Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marcin Kępa
‹Sprawa mecenasa Magbiego›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarcin Kępa
TytułSprawa mecenasa Magbiego
OpisAutor pisze o sobie:
Marcin Kępa ma obecnie 24 lata, jest skorpionem i uzdolnionym literacko studentem Historii na UJ. Debiut jego umiejętności najprawdopodobniej będzie miał miejsce na łamach Esensji, zaś skromny dorobek ulegnie, mam nadzieję, powiększeniu w oby bliższej przyszłości.
Gatunekrealizm magiczny

Sprawa mecenasa Magbiego

Mocno rozpaczliwa próba przekształcenia Piekła na podobieństwo Nieba zakończyła się absolutnym fiaskiem i obiecano sobie już nigdy nie wracać do tego pomysłu, by nie pogrążać i tak już tragicznej sytuacji. Pozostawała już więc tylko droga prawna.

Marcin Kępa

Sprawa mecenasa Magbiego

Mocno rozpaczliwa próba przekształcenia Piekła na podobieństwo Nieba zakończyła się absolutnym fiaskiem i obiecano sobie już nigdy nie wracać do tego pomysłu, by nie pogrążać i tak już tragicznej sytuacji. Pozostawała już więc tylko droga prawna.

Marcin Kępa
‹Sprawa mecenasa Magbiego›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarcin Kępa
TytułSprawa mecenasa Magbiego
OpisAutor pisze o sobie:
Marcin Kępa ma obecnie 24 lata, jest skorpionem i uzdolnionym literacko studentem Historii na UJ. Debiut jego umiejętności najprawdopodobniej będzie miał miejsce na łamach Esensji, zaś skromny dorobek ulegnie, mam nadzieję, powiększeniu w oby bliższej przyszłości.
Gatunekrealizm magiczny
Mecenas Magbi miał wyrzuty sumienia. Jeszcze nie poczucie winy, ale stan, w którym się znajdował, odległy był od pełnego komfortu. Nawet wyglądanie co jakiś czas przez okno swojego gabinetu i upewnianie się, że w ciągu ostatnich osiemdziesięciu trzech sekund od poprzedniego razu nie zaszły żadne dramatyczne zmiany na świecie (miał ochotę włączyć telewizor, ale wolał nie kusić losu), nie mogło mu przynieść pełnego spokoju. Złośliwi zapewne stwierdziliby, że tak się kończy paktowanie z demonami, ale, biorąc pod uwagę fakt, iż złośliwość jest grzechem i jedną z najkrótszych dróg do obcowania z owymi przeklętymi, byłoby to zgoła zamachem na ich zdrowy rozsądek. Pan mecenas był też z siebie diabelnie dumny… zacznijmy jednak od początku.
Dzień 17 listopada nie zapowiadał w żaden sposób nadejścia czegoś aż tak niespodziewanego; pewnie, pesymista taki jak pan Magbi zawsze oczekiwał najgorszego, jak wizyta teściów czy też nadgodziny, ale nawet tak przewidujący człowiek jak on nie podejrzewałby, że tego dnia nawiedzi go demon (demony nie odwiedzają ludzi, demony nawiedzają, pojawiając się w obłoku siarki i przy wtórze piekielnych zawodzeń; budowany przez dwa tysiące lat wizerunek należy pielęgnować). Po nieco kłopotliwych (dla pana Magbiego, był uczulony na siarkę) formalnościach związanych z jego pojawieniem się, demon w krótkich, żołnierskich słowach wyjaśnił przyczynę swego przybycia.
Już na wstępie odżegnał się od jakichkolwiek prób wyłudzenia duszy mecenasa (która, nawet przy najlepszych chęciach, plasowała się raczej w dolnej części średniej klasy jakości) i zapytał, ile kosztowałaby porada prawna. Jak się okazało, przedmiotem zagadnienia trapiącego ową nieczystą istotę (oraz jego mocodawców, jak się po niedługim czasie okazało) był odwieczny spór sił dobra z siłami, które reprezentował on sam, oraz chęć zdobycia ostatecznego bastionu, jakim było Niebo. Wiele lat zaciekłej wojny zastępów piekielnych z anielskim legionem wykazało niezbicie, że permanentna przewaga wysokości obrońców królestwa niebieskiego wyklucza niemal całkowicie możliwość osiągnięcia zwycięstwa drogą militarną, a poza tą istniało niewiele opcji. Walka o rządy dusz skończyła się równym niepowodzeniem, gdy niebiańscy znaleźli złote rozwiązanie w czasie wypraw krzyżowych, obiecując niebo wszystkim walczącym i do tego po obu stronach konfliktu. To zdobywanie dusz za „strzelanie do obu bramek” dało niebiańskim taką przewagę, że jakiekolwiek plany piekielników zdechły, nim na dobre dostały swoją szansę. Wreszcie mocno rozpaczliwa próba przekształcenia Piekła na podobieństwo Nieba zakończyła się absolutnym fiaskiem i obiecano sobie już nigdy nie wracać do tego pomysłu, by nie pogrążać i tak już tragicznej sytuacji. Pozostawała już więc tylko droga prawna.
Ilustracja: <a href='mailto:macieb@gmail.com'>Maciej Banaś</a>
Ilustracja: Maciej Banaś
Z początku mecenas Magbi, kierowany niejasnym lękiem przed nieznanym, odmówił jakiegokolwiek udziału w tej sprawie, jednakże, zachęcany zarówno przez demona, jak i własną ambicję (nieczęsto można mieć wpływ na najstarszy konflikt w znanym świecie), zgodził się wreszcie na udzielenie porady. Odpłatnie oczywiście.
Po otrzymaniu wyczerpujących wyjaśnień z ust demona na temat piekielnych możliwości ingerowania tak w czas, jak i przestrzeń, oraz opróżnieniu kilku kubków kawy doszedł on do wniosku, że porażka na obu frontach, tak militarnym jak i w walce o dusze, wynikała właśnie z owego (chciałoby się rzec diabelnie przebiegłego, lecz w tych okolicznościach byłoby to cokolwiek chybionym porównaniem) pomysłu wypraw krzyżowych. Jednakże genialny w swej prostocie pomysł oferowania nieba dla każdego z walczących po obu stronach nasuwał zagrożenie, którego niebiańscy zdawali się nie zauważać i gdyby wybuchła kolejna wojna religijna na taką skalę, mogliby oni paść ofiarą własnej przebiegłości.
• • •
Mecenas Magbi nie mógł wiedzieć, że kilka dni później człowiek, będący wtedy Wielkim Wezyrem planety Alfa Centauri, poczyta kilka subtelnych wizji trapiących jego sen oraz mniej subtelnych plag trapiących jego całą planetę za wyraźny sygnał do ogłoszenia Świętej Wojny mającej na celu uwolnienie Ziemi z niewiernych, wywołując tym samym natychmiastową reakcję krucjatową i doprowadzi do największego konfliktu na tle religijnym w całej historii ludzkości. A że jak wiadomo dobre pomysły są w cenie, niemal cały Niebieski Legion został postawiony na nogi, by przyjmować kolejne rzesze wiernych mających napłynąć zaraz po pierwszych potyczkach walczących za wiarę.
Kiedy jednak po obu stronach walczących znalazły się mniej bądź bardziej rogate postacie piekielników, z radością oddające swe żywoty w imię ideałów strony, po której akurat się znaleźli, po oskrzydlonych plecach kilku co znaczniejszych archaniołów przebiegł bardzo nieprzyjemny dreszcz. Wreszcie, gdy tłum oczekujących na wejście przez Bramy Niebieskie stał się nieznośnie pełen żywych jeszcze do niedawna piekielników, Starszy Kapitan Armii Niebo, Michaelis, wypaliwszy w milczeniu papierosa, zwrócił się do swoich podkomendnych ze słowami:
– Wpuśćcie wszystkich i niech ten dzień się, kurwa, skończy.
• • •
Dlatego też mecenas Magbi miał wyrzuty sumienia i właśnie dlatego spoglądał wciąż przez okno swego gabinetu na karmazynowe chmury siarki na niebie i wrzeszczących potępionych na ulicach, licząc na to, że jednak coś ulegnie zmianie lub chociaż się obudzi z tego snu. Bo choć w głębi swej średniej jakości duszy był dumny z siebie, że to właśnie dzięki niemu rozwiązał się odwieczny konflikt, tak nie do końca wiedział, czy przypadkiem nie jest też winny sprowadzenia (przy wtórze miłych dla ucha melodii, nuconych przez demony wychodzące z otchłani) Piekła na Ziemię.
koniec
7 kwietnia 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.