Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marcin Jankowski
‹Przesyłka czyli krótka opowieść o zgonie kapitana Bezziera›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarcin Jankowski
TytułPrzesyłka czyli krótka opowieść o zgonie kapitana Bezziera
OpisOpowiadanie osadzone w realiach politycznych, ekonomicznych i społecznych świata Star Wars.
Autor pochodzi ze Szczecina, a mieszka w Dublinie. Umysł ma ścisły, więc wypocenie pojedynczego opowiadanka zajmuje mu więcej niż Lucasowi nakręcenie filmu. Jest ateistą, ale ma niejakie przeczucie, że w poprzednim wcieleniu (dawno dawno temu) był Jabbą…
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Przesyłka czyli krótka opowieść o zgonie kapitana Bezziera

Szeregowym rzuciło. Niewidzialna siła chwyciła go i zaczęła wciągać do pomieszczenia. Regulaminowe buty Marynarki Imperialnej mają bardzo szorstką powierzchnię, co w połączeniu z prędkością, z jaką Greenmoon przebierał nogami, dawało niesamowite rezultaty. Prawie mu się udało.

Marcin Jankowski

Gwiezdne wojny: Przesyłka czyli krótka opowieść o zgonie kapitana Bezziera

Szeregowym rzuciło. Niewidzialna siła chwyciła go i zaczęła wciągać do pomieszczenia. Regulaminowe buty Marynarki Imperialnej mają bardzo szorstką powierzchnię, co w połączeniu z prędkością, z jaką Greenmoon przebierał nogami, dawało niesamowite rezultaty. Prawie mu się udało.

Marcin Jankowski
‹Przesyłka czyli krótka opowieść o zgonie kapitana Bezziera›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarcin Jankowski
TytułPrzesyłka czyli krótka opowieść o zgonie kapitana Bezziera
OpisOpowiadanie osadzone w realiach politycznych, ekonomicznych i społecznych świata Star Wars.
Autor pochodzi ze Szczecina, a mieszka w Dublinie. Umysł ma ścisły, więc wypocenie pojedynczego opowiadanka zajmuje mu więcej niż Lucasowi nakręcenie filmu. Jest ateistą, ale ma niejakie przeczucie, że w poprzednim wcieleniu (dawno dawno temu) był Jabbą…
Gatunekspace opera

Od redakcji:

Co prawda, to bardzo zabawne opowiadanie publikowaliśmy już we „Framzecie”, ale czy może być lepsza okazja niż premiera drugiej części „Gwiezdnych Wojen”, aby zaprezentować czytelnikom wersje specjalna „Przesyłki”, rozszerzoną o liczne efekty specjalne i wycięte wcześniej sceny?

Na mostku Gwiezdnego Niszczyciela „Nieprzejednany” panowało zamieszanie. Zamieszanie oparte na połączeniu chaosu i przerażenia. W proporcjach mniej więcej pół na pół. Było to związane z przebywaniem na pokładzie Jego Wysokości Imperatora. Nerwowa atmosfera udzielała się wszystkim.
Trzech oficerów skrytych za jednym z filarów rozmawiało szeptem:
– No to co robimy? – zapytał pierwszy.
– Może powinniśmy to schować – zaproponował drugi.
– Ty, Greenmoon, jak już coś wymyślisz… – skomentował trzeci z naszywkami majora.
– A co ty proponujesz? – spytał Greenmoon.
– Sir! – przypomniał mu major
– No dobra… A więc jakie są twoje propozycje… sir – ponowił pytanie Greenmoon.
– Sądzę, że jeden z nas musi mu to zanieść – odparł major.
– No tak, ale który? – odezwał się ten pierwszy.
Greenmoon nieśmiało zaproponował :
– Może pociągniemy zapałki?
– Sądzę, że to uczciwe – stwierdził major. – Co o tym sądzicie, sierżancie?
– Zgadzam się – odparł pierwszy.
Greenmoon uśmiechnął się i wyciągnął trzy zapałki. Ułamał je na różnych długościach i powiedział:
– Ten kto wyciągnie najkrótszą, zaniesie mu TO.
Pozostali skinęli głowami i Greenmoon podał im zapałki. Pociągnęli równocześnie. Sierżant spojrzał na swoją i odetchnął z ulgą. Natomiast major popatrzył na swoją zapałkę i oficjalnym tonem zwrócił się do sierżanta:
– Sierżancie Uraaki. Właśnie zdecydowałem, że jednak wy zostaniecie obarczeni obowiązkiem dostarczenia przesyłki Imperatorowi.
– Ale, przecież ciągnęliśmy zapałki! – spojrzał na ponure oblicze majora i szybko dodał -…sir!
– Sierżancie, otrzymaliście rozkaz!
– Tak jest! – sierżant pochylił głowę. Nagle jego oblicze rozpromieniło się, odwrócił się do Greenmoona i równie oficjalnym tonem powiedział – Szeregowy! Zanieść tą przesyłkę do Imperatora… wykonać!
– Ale wyciągnąłem najdłuższą! – zaoponował nieszczęśnik.
– Kwestia sporna – skomentował sierżant Hauer – różnica była naprawdę niezauważalna.
– Niezauważalna! – Greenmoon złapał się za głowę – Co najmniej dwa centymetry!
– Zakrzywienie czasoprzestrzeni – wyjaśnił szeregowy Mayer – właśnie uruchamiali hipernapęd.
– W takim razie powinno skrócić wszystkie zapałki.
– Hmm… zakrzywienie punktowe.
– Ale… – Greenmoon spojrzał na nich – to niesprawiedliwe!
– Całe życie jest niesprawiedliwe, żołnierzu – odpowiedział major. – No już. Wyprostujcie się! A teraz proszę wykonać rozkaz! – po chwili dodał pocieszającym tonem – Nie będzie aż tak źle. To może być dobra wiadomość, a nawet, jak będzie zła, to może zdążysz wyjść, zanim zacznie czytać…
Greenmoon spuścił głowę i powłócząc nogami, powoli zaczął przemieszczać się w kierunku olbrzymich drzwi. Atmosfera zbliżającej się kaźni rozeszła się po mostku i coraz więcej osób w milczeniu przyglądało się nieszczęśnikowi.
Greenmoon rzucił za siebie pełne goryczy spojrzenie i otworzył drzwi. Może określenie „wrota” lepiej by oddawało ich wygląd. Były naprawdę grube, dźwiękoszczelne, przeciwwłamaniowe i miały nienaoliwione zawiasy. Właściwie były tylko na pokaz. Do pomieszczenia za nimi można było się dostać także poprzez zwyczajne jednoskrzydłowe z polerowanego mahoniu.
Szeregowy Greenmoon nie miał budowy charakterystycznej dla mitologicznych herosów, więc poruszenie wrót wymagało od niego nie lada wysiłku. Wsunął się do środka przez niewielką szparę. Zgromadzeni na mostku usłyszeli tylko drżący głos:
– DzieńDobryCzyNiePrzeszkadzam?ChybaJednakPrzeszkadzam!ToJaJużSobiePójdę!
Po tych słowach Greenmoon zdążył się odwrócić i nawet częściowo wyjść z kabiny, lecz nagle potężna siła szarpnęła go do tyłu, z kabiny dobiegło tylko:
– Gdzie? Wracaj!
Szeregowym rzuciło. Niewidzialna siła chwyciła go i zaczęła wciągać do pomieszczenia. Regulaminowe buty Marynarki Imperialnej mają bardzo szorstką powierzchnię, co w połączeniu z prędkością, z jaką Greenmoon przebierał nogami, dawało niesamowite rezultaty. Prawie mu się udało.
Niewidzialna siła nie była jednak głupia. Uniosła szeregowego w powietrze i bez większych problemów wciągała go do środka. Greenmoon próbował się jeszcze przytrzymać drzwi, jednak jego paznokcie nie natrafiły na żadną wypukłość na gładkich drzwiach i jedynie udało mu się zedrzeć kartkę z napisem „Akwizytorów spopielam bez ostrzeżenia”. Powoli skrobiący i wrzeszczący Greenmoon został wciągnięty do środka, a wrota za nim zamknęły się z lekkim skrzypieniem zawiasów.
Ilustracja: <a href='mailto:blutengel@poczta.onet.pl'>Robert Łada</a>
Ilustracja: Robert Łada
Na mostku zapanowała cisza. Nikt się nie poruszył. Jedna czy dwie osoby zdjęły czapki. Stojący w pobliżu robot protokolarny wyjąkał:
– O Boże!
– Biedak – westchnął Uraaki. – I pomyśleć, że to tylko dlatego, że wyciągnął prawie najkrótszą zapałkę. Już stamtąd nie wyjdzie.
Nagle wszystkich zmroziło potworne wycie dobiegające zza zamkniętych drzwi. Sierżant stwierdził:
– To nie był głos Greenmoona!
Z głośnym trzaskiem drzwi rozsunęły się i ze wnętrza ni to wybiegł – ni to wyleciał szeregowy. Dokładniej: starał się wybiec, a wyleciał. W czym serdecznie pomagały mu błękitne błyskawice, których źródło znajdowało się w kabinie Imperatora.
Jednak, w myśl starego powiedzenia Rodian: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”, w prędkości jaką osiągnął przelatujący przez drzwi szeregowy, znajdował się jego ratunek. Jego krótki, acz szybki lot spowodował powiew powietrza, który czujnik przy drzwiach zinterpretował jako gwałtowną zmianę ciśnień. Nie był zaprogramowany na przelatujących szeregowców, więc pierwsze co zrobił, to zatrzasnął wrota, aby zapobiec spadkowi ciśnienia w komnacie Imperatora.
Dosyć skutecznie ucięło to wystające z komnaty końce błyskawic. Za efekt uboczny można uznać zanik siły napędowej Greenmoona. Dalej poruszał się już tylko siłą bezwładu i po efektownym przyziemieniu zahamował w pobliżu skrzyni ze skafandrami ratunkowymi.
Zgromadzonych dobiegły zza drzwi szybko rzucone przekleństwa w języku Huttów. Po chwili wrota znowu się rozwarły i przeszedł przez nie Jego Wysokość, trzymając w zaciśniętej ręce list. Rozejrzał się i jego wzrok spoczął na nieprzytomnym Greenmoonie. Władczą twarz wykrzywił grymas wściekłości. Spojrzał na szeregowego. Podniósł ręce nad głowę, w geście jednoznacznie sugerującym, że bierze tylko zamach, a Greenmoon nie powinien robić planów na wieczór.
W tym momencie koło jego głowy pojawił się mały niebieski stworek z trojgiem oczu i powiedział cicho lecz wyraźnie:
– Bum!
Stworek taki jest jedną z form, jaką przybiera wykształcony u każdego Jedi zmysł niebezpieczeństwa. Widocznie jednak albo Imperator miał ustawiony za mały margines błędu, bądź też wściekłość przytłumiła jego refleks, ponieważ zdążył tylko spojrzeć na znikającego stworka po czym z głośnym hukiem wyrżnął o podłogę.
Już po chwili zerwał się, otrzepał i rozmasowywując sobie łokieć obejrzał za siebie. Koniec jego szaty był przytrzaśnięty drzwiami.
Odwrócił się do oficerów zgromadzonych na mostku i chłodnym tonem zapytał:
– I co? Długo mam jeszcze tak stać czekając aż ktoś zareaguje na ten przejaw zdrady? – po czym wrzasnął – Rozstrzelać! Ale już!
Wszyscy którzy tylko mieli czystą linię strzału (a także kilku, którzy mieli linię strzału nie całkiem czystą) wyszarpnęli broń i oddali salwę w kierunku drzwi. Imperator na widok wypalonej w drzwiach dziury potrząsnął głową z zadowoleniem i zaczął się odwracać, gdy jego wzrok padł na leżącego Greenmoona. Potem jakby sobie coś przypomniał i podniósł przed swoje oblicze pięść, w której zaciskał zadrukowany kawałek folii. Jeżeli porównać jego poprzedni grymas i ten, który teraz wykwitł na jego twarzy, to można by mniemać, że poprzednio się uśmiechał.
Pod wpływem jego spojrzenia folia zaczęła się tlić, wydzielając niemiły zapach. Często pod wpływem spojrzenia Imperatora wielu dowódców także wydzielało niemiły zapach. Imperator odwrócił się w kierunku nieprzytomnego i ponownie wziął zamach.
Drobna smużka dymu z folii dotarła do jednej z wiszących na ścianie gaśnic, która z niesamowitą prędkością pokryła źródło ognia pianą. Oczywiście, ze względu na odległość, gaśnica nie mogła dokładnie wycelować, więc pokryła pianą źródło ognia oraz teren w odległości około metra wokół niego. Terenem w odległości około metra był Imperator. Tym razem załoga zareagowała poprawnie i gaśnica zdrajca została rozerwana salwą z blasterów. Oblepiony pianą Imperator spojrzał w kierunku jednego ze stojących za nim. Chłodnym głosem powiedział:
– A ty nie trafiłeś!
Kapitan Brezzier pobladł. Otworzyły się za nim drzwi śluzy, a tajemnicza moc rzuciła biedaka w ich kierunku. Śluza zamknęła się uczynnie gdy tylko kapitan do niej wleciał. Rozległ się cichy syk, a nad drzwiami zapaliła się czerwona lampka. Bywalcy kosmosu wiedzą, że lampka taka ostrzega, że otwarcie w takiej chwili drzwi kończy się dość silnym przeciągiem.
Coś popukało Imperatora w ramię. Ten odwrócił się i stanął oko w oko z niebieskim stworkiem. Prawie. Stworek miał ich troje. Puścił do Imperatora podwójne oko i powiedział:
– Bęc!
Los który spotkał kapitana Brezziera wyostrzył refleks pozostałych członków załogi, tak więc większość już miała w dłoniach blastery, gdy robot-sprzątacz w ramach oczyszczania pokładu z piany przydzwonił Imperatorowi szmatą na drągu. Oprogramowanie robota przeniosło się do krainy wiecznego restartu zanim zdążył wziąć kolejny zamach.
Tę właśnie chwilę wybrał Darth Vader na pojawienie się na mostku. Wydając astmatyczne odgłosy rozejrzał się po mostku. Spojrzał na zniszczone drzwi, rozstrzelaną gaśnicę, spopielonego robota i Imperatora pokrytego pianą. Darth Vader był pod wrażeniem. Dokonał więc jednej z rzeczy, którą potrafią tylko rycerze Jedi: jednocześnie parsknął śmiechem i zabłysnął elokwencją:
– O k
• • •
a!
Natychmiast zmusił umysły znajdujących się na mostku do zapomnienia właśnie wypowiedzianych słów. Imperator odwrócił się i spojrzał na niego jeszcze nie całkiem przytomnym wzrokiem. Vader przyklęknął na jedno kolano i zapytał:
– Co rozkażesz, mój panie?
Imperator wysyczał przez zaciśnięte zęby:
– Podbić, zabić, sprzątnąć, wykończyć, wybić, wyeliminować, zamknąć, stracić, zgwałcić, przenicować, wykosić, splądrować i powiesić!
Imperator rzucił mu nadpalony i pomięty kawałek folii. Vader odczytał tylko nagłówek. Kuat Drive Yards. Dostawcy Gwiezdnych Niszczycieli. Czym mogli tak zdenerwować Imperatora? Nadal nic nie rozumiejąc zapytał:
– Ale co się stało, Wasza Wysokość?
Imperator podniósł pięści, spojrzał w górę (tam gdzie na planecie szuka się nieba) i wycharczał:
– Pięć tysięcy statków… od korwety wzwyż… a oni… oni… nazwali… mnie… mnie… „Detalistą"!!!!!!
Na mostku zapadła cisza. Oficer odpowiedzialny za uzbrojenie wcisnął przycisk wzywający wszystkich na stanowiska bojowe. Nawigator w myśli zaczął przeliczać kurs na stocznie Kuat Drive. Poza tym nikt nie śmiał wykonać najmniejszego ruchu.
Imperator zrobił krok nie zauważając małego robota-posłańca.
– Bach!!! – powiedział trójoki stworek.
Za oknem majestatycznie przepływał kapitan Brezzier.
koniec
1 maja 2002

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Jacek Rosiak, 2023, Sztuka latania - Korzenie

Sztuka latania, cz. 3
Jacek Rosiak

28 IV 2024

Cykl powstał w 2018 roku. „Sztuka latania” jest następstwem cyklu „INSECTA” prezentowanego na łamach Esensji.

więcej »
Mirosław Sojnowski, Zimorodek; pastel; 40×30

Nie tylko technika: Skrzydlate
Mirosław Sojnowski

21 IV 2024

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Hitalia: Kamuflaż
— Marcin Jankowski

Hitalia: Przyjaciel dobrego
— Marcin Jankowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.