewnego weterynarza. Podobno ów weterynarz pracował w latach pięćdziesiątych. Leczył wtedy takie zwierzęta, jak Lassie, Trigger, Silver czy Rin Tin Tin. Dla mnie to czasy zaprzeszłe.
– A dla mnie nie – odparował DeClercq.
– Kiedy weterynarz przeszedł na emeryturę, dostał lekkiego świra i zamienił domowy gabinet w centrum wypychania zwierząt, zaś tereny wokół domu przekształcił w cmentarzysko dla zwierząt. Jeśli piesek Fido albo kotek Foo Foo ci wykitują, możesz sobie ciało ulubieńca wypchać i trzymać w salonie lub zakopać w parku sztywnych, by przyjść w niedzielę na grób i położyć kwiatki.
– Założę się, że interes kwitł – rzuciła sucho z tylnego siedzenia Jenna.
– Byłabyś zaskoczona, ile facet zarabiał. To Hollywood. Niektóre gwiazdy kupują na Rodeo Drive swoim zwierzakom obróżki wysadzane diamentami.
– Czy dom nadal należy do weterynarza? – spytał Nick siedzący z tyłu obok Jenny.
– Nie, umarł kilka lat temu. Podobno kazał się skremować, a jego prochy rzucono na byłych pacjentów.
– Na cmentarzu koło domu?
– Tak. Jeśli wierzyć plotkom.
– Kto jest teraz właścicielem domu? – spytał nadinspektor.
– Zarząd powierniczy, który czasem wynajmuje dom, by pokryć koszty działalności.
– Fletcher go wynajął?
– Nie wiem. Nie ma kogo spytać. Członkowie zarządu wyjechali akurat do Europy.
Policjanci na czujce byli Murzynami. Nazywali się Otis Temple i Ty Higgs. Higgs żuł wykałaczkę i co jakiś czas odwracał ją czubkiem języka. Obaj funkcjonariusze pod dopasowanymi marynarkami nosili paski z kaburą.
Punkt obserwacyjny wybrali doskonale. Z domu naprzeciwko gabinetu widzieli rezydencję weterynarza, a ze wzgórza obok domu także cmentarz. Wzgórze było na tyle wysokie, że obserwatorzy mieli widok zarówno na jego front, jak i na tyły. Na ulicy stały auta bez oznaczeń policyjnych, gotowe natychmiast udać się w pogoń za przestępcą, gdyby wyszedł.
– Co się dzieje, Otis?
– Nic, Kev.
Harding przedstawił policjantom na czujce Jennę Bond, nadinspektora i Nicka. Wszyscy uścisnęli sobie dłonie.
– Czy Fletcher jest sam w domu? – spytał DeClercq.
– Tak nam się wydaje – odparł Higgs. – Śledziliśmy go tutaj z lotniska, odkąd przyleciał. Nie widzieliśmy, jak wchodził, jednak od jego przyjazdu były do domu dwie dostawy: jedna ze spożywczego, druga z jakimiś zapasami medycznymi. Wiemy, bo oba pojazdy przejęliśmy w dole ulicy i sprawdziliśmy ich zawartość. Zasłony w domu są zaciągnięte, więc nie sposób zajrzeć do środka. Za każdym razem Fletcher osobiście otwierał dostawcom drzwi. Nie widzieliśmy nikogo innego.
– Zapasy medyczne? – spytał Nick.
– Facet wybiera się na polowanie – zauważyła Jenna.
Funkcjonariusze na czujce zaczaili się w zagajniku drzew za basenem. Teleskop i kamera z teleobiektywem stały zamontowane na trójnogach w gęstwinie zakamuflowanej kryjówki. Jenna i obaj kanadyjscy policjanci co chwilę patrzyli przez teleskop.
Budynek przypominał siedzibę Jednostki Specjalnej X w stylu Tudor.
Górne piętro ryglowego domu został wykonany z drewna kalifornijskich sekwoi, natomiast ściany parteru przystrojono półkolistymi kamieniami rzecznymi, wygładzonymi przez wodę. Dach opadał nisko, a przy okapie był nieco wywinięty, co nadawało budowli charakter lekko orientalny. Przy frontowym wejściu dobudowano miniaturową replikę domu i zapewne właśnie w niej znajdował się najpierw gabinet weterynarza, a później warsztat, w którym właściciel wypychał zwierzęta. Okolice budynku porastała zaniedbana roślinność, która na terenie cmentarzyska kompletnie zdziczała. Najbardziej kiczowate były cmentarne nagrobki: wyrzeźbione z marmuru psie i kocie przytulanki. Patrząc przez oko kamery z teleobiektywem, Kanadyjczycy odnosili wrażenie, że ich centralę Jednostki Specjalnej X przeniesiono do Krainy Fantazji, a oni sami czekają teraz na tylnym parkingu na odwiedziny Jasia i Małgosi.
– Pewnie facet ma tu sprawę jak w Vancouverze – powiedział DeClercq.
– Czyli jaką? – spytał Harding.
– Zdobyliśmy film wideo, na którym Fletcher wykonuje operację powiększenia biustu anonimowej nastolatce. Według chirurga plastycznego, który oceniał taśmę, zabiegu dokonano w placówce weterynarza. Gdy się zastanowić, gabinet weterynaryjny rzeczywiście wydaje się idealny. Jest tu sala operacyjna, choć nie każdy sobie ten fakt skojarzy. Jeśli zatem ktoś wykonuje nielegalne zabiegi chirurgii plastycznej, jakie może być dla niego lepsze lokum?
– I tu Picasso znęcał się nad swoimi ofiarami?
– O ile Fletcher jest Picassem. Jeżeli nim jest, prawdopodobnie tu właśnie mieścił się jego warsztat pracy.
Słońce tkwiło wysoko na niebie. Bladoskórym przedstawicielom policji z północno-zachodniego Pacyfiku jego promienie wydawały się niezwykle gorące. Blask zniekształcał nasłonecznione miejsca niczym prześwietlony film, rozjaśniając barwy migotliwym mirażem bieli. Dla kontrastu oślepiające słońce zaciemniało pasy cienia do czerni, toteż ogólnie rzecz biorąc, niewiele było widać, więc Kanadyjczycy wściekali się na siebie za to, że nie wzięli z domu okularów przeciwsłonecznych.
– Chcecie ekipę szturmową? – spytał Temple.
– Twoim zdaniem Fletcher jest wart takiego wysiłku? – odpowiedział pytaniem DeClercq.
– Doktor wygląda jak cipa. Taki ładny chłopiec. Może nawet byłby przystojny, gdyby nie miał tak bladej skóry.
Czarni gliniarze wymienili się spojrzeniami i uśmiechami.
– Uważam, że to obraźliwe – mruknęła Jenna, udając urażoną.
– Co? To że nazwałem go bladym?
– To, że nazwałeś go cipą.
– Powinienem był ugryźć się w język – odparł uśmiechnięty Otis. Na tym wymiana zdań się zakończyła. Lody zostały przełamane. Żarty erotyczne – tak jak czarny humor – były wśród gliniarzy na porządku dziennym. Jenna doskonale się rozumiała z mężczyznami i byczki z Los Angeles natychmiast ją polubiły, a dzięki jej odzywce Kanadyjczycy zyskali parę punktów. – Kto dyktuje warunki? – zapytał Temple.
– To wy nam wskazaliście Fletchera. Co chcecie z nim zrobić? – spytał Harding nadinspektora.
– W Vancouverze poszedłbym do drzwi i błysnął odznaką, po czym wprosiłbym się do środka i ocenił reakcję faceta na moje wejście. Wyjaśniłbym mu, że badamy sprawę zastrzelenia Wolfe’a Cappa i mamy powód przypuszczać, że on, czyli Fletcher, spotkał się z denatem tuż przed śmiercią pornografa. Potem przeczytałbym gnojkowi prawa i spytał, czy z własnej woli pomoże nam w śledztwie. W tej chwili nic więcej na niego nie mamy. Gdyby facet się opierał, mógłbym go zabrać na posterunek na przesłuchanie.
– W porządku, zróbmy tak.
– Czekaj, czekaj. Podstawowe pytanie brzmi – powiedział DeClercq – co wy chcecie z nim zrobić? To wasz teren, zatem warunki dyktujecie wy.
Harding zerknął na Temple’a.
– Otis? spytał.
– Doktorek to łatwizna.
Harding pokiwał głową.
– Jeśli z nim pogadamy, będzie wiedział, że go obserwujemy i nie pójdzie na polowanie.
Wyszli więc z punktu obserwacyjnego i ruszyli w dół wzgórza w dwóch grupach. Temple i Higgs osłaniali ich z tyłu i przemykali się w cieniu, gotowi w razie potrzeby posłużyć jako wsparcie. Alejkę prowadzącą do frontowych drzwi obrastał przerośnięty żywopłot, który zmuszał Hardinga, Cravena, DeClercqa i Jennę Bond do ustawienia się w pary. Do frontowej przybudówki z gabinetem i salą operacyjną wchodziło się osobnymi drzwiami po prawej stronie. Po obu stronach ścieżki rosły egzotyczne drzewa: australijskie eukaliptusy i szarozielone drzewka oliwkowe znad Morza Śródziemnego, więc policjanci znowu przechodzili od miejsc jaskrawo oświetlonych do zacienionych. Kanadyjczycy maksymalnie zmrużyli oczy i przysłonili je dłońmi. W pobliżu wejścia ścieżka się rozszerzała, toteż Jenna przyspieszyła, by dołączyć tam do idących na przedzie Hardinga i Cravena, a wtedy frontowe drzwi nagle się otworzyły i wypadł z nich facet wyglądający na ćpuna, który przesadził z kokainą.
– Insekty! – wrzasnął, jakby zobaczył szkodniki grasujące po zarośniętym ogrodzie, jednak najwyraźniej chodziło mu o jakieś urojone robaki, które dostrzegał na swoim ciele. Był tylko w bokserkach i miał straszliwie podrapane nogi.
Niestety niósł też w jednej ręce pistolet, a drugi wyjął właśnie z kabury pod pachą. Natychmiast otworzył ogień do grupy. Pierwsza kulka popędziła prosto w serce Jenny i siła uderzenia pozbawiła śledczą hrabstwa San Juan równowagi, toteż kobieta padła na ziemię. Kolejnymi dwoma strzałami z obu pistoletów szaleniec powalił Nicka Cravena, a po następnym obok głowy Roberta DeClercqa eksplodował czyjś mózg.
koniec
« 1 4 5 6
19 marca 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.