Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tamara Bińczak
‹To się wytnie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorTamara Bińczak
TytułTo się wytnie
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik ’85, absolwentka ekonomii (SGH), pracownik korporacyjny z wyboru i powołania. Miłośniczka gier planszowych, terenowych i fabularnych. Finansistka z głową w chmurach, uzależniona od pisania i innych form twórczej ekspresji.
Gatunekkryminał, urban fantasy

To się wytnie

« 1 6 7 8

Tamara Bińczak

To się wytnie

O cholera… – zdążył pomyśleć Hal, nim oszołomił go błysk setek fleszy. Svart nie był przygotowany na coś takiego. Paparazzi otoczyli go zwartym kordonem. Czarodziej odepchnął kilku z nich, ale ich miejsce natychmiast zajęli następni. Kątem oka zauważył, jak Malcolm macha rękami i bezskutecznie próbuje przekrzyczeć napierający tłum. Nie przepuszczą nas…
– Może buzi-buzi dla „Północnego plotkarza”?! – ktoś wrzasnął mu wprost do ucha. – No dalej, tylko jeden całus z Limey!
Hal odwrócił się i stanął oko w oko z obiektywem trzymanym przez przysadzistego człowieka w puchowej kurtce. Lampa błyskowa napełniła jego świat oślepiającą bielą. Tego było już za wiele.
Dobra, skurwiele, teraz zabawimy się po mojemu.
Hal sięgnął do Splotu.
Pierwszy aparat fotograficzny poszybował w powietrze. Po chwili następny. I kolejny. Pulchny fotograf jęknął, gdy jego cacko rozbiło się o ziemię. Mężczyzna spojrzał na Hala, potem na szczątki. Na jego twarzy powoli krystalizował się wyraz szczerego oburzenia.
– To własność prywatna! – krzyknął. – Tak nie można!
– Co: nie można? – niewinnie spytał Hal.
Cztery następne aparaty zakończyły swój elektroniczny żywot. Trzask obiektywów stracił na częstotliwości. Za to do prowodyra dołączyły liczne oskarżycielskie głosy.
– Odpowiesz za to! – miotał się paparazzo. – Jestem ubezpieczony. Agencja dowie się, że…
– …że straszne z was wszystkich niezdary – dokończył elf. – Zanim zjawi się tu agencyjny czarodziej, echo magii już dawno zniknie. Zaraz, jakiej magii? – Zamrugał teatralnie. – Bez twardych dowodów możesz mi naskoczyć – dodał nieco ciszej.
Omiótł wzrokiem fotografów.
– Czy ktoś jeszcze ma ochotę zrobić jakieś zdjęcia? – Uśmiechnął się złośliwie. – A może już wystarczy?
Odpowiedziała mu cisza.
– Świetnie. A teraz zróbcie przejście. Trochę nam się spieszy.
Po chwili siedzieli już w samochodzie. Kierowca ruszył.
– To było super! – Limey aż podskakiwała z radości. – Jesteś prawie jak Alberich! No wiesz, mag z serialu…
– Nieźle załatwiłeś te hieny – niechętnie przyznał Malcolm.
– Gdzie się tego nauczyłeś? – dopytywała dziewczyna.
Mróz wymalował na jej policzkach urocze rumieńce. Wyglądała ślicznie.
– Telekineza to młodsza siostra teleportacji – wyjaśnił Hal. – Zanim zostałem szefem desku w Yggdrasil Invest, przez pięć lat pracowałem jako specjalista od kontraktów terminowych zabezpieczających ceny surowców. Zwykle takie transakcje rozlicza się netto, ale zdarzało się, że klient decydował się na dostawę. A wtedy nie pozostawało mi nic innego, jak teleportować te dwieście ton stali albo tysiąc buszli zboża w wyznaczone miejsce.
– Jesteś w stanie transportować tak duże masy ad hoc? – zainteresował się Malcolm.
– Zapomnij – parsknął Hal. – Bez przygotowania i bardzo dokładnych współrzędnych mogę bezpiecznie przenieść obiekt może dwukrotnie cięższy niż moje ciało. W dodatku niezbyt daleko. Jeżeli porwę się na więcej, skończy się tak, jak akcja na balkonie, albo nawet gorzej. Z magią nie ma żartów.
Malcom ze zrozumieniem pokiwał głową. Spojrzał przez ramię na oddalający się tłum.
– I tak było ich mniej, niż się spodziewałem – zauważył. – Wygląda na to, że Dominik zorganizował coś spektakularnego.
– Och, to na pewno – mruknął Hal i rozprostował palce.
Wielka gra
Ritter ma rację, nie nadaję się do tego.
Hal rozglądał się wokoło i próbował myśleć jak rasowy ochroniarz. A im bardziej próbował, tym gorzej mu szło. Nerwowo zastanawiał się, na co właściwie powinien zwrócić uwagę. Na wyjścia ewakuacyjne? Potencjalne osłony? A może podejrzanych ludzi? Spotkanie z Limey zorganizowano w ramach konwentu miłośników fantastyki. Jak na gust Hala, oni wszyscy wyglądali podejrzanie. A przynajmniej połowa również się tak zachowywała. W tłumie co chwilę migały atrapy mieczy i średniowieczne stroje.
Svart stał obok stolika, przy którym Limey rozdawała autografy. Prowizoryczne biurko ustawiono na półokrągłej platformie, za którą znajdował się banner reklamowy „Proroctwa”. Hal zajął miejsce po prawej stronie dziewczyny, jak najdalej od automatycznej kamery, w którą organizatorzy wyposażyli ich stanowisko. Elf miał nadzieję, że jego znudzona mina skutecznie maskuje pandemonium zmysłów, którego właśnie doświadczał.
Pod powierzchnią czasoprzestrzeni pulsowały niewidzialne włókna Splotu. Każdy aspekt rzeczywistości wibrował własną nutą i kolorem. Czarodziej wiedział, że jeżeli dotknie któregoś z nich, magiczna synestezja obdarzy go także cieniem smaku i zapachu, wrażeniem ciepła lub chłodu. Choć mózg Hala działał na przyspieszonych obrotach, ilość bodźców i tak była przytłaczająca.
Bogowie, oddałbym prawą rękę za tabliczkę czekolady. I drugą za papierosa.
Ciągły kontakt z mocą spalał zapasy glikogenu szybciej, niż intensywny wysiłek fizyczny. Elf wiedział, że za godzinę będzie czuł się tak, jakby przebiegł maraton. Mimo to nie wypuszczał Splotu. Wierzył, że magia zastąpi doświadczenie i pozwoli mu w porę zareagować na to, co prędzej czy później musiało nastąpić.
Sun Zi pewnie przewraca się w grobie – stwierdził, powtarzając w myślach swój wątły plan. – Ale uda się. Musi się udać…
Zza grupy oczekujących wyłonił się Dominik. Limey na chwilę odłożyła długopis i powitała go szerokim uśmiechem.
– Ładnie to się tak spóźniać? – spytała z przekorą.
– Wybacz, ale paparazzi skutecznie utrudnili mi dojazd. – Menadżer kompletnie zignorował obecność Hala. – Najważniejsze, że ty zdążyłaś. Gdzie Malcolm?
– Załatwia jakieś formalności z organizatorami – odparła. – O! Już idzie…
Obaj mężczyźni stanęli po lewej stronie podwyższenia i zaczęli przeglądać przyniesione przez Malcolma papiery. Hal zerknął na nich kątem oka… Wtedy go zobaczył.
Na przód kolejki wysunął się niepozorny młodzieniec ubrany w konwentową koszulkę. Lekko utykał. Wśród kłębów organicznego błękitu mignął cień technologii. Hal zawahał się. To mógł być komunikator, netlet albo aparat fotograficzny. Mógł, ale nie był. W dłoni chłopaka pojawił się pistolet.
Zatrzymaj broń. Lub strzelca – powtarzała. Nie tym razem, mamo. Hal wiedział, że nie zdąży. Nawet nie próbował. Czarodziej dotknął Splotu, rozdzielił strumień mocy na dwie symetryczne wiązki. W tej samej mikrosekundzie zabójca nacisnął spust. Przez salę popłynęła akustyczna fala wystrzału i bliźniacze tsunami telekinezy.
Atakuj to, czego wróg nie broni.
Nos zamachowca zapadł się w głąb czaszki. Kości wbiły się mózg z krwawym chrupnięciem. Chłopak przez ćwierć uderzenia serca tkwił w tej samej pozie. Jakby nie zauważył, że właśnie umarł. Błękit urwał się i rozpłynął, zmieniając żywy organizm w bezwładny przedmiot. Zabójca odszedł po cichu, bez braw. Niczym aktor, który opuścił scenę nieświadom, że przedstawienie ma jeszcze drugi akt.
Broń tego, czego wróg nie atakuje.
Kula nieubłaganie dążyła do celu. Ale mężczyzna już był w ruchu. Rozpędzone magią ciało mknęło na spotkanie pocisku. Bohaterskiego przeznaczenia. Ciężkie powietrze wypełnił chrzęst łamanych żeber. Jęk rozdzieranych tkanek. Wokół rany dostojnie dryfowały czerwone perły.
Gęsta zawiesina czasoprzestrzeni znów przybrała postać wartkiego strumienia. Ktoś zaczął krzyczeć. Tłum ogarnęła panika.
– Dominiiiiik! – ponad wrzask ogarniętych histerią osób wybił się głos Limey.
Hal chciał ruszyć w jej stronę, ale fala depczących się ludzi skutecznie mu to uniemożliwiła. Na szczęście Malcolm był bliżej. Producent przytomnie odciągnął dziewczynę za stabilne rusztowanie platformy. Elf rozejrzał się. Krok od niego, wśród plątaniny nóg i butów mignęła zielona czupryna. Hal odepchnął kilka osób i opadł na kolana tuż obok rannego menadżera. Przywołał znajome zaklęcie. Klatka transakcyjna otoczyła obu mężczyzn bezpiecznym kokonem. Osłona, która chroniła dealera przed dekoncentrującym wpływem zewnętrznych bodźców, uratowała ich przed stratowaniem.
– Miałeś ją zasłonić – jęknął Dominik.
– I to zrobiłem. Twoim ciałem.
Na białej koszuli nawijczyka szybko rosła szkarłatna plama.
– Nie rozumiem… to miałeś być ty. – Menadżer dotknął rany, z niedowierzaniem obejrzał zakrwawione palce. – Nawet bez Geas… Moje zdolności działały…
– Wiem. Ale lepiej nie poruszaj tego tematu – zagroził Hal. – Muszę przyznać, że gdybym nie poskładał wszystkich faktów do kupy, twój plan pewnie by się powiódł. Wymknąłem ci się w ostatniej chwili.
Widzisz, Malcolm, jednak jestem lepszy niż Houdini.
– To wszystko dla niej. Dla jej kariery… – głos Dominika był coraz słabszy. – To byłoby takie piękne. Miałeś ją uratować. Jak tamten Rachel…
Hal nie miał pojęcia, kim była Rachel, i nie bardzo go to obchodziło.
– Rozchmurz się. W zasadzie ci się udało. Już widzę te nagłówki: „Menadżer ginie, ratując gwiazdę”. Brzmi to wprawdzie gorzej niż „Przystojny kochanek zasłania Limey Celeste własnym ciałem”, ale ujdzie w tłoku.
Dwa zielone punkty błyszczały w ciemności niczym oczy przestraszonego leśnego kota. Takiego, który patrzy prosto w światła zbliżającej się ciężarówki.
– Pomóż mi – jęknął Dominik. – Ja… umieram.
Kąciki ust Hala uniosły się w złośliwym, okrutnym grymasie. W uśmiechu godnym prawdziwego Svarta.
– Spokojnie – szepnął. – To się wytnie.
wrzesień 2011
koniec
« 1 6 7 8
26 kwietnia 2012

Komentarze

05 V 2012   21:05:17

Urokliwie sztampowe.

10 V 2012   00:52:57

Chciałem zamieścić taki komentarz, ale widzę, że ktoś mnie ubiegł :)
Niemniej urokliwe :)

18 V 2012   16:08:27

Czy Pani czytała "Sekrety mocy"? czuję się, jak po wycieczce do tamtego świata, ale dzięki znacznie lepiej napisanemu tekstowi. Podobało mi się.

08 VI 2012   09:05:43

Ojej, słooodkie :D
Nie, nie złośliwie się - naprawdę taki fajny, zgrabiutki tekst. Bardzo ładnie zrobione.

13 II 2013   00:06:49

Długi czas nie potrafiłem sensownie używać jakichś bardziej rozbudowanych metafor czy porównań. Zwyczajnie nie wychodziło mi "owijanie w bawełnę". Ale "prosto z mostu" niestety nie działa zbyt dobrze w literaturze.
W tym tekście natomiast, widzę pewien przesyt takich kwiecistych metafor. "Metodyczna precyzja wytrawnej kurtyzany" to - jak na mój gust - lekkie przegięcie :)
To tyle na razie jeśli chodzi o konstruktywną krytykę. Wracam do czytania.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.