Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wiktor Orłowski
‹Nocna parada stu demonów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorWiktor Orłowski
TytułNocna parada stu demonów
OpisWiktor Orłowski – laureat konkursów „XI Pigmalion Fantastyki”, „IX Fantazje Zielonogórskie”, „Trójkąt Sudecki Heroiczny”, ”Umieranie to parszywa robota”, „Zatruty dźwięk”, „Niegrzeczni chłopcy”, „Retrowizje”, „Odzyskać twarz”, „Geofantastyka”, „Jak pies z kotem”, w opowiadaniach łączy wątki fantastyczne z kryminałem. Publikuje na łamach m. in. Histerii, Białego Kruka, Silmarisa, OkoLicy Strachu, Fantazmatów. Lubi pisać o ludziach, ale nie lubi pisać o sobie.
Gatunekgroza / horror

Nocna parada stu demonów

« 1 2 3 4 5 »

Wiktor Orłowski

Nocna parada stu demonów

Do głębi przejęta tą wizją zadrżałam i zmyliłam krok, a wówczas porucznik uśmiechnął się szerzej. Nie przypuszczałam, by obcokrajowiec zdołał odczytać niuanse naszego tańca dość dobrze, by rozpoznać zagubiony krok, ale nie doceniłam go. Poniosłam za to sromotną porażkę, przygnieciona brzemieniem okrutnej uciechy, która odbiła się na jego twarzy.
Drżę nadal, kiedy kreślę te słowa, droga Matko. Nigdy dotąd, choć widziałam przecież wojnę, nie ujrzałam tak przerażającego człowieka.

Akiko przestaje czytać. Podnosi wzrok, spostrzegłszy, że w parku zapadł już zmierzch, tasogare, pora, w której przechodzień z lękiem pyta „Kto tam?”, nie mogąc dostrzec twarzy człowieka z naprzeciwka. Czas przejścia, ani dzień, ani noc, czas pomiędzy, pora, w której każdy może być wrogiem, każdy pod maską ludzkiej twarzy skrywać może oblicze potwora.
Zimny wiatr szarpie jej rozpuszczone włosy; dziewczyna drży. Sugestywne opisy nazywanej Słowikiem gejszy sprawiają, że paląca żółć podchodzi jej do gardła. Boi się mrugać, przerażona, że na wewnętrznej stronie powiek ujrzy porucznika Hollanda.
Wie, że w jej wizji Holland nie będzie złotowłosym obcokrajowcem.
Na dole strony, znakami maleńkimi jak ziarenka ryżu dopisano coś pospiesznie. Akiko przysuwa papier do twarzy, by odczytać kilka zdań:

Jest coś, o czym Ci nie wspomniałam, Matko. Wychodząc z herbaciarni zagadnęłam służkę i zaoferowałam jej moją obsydianową broszkę, jeśli pójdzie i dyskretnie rozpyta za panem Hollandem. Właśnie wróciła. Twierdzi, że Shinomizu nie jest jedynym lokalem, który odwiedzał syn amerykańskiego daimyō. W miejscu, w którym uprzednio bawił, upodobał sobie gejszę o imieniu Biwako.
Znałam Biwako, Matko. Kilka dni temu pospiesznie opuściła Kioto. Zanim wyjechała, nikomu, nawet najbliższym przyjaciółkom, nie odważyła się pokazać twarzy.
百鬼夜行
– Gdzie byłaś?
Akiko z ociąganiem odkłada szkolną torbę i schyla się, by zzuć brzydkie, praktyczne buty. Nie podnosi wzroku. Nie musi patrzeć na wuja, by wiedzieć, że jest zły; gniew emanuje z niego niczym odwrotność światła, czarne promieniowanie pochłaniające w przedsionku nikłe światło dwóch żarówek obudowanych papierowym kloszem.
– Gdzie byłaś, Akiko?
– Spacerowałam.
Jest przy niej w mgnieniu oka, chudy, wściekły i straszny, z powiekami przymrużonymi w wąskie szparki. Oczy okalają mu głębokie zmarszczki; wyglądają jak ślady kurzych pazurów na wilgotnym piasku.
– „Spacerowałaś”? – syczy. – Zastanawiałem się, czy nie dzwonić na policję, a ty sobie „spacerowałaś”? Dziewczyna w twoim wieku nie powinna błąkać się po zmroku sama… bo byłaś sama, nieprawdaż, Akiko?
W jego głosie tkwi zadra groźby. I coś jeszcze, uczucie piekące jak wtarte w rany wasabi, puste niczym tykwa. Zazdrość.
Dziewczyna może jedynie skulić się, przyjąć jego złość.
– Byłam sama. Przepraszam, oji-san.
– Zdenerwowałaś mnie, Akiko. Cofam pozwolenie na wyjścia z domu bez opieki. Do szkoły i z powrotem będzie woził cię szofer.
Więc Akiko kurczy się w sobie, mięknie i zapada, wciska głowę w ramiona, gdy ręka wuja, twarda jak pień hebanu, unosi się i opada. Wie, że zostanie ukarana.
To dla jej dobra, żeby wyrosła na porządną dziewczynę.
Tak przynajmniej twierdzi Tachibana Kenjiro.
百鬼夜行
– Tachibana-san? Słyszysz mnie?
Akiko nie słyszy. Przerwę obiadową spędza na dworze, wtulona w suche objęcia ławki, jak gdyby chciała schronić się za nią przed lodowatymi podmuchami. Jest późna jesień. W prognozie pogody zapowiadali dziś burzę i ulewne deszcze, co mieszkańcy Kioto przyjęli ze spokojem, biorąc do szkół i miejsc pracy parasolki. Zupełnie tak, jakby rozumieli, że niebo ma ważny powód, by dziś tak rozdzierająco płakać.
Ktoś dosiada się po drugiej stronie ławki. Dziewczyna z jej klasy, podobnie cicha, podobnie zadziobana przez stado kruków. Uśmiecha się nieśmiało, otwierając swoje pudełko bentō.
– Co masz, Tachibana-san?
Akiko bez słowa pokazuje swoje pudełko pełne starannie ułożonych warzyw, smażonego kurczaka i białego morza ryżu z samotną wyspą śliwki pośrodku. Nie zrobiła go sama. Wuj zamawia jej takie śniadanie każdego dnia.
– Bardzo ładne, Tachibana-san. Sama je zrobiłaś?
– Nie mów tak do mnie. Nazywam się Kajiura.
Dziewczyna podskakuje, jakby Akiko przyłożyła jej do pupy kawał rozgrzanego żelaza. W mig pokrywa się rumieńcem szkarłatnym jak opadłe z drzew liście.
– Przepraszam, myślałam, że sensei przedstawił cię jako…
– Tachibana to nazwisko wuja, u którego mieszkam. Adoptował mnie po śmierci rodziców. Kiedy mieszkałam w Osace, nazywałam się Kajiura. – Słowa są sztywne, niechętnie spływają z warg. Akiko nie zastanawia się, czy koleżanka z klasy śledziła wiadomości sprzed czterech miesięcy, czy skojarzyła rodzinę, która zmarła w wypadku nieopodal Osaki.
To nie ma znaczenia.
– Ja jestem Murasaki. Murasaki Mieko.
Akiko jedynie kiwa głową.
– Dlaczego tu siedzisz?
Sensei kazała spędzić mi tu przerwę obiadową. W ramach kary za makijaż.
– Nie powinnaś się malować, Tachi… Kajiura-san. Regulamin szkoły na to nie pozwala. – Mieko waha się, ale dodaje: – Jesteś piękna i bez tego.
Dziewczyna bezwiednie dotyka twarzy. „Jesteś piękna” – dźwięczy jej w głowie głos, który nie należy jednak do młodej Japonki, nie, to głos dorosłego mężczyzny, dźwięk dobrze znajomy, słyszany od dzieciństwa.
„Jesteś bardzo podobna do swojej matki.”
Opuchnięta powieka boli pod naciskiem palców. Akiko ma wrażenie, że czuje mleczny zapach pudru i zastanawia się, czy Akiko-gejsza używała podobnego kosmetyku jak ten, który sama kupiła na takie właśnie okazje.
Czy używała go w podobnym celu?
– Potrzebowałam dzisiaj pudru – duka wreszcie przez ściśnięte gardło.
Murasaki spogląda na nią ze zdziwieniem.
– Dlaczego? Akurat dzisiaj? Przecież ma padać, wszystko spłynie i… – Urywa, ponieważ dopiero teraz dostrzega, że twarz Akiko, mimo sztucznie jednolitego kolorytu, jest nierówna. Lewa skroń, powieka i policzek wydają się opuchnięte; prawda, którą nauczycielka postanowiła skrupulatnie zignorować. – Co ci się stało?
Akiko milczy.
Powiedz jej.
– Wczoraj późno wróciłam do domu. Mój wuj jest bardzo surowy i…
– Rozumiem.
Nie, nie rozumiesz. Powiedz jej, Akiko, powiedz jej wszystko, nie tylko to, co mieści się w marginesie zrozumienia i akceptacji.
Ale dziewczęta milczą. Murasaki Mieko wyciąga przed siebie nogi, oburącz ująwszy lakowane pudełko z drugim śniadaniem. Kończy swoje warzywa w tempurze.
– To musi być straszne, nie? – mruczy, spoglądając na swoje buty. Obie noszą identyczne. – Mieszkać w tym domu. Ludzie mówią, że tam straszy, odkąd… Och, mówiłaś, że jesteś z Osaki. Znasz tę historię?
Straszy, ale istota, która tam mieszka, to nie yōkai. Jest potworem z krwi i kości. Najgorszym, bo prawdziwym, takim, którego nie można odegnać kilkoma wersetami z buddyjskich mantr.
– Znam. Często odwiedzałam wujostwo jako dziecko. – Akiko przygryza wargę. – Kiedyś mieszkały tam gejsze. Pod koniec lat czterdziestych ktoś nocą wdarł się do herbaciarni Shinomizu i poderżnął gardła wszystkim gościom. Potem poszedł do domu, w którym dziś mieszkam, i zabił właścicielkę okiya, służki, wszystkie mieszkające tam gejsze. Zabił nawet psa.
– Złapano go? – Murasaki oddycha płytko, policzki kraśnieją jej z podniecenia.
– Nie. Mieszkańcy okolicznych okiya twierdzili, że w noc masakry widzieli młodą gejszę szybko oddalającą się ku świątyni Kiyomizu. Włosy miała rozpuszczone, a twarz zasłaniała rękawem kimona.
– Skąd wiesz to wszystko?
Akiko wzrusza ramionami. Kilka ostatnich dni spędziła w bibliotece, wertując mikrofilmy, na których uwieczniono powojenne gazety. Listy Akiko z Gion były jej jedynym wytchnieniem, jedyną ucieczką od rzeczywistości – każdą wolną chwilę spędzała, próbując dowiedzieć się o gejszy jak najwięcej.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.