WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Paweł Micnas |
Tytuł | Der Meister in Posen |
Opis | Autor pisze o sobie: rocznik ’92, poznańczyk z urodzenia, z zamieszkania i z zamiłowania. Obecnie student filologii polskiej UAM. Czytelnik zawsze, recenzent okazjonalnie. Maniak futbolu. Smakosz piwa i poezji. |
Gatunek | fantasy, historyczna, humor / satyra |
Der Meister in PosenPaweł MicnasDer Meister in Posen– Chodźmy więc – powiedział Borsuk. Jednak zamiast postąpić naprzód, cofnął się kilka kroków, gdy zobaczył, co się dzieje z paltrakiem. Drewniana budowla zaczęła się podnosić. Kolejne deski pojawiały się pod wiatrakiem, tworząc monstrualne nogi. Śmigła wciąż obracały się z niemożliwą prędkością; idący od nich podmuch wiatru przypominał sztorm. Przy podstawie paltraka materializowały się kolejne deski, drwa i badyle, które tworzyły coraz większe kończyny. Później więźba dachowa strzepnęła z siebie strzechę i wyleciała w powietrze. Belki zatoczyły łuk w powietrzu, po czym wbiły się w bryłę wiatraka. Drewniane monstrum miało już ręce. Trzej mężczyźni cofali się, nie spuszczając paltraka z oczu. – Znacie takie sformułowanie: walczyć z wiatrakami? – spytał Daniel, przerażony. – Jan! Jesteś magiem! Zrób cóś! – wrzasnął Borsuk. – Przeniosę was do środka! – Co?! – Przeniosę was czarami do środka! – Dobra, dalij! – odkrzyknął Borsuk. – Ani mi się waż! – odkrzyknął Daniel, jednak było już za późno. Ziemia pod nimi zadrżała, zawibrowała. W uszach zadźwięczała cisza, a po niej nadszedł grom. Daniela oślepił nagły błysk światła, a potem była już tylko ciemność. • • • W jednej chwili znaleźli się w bebechach drewnianego monstrum. Podłoga kołysała się pod nimi; gdy kolos tupnął nogą, obaj unieśli się i spadli ponownie na deski. Obracające się śmigła wprawiały w ruch słup nośny. Zgrzytały koła zębate, cała konstrukcja trzęsła się i drżała. – Tu jej nie ma! – Borsuk próbował przekrzyczeć tumult i jazgot, z jakim pracowały wnętrzności drewnianego kolosa. Daniel nic nie usłyszał, więc dandys wskazał na klapę w podłodze. Poeta, który miał bliżej, otworzył ją. Borsuk sprawnym ruchem zeskoczył przez otwór na niższe piętro. Daniel spojrzał w dół. Pomyślał, że będzie tego żałował, po czym ostrożnie uwiesił się krawędzi otworu. Wtedy kolos zrobił krok. Budowla zadrżała, a poeta wylądował na parterze. Siła zderzenia z podłogą na chwilę odebrała mu dech w piersiach. Gdy w końcu nabrał powietrza, płuca zakłuły go boleśnie. Podniósł się na nogi i stanął obok Borsuka. Zaniemówił. – Zróbcie choćby krok, a poeta straci życie – zagroziła im Emilia. Daniel był pewien, że heksa może być piękna tylko za sprawą krótkotrwałej iluzji. Wiedźma musiała być przecież brzydka. Wtedy łatwiej ją nienawidzić. Tymczasem Emilia stała na szeroko rozstawionych nogach, wyprostowana dumnie. Włosy wyswobodziły się z koczka i spływały długimi falami na plecy. Wyglądała pięknie. I groźnie. Trzymała nóż na gardle Adama. Daniel zauważył, że majster jest nieprzytomny. – Spokojnie. Puść go. Jest nas trzech. Mamy przewagę liczebną. – Borsuk rozłożył ramiona i postąpił krok do przodu. – Stój! – Wiedźma przycisnęła ostrze noża do gardła Adama. Daniel dostrzegł kroplę krwi. – Ani kroku dalej! Na prawo są drzwi. Policzę do trzech i ma was tu nie być! Inaczej poderżnę mu gardło! Kolos jakby się uspokoił. Daniel zrozumiał, że czarownica jest zbyt zaaferowana nożem trzymanym na gardle Mickiewicza, by kontrolować drewniane monstrum. – Raz! – Zaczekaj… – Dwa! – Dobra! Wychodzimy! Borsuk odwrócił się w stronę drzwi. Wtedy właśnie w wiatrak coś trafiło. Daniel domyślił się, że to Jan użył swoich czarów. Cała konstrukcja zadrżała, przechyliła się na bok. Mężczyźni upadli na ziemię. Heksie nóż wyślizgnął się z dłoni. Adam wylądował na podłodze, wciąż pozbawiony przytomności. Z sufitu spadło kilka desek, w ścianę obok Daniela wbiło się koło zębate. Potwór zaczął się rozsypywać. Emilia wyrzuciła ręce w górę i monstrum znów złapało równowagę. Wiedźma skupiła całą uwagę na utrzymaniu czaru ożywiającego paltrak. – Daniel! Zastrzel ją! – krzyknął Borsuk. Gdy poeta obrócił głowę w jego stronę, zobaczył, że dandys leży, przysypany stosem desek. Miał podbite oko, z rany na głowie ciekła mu krew. Daniel drżącymi dłońmi wyjął pistolet z kabury. Podszedł na chwiejących się nogach do wiedźmy. Wycelował. Gdy spojrzała na niego, dostrzegł w jej oczach zaskoczenie przemieszane z wściekłością. Mylił się. W niczym nie przypominała tamtej pięknej kobiety, którą spotkali w piwiarni. Strzelił. Kula przebiła jej pierś, Emilia padła na podłogę. Kałuża krwi wokół niej szybko się powiększała. Wraz z wiedźmą umarł czar trzymający przy życiu drewniane monstrum. Z trzaskiem i łoskotem ułamały się nogi kolosa. W środku pękł słup nośny; ściany eksplodowały dziesiątkami desek i miriadami drzazg. Daniel stracił równowagę, uderzył głową o rozpadającą się drewnianą kolumnę i po raz trzeci, w ciągu ostatnich dwóch dni, stracił przytomność. • • • Obudził się dużo później, w zupełnie innym miejscu. Palcami wyczuł puchową kołdrę i świeżo wykrochmalone prześcieradło. Gdy otworzył oczy, okazało się, że leży w domu Borsuka. Jego przyjaciel stał tyłem do niego, patrząc przez okno. Siorbał gorącą kawę. – Jak… Przeżyłem? – Daniel usiadł na łóżku. Dandys obrócił się powoli. – Tylko dzięki czarom Jana. Uratował nas z rozpadającego się wiatraka. Przynajmniej tak mówił, bo ja nic nie pamiętam. – A… – Majster? Też przeżył. Odniósł najmniej obrażeń. Jan właśnie eskortuje go do Kopaszewa. Adam z magiem będzie bezpieczny. – Długo spałem? – spytał Daniel. – Dwa dni. Wezwałem znachora, który pomógł mi cię uleczyć. Tak w ogóle to gratuluję. Poradziłeś sobie z wiedźmą. Daniel opadł z powrotem na poduszki. – Majster zostawił cóś dla ciebie. – Borsuk podał poecie książkę, po czym wrócił do oglądania krajobrazu za oknem. Daniel zerknął na okładkę. Ballady i Romanse. Otworzył pierwszą stronę. Widniała tam dedykacja. Dla rycerza pióra, który dokonał niemożliwego i pokonał wiatraki. – Na stoliku masz sznekę z glancem i kawę. Lura, tak jak lubisz… I co? Podoba ci się? – spytał Borsuk. – Daniel? Podoba ci się autograf majstra? Hę? Pytam się… Dandys obrócił się. Poeta miał już w ręce pióro. Zamoczona w atramencie końcówka błądziła z zawrotną szybkością po pustej kartce; palce lewej ręki wystukiwały rytm, liczyły sylaby. Nieobecny wzrok mężczyzny świadczył o jego skupieniu. Daniel pisał. Wrzesień 2011 Słowniczek gwary poznańskiej:
japa – twarz kielochy – zęby żgajek – chłopak, wyrostek jełop – głupek blyrwa – prostytutka king – potocznie w grach karcianych w XIX wieku: król pamper – w grach jupek, walet blubry – rozmowy o rzeczach mało ważnych, plotki, głupoty mela – ślina ancug – ubranie poruta – wstyd klamoty – rupiecie wichajster – etymologicznie od niem. Wie heisst er?, czyli „jak on się nazywa?”; rzecz o nieokreślonej nazwie, bliżej nieznanych właściwościach gzik – wielkopolska potrawa hyćki – czarny bez betki – grzyby pyry – ziemniaki okowita – mocna wódka winkiel – róg węborek – wiadro funcka – lampka rojber – psotnik glanc – połysk lura – słaba herbata lub kawa szneka z glancem – drożdżówka z lukrem |
Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.
więcej »Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.
więcej »Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Świetne i bardzo wciągające :D