Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Bo skończyły mi się pomysły

Esensja.pl
Esensja.pl
Przedstawiamy Wam zapis spotkania z Krzysztofem Kochańskim jakie miało miejsce podczas promocji jego powieści pt. „Baszta czarownic” w Baszcie czarownic w Słupsku 17 października 2003. Pytania pochodzą od wydawcy.

Bo skończyły mi się pomysły

Przedstawiamy Wam zapis spotkania z Krzysztofem Kochańskim jakie miało miejsce podczas promocji jego powieści pt. „Baszta czarownic” w Baszcie czarownic w Słupsku 17 października 2003. Pytania pochodzą od wydawcy.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Pytanie: Jesteś najbardziej znany z opowiadania „Zabójca czarownic”. To opowieść o łowcy, inkwizytorze, polującym gdzieś w przyszłości na czarownice. Ścigając kolejną ofiarę niespodziewanie zakochuje się w niej. Co się zainspirowało do napisania tego tekstu?
Krzysztof Kochański: Rozumiem, że znasz odpowiedź i czekasz na potwierdzenie. Rzeczywiście udzieliłem jej we słowie wstępnym do opowiadania w antologii „Jawnogrzesznica”, będącej podsumowaniem dokonań w dziedzinie fantastyki w dekadzie lat osiemdziesiątych.
Wyznanie jest nieco żartobliwe, z przymrużeniem oka, ale – wierzcie lub nie – oddaje prawdę, albo przynajmniej jej część: „Opowiadanie powstało z nałożenia się na siebie dwóch wrażeń. Pierwsze to przeczytane wówczas futurystyczne opowiadanie sf pt „Zabójca światów” z antologii pod red. Harlana Ellisona „Dangerous Visions” czyli „Niebezpieczne wizje”, a drugie to obejrzany pewien hiszpański film o czarownicach, którego tytułu już nie pamiętam w tej chwili. Obie te rzeczy musiały głęboko utkwić we mnie, bo właśnie po przebudzeniu się miałem tytuł i kształt tego co chciałem napisać.
Pytanie: W latach osiemdziesiątych dużo publikowałeś, byłeś obok Rafała Ziemkiewicza i Andrzeja Sapkowskiego jednym z najpopularniejszych polskich pisarzy fantasy. Nagle w latach 90. zamilkłeś. Dlaczego?
KK: Bo ogarnęło mnie lenistwo. Bo zauważyłem, że piszę głupoty. Bo skończyły mi się pomysły. Bo założyłem rodzinę i pojawiły się dzieci. Bo założyłem własną firmę i sprawy zawodowe zrobiły się ważniejsze. Proszę sobie wybrać. W każdym z tych stwierdzeń jest pewnie część prawdy. Przeszło, minęło. Teraz piszę, mam się nieźle i bardzo liczę na to, że moi czytelnicy również nieźle będą się mieli.
Pytanie: Zabójca czarownic, tekst opublikowany też w Czechach, w Niemczech, w Rosji i na Węgrzech to przykład połączenia science fiction z fantasy. Jest to również jeden z pierwszych polskich tekstów fantasy, który pojawił się wtedy, gdy nikt jeszcze fantasy nie pisał. Teraz również „Basztą czarownic” wkraczasz po raz pierwszy na teren nowego podgatunku „miejskiej fantasy” (urban fantasy), której najbardziej znanym reprezentantem zagranicznym jest Neil Gaiman a w Polsce jeszcze nikt tak nie pisze. Co cię skłania do nowych poszukiwań? A może tradycyjne gatunki Cię nudzą?
KK: Sprostowanie: „Zabójca czarownic” przełożony był na czeski, rosyjski i litewski. Natomiast na węgierski tłumaczona była „Kabała”, a na niemiecki „D.L.Net” – to ostatnie w antologii europejskiej SF Wolfganga Jeschkego.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Natomiast, co do pierwszeństwa: opowiadanie faktycznie powstało w czasie, gdy polska fantasy dopiero rozpoczynała swój „zwycięski pochód”, lecz w zamyśle i konstrukcji jest to chyba jednak science fiction. Zresztą, w opinii czytelników i krytyków (np. Marka Oramusa, którego zdanie zawsze sobie cenię, nawet jeśli mi ono nie w smak) „Zabójca…” pozostaje pierwszym polskim opowiadaniem łączącym klasyczną SF i fantasy. Pod taką interpretacją i taką palmą pierwszeństwa oczywiście chętnie się podpisuję. Teraz, jak rzekłaś, wkraczam w urban fantasy. Jako pierwszy w Polsce? Chyba tak, a na pewno w sposób tak jednoznaczny i wyraźny. I znów, jak w przypadku „Zabójcy…”, w początkowym zamyśle nie miałem pojęcia, że zaczynam pisać urban fantasy. Nie czyniłem tego z premedytacją (pewnie gdyby tak było, efekt końcowy byłby słabszy). To rozwój pomysłu, a i pewnie lektura „Nigdziebądź” Neila Gaimana nadała „Baszcie czarownic” obecny kształt. Koncepcja, że miejscem będzie Słupsk, pojawiła się może na 50 stronie. Na szczęście, dzięki komputerowym edytorom takie zmiany autorskiej koncepcji to fraszka. Co za tym idzie: na wszelki wypadek do dziś nie przeczytałem innych powieści Gaimana (poza „Koraliną”) – tylko ten kto pisze, wie, jak lektura dzieł innych autorów, zwłaszcza tych, których sobie człowiek ceni, przeszkadza w konstruowaniu własnego świata.
Pytanie: „Baszta czarownic” – najnowsza Twoja powieść oparta jest na pomyśle, że do rzeczywistego, współczesnego świata nagle wkracza magia. To pierwsza tego typu powieść w Polsce. O czym właściwie jest ta książka?
KK: Powinna wyjść ustawa zabraniająca wypowiadać się autorom, o czym właściwie jest ich książka. Jedni twierdzą, że dobra powieśc to taka, w której jest więcej, niż chciał tego sam autor, więc nie powinien na ten temat zabierać głosu. Inni, że jeśli pisarz o swoim dziele nie ma wiele do powiedzenia to znaczy, że sam nie wie, po co w ogóle ją napisał. Ja odsyłam do inwokacji „Baszty czarownic”: „Jest wiek XXI, ale to nic. Wciąż są tajemnice, o których strach opowiadać”. No więc ja je opowiadam. Lubię się bać. Tak bezpiecznie. Na kartach książki lub filmowym ekranie.
Pytanie: Czy miejsca magiczne opisane w Baszcie czarownic istnieją naprawdę w Słupsku?
KK: Tak. Wszystkie, poza częścią ulicy Psie Pole. Rzecz jasna w rzeczywistości nie są one magiczne, choć tak do końca nie byłbym taki tego pewien.
Pytanie: Czy bohaterowie powieści to postacie fikcyjne czy też wzorowałeś się na rzeczywistych mieszkańcach Słupska?
KK: Znów odeślę do strony z copyrightem: „Literacka przestrzeń tej opowieści tylko po części jest fantazją, natomiast wszystkie postacie są fikcyjne lub fikcyjnie przedstawione”. Prawdziwych jest wiele nazwisk, należą do moich kolegów i znajomych, ale osoby te są, jak zaznaczyłem, przedstawione fikcyjnie. Jeśli ktoś naprawdę dopatrzy się siebie, to gratuluję mu wiary w spiskową teorię dziejów.
Pytanie: Skąd czerpałeś inspiracje do tej książki?
KK: Mój umysł tak pracuje, że inspiracją może być wszystko. Nawet fakt siusiania w ubikacji. A najpewniej to, że żyję wśród ludzi, czytam książki, oglądam filmy i sztuki teatralne.
Pytanie: Czy jest gatunek literacki w którym czujesz się zdecydowanie najlepiej? Np. fantasy czy sf?
KK: Nie. Jako czytelnik zdecydowanie wolę SF, ale Kochańskiemu pisarzowi jest wszystko jedno. Kostium zależy od rodzaju imprezy, na którą się wybieram. Ostatnio na przykład otrzymałem II nagrodę w pewnym głównonurtowym konkursie na opowiadanie o tematyce współczesnej. W swoim czasie współpracowałem z pismem „Twój Dobry Humor”. Tam musiało być śmiesznie. I było.
Pytanie: Czy wiesz jaka będzie Twoja kolejna książka? Czy to będzie kontynuacja „Baszty czarownic”? Czy to będzie sf czy fantasy?
KK: Moja następną książka będzie również urban fantasy. Miejsce akcji to również współczesny Słupsk, rok 2003, ale nie będzie to kontynuacja „Baszty…”. Układam ją tak, jakby „Baszty…” w ogóle nie było. Jako czytelnik chronicznie stronię od kontynuacji, jako pisarz – tym bardziej. Ale konwencja, szczególnie to ‘urban’ bardzo mi się spodobała.
koniec
20 grudnia 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Wracać wciąż do domu
Ursula K. Le Guin, Michał Hernes

24 I 2018

Cztery lata temu opublikowaliśmy krótki wywiad z Ursulą K. Le Guin.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Za dużo postmodernizmu w mieście
— Agnieszka Szady

Drzazga w pamięci
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Mała Esensja: Idealny pierwszy kontakt
— Marcin Mroziuk

Sztuczni ludzie-nieludzie i potwory
— Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Sto dziewięćdziesiąt zapałek
— Krzysztof Kochański

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.