Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 22 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Belinda Bauer
‹Szczątki›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzczątki
Tytuł oryginalnyBlacklands
Data wydania4 listopada 2010
Autor
PrzekładAgnieszka Kwiatkowska
Wydawca Prószyński i S-ka
ISBN978-83-7648-501-0
Format280s. 140×205mm
Cena29,—
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Szczątki

Esensja.pl
Esensja.pl
Belinda Bauer
« 1 2

Belinda Bauer

Szczątki

Lettie schyliła się gwałtownie i przyłożyła chłopcu otwartą dłonią w gołe udo, tuż przy brzegu krótkich spodenek. Steven patrzył, jak biały ślad natychmiast czerwienieje. Kochał brata, ale zawsze z dreszczykiem emocji obserwował, gdy ktoś wpadał w tarapaty, a teraz, patrząc, jak matka wyrzuca Daveya z kuchni i ciągnie po schodach, wrzeszcząc na niego cały czas, odniósł wrażenie, że został w pewien sposób uhonorowany – oszczędzono mu bezpośredniej konfrontacji z gniewem matki. Bóg świadkiem, i tak stanowczo zbyt często odreagowywała na nim zdenerwowanie na babcię. Tymczasem właśnie zyskał dowód na coś, na co już od jakiegoś czasu miał nadzieję: Davey, skończywszy pięć lat, wreszcie dojrzał do przejęcia części kar, a miał co przejmować, bo kary były częste i dotkliwe. Na dodatek matka nie grzeszyła nadmiarem cierpliwości, a w oczach Stevena kara spadająca na dwóch to kara o połowę mniejsza. Niekiedy nawet udawało się jej całkiem uniknąć.
Babcia w dalszym ciągu jadła, choć najwyraźniej każdy kęs przypominał stąpanie po polu minowym.
Nawet gdy szloch Daveya przycichł, Steven w dalszym ciągu starał się pochwycić spojrzenie babci, i w końcu mu się to udało. Przewrócił oczami, jakby dzielił z nią ciężar wychowywania podłego bachora i jakby to doświadczenie ich zbliżało.
– Nie jesteś lepszy – oświadczyła babcia i znów skupiła się na rybie.
Steven poczerwieniał. Nieprawda! Właśnie że był lepszy! Gdyby tylko zdołał to babci udowodnić… Wtedy wszystko by się zmieniło!

Oczywiście, winien był Billy, jak zwykle.
Steven wstrzymał oddech. Słyszał, jak matka zmywa naczynia, docierało do niego pobrzękiwanie talerzy pod wodą i to, jak babka je wyciera – szurnięcia szkła zdejmowanego z suszarki. Powoli otworzył drzwi do pokoju Billy’ego. Na spotkanie wyszedł mu słodki zapach stęchlizny, trochę przypominający ten, jaki roztacza zapomniana pod łóżkiem pomarańcza. Wszedł do środka, drzwi zamknęły się za nim z lekkim kliknięciem.
Zasłony, jak zwykle zaciągnięte, miały ten sam deseń w niebiesko-granatową kratę, co narzuta na łóżku, i potwornie się gryzły z dywanem w brązowe wiry. Na podłodze stała niedokończona stacja kosmiczna z klocków lego. Od poprzedniej wizyty Stevena w tym pokoju przybyła pajęczyna, wyglądająca na prowizoryczne stanowisko dokowania. Pająk czyhał na kosmiczne muchy z wszechświata ciemnej sypialni.
Nad łóżkiem wisiał na ścianie niebiesko-biały szalik – barwy drużyny Manchester City. W chłopcu zakiełkowała znajoma mieszanka politowania i złości na Billy’ego: wujek stale trzymał stronę przegranych, nawet po śmierci.
Steven wślizgiwał się tu czasem, wiedziony nadzieją, całkiem jakby Billy mógł wrócić po latach i wyszeptać krewnemu do ucha ważne tajemnice czy podsunąć rozwiązanie zagadki. Siostrzeńcowi, który już świętował jedne urodziny więcej niż niegdyś on sam.
Chłopiec już dawno stracił nadzieję, że znajdzie tu jakikolwiek trop. Z początku wyobrażał sobie z lubością, że wujek Billy przekazuje mu jakieś dowody na to, że przewidywał własną śmierć. Na przykład zagięty róg kluczowej kartki w „Pięciorgu wspaniałych” albo inicjały A.A., wydrapane w drewnianym blacie szafki nocnej lub może klocki lego ułożone jak wskazówki kompasu, a do tego znak X w odpowiednim miejscu. Cokolwiek, co by spostrzegawczemu chłopcu pozwoliło odkryć jakiś ślad i rozszyfrować tajemnicę.
Nie było jednak nic. Tylko ten zapach starości i gorycz smutku. I szkolna fotografia szczupłego dziecka o jasnych włosach, różowych policzkach, krzywych zębach i niebieskich oczach, ściśniętych w szparki nad szerokim uśmiechem. Sporo czasu minęło, nim Steven uświadomił sobie, że zdjęcie musiało zostać postawione później. Przecież żaden normalny chłopak w tym wieku nie będzie trzymał na szafce nocnej własnej fotografii, jeśli nie przedstawia go ona z jakąś gigantyczną rybą albo innym trofeum.
Przed dziewiętnastu laty ten zwykły jedenastolatek, pewnie bardzo podobny do Stevena, znudził się budową stacji kosmicznej i wyszedł na dwór w ciepły letni wieczór. Najwyraźniej, co było w najwyższym stopniu irytujące, nie miał pojęcia, że już nie wróci, nie posprząta zabawek i nigdy nie będzie machał swoim szalikiem Manchester City przed telewizorem w niedzielne popołudnie. A nawet nie pościele łóżka, które jego matka, babcia Stevena, pościeliła dużo później.
Jakiś czas po dziewiętnastej piętnaście, kiedy to pan Jacoby z pobliskiego sklepiku sprzedał mu paczkę drażetek czekoladowych, wujek Billy opuścił świat dziecinnych mrzonek i wszedł w rzeczywistość dojrzałego koszmaru. Na przestrzeni dwustu metrów pomiędzy sklepem a własnym domem, dwustu metrów, które przemierzał codziennie rano, idąc do szkoły, i po południu, wracając do domu, na tych dwustu metrach wujek Billy po prostu zniknął.

Gloria Peters czekała na syna do dwudziestej trzydzieści, następnie wysłała na poszukiwania Lettie, a o dwudziestej pierwszej trzydzieści, kiedy zaczęło się ściemniać, wyszła sama. Latem dzieci bawiły się na dworze dłużej niż zimą i później chodziły spać. A gdy mieszkający po sąsiedzku Ted Randall napomknął, że warto byłoby zawiadomić policję, matka Billy’ego stała się biedną panią Peters.
Biedna pani Peters – wdowa po panu Petersie, który sześć lat wcześniej zginął w bezsensownym wypadku, bo jadąc na rowerze, zachwiał się i trafił pod koła autobusu kursującego do Barnstaple – czekała na powrót Billy’ego.
Z początku czekała przy drzwiach. Stała w progu od rana do nocy, dzień w dzień przez cały miesiąc, ledwo zauważając czternastoletnią Lettie, która mijała ją, wychodząc do szkoły, a potem z niej wracając, punktualnie o piętnastej pięćdziesiąt, żeby nie martwić matki jeszcze bardziej, o ile coś takiego było w ogóle możliwe.
Wraz z pogorszeniem pogody biedna pani Peters przeniosła się do okna, skąd widziała ulicę. Zaczęła przypominać psa w czasie burzy: miała oczy szeroko otwarte, była czujna i spięta. Każdy ruch na drodze powodował u niej przyśpieszone bicie serca, tak mocne, że aż się kurczyła. Potem, gdy już nawet największym wysiłkiem wyobraźni nie dało się pomylić pana Jacoby’ego, Sally Blunkett czy bliźniaków Tithecott z jedenastoletnim dzieciakiem o rumianych policzkach i krótko ściętych blond włosach, w sportowych butach Nike i z dobrze napoczętą paczką drażetek czekoladowych w dłoni, przyszło odrętwienie.
Lettie nauczyła się gotować, sprzątać i siedzieć w swoim pokoju, żeby nie widzieć matki wpatrzonej w drogę. Zawsze podejrzewała, że Billy jest dla matki ważniejszy, a teraz, gdy zniknął, a matka nie znalazła w sobie siły, by nadal skrywać ten fakt, zyskała pewność.
I tak Lettie otoczyła się skorupą gniewu i buntu, chroniąc wrażliwą duszę czternastolatki, przestraszonej i stęsknionej w jednakowym stopniu za bratem i za matką, całkiem jakby w tamten ciepły czerwcowy wieczór straciła oboje.

Jak to możliwe, żeby wujek Billy niczego nie podejrzewał? Steven znów poczuł ukłucie złości. Rozejrzał się po martwym, niemym pokoju. Czy można nic nie wiedzieć, skoro człowiekowi ma się przytrafić coś takiego?
koniec
« 1 2
10 listopada 2010

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Szukając kości
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.